— Mam zamiar uwolnić suwerena i jego córkę. Z punktu widzenia polityki to oczywiście jedyne rozsądne rozwiązanie. Prawdę mówiąc nawet nieuniknione. Postanowiłem jednak wypuścić ich już teraz i odesłać Bezlitosnym, Czy chciałbyś go pilotować
— To znaczy, że uwalnia pan także mnie?
— Tak.
— Dlaczego?
— Uratowałeś mój statek — i życie.
— Wątpię, czy osobista wdzięczność mogłaby wpłynąć n pańskie stanowisko w sprawach najwyższej wagi.
Aratap z trudem powstrzymał wybuch śmiechu. Naprawdę polubił tego chłopaka.
— A zatem podam ci inny powód. Dopóki próbowałem wykryć potężny spisek przeciw chanowi, stanowiłeś zagrożenia Kiedy jednak cała rebelia okazała się mrzonką i pozostały z niej jedynie wewnętrzne rozgrywki Linganejczyków, których przywódca nie żyje, nie tylko przestałeś być niebezpieczny, ale groźnne mogłyby okazać się próby osądzenia zarówno ciebie, jak i linganejskich więźniów.
Rozprawy musiałyby odbyć się w tamtejszych sądach, nad którymi nie możemy mieć pełnej kontroli. Z pewnością wcześniej czy później wypłynęłaby też kwestia planety rebelii. I choć nic takiego nie istnieje, połowa naszych poddanych uznałaby, że coś się za tym kryje, że skoro zrobiliśmy tyle hałasu, gdzieś musi być jego źródło. Poddalibyśmy im pomysł, koncept, powód do walki, nadzieję na przyszłość. Przez wiele lat w tyrannejskich posiadłościach tliłoby się zarzewie buntu.
— A więc uwolni nas pan wszystkich?
— Nie będzie to pełna wolność, ponieważ nikt z was nie jest w pełni lojalny. Lingane zajmiemy się po swojemu, a następny autarcha odkryje wkrótce, że więzy łączące go z chanatem są ściślejsze niż dawniej. Lingane straci też status państwa stowarzyszonego, procesy zaś, w których oskarżonymi będą jej obywatele, zaczną odbywać się również poza planetą. Wszyscy, którzy brali udział w spisku, łącznie z całą waszą grupą, zostaną zesłani na planety bliższe Tyranna, gdzie nie będą mogli szkodzić. Ty nie powinieneś spodziewać się odzyskania Widemos. Pozostaniesz na Rhodii, podobnie jak pułkownik Rizzett.
— W porządku — odparł Biron. — A co z małżeństwem pani Artemizji?
— Chciałbyś, żeby do niego nie doszło?
— Wie pan na pewno, że pragniemy się pobrać. Powiedział pan kiedyś, że można zapobiec jej małżeństwu z Tyrannejczykiem.
— Powiedziałem, że spróbuję coś zaradzić. Jak brzmi to stare powiedzenie? „Kłamstwa kochanków i polityków winny im być wybaczone”.
— Ale jednak jest pewne wyjście, komisarzu. Wystarczy, by zwrócił pan uwagę chana, że małżeństwo możnego dworaka z córką znaczącego rodu poddańczego może obudzić w nim niezdrową ambicję. Ambitny Tyrannejczyk może równie dobrze stać się przywódcą buntu jak ambitny Linganejczyk.
Tym razem Aratap roześmiał się.
— Rozumujesz jak jeden z nas. Ale to by nic nie dało. Czy chcesz posłuchać mojej rady?
— Jaka to rada?
— Ożeń się z nią jak najszybciej. Trudno unieważnić fakt dokonany. Pohangowi znajdziemy inną kobietę.
Biron zawahał się, po czym wyciągnął dłoń.
— Dziękuję panu. Aratap ujął ją i uścisnął.
— Nigdy nie przepadałem za Pohangiem. Ale zapamiętaj sobie jedno — nie daj się zwieść ambicji. Chociaż poślubisz córkę suwerena, nigdy nie zostaniesz władcą Rhodii. Nie jesteś typem, jakiego potrzebujemy.
Aratap obserwował na ekranie znikającą sylwetkę Bezlitosnego. Westchnął, rad, że w końcu podjął decyzję. Młody człowiek był wolny; wiadomość wędrowała już przez podprzestrzeń na Tyranna. Major Andros bez wątpienia dostanie apopleksji, a na dworze nie zabraknie nadgorliwców, którzy zażądają dymisji komisarza.
Jeśli będzie trzeba, uda się na Tyranna. Uzyska audiencję u chana i skłoni go, by wysłuchał jego argumentów. W obliczu faktów Król Królów uzna, że działania Aratapa były jedynie słuszne, i w ten sposób wrogowie zostaną uciszeni.
Bezlitosny był już tylko błyszczącą plamką, niemal nie różniącą się od otaczających go gwiazd. Złociste iskierki stawały się coraz liczniejsze, statek opuszczał bowiem Mgławicę.
Rizzett przyglądał się malejącemu tyrannejskiemu okrętowi flagowemu.
— A wiec wypuścił nas! — odezwał się. — Gdyby wszyscy Tyrannejczycy byli tacy, niech mnie diabli, jeśli nie zaciągnąłbym się do ich floty. To mi psuje obraz. Zawsze miałem zdecydowaną opinię o Tyrannejczykach, a ten komisarz do niej nie pasuje. Czy sądzicie, że on nas słyszy?
Biron ustawił automatycznego pilota i obrócił się w fotelu.
— Nie. Oczywiście, że nie. Może nas śledzić w nadprzestrzeni tak jak przedtem, ale nie wydaje mi się, aby zdołał posłać za nam promień podsłuchowy. Pamiętasz, że kiedy nas schwytał, wiedział jedynie to, co udało mu się odkryć na czwartej planecie? Nic więcej.
Artemizja weszła do kabiny pilota i położyła palec na ustach.
— Nie tak głośno. Chyba zasnął. Droga na Rhodię nie będzie zbyt długa, prawda, Bironie?
— Możemy tam dotrzeć jednym skokiem, Arto. Aratap dostarczył nam wszystkich koniecznych obliczeń.
— Muszę umyć ręce — stwierdził Rizzett.
Patrzyli, jak wychodzi, po czym Artemizja natychmiast znalazła się w ramionach Birona. Ucałował lekko jej czoło i oczy, potem usta. Wreszcie, gdy oderwali się od siebie, dziewczyna wyszeptała.
— Tak bardzo cię kocham.
— Ja kocham cię bardziej, niż mogę wyrazić — odparł Biron Rozmowa, jaka się później potoczyła, była może niezbyt oryginał na, ale dla nich wielce doniosła.
— Wyjdziesz za mnie, zanim wylądujemy? — spytał w końcu Biron. Artemizja zmarszczyła brwi.
— Próbowałam mu wyjaśnić, że jako suweren jest kapitanem tego statku, a na pokładzie nie ma ani jednego Tyrannejczyka Nie wiem jednak, czy zdołałam go przekonać. Jest zupełnie wytrącony z równowagi. Nie jest sobą. Jak odpocznie, spróbuję znowu.
— Nie martw się — łagodny uśmiech rozjaśnił twarz Birona. — Przekonamy go.
Za drzwiami rozległy się kroki powracającego Rizzetta.
— Szkoda, że nie mamy już naczepy — stwierdził, wchodząc do kabiny. — Jest tak ciasno, że nie można nawet głębie odetchnąć.
— Za kilka godzin będziemy na Rhodii — pocieszył go Biron. — Niedługo skok.
— Wiem — skrzywił się Rizzett. — I zostaniemy tam do śmierci. Nie żebym zbyt głośno narzekał — cieszę się, że żyję. Ale to idiotyczne zakończenie.
— Nie było żadnego zakończenia — odparł miękko Biron.
Rizzett uniósł wzrok.
— Uważasz, że możemy zacząć wszystko od nowa? Nie, nie sądzę. Może ty, ale ja nie. Jestem za stary, niewiele mi już pozostało. Lingane zostanie spacyfikowana. i nigdy jej już nie zobaczę. To chyba smuci mnie najbardziej. Tam się urodziłem i spędziłem tam całe życie. Gdziekolwiek będę. będę okaleczony. Ty jesteś młody, wkrótce zapomnisz Nefelos.
— W życiu liczy się coś więcej, nie tylko ojczysta planeta, Tedorze. W ostatnich stuleciach stale popełniamy ten sam błąd. Wszystkie światy są naszą ojczyzną.
— Może. Może. Gdyby istniała planeta rebelii, na pewno miałbyś rację.
— Ależ, ona istnieje. Tedorze.
— Nie jestem w nastroju do żartów, Bironie — powiedział ostro Rizzett.
— Mówię prawdę. Ta planeta to nie legenda. Znam jej położenie. Mogłem się tego domyślić już kilka tygodni temu, podobnie jak każde z nas. Fakty były jasne. Przemawiały do mnie, lecz ja nie chciałem im dać posłuchu do tej chwili na czwartej planecie, kiedy pokonaliśmy Jontiego. Pamiętasz jak stał naprzeciw nas i mówił, że bez jego pomocy nigdy nie znajdziemy piątej planety? Pamiętasz jego słowa?