Выбрать главу

Zaprzeczyła ruchem głowy, chcąc pokazać, że to silniejsze od niej.

– Skąd się wzięłam, Adamie?

– Gdybym ci powiedział, i tak byś mi nie uwierzyła… narodziłaś się z jednej z moich kości. A właściwie z jednego z moich żeber.

Pokazał jej bliznę po operacji, której sam na sobie dokonał.

– Zrobiłeś mnie z własnego żebra, Adamie?

Zamilkł.

„Znów przekręciła moje imię. Nie ma sensu jej poprawiać, ona to robi bezwiednie. Zupełnie jakby pożerała imiona i opowieści, żeby przyswoić je sobie na nowo. Wszystko odtwarza po swojemu”.

– Dalszy ciąg już znasz: w laboratorium pomogłem przyjść na świat zwierzętom dzięki zapłodnionym jajom, które Yves umieścił w magazynie. A ty pracowałaś razem ze mną. Jest ich tak dużo.

– Och, Adamie, musisz mi pomóc wymyślić dla nich nazwy, bo etykiety zaczynają się odklejać i mnóstwo z nich już pogubiłam. Pomożesz mi ponazywać zwierzęta, Adamie?

– Oczywiście, oczywiście, kochanie.

Spojrzał w jej ogromne czarne oczy. W tej właśnie chwili zawahał się, czy nie powołać by do życia kolejnych dzieci w taki sposób, jak to zrobił z Eyą. Myśl o wycięciu sobie żebra jeszcze raz przywołała jednak zbyt wiele złych wspomnień.

Dziewczyna o wielkich czarnych oczach przeczytała ponownie swoje zapiski.

– Zreasumujmy. Stwórca ma na imię Yahwe.

„Nie, nie Yahwe, tylko Yves. Trudno, nie będę się upierał”.

– Dawno temu ty, Adamie, i Lilith zamieszkaliście w Raju. Potem zostaliście zesłani tutaj, na tę Nową Ziemię.

– W całej tej opowieści występuje jeszcze Satine.

– Szatan?

Przez chwilę pomyślał, że Eya jest głucha i że to dlatego zmienia głoski.

– Nie: „Satine” – odparł machinalnie. – Najpierw była cudowna. A potem nie wiadomo, co ją napadło.

Przyjrzawszy się dziewczynie, Adrien stwierdził, że jest nadzwyczaj piękna z tymi swoimi czarnymi oczami, które muszą pochodzić z samej głębi początku. Była taka pełna życia, tak bystra, tak łatwo dawała się oczarować opowieściami o przeszłości.

– Aha, i jeszcze jedno… – dodał. – Uważaj na węże. One mogą wyrządzić dużo zła.

Dziewczyna napisała tę przestrogę w notesiku. Podkreśliła ją nawet.

– A tamci? – zapytała ni stąd, ni zowąd.

– Jacy tamci?

– Ci ze „starej Ziemi”?

Na chwilę zamknął oczy. Spróbował sobie wyobrazić, co się stało z „tamtymi”. Postanowił, że jeszcze dziś wieczorem zada sobie to pytanie na głos, a być może we śnie nadejdzie odpowiedź.

Spojrzenie Adriena zagubiło się gdzieś w oddali. Od wielu już dni wpatrywał się w mapę nieba umieszczoną na końcu książki Nowa planeta: instrukcja obsługi. Jego zdaniem, gdyby ją odwrócić, stara Ziemia powinna się znajdować o, tam.

Pokazał palcem konstelację gwiezdną w kształcie rondla. Miał wrażenie, że jest podobna do niedźwiedzia.

– To było w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy – powiedział bez namysłu.

– Stara Ziemia?

Ogień zgasł. Mężczyzna dmuchnął w żar, żeby ciepło przetrwało nieco dłużej.

– „Stara Ziemia” znajduje się w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy – ciągnęła – a więc tutaj jest „Nowa Ziemia”.

„Do pioruna, ona ma rację. «Stara Ziemia» już nie ma sensu. To tutaj jest nowy czas i nowe miejsce odniesienia. Od tej chwili nie ma już powodu, żeby nazywać ją nową Ziemią. Ziemia jest tutaj. Jedyna Ziemia, jaka ma znaczenie”.

W tej samej chwili zdał sobie sprawę, że słowo „Ziemia” stało się w końcu ogólnym terminem na określenie planety, na której żyli ludzie opowiadający historię.

Pewnego dnia pierwotna Ziemia będzie uznana za „obcą planetę”, a jedyną planetą określającą Ziemię będzie tylko ta. Wszystko ulegnie odwróceniu.

Co za kpiny!

Na palcu usiadła mu ćma, jakby szukała schronienia.

Mężczyzna osłonił ją dłonią, uśmiechając się szeroko. Ponieważ ćma została, zamknął dłoń i ćma przestała się ruszać.

Wyobraził sobie nawet, że w przyszłości potomni zupełnie zapomną, skąd pochodzą, i będą wierzyć w istnienie jedynej Ziemi, na której możliwe jest życie. Właśnie tutaj.

– Być może kiedyś będziesz miała dzieci – powiedział Adrien. – Być może „my” będziemy mieli dzieci – poprawił się nieco zażenowany.

– Tak, i co z tego?

– To bardzo ważne, żebyś opowiadała im wszystko, tak jak ja opowiedziałem tobie, aby wszyscy zachowali pamięć z przeszłości i odrobinę wiedzy uczonych, którzy następowali po sobie w czasie aż do ciebie.

Dziewczyna zrobiła porozumiewawczą minę.

– Książki?

– Tak, książki, ale także przekaz ustny. Oraz przekaz symboliczny. Jeśli nie możesz przekazać informacji dosłownie, przekaż ją w formie alegorii. To twoja jedyna powinność. Przekaż Wiedzę. Nasze dzieci zapomną wiele rzeczy, wiele z nich pojmą na opak, pomyślą nawet, że to jedyna planeta, na jakiej żyli ludzie. „Ziemia”. Wiedza to jedyny skarb, który jest w stanie nas wyzwolić z ciemnoty. To wszystko, co pozostało po doświadczeniach bólu, błędach i wynalazkach naszych przodków. Przekazać wiedzę, aby mieć pewność, że nasi potomkowie nie będą powielać bez końca tych samych błędów.

Powtórzył to zdanie, jakby nie pochodziło od niego, jakby duch Yves’a przemawiał przez jego usta.

„Aby mieć pewność, że nie będą powielać bez końca tych samych błędów”.

– W dalekiej przyszłości nasze wnuki – upierał się Adrien – kiedy znów będą ich miliony, a może nawet miliardy, i kiedy zaludnią całą powierzchnię tej Ziemi, nie powinny powielać świata podobnego do tego, z którego my przychodzimy, wraz z wojną, zanieczyszczeniem środowiska, fanatyzmem religijnym, przeludnieniem.

– Jednym słowem: życia jak na starej Ziemi.

– Nie wolno tego powielać. Inaczej cały nasz wysiłek pójdzie na marne. Inaczej okaże się, że marzenia i dzieło Yves’a posłużyły jedynie do powielania scenariusza klęski. Jutro stanie się nowym wczoraj. I… szczyt ironii, może nawet za sześć tysięcy lat nasze wnuki będą zmuszone zbudować następnego Gwiezdnego Motyla, żeby wyruszyć ku kolejnemu sąsiedniemu układowi słonecznemu i ku kolejnej nadającej się do zamieszkania planecie. Ku trzeciej „Ziemi”. Szkoda by było.

Eya zdawała się pogrążona w głębokiej zadumie. Nagle odkryła owoc swoich myśli:

– W gruncie rzeczy może jest to wieczne zaczynanie od nowa, które wzięło swój początek dawno temu i nadal będzie trwać. Może w przeszłości istniało sto Ziem i Gwiezdnych Motyli z ocalałą ludzkością. I może będzie jeszcze sto Ziem w przyszłości. A za każdym razem ci, którzy przeżyli, zapominają, skąd pochodzą, i są przekonani, że znajdują się na jedynej Ziemi.

Rozbawiła go rzeczywistość tego stwierdzenia. Ona tymczasem mówiła dalej:

– To trochę tak jak z tą teorią reinkarnacji, o której mi kiedyś mówiłeś, bo przeczytałeś o tym w książce Yves’a. Tylko że w tym wypadku nie dotyczyłoby to jednej osoby, ale wszystkich. Ludzkość się odradza. I za każdym razem zapomina i jest przekonana, że znajduje się na planecie, którą nazywa Ziemią.

Jej czarne oczy lśniły.

Uważał, że ma wyjątkowo bystry umysł.

Pomyślał, że jest lepsza od niego. Przyszłość to kobieca energia, silniejsza niż energia wszystkich mężczyzn, którzy się nawzajem pozabijali.

Poczuł pieszczotę skrzydeł ćmy we wnętrzu dłoni. Wtedy przypomniał sobie słowa przeczytane w książce Yves’a.

Gąsienico, zmień się, przeobraź się w motyla. Motylu, rozłóż skrzydła i leć ku światłu, „Ta gąsienica – pomyślał – to sama ludzkość. Ona musi się przeobrazić w ludzkość o wyższym poziomie świadomości”.