Выбрать главу

Carrington odczekał, aż wszyscy usiedliśmy i zapaliliśmy, po czym oparł się biodrem o swoje biurko i uśmiechnął.

— No i jak. Tom?

McGillicuddy rozpromienił się.

— Lepiej niż się spodziewaliśmy, sir. Wszystkie sondaże są zgodne co do tego, że oglądało nas około siedemdziesiąt cztery procent światowej widowni.

— Do diabła z pospólstwem — warknąłem. — Co mówią krytycy?

McGillicuddy zamrugał oczyma.

— No wiec, jak dotąd ogólna reakcja jest taka, że Shara była wspaniała. „Times”…

— Jaka była reakcja mniej niż ogólna? — przerwałem mu znowu.

— Cóż, trudno jest we wszystkim o jednomyślność.

— Ściślej. Prasa taneczna? Liz Zimmer? Migdalski?

— Hmmmm. Zimmer nazwała to wspaniałym tańcem, zepsutym przez zbyt przeładowane zakończenie.

— A Migdalski? — nalegałem.

— Zatytułował swój artykuł „Ale co pokażesz na bis?” — przyznał McGillicuddy. — Jego podstawowa teza brzmi, że był to czarujący, ale niepowtarzalny zryw. Natomiast „Times”…

— Dziękuje ci. Tom — powiedział cicho Carrington. — Tego się właściwie spodziewaliśmy, prawda, moja droga? Wielki plusk, ale jeszcze nikt nie odważy się go nazwać falą przypływu.

Skinęła głową.

— Ale zrobią to, Bryce. Następne dwa tańce dokończą dzieła.

— Panno Drummond — odezwał się Panzella — czy mogę się dowiedzieć dlaczego odegrała to pani w taki właśnie sposób? Dlaczego zastosowała pani interludium w zerowej grawitacji tylko jako dodatek do konwencjonalnego tańca? Na pewno musiała się pani spodziewać, że krytycy nazwą to trikiem.

Shara uśmiechnęła się.

— Szczerze mówiąc, doktorze — odparła — nie miałam wyboru. Uczę się korzystać ze swego ciała w stanie nieważkości, ale wciąż jest to dla mnie świadomy wysiłek, prawie pantomima. Potrzebuje jeszcze kilku tygodni, żeby stał się moją drugą naturą, a musi się stać, jeżeli mam wytrzymać cały występ. Tak więc uciekłam się do tańca konwencjonalnego, doczepiłam pięciominutowe zakończenie z wykorzystaniem tych ruchów w stanie nieważkości, których się dotąd nauczyłam i ku swej nieopisanej uldze stwierdziłam, że tworzą razem sensowną całość tematyczną. Przekazałam Charlie’mu swoje uwagi, a on postarał się już o kształt wizualny i dramatyczny całości — ten trik ze świecami był jego pomysłu i podkreślał to, co chciałam powiedzieć lepiej niż jakakolwiek dekoracja, którą mogliśmy tu zbudować.

— A więc nie skończyła pani jeszcze tego, po co pani do nas przybyła? — spytał Panzella.

— Och, nie. W żadnym wypadku. Mój następny występ udowodni światu, że taniec jest czymś więcej niż tylko kontrolowanym spadaniem. A trzeci… trzeci będzie ukoronowaniem wszystkiego. — Jej twarz się rozjaśniła, stała się natchniona. — Trzeci taniec będzie tym, co pragnęłam zatańczyć przez całe swoje życie. Nie mogę go sobie jeszcze zobrazować — ale wiem, że kiedy stanę się zdolna do jego wykonania, stworze go i to będzie moje największe dzieło.

Panzella chrząknął.

— Ile czasu to pani zajmie?

— Niewiele — odparła. — Będę gotowa do następnych zdjęć za dwa tygodnie i od razu mogę zaczynać prace nad tym ostatnim tańcem. Przy odrobinie szczęścia będę go miała na taśmie przed upływem miesiąca, jaki mi pozostał.

— Panno Drummond — powiedział ponuro Panzella — przykro mi, ale pani już nie ma tego miesiąca. Shara zbladła jak śnieg, a ja uniosłem się z mego fotela. Nawet Carrington wyglądał na zaintrygowanego.

— Ile mam czasu? — spytała Shara.

— Pani ostatnie testy nie wyglądają zachęcająco. Zakładałem, że ustawiczne ćwiczenia i próby wpłyną na spowolnienie adaptacji pani organizmu. Ale większość czasu pracuje pani przy całkowitym braku ciążenia i nie przewidziałem stopnia w jakim pani ciało przywykło do długotrwałego wysiłku w warunkach ziemskich. Występują już u pani objawy syndromu Davisa w…

— Ile mam czasu?

— Dwa tygodnie. Może trzy, jeśli będzie pani spędzać trzy pełne godziny dziennie na forsownych ćwiczeniach przy dwukrotnym przeciążeniu. Możemy to wprowadzić…

— To śmieszne — wybuchnąłem. — Czy pan nic nie wie o plecach tancerzy? Ona się wykończy przy 2g.

— Muszę mieć cztery tygodnie — powiedziała Shara.

— Panno Drummond, bardzo mi przykro.

— Muszę mieć cztery tygodnie.

Twarz Panzelli wyrażała ten sam bezgraniczny smutek, co moja i McGillicuddy”ego, a mnie chciało się rzygać na taki wszechświat, w którym ludzie muszą w ten sposób patrzeć na Sharę.

— A niech to szlag trafi — ryknąłem — ona potrzebuje czterech tygodni.

Panzella potrząsnął swoją kudłatą głową.

— Jeżeli przez cztery tygodnie będzie pozostawać w warunkach całkowitej nieważkości, może umrzeć.

— No to umrę — krzyknęła Shara zrywając się z fotela. — Zaryzykuje. Muszę.

Carrington zakasłał.

— Przykro mi, kochanie, ale nie mogę ci na to pozwolić.

Odwróciła się do niego z furią w oczach.

— Ten twój taniec jest świetną reklamą dla „Skyfaca” — powiedział spokojnie — ale jeśli cię zabije, to może podziałać jak bumerang, nieprawdaż?

Poruszyła ustami i rozpaczliwie starała się zapanować nad sobą. W mojej głowie kłębiło się rojowisko myśli. Umrze? Shara?

— Poza tym — dodał — bardzo cię polubiłem.

— A więc zostanę tu, w kosmosie — wybuchnęła.

— Gdzie? Jedynymi obszarami, w których panują warunki całkowitej nieważkości, są zakłady produkcyjne, a ty nie masz kwalifikacji, żeby w którymś z nich pracować.

— No to, na miłość boską, oddaj mi jedną z tych gondol, tych małych kul, Bryce. Gwarantuje ci większy zwrot twojej inwestycji niż może ci przynieść gondola fabryczna i ja… — głos się jej załamał — …będziesz miał mnie na każde skinienie.

Uśmiechnął się leniwie.

— Tak, ale kiedyś mogę się tobą znudzić. Moja matka ostrzegała mnie bardzo przed podejmowaniem nieodwołalnych decyzji w stosunku do kobiet. Szczególnie tych nieoficjalnych. Poza tym seks w stanie nieważkości wydaje mi się zbytnio wyczerpujący, podobnie jak monotonna dieta.

Niemal odzyskałem głos i znowu go straciłem. Byłem zadowolony, że Carrington jej odmawia, ale sposób, w jaki to robił sprawił, iż zapragnąłem jego krwi.

Shark również zaniemówiła na pewien czas. Kiedy się odezwała, głos miała niski, napięty, niemal błagalny.

— Bryce, to tylko sprawa odpowiedniego rozłożenia w czasie. Jeżeli nadam jeszcze dwa tańce w ciągu najbliższych czterech tygodni, będę miała świat, do którego można wracać. Jeżeli musiałabym teraz wrócić na Ziemie i czekać rok albo dwa, ten trzeci taniec przejdzie bez echa — nikt go nie będzie oglądał i nie będą już pamiętali dwóch pierwszych. To moja jedyna szansa, Bryce. Pozwól mi zaryzykować. Panzella nie może na pewno stwierdzić, że cztery tygodnie mnie zabiją.

— Nie mogę gwarantować, że je przeżyjesz — powiedział doktor.