— Na pewno, kapitanie? — spytał zaczepnie Conway. — I nie dziwi pana, że połączona ofiarność czterdziestu trzech systemów owocuje tylko jednym transportem z pomocą raz na dziesięć lat?
Williamson otworzył usta, zamknął je i wyraźnie się zamyślił. W całym pomieszczeniu zapadła cisza, jeśli nie liczyć szmeru dobiegającego z głośników urządzeń łączności. Nagle stojący za Conwayem Stillman zaklął głośno.
— Rozumiem, do czego on zmierza, sir. Powinniśmy natychmiast startować…!
Williamson spojrzał na Stillmana i znów na Conwaya.
— Jeden szaleniec na pokładzie to może być przypadek. Ale dwóch to już poważna sprawa…
Trzy sekundy później nakazał, by cały personel wrócił na statek. Wagę rozkazu podkreśliło wycie syreny alarmu ogólnego. Gdy wszystkie poprzednie instrukcje zostały już odwołane, kapitan znowu spojrzał na Conwaya.
— Słucham, doktorze — mruknął. — Chociaż chyba też zaczynam rozumieć…
Conway westchnął z ulgą i przeszedł do rzeczy.
Etla została zasiedlona jako jeszcze jedna kolonia z pojedynczym lądowiskiem, na które dostarczano początkowo sprzęt i osadników. Z czasem zaczęto odkrywać złoża surowców naturalnych i wokół nich powstawały miasta. Liczba mieszkańców rosła bez przeszkód, ale wtedy musiała wybuchnąć jakaś epidemia, która omal ich nie wygubiła. Słysząc o ich nieszczęściu, mieszkańcy Imperium zmobilizowali się do niesienia pomocy tak samo, jak pomaga się przyjaciołom w potrzebie, i wkrótce zjawiły się pierwsze transporty z pomocą medyczną.
Na początek zapewne na małą skalę, ale im dalej docierały wieści o epidemii, tym więcej planet włączało się do akcji. Niemniej do Etlan trafiała ciągle tylko skromna część zebranych środków.
Wprawdzie jednostki musiały wpłacać na ich rzecz niewielkie datki, jednak w skali dziesiątków planet robiła się z tego na pewno wielka fortuna, która przyciągnęła uwagę rządu, a może i samego Imperatora. Ponieważ już wówczas Imperium rozrosło się ponad miarę, jego maszyneria działała coraz gorzej i wymagała co dnia większych nakładów, żeby się nie zawalić. Przypuszczam, że utrzymanie Imperatora oraz jego dworu i zapewnienie całej elicie rządzącej wysokiego poziomu życia też nie mogło być tanie. Jak to zwykle bywa, rządzący uznali, że to oni są najbardziej potrzebujący, i zaczęli zagarniać znaczną część funduszu dobroczynnego. Potem, w miarę jak akcja niesienia pomocy Etli nabierała rozpędu, te pieniądze stały się istotną pozycją w budżecie Imperium.
I tak to się pewnie zaczęło.
Etla została objęta ścisłą kwarantanną, chociaż jak się zdaje, nikt nie próbowałby jej opuścić. Ale pojawiło się zagrożenie związane z działalnością miejscowych medyków, którzy w końcu nauczyli się leczyć różne choroby. Stan zdrowia mieszkańców planety zaczynał się poprawiać i lukratywne źródło dochodów mogło niebawem wyschnąć. Coś trzeba było z tym zrobić, i to szybko.
Ponieważ już wcześniej postępowano wobec Etlan nieetycznie, wstrzymując pomoc, pójście o krok dalej nie było zapewne dla decydentów wielkim problemem. Postanowiono zarażać Etlan co jakiś czas nowymi chorobami. Zwykle mało groźnymi, ale dającymi jak najsilniejszy efekt propagandowy. Stąd tyle tu schorzeń związanych ze zwyrodnieniem kończyn czy innymi deformacjami. Podjęto też działania, aby schorowani tubylcy przypadkiem nie wymarli, toteż ginekologię oraz pediatrię mają tu na całkiem niezłym poziomie.
Wtedy też zapewne ulokowano tu odpowiedniego przedstawiciela, który miał dbać, aby stan zdrowia mieszkańców Etli utrzymywał się w pożądanych ramach. W końcu Imperium przestało traktować ich jak ludzi. Dzięki swym chorobom stali się cennymi krowami dojnymi. I tak też traktował ich na co dzień wysłannik Imperium.
Conway przerwał na chwilę. Williamson i Stillman wyglądali, jakby zbierało im się na mdłości. Świetnie ich rozumiał — to samo poczuł, gdy po zagładzie statku Lonvellina zrozumiał wreszcie, o co tu chodzi.
— Teltrenn miał do dyspozycji miejscowe organizacje paramilitarne gotowe odpędzić albo i zniszczyć ewentualnych obcych lądujących na Etli. Mógł zresztą spokojnie przyjąć, że z racji kwarantanny każdy statek przybywający poza rozkładem nie należy do Imperium. Tubylców zaś nauczono nienawidzić wszystkich obcych niezależnie od tego, ile mają kończyn i jak wyglądają.
— Ale jak oni mogli to wszystko… tak z zimną krwią…? — stęknął blady Williamson.
— Najpierw małe sprzeniewierzenie funduszy… a potem sprawa po prostu wymknęła się z rąk — wyjaśnił niechętnie Conway. — Nasza interwencja może mieć zatem dla nich wręcz upiorne konsekwencje. Postanowili więc nas zniszczyć.
Zanim Williamson zdążył odpowiedzieć, szef łączności zameldował, że załogi obu śmigłowców są już z powrotem na pokładzie i że zjawił się też cały personel, który przebywał w zasięgu sygnału alarmu, czyli gdziekolwiek w mieście. Pozostali nie zdążą dotrzeć na Vespasiana przed upływem kilku godzin, otrzymali więc rozkaz ukrycia się i oczekiwania na powrót statku kurierskiego, który ich zabierze. Ledwie oficer skończył, kapitan nakazał start i Conwayowi zakręciło się w głowie, gdy generatory pola neutralizowały przeciążenie narastające przy awaryjnym starcie. Vespasian z maksymalną szybkością uciekał w kosmos. Jednostka kurierska podążała dziesięć sekund lotu za nim.
— Wyobrażam sobie, co pan musiał o mnie myśleć… — zaczął Williamson, ale nie dokończył, bo do centrali doszły meldunki od zawróconej ekipy ratunkowej. Jeden ze śmigłowców ostrzelano, a część ludzi przebywających w mieście została zatrzymana siłą. Miejscowa policja otrzymała od przedstawiciela Imperium dokładne rozkazy, aby strzelać przy próbie ucieczki. Ponieważ policjanci i Kontrolerzy zdążyli się już wcześniej dobrze poznać, mundurowi Etlanie zjawili się uzbrojeni po zęby…
— Z każdą minutą robi się gorzej — odezwał się nagle Stillman. — Coś mi się wydaje, że to nas oskarżą o to, co stało się ze statkiem Lonvellina, i przypiszą nam wszystkie ofiary związane z atakiem. Cokolwiek tu zrobiliśmy, zostanie przedstawione w krzywym zwierciadle, żebyśmy wyszli na czarne charaktery. I założę się, że niebawem pojawi się tu jakaś nowa choroba i temu też będziemy winni! — Stillman zamilkł, lecz po chwili zaklął soczyście i dodał: — Mieszkańcy Imperium usłyszą zaś, że biedna, słaba i schorowana Etla mało nie padła ofiarą krwiożerczych obcych, którzy próbowali ją podbić…
Na Conwaya znowu wystąpiły siódme poty. Dotąd zajmował się niemal wyłącznie medyczną stroną zagadnienia i mało myślał o szerszym kontekście sprawy. Teraz jednak doszedł i do tego…
— Ale to może oznaczać wojnę! — zawołał.
— Oczywiście — warknął Stillman. — Imperium zapewne dąży właśnie do wojny. Całe już przegniło i sądząc po tym, co tutaj widzieliśmy, za kilka dziesięcioleci będzie musiało się rozpaść. Ale nie ma to jak dobra wojna! Wszyscy mobilizują się dla dobra sprawy i Imperium znowu zwiera szeregi. Gdyby im się udało, mogliby liczyć na spokojny byt jeszcze przez jakieś sto lat!
Conway pokręcił głową.
— Powinienem wcześniej do tego dojść — mruknął. — Gdybyśmy mieli czas, żeby przekazać Etlanom prawdę…
— I tak dojrzał pan to wcześniej niż ktokolwiek inny — przerwał mu kapitan. — Oświecenie Etlan nic by nie dało bez akcji propagandowej na skalę całego Imperium. Nie ma się pan o co winić…