Выбрать главу

— Nie ma potrzeby zagłębiać się w ten temat. Mam kontakty także i tutaj, stąd wiem, że został uwięziony. To pewne. Nawet gdybym miał wątpliwości, dzisiejszy zamach na twoje życie z pewnością by je rozwiał.

— Dlaczego?

— Skoro Tyrannejczycy mają ojca, czy zostawiliby w spokoju syna?

— Więc to Tyrannejczycy podłożyli bombę radiacyjną w moim Pokoju? To niemożliwe.

— Dlaczego? Nie rozumiesz ich postępowania? Rządzą pięćdziesięcioma światami, lecz poddani stokrotnie przewyższają ich liczebnie. W takiej sytuacji zwykła przemoc nie wystarczy. Ich specjalnością są spiski, morderstwa i inne pokrętne działania. Kosmiczna sieć intryg, którą stworzyli, jest ogromna i bardzo gęsta. Bez trudu mogę uwierzyć, że sięga na odległość nawet pięciuset lat świetlnych, aż do Ziemi.

Biron wciąż tkwił w swoim koszmarze. Z daleka dobiegały przytłumione stukoty towarzyszące układaniu ołowianych płyt. W jego pokoju licznik zapewne wciąż pracował jak szalony.

— To nie ma sensu. W tym tygodniu wracam na Nefelos. Muszą o tym wiedzieć. Dlaczego mieliby zabijać mnie tutaj? Gdyby poczekali, z pewnością wpadłbym im w ręce. — Odetchnął z ulgą. Podobny błąd logiczny z pewnością podważa argumenty Jontiego, pomyślał, starając się uwierzyć we własne rozumowanie.

Jonti przysunął się bliżej i jego oddech wzburzył włosy na skroni Birona.

— Twój ojciec jest popularny. Jego śmierć — a odkąd został uwięziony przez Tyrannejczyków, należy liczyć się z możliwością egzekucji — poruszyłaby nawet pokornych niewolników, których usiłują wychować Tyrannejczycy. Jako nowy rządca mógłbyś podsycać te nastroje, a stracenie ciebie podwoiłoby niebezpieczeństwo. Tworzenie męczenników nie leży w ich zamiarach. Ale gdybyś zginął w nieszczęśliwym wypadku, gdzieś na odległej planecie… o, to byłoby dla nich bardzo wygodne.

— Nie wierzę ci — powiedział Biron. To była jego cała obrona. Jonti wstał, poprawiając swe cienkie rękawiczki.

— Posuwasz się za daleko, Farrill. Twoja rola byłaby bardziej przekonywająca, gdybyś przestał okazywać kompletną ignorancję. Domyślam się, że ojciec chronił cię dla twojego własnego dobra, ale ufam, że jego poglądy pozostawiły w tobie jakiś ślad. Nic nie możesz na to poradzić. Twoja nienawiść do Tyrannejczyków stanowi odbicie jego uczuć. Jesteś gotów do walki z nimi.

Być może, ojciec uznał cię za dość dorosłego, by cię wykorzystać. Umieścił cię tutaj, na Ziemi, i wcale niewykluczone, że z twoją edukacją wiąże się jakieś zadanie. Zadanie tak ważne, że Tyrannejczycy są gotowi cię zabić tylko dlatego, aby uniemożliwić jego wykonanie — dodał Jonti.

— To głupi melodramat.

— Tak myślisz? Niech i tak będzie. Jeśli prawda cię w tej chwili nie przekonuje, może przekonają cię później fakty. Będą następne zamachy na twoje życie, i w końcu któryś się powiedzie. Od tej chwili, Farrill, jesteś martwy.

Biron uniósł wzrok.

— Zaczekaj! Jaki masz w tym interes?

— Jestem patriotą. Chciałbym znowu ujrzeć wolne Królestwa, rządzone przez własnych władców.

— Nie. Twój osobisty interes. Nie przekonuje mnie sam idealizm, bo nie wierzę, żebyś ty się wyłącznie nim kierował. Przepraszam, jeśli cię uraziłem — w słowach Birona zabrzmiał ton zawziętości.

Jonti ponownie usiadł.

— Moje posiadłości zostały skonfiskowane. Zresztą zanim zostałem wygnany, przyjmowanie rozkazów od tych karłów nie należało do przyjemności. Od tamtej pory moim dążeniem jest stać się takim człowiekiem, jakim był mój dziad — zanim przybyli Tyrannejczycy. Czyż to niewystarczający powód, aby wzniecić rewolucję? Twój ojciec miał być przywódcą tej rewolucji. Zajmij jego miejsce!

— Ja? Ja mam dwadzieścia trzy lata i nic o tym nie wiem. Z łatwością mógłbyś znaleźć wielu lepszych ode mnie.

— Bez wątpienia, ale nikt nie jest synem twojego ojca. Jeśli go zamordują, ty zostaniesz rządcą Widemos, a wówczas będziesz dla mnie cenny nawet jako niedorozwinięty dwunastolatek. Jesteś mi potrzebny z tych samych powodów, dla których Tyrannejczycy muszą cię wyeliminować. I jeśli moje argumenty cię nie przekonają, z pewnością dokona tego siła tyrannejskiej perswazji. W twoim pokoju była bomba. Niewątpliwie miała cię zabić. Komu innemu mogłoby zależeć na twojej śmierci?

— Nikomu — odparł Biron. — Nikomu, kogo bym znał. Czyli ta opowieść o moim ojcu również musi być prawdą!

— To jest prawda. Pomyśl, że zginął na polu walki.

— Myślisz, że dzięki temu poczuję się lepiej? Może kiedyś postawią mu pomnik? Taki ze świecącym napisem widocznym z kosmosu — w jego głosie zabrzmiała wściekłość. — Sądzisz, że to mnie uszczęśliwi?

Jonti odczekał chwilę, ale Biron nie powiedział już nic więcej.

— Co zamierzasz robić? — spytał w końcu.

— Wracam do domu.

— Wciąż nie rozumiesz swojej sytuacji.

— Powiedziałem, że jadę do domu. Czego po mnie oczekujesz? Jeśli żyje, wyciągnę go stamtąd. A jeśli nie żyje, ja… ja…

— Zamilcz! — w głosie starszego mężczyzny dźwięczała irytacja. — Zachowujesz się jak dziecko. Nie możesz jechać na Nefelos. Nie rozumiesz tego? Czy mówię do dziecka, czy do człowieka obdarzonego choćby minimum zdrowego rozsądku?

— Co proponujesz? — wymamrotał Biron.

— Znasz suwerena Rhodii?

— Przyjaciela Tyrannejczyków? Słyszałem o nim. Wiem, kim jest. Każdy w Królestwach to wie. Hinrik V, suweren Rhodii.

— Widziałeś go kiedyś?

— Nie.

— Tak myślałem. Jeśli go nie widziałeś, nie znasz go. On jest kretynem, Farrill. Dosłownie. Ale kiedy Tyrannejczycy skonfiskują włości rządcy Widemos, tak jak to kiedyś zrobili z moimi otrzyma je Hinrik. Wtedy będą uważali je za bezpieczne. I tam właśnie musisz jechać.

— Dlaczego?

— Ponieważ Hinrik ma jednak pewne wpływy wśród Tyrannejczyków, choć nie są one zbyt wielkie, jak przystało i stuprocentową marionetkę. Może jednak przekonać ich, aby c uznali.

— Nie rozumiem dlaczego. Bardziej mu będzie zależało na wydaniu mnie w ich ręce.

— Tak. Ale będziesz się miał na baczności i istnieje spora szansa, że uda ci się tego uniknąć. Pamiętaj, twój tytuł jest znany i ogólnie szanowany, ale to nie wystarczy. W konspiracji należy przede wszystkim mieć na uwadze względy praktyczne. Ludzie zbiorą się wokół ciebie ze względu na sentyment i szacunek dla twojego nazwiska, ale żeby utrzymać ich przy sobie, będziesz potrzebował pieniędzy.

Biron zastanowił się.

— Muszę się namyślić.

— Nie masz czasu. Twój czas skończył się, w chwili gdy w pokoju została umieszczona bomba. Musimy zacząć działać. Mogę dać ci list polecający do Hinrika z Rhodii.

— Znasz go aż tak dobrze?

— Zawsze podejrzliwy, co? Kiedyś stałem na czele misji wysłanej na dwór Hinrika przez autarchę Lingane. Jego kretyńska pamięć pewnie mnie nie zarejestrowała, ale nie da po sobie poznać, że zapomniał. To ci posłuży za bilet wstępu, dalej będziesz musiał improwizować. Przygotuję ci list na rano. W południe odlatuje statek na Rhodię. Ja też wyjeżdżam, ale inną drogą. Nie zwlekaj. Chyba nic cię już tutaj nie trzyma?

— Zostało jeszcze wręczenie dyplomów.

— Kawałek papieru. Ma dla ciebie aż takie znaczenie?

— Teraz już nie.

— Masz pieniądze?

— Wystarczy.

— Bardzo dobrze. Za dużo mogłoby wzbudzić podejrzenia. Jonti dodał ostro. — Farrill! Biron otrząsnął się z zamyślenia.

— Co?

— Wracaj do swoich. Nic nie mów, że wyjeżdżasz. Pozwólmy mówić czynom.