– … i tysiące istnień, żeby doszło do narodzin nas obojga. Ty i ja zagubieni miliardy kilometrów od planety naszych przodków, wśród pozaziemskich jaszczurek we wszystkich możliwych rozmiarach.
Adrien się uśmiechnął.
– Wiesz, jaki dzisiaj dzień?
– Nie.
– Święto Karnawału. Dokładnie tysiąc dwieście pięćdziesiąt jeden lat temu, jeśli dobrze pamiętasz nasze książki od historii, Yves, Elisabeth i pasażerowie pierwszego pokolenia urządzili przyjęcie z okazji opuszczenia swojej planety. A teraz oboje jesteśmy w tym samym punkcie.
Adrien poszperał w sakwie i wyciągnął w końcu butelkę wypełnioną jakąś żółtawą cieczą.
– Wiesz, co to jest?
– Mocz?
– Alkohol. Znalazłem to wczoraj, zapinając plecak, w zakamarku na statku. Powąchaj.
Pociągnęła nosem i zaraz go zatkała.
– Śmierdzi.
– Dalej, świętujemy! Proponuję ci, tak jak to zrobili kiedyś założyciele, rozpocząć wszystko od zera. Dzisiaj jest rok zerowy nowej ery na nowej planecie.
Pomysł zaintrygował dziewczynę.
– Był czas przed. Na Ziemi. Czas potem. W cylindrze. I jest nowy czas. Na nowej planecie. Urządzimy żałobę po przeszłości. Wszystko zaczyna się tu od nowa. Dzisiejszy dzień Karnawału będzie pierwszym dniem naszego nowego kalendarza. Tylko dla ciebie i dla mnie.
Pokiwała głową oczarowana.
Kiedy opróżnili butelkę, poczuli się odurzeni.
Adrien wziął dziewczynę za rękę. Natychmiast ją cofnęła.
– Co ty robisz?
– Przecież mnie wybrałaś, nie?
Przysunął się ponownie, żeby chwycić jej dłoń. Odepchnęła go łagodnie.
– Nie, nie mam ochoty.
– Ale dziś jest dzień Karnawału: to dzień, w którym należy się urżnąć, a potem się kochać. To pierwszy dzień Nowego Świata, byłby to więc ładny sposób, żeby go uczcić. A skoro mamy stworzyć nową ludzkość…
– Nie. Przykro mi. Nie mam ochoty – powtórzyła.
– Dlaczego?
– Uznałbyś, że jestem… łatwa.
Adrien nie wierzył własnym uszom.
– Ależ skąd, ależ skąd, co też ci przyszło do głowy. Elith, nie chcę nalegać, ale przypominam ci, że jesteśmy tu tylko my dwoje. I nie sądzę, żeby zależało ci aż tak bardzo na… opinii pozaziemskich dinozaurów, o ile obserwowałyby nas z daleka, co jest mało prawdopodobne!
– Nie na ich opinii, ale na twojej. Chcę, żebyś najpierw udowodnił, że mnie szanujesz, zanim posuniesz się dalej.
Mężczyzna był nieco zbity z tropu. Zmierzyli się wzrokiem.
Podobała mu się coraz bardziej. Jej nieśmiałość i dzikość podniecały go.
– W razie gdyby udało ci się mnie zabić, zostałabyś sama na tej planecie. Aż tak bardzo ci zależy, żeby nie okazać się „łatwą”?
– Już ci powiedziałam: chcę mieć pewność, że mnie szanujesz, zwłaszcza jeśli mamy się posunąć dalej.
– Ależ na litość boską, Elisabeth! Nie masz wyboru! Jesteśmy sami na tej planecie, a od wszelkiej ludzkiej formy życia dzielą nas miliony kilometrów. Jestem tylko ja!
Dziewczyna zrobiła nadętą minę.
– Podstępny argument. Chcesz wykorzystać sytuację. Moim zdaniem, lepiej będzie nie świętować Karnawału. Będziemy spali osobno, każde we własnym śpiworze i jak najdalej od siebie.
Mężczyzna siedział osłupiały, wpatrując się w swoją przyjaciółkę z niedowierzaniem.
Był przekonany, że zdołał rozwiązać jeden z największych problemów wszechświata: „Sprawić, by na innej planecie odrodziła się ludzkość”, a tymczasem nie potrafił znaleźć wyjścia dla innego, nieoczekiwanego: „Jak wzbudzić w kobiecie miłość?”.
– W takim razie… Dobranoc, Elith – powiedział ze smutkiem, wślizgując się do śpiwora.
– Dobranoc, Adrienie – odparła. – Nic do ciebie nie mam. Ale nie próbuj się do mnie zbliżać, kiedy będę spała. Nie rozstaję się z nożem i nie zawaham się go użyć.
Wzruszył, śpiący, ramionami i pomyślał, że ona pewnie właśnie ma okres, jakby chciał w ten sposób dodać sobie otuchy.
Elisabeth zaczęła głośno chrapać, Adrien zaś nie mógł zasnąć.
69. POSTAWIĆ Z POWROTEM NA WOLNYM OGNIU
Obudziły ich dalekie odgłosy kichania. Pierwsza wyszła z Muszki 2 Elisabeth, która rozluźniła się całkowicie, oddając się ćwiczeniom gimnastycznym, żeby dobrze zacząć nowy dzień.
Odetchnąwszy głęboko, uświadomiła sobie, że zdążyła przywyknąć do tutejszego powietrza, znajdując w nim nawet przyjemny zapach ziół i żywicy.
Po pewnym czasie dołączył do niej Adrien, który zaproponował, żeby wykorzystać ten pierwszy dzień na zbudowanie chaty.
Zabrali się więc do stawiania niewielkiego szałasu z gałęzi.
Po południu Adrien wyruszył na polowanie, zabierając nowy łuk, który zrobił sobie z miejscowego drewna. Łowy zapowiadały się łatwe, gdyż dinozaury, zarówno te małe, jak i te duże, nie wiedząc, kim jest ów nieznajomy, podchodziły często zupełnie blisko, zaciekawione. Zaczynały wówczas kichać, zabijanie ich nie było więc trudne.
Młody Ziemianin zauważył, że podczas kichania dinozaury nieruchomieją i zamykają oczy. Korzystał zatem z tej konkretnej chwili, by uderzyć ofiarę w głowę lub w serce.
Pogratulowawszy mu zdobyczy, Elisabeth poczuła się w obowiązku oporządzić świeżą dziczyznę. Zdawała sobie sprawę, że skoro mięso pozaziemskiego dinozaura jest mdłe, należy je przyprawić pachnącymi ziołami, które mełła między dwoma kamieniami.
– Pycha – pochwalił Adrien z pełnymi ustami.
Elisabeth podtrzymywała ogień, żeby umieścić nad nim następną nogę dinozaura.
– Naprawdę? Smakuje ci to, co przyrządziłam? A przecież to tylko zioła. Znalazłam jakieś kwiaty i też dodałam. Tak się cieszę, że ci smakuje. Spróbuję jeszcze dopracować moje przepisy.
Nagle zamilkła, wznosząc oczy ku chmurom.
– Jak myślisz, co oni robią tam, na górze? – zapytała.
– O kim mówisz? O ptakach?
– Nie, dobrze wiesz, o tych z Gwiezdnego Motyla. O Ele, Jocelynie, Nicu, Gabim.
– Cóż, pewnie znaleźli sobie jakieś zajęcie. Pewnie grają w karty. Urządzają zawody w strzelaniu z łuku. Piszą wiersze. Modlą się za nas. W każdym razie ja na ich miejscu właśnie to bym robił. Bawił się w oczekiwaniu na śmierć.
Pokiwała głową.
– Jednak miałeś sporo szczęścia, że akurat ciebie wybrałam.
– Tak naprawdę niezupełnie mnie „wybrałaś” – zaprotestował. – Wybierzesz mnie dopiero wtedy, kiedy się będziesz ze mną kochać. Na razie odnoszę raczej wrażenie, że mam mniej szczęścia niż ci na górze.
– Jak możesz tak mówić! Napychasz się dobrym jedzeniem i możesz sobie rozmawiać z kobietą!
– Co mi z tego, że jestem z kobietą, skoro ona mnie nie chce?
– A więc tylko to cię interesuje. Seks! Ach, wy, mężczyźni, wszyscy jesteście tacy sami. Wszyscy macie jakąś obsesję…
Przerwała na chwilę z udawaną złością, po czym rzuciła:
– „Ofiaruję” ci się wtedy, kiedy okażesz się tego godny. Mamy przed sobą jeszcze długie życie tutaj i jesteśmy młodzi. Chcę, żeby to była celebracja uświęconego czynu. Jestem jeszcze dziewicą. Mężczyzna, któremu się oddam, musi na to zasłużyć.
Adrien skrzywił się.
– Nie wiem dlaczego, ale nagle poczułem się odrobinkę zmęczony. Zostało jeszcze trochę alkoholu?
Tej nocy Elisabeth spała jeszcze dalej od Adriena. Mruczała przez sen, jakby rozmawiała z kimś trzecim.
– Też coś, za kogo on się uważa? Jeśli mu się wydaje, że go potrzebuję, to się myli.
Po czym zaczęła fikać nogami, jakby go odpychała. Westchnął zawiedziony, po czym zasnął z przemożnym uczuciem samotności.