Выбрать главу

— Nie, oni przeszli przed nami. Musieli już złapać taksówkę i odjechać do hotelu…

Tom, ciskając wzrokiem błyskawice, był już przy nas.

— A więc to jest ten wasz brylant bez skazy? Jezu! Pieprzone dobre serduszko, skręcę jej ten chudy kark. A żeby ją…

— Hej! O kogo ci chodzi?

— O Chryste, później… już tu idą. Teraz uważajcie — powiedział szybko Tom przez zaciśnięte zęby, uśmiechając się przy tym, jakby przed chwilą załatwiono mu apartament w raju — dajcie tym krwiopijcom, co macie najlepszego, to znaczy jak najmilszy wyraz twarzy, a. może zdołam jakoś was wyciągnąć z tej śmierdzącej sytuacji — i ruszył szybkim krokiem w kierunku tłumu uśmiechając się i otwierając serdecznie ramiona. Gdy odchodził dosłyszałem jak nie poruszając ustami mamrocze pod nosem coś, co zaczynało się od „Panna Parsons” i co zawierało wystarczająco dużo głosek syczących, żeby przestraszyć łowcę węży.

Wymieniliśmy z Norrey spojrzenia

— Prawo Pohla — powiedziała i pokiwała głową. (Raoul powiedział nam kiedyś, że prawo Pohla głosi, iż nie istnieje nic na tyle dobrego, by ktoś, gdzieś tego nienawidził i vice versa). I w tym momencie otoczył nas tłum.

— … tutaj proszę pana kiedy ukaże się wasza następna taśma tutaj proszę opowiedzieć naszym widzom co to znaczy naprawdę wierzyć że ta nowa forma sztuki jest ważnym paszportem czy zapatrujecie się na to w ten sposób panno Drummona czy to prawda że nie była pani zdolna do uśmiechu do kamerzysty za „Gwiezdny taniec” czy nie zamierza pani na to spojrzeć w ten sposób proszę kontynuować czy czytelnicy będą po prostu nie ale czy nie myśli pani panno Drummond że jest pani tak dobra jak siostra w dochodach w ich własnym kraju są bez honoru żeby witać was na Ziemi tutaj proszę — mówił tłum wśród trzasków, pstryków, furkotu i wycia maszynerii oraz wśród oślepiających rozbłysków czegoś, co wyglądało na widzianą z bliska eksplozje w jądrze galaktyki. A ja uśmiechałem się, kiwałem głową, mówiłem grzecznie dowcipne rzeczy i odpowiadałem z humorem na najobraźliwsze pytania i zanim znaleźliśmy się w taksówce kipiałem ze złości jak czajnik. Raoul i Linda rzeczywiście pojechali już przodem. Tom znalazł nasze bagaże i odjechaliśmy z wielką szybkością.

— Rany boskie, Tom — powiedziałem, gdy taksówka ruszyła — na przyszłość zwołaj konferencje prasową na następny dzień, dobrze?

— A niech to szlag trafi — wybuchnął — mogę zrezygnować kiedy tylko sobie zażyczysz.

Siła jego głosu przestraszyła nawet taksówkarza. Norrey chwyciła Toma za rękę i zmusiła do spojrzenia na siebie.

— Słuchaj — powiedziała łagodnie — jesteśmy twoimi przyjaciółmi i nie chcemy, żebyś na nas krzyczał. Okay?

Wziął jeszcze jeden głęboki oddech, wstrzymał na chwile powietrze, wypuścił je w jednym potężnym westchnieniu i skinął głową.

— Okay.

— No więc dowiedz się, że orientuje się, iż reporterzy mogą być trudni we współpracy. Rozumiem to, Tom. Ale teraz jestem zmęczona i głodna, nogi bolą mnie jak diabli, a moje ciało jest przekonane, że waży trzysta trzydzieści kilogramów. Może więc następnym razem trochę im zełgamy?

Nie odpowiedział od razu, a kiedy się odezwał, jego głos był już spokojny.

— Norrey, ja naprawdę nie jestem idiotą. Konferencje prasową na jutro zwołałem i zaapelowałem do wszystkich, zęby okazali trochę serca i dali wam dzisiaj spokój. Ci tam skubańcy byli tymi, którzy mnie zignorowali, sukin…

— Chwileczkę — przerwałem mu. — To po co, u diabła, daliśmy im to przedstawienie?

— Czy uważasz, że tego chciałem? — warknął Tom. — Co ja mam powiedzieć jutro tym, którzy zastosowali się do mej prośby? Ale nie miałem wyboru, Charlie. Ta zwariowana dziwka nie pozostawiła mi żadnego wyboru. Musiałem coś dać tym draniom, bo puściliby to, co już mieli.

— Tom, o czym ty, u licha, mówisz?

— O Lindzie Parsons, o tym waszym cudownym odkryciu.

— Wy dwoje, hmmm, nie przypadliście sobie do gustu — zasugerowałem.

Tom parsknął.

— Najpierw nazywa mnie ściubidupą. To praktycznie pierwsze słowo jakie usłyszałem z jej ust. Potem mówi, że jestem ignorantem i że nie traktuje jej należycie. Ją traktować należycie! Z kolei beszta mnie za to, że sprowadziłem reporterów i… Charlie, przyznam, że powinienem wywalić tych gryzipiórków na zbity pysk, ale nie muszę wysłuchiwać wymysłów jakiegoś żółtodzioba. No więc zaczynam wyjaśniać jej sprawę reporterów, a wtedy ona mówi, że jestem asekurant. Chryste na niebiosach, jeżeli istnieje coś czego nienawidzę, to jest zachowanie kogoś, kto wyładowuje na mnie swoją agresje, a potem uśmiecha się, patrzy mi prosto w oczy, usiłuje pogładzić mnie po pieprzonym karku i mówi mi, że jestem asekurant!

Oceniłem, że wyładował się już dostatecznie i traciłem powoli rachubę tych cierni wrażonych w jego ambicje.

— A więc ja i Norrey odstawiliśmy przed dziennikarzami wielkich przyjemniaków, bo sfilmowali was dwoje handryczących się publicznie?

— Nie!

W końcu wyciągnęliśmy z niego całą historie. To była znowu ta stara magia Lindy w zastosowaniu praktycznym i nie potrafiłbym przytoczyć bardziej typowego przykładu. Przez setki tłoczących się w terminalu portu kosmicznego ludzi, w jakiś sposób utorowała sobie drogę nieznajoma, siedemnastoletnia dziewczyna i padając Lindzie w ramiona wyszlochała, że przyćpała, a teraz traci nad sobą kontrole i błaga Linde, żeby ta coś na to poradziła. Zdarzyło się to w momencie, w którym tłum reporterów rozpoznał w Lindzie Gwiezdną Tancerkę i ruszył w jej kierunku. Nie sądzę, nawet wziąwszy pod uwagę to, że ważyła sześć razy więcej niż normalnie, że została podziurawiona jak sito przez kontrole medyczną, znieważona przez urząd imigracyjny i doprowadziła Toma do białej gorączki, bo straciła swoją zwykłą powściągliwość; sądzę, że świadomie z niej zrezygnowała. W każdym bądź razie wyrąbała w tej bandzie wampirów najwyraźniej wielką dziurę, wyciągnęła przez nią te biedną dziewczynę i złapała jej taksówkę. Gdy do niej wsiadały, jakiś pajac wsadził dziewczynie w twarz kamerę i Linda go znokautowała.

— Do diabia, Tom, sam bym to zrobił — powiedziałem dowiedziawszy się wszystkiego.

— Rany boskie, Charlie! — zaczął. — Potem z nadludzkim wysiłkiem zapanował nad swym głosem. — Zastanów się. Posłuchaj. My się tu nie bawimy w klasy. Przez moje ręce przepływają megadolce, Charlie, megadolce! Nie jesteś już nędzarzem, nie przysługują ci przywileje nędzarza. Czy ty…

— Tom — odezwa się zaszokowana Norrey.

— … masz w ogóle pojecie jak zmienna stała się opinia publiczna w ciągu ostatnich dwudziestu lat? Może muszę ci uświadomić, jak bardzo interesuje ją ta orbitująca kupa złomu, którą właśnie opuściliście? A może zamierzasz mnie przekonać, że taśmy w twojej walizce są równie dobre jak „Gwiezdny taniec” i masz tam coś tak wystrzałowego, że możesz sobie bić reporterów i ujdzie ci to na sucho?

Trafił w sedno. Wszystkie plany choreograficzne, jakie zamierzaliśmy realizować na orbicie opierały się na założeniu, że będziemy dysponowali grupą złożoną z ośmiu do dwunastu tancerzy. Sądziliśmy, że jesteśmy pesymistami. Musieliśmy wyrzucić wszystko do kosza i zaczynać od początku. Taśmy, które w wyniku tego nakręciliśmy zawierały w większości występy solowe, a na tym etapie był to nasz najsłabszy punkt. I chociaż spodziewałem się, że sporo mogę nadrobić montażem, to…

— Wszystko w porządku, Tom. Te gnojki dostaną coś, co ich wydawcom będzie odpowiadało bardziej od pięciostopowej pannicy robiącej goryla z goryla — oni również liczą się z opinią publiczną.