— Siła przyzwyczajenia, sir — mruknął O’Mara. — Taki mój fach, żeby ściągać ludzi na ziemię…
Nagle na ekranie za biurkiem Dermoda pojawiła się futrzasta głowa Kelgianina. Dyżurny, już nie Kontroler, ale Nidiańczyk, poinformował, że do Szpitala zbliża się duży transportowiec DBLF z personelem klas FGLI i ELNT, no i Kelgianami, na pokładzie. Było wśród nich osiemnastu starszych lekarzy. Ponieważ Szpital był poważnie zniszczony i tylko trzy luki nadawały się do użytku, Kelgianin z ekranu chciał jeszcze przed lądowaniem omówić sprawę przydziałów oraz kwater i prosił o połączenie z naczelnym Diagnostykiem…
— Thornnastor nie doszedł jeszcze do siebie, a innych nie ma… — zaczął Conway, gdy O’Mara trącił go w ramię.
— Było siedem taśm — przypomniał. — Proszę nas nie zwodzić, doktorze.
Conway spojrzał przeciągle na O’Marę, jakby chciał przeniknąć jego maskę sarkazmu. Nie był Diagnostykiem, a to, co zrobił dwa miesiące wcześniej, stanowiło akt czystej rozpaczy i omal nie przypłacił tego życiem. Jednak słowa O’Mary oraz niemal serdeczny głos, jakim je wypowiedział, sugerowały, że to tylko kwestia czasu.
Zarumieniony z zakłopotania, co Dermod przypisał zapewne docinkom O’Mary, Conway ustalił szybko z Kelgianinem wszystko, co niezbędne, i przeprosił, że już musi iść. Za dziesięć minut miał się zobaczyć z Murchison na poziomie rekreacyjnym. Tym razem to ona poprosiła go o spotkanie…
Gdy wychodził, usłyszał jeszcze ponury głos O’Mary:
— Nie dość, że wybawił niezliczone miliony od wojny, to jeszcze zdobył dziewczynę…