Выбрать главу

Biron zbliżył się ostrożnie do krawędzi i spojrzał w dół. Skała tworzyła nawis, a pod nim rozciągała się równina, jak okiem sięgnąć usiana rozmaitymi odłamkami skalnymi, które nagromadziły tu czas i rzadkie deszcze.

— To wygląda beznadziejnie, Jonti.

Autarcha nie okazał zdziwienia. Nie podszedł do krawędzi.

— Znaleźliśmy to miejsce jeszcze przed lądowaniem. Jest idealne do naszych celów.

Idealne do twoich celów, pomyślał Biron. Oddalił się od krawędzi i usiadł. Nasłuchiwał cichego syku pojemnika z dwutlenkiem węgla i czekał na właściwy moment.

— Co im powiesz, kiedy wrócisz na swój statek? — spytał bardzo cicho. — Czy może mam zgadnąć?

Autarcha zamarł nad na wpół otwartą walizką, wyprostował się i spytał:

— O czym mówisz?

Biron poczuł, że od wiatru zdrętwiała mu twarz, i potarł nos rękawicą. Odpiął pianitowy kombinezon, który zaczął łopotać w podmuchach wiatru.

— Mówię o tym, dlaczego tu jesteś.

— Wolałbym rozstawić zestaw radiowy zamiast marnować czas na pogaduszki, Farrill.

— Wcale nie chcesz instalować radia. A zresztą po co? Usiłowaliśmy namierzyć ich bezskutecznie z przestrzeni. Nie ma żadnych podstaw, aby sądzić, że przekaźnik radiowy na powierzchni coś da. To nie jest kwestia jonizacji wyższych warstw atmosfery, ponieważ bez żadnego efektu próbowaliśmy nawiązać łączność również radiem podprzestrzennym. Mamy zresztą znakomitych radiowców. Po co naprawdę tu przyszedłeś, Jonti?

Autarcha usiadł naprzeciwko Birona, poklepując walizkę.

— Jeśli dręczyły cię takie wątpliwości, to dlaczego zgodziłeś się tu przyjść?

— Żeby odkryć prawdę. Twój człowiek, Rizzett, powiedział mi, że planujesz tę wyprawę, i poradził, abym się do ciebie przyłączył. Sądzę, że zgodnie z twoimi instrukcjami miał mnie przekonać, iż dzięki wspólnej wyprawie będę miał pewność, że nie wejdziesz w posiadanie żadnych wiadomości, o których bym nie wiedział. Powód dość rozsądny, tylko że ja nie wierzę w uzyskanie jakiejkolwiek informacji. Ale dałem się przekonać i przyszedłem razem z tobą.

— Aby dowiedzieć się prawdy? — spytał kpiąco Jonti.

— Właśnie. Zresztą odgadłem ją już wcześniej.

— Zatem powiedz mi. Pozwól, że ja także ją poznam.

— Przyszedłeś, żeby mnie zabić. Jestem sam, tylko z tobą, a za nami leży urwisko. Upadek z takiej wysokości oznacza pewną śmierć. Nie będzie żadnych wyraźnych śladów przemocy, żadnych oznak użycia blastera ani innej broni. Po powrocie opowiesz zgrabną, smutną historyjkę, jak to pośliznąłem się i spadłem. Sprowadzisz pomoc, aby wydobyć moje zwłoki i wyprawić mi pogrzeb. Wszystko będzie bardzo wzruszające, a ja zostanę usunięty z drogi.

— I przyszedłeś tu mając takie podejrzenia?

— Spodziewam się tego, więc nie możesz mnie zaskoczyć. Nie jesteśmy uzbrojeni, a wątpię, byś zdołał pokonać mnie fizycznie — przez chwilę nozdrza Farrilla drżały. Powolnym, znamionującym żądzę walki gestem ugiął prawe ramię.

Ale Jonti roześmiał się.

— Czy teraz, kiedy nie grozi ci już śmierć, możemy zająć się aparaturą radiową?

— Nie. Jeszcze nie skończyłem. Chcę, żebyś to potwierdził.

— Och? Czyżbyś oczekiwał, że zagram rolę w tym improwizowanym dramacie, który wymyśliłeś? Jak chcesz mnie do tego zmusić? Masz zamiar siłą wydobyć ze mnie przyznanie? Zrozum, Farrill, jesteś młodym człowiekiem i mam to na względzie, jak również twoje nazwisko i tytuł. Wszelako muszę przyznać, że do tej pory byłeś dla mnie bardziej ciężarem niż pomocą.

— Owszem! Przez to, że ciągle żyję, mimo twoich wysiłków.

— Jeśli masz na myśli ryzyko związane z ucieczką na Rhodię, już ci to wyjaśniłem i nie będę się powtarzać.

— Twoje wyjaśnienia nie były precyzyjne — Biron podniósł się. — Od samego początku były widoczne ich słabe punkty.

— Ach, tak?

— Ach, tak! Wstań i posłuchaj mnie, albo podniosę cię siłą. Kiedy autarcha wstawał, jego oczy zwęziły się w szparki.

— Nie radziłbym ci używać przemocy, smarkaczu.

— Słuchaj. Mówiłeś, że wysłałeś mnie na niemal pewną zgubę jedynie po to, aby wplątać suwerena w spisek przeciw Tyrannejczykom.

— Owszem.

— To kłamstwo. Twoim podstawowym zamiarem było pozbycie się mnie. Na samym początku poinformowałeś kapitana rhodiańskiego liniowca, kim jestem. Nie miałeś żadnych podstaw, aby sądzić, że uda mi się dostać do Hinrika.

— Gdybym chciał cię zabić, Farrill, mógłbym podłożyć w twoim pokoju prawdziwą bombę radiacyjną.

— Znacznie korzystniejsze dla ciebie byłoby zrzucenie odpowiedzialności na Tyrannejczyków.

— Mogłem cię zabić w kosmosie, kiedy pierwszy raz przybyłem na Bezlitosnego.

— Tak, mogłeś. Wszedłeś na pokład z blasterem i przez chwilę trzymałeś go, celując we mnie. Spodziewałeś się, że będę na pokładzie statku, ale nie powiedziałeś tego swojej załodze. Kiedy Rizzett wezwał nas przez radio i ujrzał mnie na ekranie, nie mogłeś już nic zrobić. Popełniłeś wtedy błąd. Powiedziałeś, że zawiadomiłeś załogę o mojej obecności na pokładzie, a potem okazało się, że Rizzett nic o tym nie wiedział. Czy nie informujesz swoich ludzi na bieżąco o kolejnych kłamstwach, Jonti?

Twarz autarchy była blada z zimna, ale w tej chwili wydawała się jeszcze bledsza.

— Powinienem zabić cię bez dalszej dyskusji za zarzucenie mi kłamstwa. Ale co powstrzymywało moją rękę, zanim Rizzett ujrzał cię na ekranie?

— Polityka, Jonti. Artemizja oth Hinriad znajdowała się m pokładzie i w tym momencie to ona była ważniejsza niż ja Przyznaję, że błyskawicznie zmieniłeś plany. Zabicie mnie w je obecności mogłoby zniweczyć poważniejszą rozgrywkę.

— Tak szybko się zakochałem?

— Miłość! Kiedy w grę wchodzi córka jednego z Hinriadów, dlaczegóż by nie? Nie tracisz czasu. Najpierw usiłowałeś zabrać ją na swój statek, a kiedy ci się nie udało, opowiedziałeś mi, że Hinrik zdradził mojego ojca — umilkł na chwilę. — Tak więc straciłem ją i zostawiłem ci wolne pole. Teraz, jak sądzę, Artemizja nie jest już taka ważna. Stoi twardo po twojej stronie i możesz zrealizować swój plan bez obaw o ewentualną utratę szans na tron po Hinriadach. Jonti westchnął i powiedział:

— Farrill, jest zimno i robi się coraz chłodniej. Wydaje mi się, że słońce zachodzi. Jesteś beznadziejnie głupi i nudzisz mnie. Zanim skończymy tę bezsensowną rozmowę, czy możesz mi powiedzieć, dlaczego tak bardzo miałoby mi zależeć na twojej śmierci? Twoja oczywista paranoja musi mieć jakieś podłoże.

— Z tych samych powodów, które popchnęły cię do zabicia mojego ojca.

— Co takiego?

— Czy naprawdę myślisz, że uwierzyłem w to, iż to Hinrik go zdradził? Owszem, pasował do tej roli, gdyby nie fakt, że wszyscy wiedzą, jaki to półgłówek i słabeusz. Naprawdę uważałeś mojego ojca za kompletnego głupca? Nawet gdyby wcześniej nie słyszał o Hinriku, wystarczyłoby mu pięć minut rozmowy, żeby się zorientować, że to bezwolna marionetka. Czy mój ojciec bezmyślnie powierzyłby jakąkolwiek tajemnicę człowiekowi, który mógłby przekazać dowody jego zdrady? Nie, Jonti. Człowiek, który wydał mojego ojca, musiał się cieszyć jego pełnym zaufaniem.

Jonti cofnął się o krok i kopnął na bok walizkę. Przyjął obronną pozycję i powiedział:

— To są podłe insynuacje. Jedyne, co cię tłumaczy, to twoje niewątpliwe szaleństwo.

Biron drżał, ale nie z zimna.

— Mój ojciec był bardzo popularny wśród twoich ludzi, Jonti. Zbyt popularny. Autarcha nie może tolerować konkurenta w rządzeniu. Zrobiłeś wszystko, żeby pozbyć się rywala. Kolejnym twoim celem jest pozbyć się jego następcy, który mógłby zająć jego miejsce i zapragnąć zemsty — głos Birona przeszedł w krzyk, który niósł się daleko w zimnym powietrzu. — Czy nie tak?