Выбрать главу

– Zaczynam rozumieć – mruknęła Thea.

– Jest nawet gorzej, niż myślisz – ciągnął. – Paineowie ciągle starają się nami zajmować i dostarczać nam rozrywek. Co gorsza, moja była żona widać zwierzała się przyjaciółce, bo ta wie wszystko o moim małżeństwie i rozwodzie. Chyba nie muszę ci mówić, jak się z tym czuję. Ale nie mam jak rozluźnić tej znajomości, jeśli nie chcę obrazić zaufanych przyjaciół Lyndy.

– Koszmar – rzekła ze współczuciem.

Sięgnął po karafkę z retsiną i nalał Thei drugą kolejkę.

– Żebyś wiedziała! Do Kate nie trafia tłumaczenie, że jestem dorosły i potrafię sam zakrzątnąć się wokół moich spraw. Już sporządziła listę samotnych przyjaciółek, którym mnie przedstawi po naszym powrocie do Londynu. Jak sobie wyobraziłem te niezliczone kolacyjki, w których będę musiał brać udział, poznając kolejne kobiety pod okiem Paine’ów, zrobiło mi się gorąco. Zdradziłem jej więc, że już spotkałem pewną wyjątkową osobę, tylko dotąd nie afiszowałem się z tym.

Zrobiło jej się dziwnie ciężko na sercu, lecz wolała nie roztrząsać przyczyn tego zjawiska., – Naprawdę spotkałeś? Parsknął niewesołym śmiechem.

– Niby gdzie i kiedy? Przez pięć lat harowałem na pustyni, kilka tygodni temu wróciłem do kraju i cały ten czas zszedł mi na załatwianiu nowej pracy, znalezieniu nowego domu i próbach przekonania mojej córki, by zaczęła ze mną rozmawiać.

– Czyli skłamałeś – stwierdziła, rozpogadzając się ponownie.

– Zostałem do tego zmuszony – bronił się, przybierając minę męczennika.

Thea wybuchnęła śmiechem i sięgnęła po swoją szklaneczkę.

– To w sumie znakomity pomysł, pozwól, że też z niego skorzystam. Gdy Kate będzie chciała porwać mnie w swoje szpony, opowiem jej o kochającym narzeczonym, który czeka w Anglii na mój powrót.

– A może chciałabyś zostać moją dziewczyną?

Zamarła w pół gestu.

– Słucham?

– Skoro i tak mamy oboje przed nią udawać, to połączmy siły. Ona może podejrzewać, że zełgałem, ale jak cię zobaczy, będzie musiała dać mi spokój.

– Przecież będzie wiedziała, że to nie ja – zaoponowała, nie potrafiąc odgadnąć, czy Rhys mówi serio, czy tylko żartuje.

– Skąd? Nie wchodziłem w takie szczegóły, jak imię, wygląd, zawód… Ograniczyłem się do stwierdzenia, że kogoś mam. Nie byli świadkami twojego przyjazdu i naszego pierwszego spotkania. Z samego rana wyjechali na całodniową wycieczkę, nie mają pojęcia, kto wynajął trzeci domek.

Minę miał poważną, lecz oczy mu się śmiały, więc Thea doszła do wniosku, że to tylko żarty. Napiła się retsiny i postanowiła dla zabawy pociągnąć ten żart dalej.

– Kate nie uwierzy. Przecież uprzedziłbyś ją o moim przyjeździe.

– Może sam nie wiedziałem? Postanowiłaś zrobić mi niespodziankę.

– Zwalając ci się na głowę podczas wyjazdu, który chciałeś spędzić tylko z córką? Naprawdę chciałbyś mieć tak nietaktowną dziewczynę?

Wciąż starał się zachowywać kamienny wyraz twarzy, lecz kącik ust zadrgał mu podejrzanie.

– Moja dziewczyna ma bardzo dużo wyczucia. Pierwotnie mieliśmy spędzić wakacje razem, lecz tobie coś wypadło i nie mogłaś przyjechać. Dopiero teraz ci się udało.

– Czemu jednak wynajęłam osobny domek? Bo przecież sypiamy ze sobą, prawda? – zażartowała.

Spojrzał na jej szerokie usta, wiecznie skłonne do uśmiechu, z trudem powstrzymał się od zerknięcia jej w dekolt.

– O, zdecydowanie.

Thea zarumieniła się po same uszy.

– To świetnie – skwitowała, chociaż nie tak lekkim tonem, jak zamierzała. – Nie chcę, by Kate pomyślała, że nie masz na mnie ochoty.

– Bez obawy.

Thea nakazała sobie odwrócić wzrok. Bezskutecznie.

Natychmiast przestań patrzeć mu w oczy, powtórzyła sobie surowo i z największym trudem posłuchała samej siebie. Przecież tylko żartowali, więc skąd te nagłe trudności z oddychaniem?

– Aha, więc chodzi ci tylko o seks! – Z dezaprobatą potrząsnęła głową, a nieposłuszne włosy zawirowały wokół jej twarzy. – Myślałam, że mnie kochasz!

– Bo cię kocham. Do szaleństwa. Czekałem na ciebie przez całe życie.

Jak mógł mówić podobne rzeczy z taką łatwością i tak spokojnie? Wcale jej się to nie podobało. Wcale a wcale. Ona nie słuchała podobnych słów z równym spokojem.

– To czemu muszę mieszkać w innym domku, skoro tak mnie kochasz? – spytała nieco ostro.

– Ponieważ z powodu wypadku siostry musiałaś zabrać ze sobą Clarę i bałaś się, że się nie pomieścimy we czwórkę.

Zmarszczyła nos.

– Po pierwsze, jest dość miejsca, a ja wiedziałam, co wynajmuję. Po drugie, wystarczyłyby nam w sumie tylko dwa pokoje, bo dziewczynki mogłyby dzielić sypialnię. Trzeba by znaleźć inny powód… Mam! – Dramatycznie zawiesiła głos.

Rhys z rozbawieniem uniósł brew.

– Dawaj.

– Nie powiedziałeś o mnie Sophie, bo przecież chcesz ją do siebie przekonać, a bałeś się, jak ona zareaguje na wiadomość, że masz kogoś.

Skinął głową.

– To by mogło być… Mów dalej. Zastanowiła się głęboko.

– Mam dość tej sytuacji. Jeśli naprawdę tak mnie kochasz, jak mówisz, czemu nie miałbyś wreszcie poznać mnie ze swoją córką? Ale ty ciągle powtarzasz, że to za wcześnie.

– Bo jeszcze nie przywykła do mnie, nie można jej bombardować taką ilością nowych wyzwań w tak krótkim czasie.

– W porządku, lecz ja postrzegam trzymanie mnie z dala od Sophie jako typowo męskie uchylanie się od wejścia w naprawdę poważny związek. Chcę ją poznać, chcę stać się częścią twojego życia. Postanowiłam cię przycisnąć, żebyś się wreszcie zdecydował. Ponieważ jednak nie jestem pewna twojej reakcji, na wszelki wypadek wynajęłam sąsiedni domek. Zmarszczył brwi.

– Nie boisz się, że będę wściekły?

– Postanowiłam zaryzykować. Gdybyś nawet się rozzłościł, nie będziesz mógł mnie zignorować i będziesz musiał przedstawić mnie córce, choćby jako twoją znajomą. – Do tego stopnia wciągnęła się w wymyślaną historię, że prawie poczuła do Rhysa żal o takie trzymanie jej na dystans. – Kiedy zaś dopnę swego, nie będę ci się wcale narzucać, zamierzam chodzić z Clarą na plażę i być zupełnie niezależna. Nie czując dłużej presji, szybko przestaniesz się na mnie złościć. – Popatrzyła na niego z satysfakcją, całkiem dumna ze swej pomysłowości. – I co ty na to?

We wzroku Rhysa wyczytała niekłamany podziw.

– Moim zdaniem Kate da się nabrać. A jak ona da się nabrać, inni to już małe piwo!

Wybuchnęli śmiechem, lecz nagle Thea spostrzegła, jak on poważnieje i przygląda jej się dziwnym wzrokiem. Śmiech zamarł jej na ustach.

– Chyba nie mówiłeś tego wszystkiego serio?

ROZDZIAŁ TRZECI

Rhys ocknął się z zapatrzenia.

– Nie, coś ty – zapewnił. – Jak mógłbym cię prosić o coś podobnego? Czekaj, naleję ci jeszcze.

Powinna była zaprotestować, gdyż chyba wypiła już wystarczająco dużo. Pewnie to przez alkohol wciąż siedziała z zupełnie obcym człowiekiem przy stoliku, żartując sobie w podobny sposób.

W milczeniu sączyli retsinę, zastanawiając się nad tym zwariowanym pomysłem. Musieliby naprawdę upaść na głowę, zadając sobie tyle trudu tylko po to, by uniknąć nieznośnych uwag osoby, która nic dla nich nie znaczyła.