Wykreśliłem tę kulę i jej powierzchnia przecięła się z Końską Głową. Około jednej czwartej powierzchni tej sfery znalazło się na terenie Mgławicy. Pozostało tylko odnaleźć gwiazdę należącą do Mgławicy i leżącą w odległości nie większej niż półtora miliona kilometrów od powierzchni naszej kuli. Pamiętacie, ż kiedy statek Gillbreta znalazł się u celu, był w bezpośrednim sąsiedztwie gwiazdy.
A teraz powiedzcie mi, ile gwiazd w Mgławicy odnaleźliśmy w takiej odległości od powierzchni kuli? Pamiętajcie, że w Galaktyce świeci sto miliardów gwiazd.
— Przypuszczam, że setki — powiedział Biron, który niejaki wbrew sobie słuchał całego wywodu.
— Pięć! — odpowiedział autarcha. — Tylko pięć. Nie dajcie się zwieść tym stu miliardom. Galaktyka ma około siedmiu bilionów sześciennych lat świetlnych objętości, tak więc na jedną gwiazdę przypada około siedemdziesięciu takich jednostek. Szkoda, że nie wiem, która z tych pięciu gwiazd ma dające się zasiedlić planety. Moglibyśmy ograniczyć nasze poszukiwania. Niestety dawni badacze nie mieli zbyt wiele czasu na szczegółowe obserwacje. Określili tylko położenie gwiazd, kierunek ich ruchu i przeprowadzili analizę spektralną.
— W jednym z tych pięciu układów leży świat rebeliantów? — spytał Biron.
— Taki wniosek wypływa ze znanych nam faktów.
— Pod warunkiem że przyjmujemy opowieść Gilla.
— Zrobiłem takie założenie.
— Moja historia jest prawdziwa — gwałtownie przerwał Gillbret. — Przysięgam.
— Jestem gotowy wyruszyć — powiedział autarcha — na wyprawę badawczą do tych pięciu układów. Moje motywy są oczywiste. Jako autarcha Lingane mogę wziąć czynny udział w ich przygotowaniach.
— I mając dwójkę z rodu Hinriadów i jednego z Widemos po swojej stronie, możesz złożyć poważną ofertę i prawdopodobnie zapewnić sobie mocną i pewną pozycję w nowym, wolnym świecie, który nadejdzie — dowodził Biron.
— Twój cynizm mnie nie odstrasza, Farrill. Odpowiedź oczywiście brzmi tak: Jeśli ta rewolucja zakończy się sukcesem, dobrze będzie być po zwycięskiej stronie.
— Inaczej, jakiś zdolny pirat lub rewolucjonista mógłby zostać obrany autarchą Lingane.
— Lub rządcą Widemos. Właśnie o to chodzi.
— A jeśli rewolucja się nie powiedzie?
— Właściwa chwila na rozstrzygnięcie tej kwestii nadejdzie dopiero wtedy, kiedy znajdziemy obiekt naszych poszukiwań.
— Jadę z tobą — wyrzekł powoli Biron.
— Dobrze! Trzeba więc poczynić przygotowania do przeniesienia cię z tego statku.
— Dlaczego?
— Tak będzie lepiej dla ciebie. Ten statek to zabawka.
— To statek wojenny Tyrannejczyków. Nie biorąc go, postąpimy nierozważnie.
— Jako tyrannejski statek wojenny, będzie niebezpiecznie rzucać się w oczy.
— Nie w Mgławicy. Przykro mi, Jonti. Przyłączam się do ciebie dlatego, że odpowiada to również moim celom. Mogę być szczery. Też chcę odnaleźć rebeliantów, ale między nami nie ma przyjaźni. Zostaję pod własnymi rozkazami.
— Bironie — wtrąciła Artemizja — ten statek jest zbyt mały dla nas trojga.
— W tej chwili tak. Ale można przyłączyć do niego naczepę. Jonti doskonale o tym wie, tak jak ja. Możemy mieć dość przestrzeni i nadal być panami siebie samych. A poza wszystkim to doskonale zamaskuje prawdziwy charakter tego statku.
— Skoro nie ma mowy o pełnym zaufaniu i przyjaźni, Farrill — zgodził się autarcha — muszę zadbać o siebie. Możesz mieć własny statek i naczepę, wszystko uzbrojone jak tylko zechcesz. Ale ja muszę mieć gwarancje, że będziesz zachowywał się jak trzeba. Księżniczka Artemizja pojedzie ze mną.
— Nie! — krzyknął Biron.
— Nie? — Autarcha, zdziwiony, uniósł brwi. — Pozwól wypowiedzieć się damie. — Gdy zwrócił się do Artemizji, nozdrza mu drżały. — Nie wątpię, że ma tu pani wszelkie wygody…
— Moja obecność na pańskim statku zagraża pańskim wygodom — odpowiedziała. — To pewne. Zaoszczędzę panu kłopotów i pozostanę tutaj.
— Myślę, że mogłaby pani to jeszcze przemyśleć… — zaczął autarcha, a zmarszczka na jego czole zburzyła wrażenie dobrotliwości, jakie do tej pory starał się wywołać.
— A ja myślę, że nie — przerwał mu Biron. — Księżniczka Artemizja dokonała już wyboru.
— I ty go popierasz, Farrill? — Autarcha znowu się uśmiechał.
— W całej rozciągłości! Wszyscy troje pozostaniemy na pokładzie Bezlitosnego. Nie będzie żadnych kompromisów w tym względzie.
— Dobrałeś sobie osobliwe towarzystwo.
— Czyżby?
— Tak sądzę — autarcha z zainteresowaniem oglądał swoje paznokcie. — Jesteś na mnie zły, bo oszukałem cię i naraziłem na niebezpieczeństwo. To jednak dziwne, że utrzymujesz tak przyjacielskie stosunki z córką człowieka takiego jak Hinrik, który dla mnie jest mistrzem zdrady.
— Znam Hinrika. Twoja opinia o nim niczego nie zmieni.
— Nie wiesz o nim wszystkiego.
— To, co wiem, wystarcza mi.
— A czy wiesz, że to on zabił twojego ojca? — Palec autarchy oskarżycielsko skierował się ku Artemizji. — Czy zdajesz sobie sprawę, że dziewczyna, którą tak bardzo chcesz wziąć pod swoje skrzydła, jest córką mordercy twojego ojca?
14. Autarcha odchodzi
Na chwilę wszyscy zamarli w bezruchu. Autarcha zapalił następnego papierosa. Był całkowicie rozluźniony, na jego twarzy nie malowały się żadne uczucia. Gillbret skulił się w jednym z foteli pilotów, jego skrzywiona twarz przybrała taki wyraz, jakby za chwilę miał wybuchnąć płaczem. Zwisające bezwładnie pasy zestawu antyprzyspieszeniowego wzmagały ponury wydźwięk tej sceny.
Biron, pobladły, zaciskając pięści, wpatrywał się w autarchę. Artemizja, z twarzą pełną napięcia, nie zważała na Jontiego. Patrzyła tylko na Birona.
Nagle rozległ się sygnał wezwania radiowego. Ciche dźwięki rozbrzmiały w małej sterówce jak głos cymbałów.
Gillbret poderwał się, po czym z powrotem opadł na fotel.
— Obawiam się, że rozmawialiśmy dłużej, niż planowałem — powiedział wolno autarcha. — Poleciłem Rizzettowi, żeby mnie wezwał przez radio, jeśli nie wrócę przed upływem godziny.
Na ekranie pojawiła się siwiejąca głowa Rizzetta. Gillbret przekazał wiadomość autarsze:
— Twój adiutant chce z tobą rozmawiać — ustąpił Jontiemu miejsca przy konsolecie radia.
Autarcha wstał ze swojego fotela i podszedł do aparatury, tak że jego głowa znalazła się w strefie transmisji.
— Wszystko w porządku, Rizzett. Następne pytanie było doskonale słyszalne.
— Kto jest na pokładzie tego statku?
Nagle Biron podszedł do kamery i stanął za autarcha.
— Jestem rządcą Widemos — oświadczył dumnie.
Rizzett uśmiechnął się radośnie. Na ekranie mignęła jego ręka w krótkim salucie.
— Witam pana.
— Wkrótce wracam w towarzystwie młodej damy — przerwał autarcha. — Przygotujcie się do manewru połączenia śluz.
Przerwał połączenie wyłączając aparaturę i zwrócił się do Birona.
— Przekonałem ich, że to ty jesteś na pokładzie. Przedtem mieli mnóstwo obiekcji przeciw mojej samotnej wyprawie. Twój ojciec był bardzo popularny wśród moich ludzi.
— Dlatego możesz teraz wykorzystać moje nazwisko. Autarcha wzruszył ramionami.
— Ale tylko nazwisko — ciągnął Biron. — Ostatnie zdanie, które wygłosiłeś do swojego adiutanta, nie odpowiada prawdzie.