— Oczywiście! — odezwał się jeden z Kelgian. — Wyborów trudnych i zawsze osobistych. Niemniej, jak skłonny jestem przypuszczać, Conway będzie optował za wykonaniem operacji, a nie bierną obserwacją i czekaniem, aż pacjent zejdzie.
— Skłonny jestem się zgodzić — przemówił po raz pierwszy Thornnastor. — W beznadziejnej sytuacji lepiej zrobić cokolwiek niż zupełnie nic. Na dodatek w środowisku, które utrudnia większości gatunków efektywne operowanie, doświadczeni ziemscy chirurdzy osiągają zwykle dobre rezultaty.
— Ziemianie nie są najlepszymi chirurgami w galaktyce — powiedział Kelgianin, falując futrem w sposób sugerujący, że zdaje sobie sprawę z radykalności wygłaszanego sądu. — Tralthańczycy, Melfianie, Cinrussańczycy i my, Kelgianie, jesteśmy lepiej przystosowani do tego fachu, jednak w pewnych warunkach środowiskowych nie możemy rozwinąć swoich możliwości…
— Sala operacyjna musi być zaprojektowana pod kątem potrzeb pacjenta, a nie lekarza — wtrącił ktoś.
Ale powinno się brać pod uwagę fizjologiczne cechy chirurga — zaprotestował Kelgianin. — Praca w skafandrach ochronnych czy za pomocą zestawów zdalnych manipulatorów stwarza dodatkowe trudności, które ograniczają naszą sprawność i precyzję, co w sytuacjach krytycznych może mieć naprawdę wielkie znaczenie. Ale wracając do tematu, chcę powiedzieć, że dłoń DBDG łatwo jest ochronić przed większością czynników środowiskowych samą prostą i cienką rękawicą, która nie upośledza funkcji ruchowych, ich muskulatura zaś pozwala na operowanie nawet przy lekkim wyjściu poza pola neutralizatorów grawitacyjnych. Chociaż bynajmniej nie doskonała, dłoń DBDG może w chirurgicznym sensie dotrzeć właściwie wszędzie i…
— Wcale nie wszędzie — wtrącił się Semlic. — Wolałbym, aby Conway trzymał ręce z daleka od moich pacjentów. Jest zbyt ciepłokrwisty…
— Diagnostyk Kursedth zachował się bardzo dyplomatycznie, jak na Kelgianina, oczywiście — zauważył Ergandhir. — Posługując się komplementami, wyjaśnił, dlaczego właśnie Ziemianie powinni wykonywać większość najgorszej roboty.
— Tak też mi się wydawało — przyznał ze śmiechem Conway.
— I dobrze — stwierdził Thornnastor. — A teraz zastanówmy się nad najcięższymi przypadkami z Menelden. Prosiłbym, aby każdy przedstawił swoich pacjentów, potem zaś omówimy ich stan kliniczny, zamierzone leczenie i przydziały operacyjne.
Conway zorientował się już, że uprzejme i pełne życzliwości pytania oraz porady miały naprawdę wysondować jego odczucia i podejście do spraw zawodowych. Teraz jednak mniej oficjalna część spotkania dobiegła końca i Thornnastor, najstarszy i najbardziej doświadczony Diagnostyk Szpitala, przejął inicjatywę.
— Jak wiecie, większość przypadków przydzielono starszym lekarzom, których umiejętności są co najmniej wystarczające, aby podołali zadaniu. Gdyby pojawiły się jakieś nieprzewidziane trudności, ktoś z nas zostanie wezwany na pomoc. Najcięższe przypadki trafiły do nas. Część z was ma tylko po jednym podopiecznym, przy czym gdy przeczytacie wstępne rozpoznania, łatwo zorientujecie się dlaczego. Pozostali mają po kilku. Nim jednak zaczniemy kompletować zespoły operacyjne i układać szczegółowy harmonogram, chcę spytać, czy macie jakieś uwagi.
Przez pierwsze kilka minut wszyscy byli zbyt zajęci studiowaniem rozpoznań, żeby cokolwiek powiedzieć. Potem zaczęli narzekać.
— Nie ma co, ładne przypadki mi dałeś — powiedział Ergandhir, stukając pazurami w swój ekran. — Są tak połamani, że jeśli nawet uda mi się ich złożyć, będą chodzącą składnicą złomu medycznego. Ilekroć któryś z nich podejdzie do generatora, zaraz podniesie mu się ciepłota ciała. A swoją drogą, skąd tam się wzięli Orligianie?
— To ofiary wypadku podczas akcji ratunkowej. Należeli do ekipy z pobliskich orligianskich zakładów przetwórczych. Ale przecież zawsze narzekałeś, że brakuje ci doświadczenia z Orligianami.
— A ja dostałem tylko jednego — odezwał się Diagnostyk Vosan i mruknąwszy coś, czego autotranslator nie przetłumaczył, obrócił się całym ośmiornicowatym ciałem ku Thornnastorowi. — Niewiele widziałem dotąd równie tragicznych obrazów klinicznych i nie wiem, czy nawet z ośmioma kończynami zdołam coś zdziałać.
— Niemniej właśnie dlatego, że masz ich tak wiele, dostałeś ten przypadek — odparł Tralthańczyk. — Ale nie mamy już dużo czasu na dyskusje. Czy ktoś jeszcze chce coś powiedzieć, czy możemy przejść do szczegółów?
— Przy trepanacji czaszki jednego z moich pacjentów chciałbym mieć kogoś monitorującego jego funkcje emocjonalne — rzekł pospiesznie Ergandhir.
— Ja też bym o to prosił — dodał Vosan. — Tyle że raczej podczas premedykacji, do sprawdzenia skuteczności narkozy.
I ja! I ja! — odzywali się kolejni i przez chwilę autotranslator miał poważne problemy z przetłumaczeniem tylu głosów.
Thornnastor poprosił gestem o ciszę.
— Mam wrażenie, że naczelny psycholog winien przypomnieć wam, jakie są fizyczne i psychiczne możliwości naszego jedynego medycznie kompetentnego empaty.
O’Mara chrząknął znacząco.
— Nie wątpię, że doktor Prilicla chętnie wam pomoże, ale jako starszy lekarz z widokami na stanowisko Diagnostyka sam potrafi ocenić, na ile pożądana będzie jego obecność podczas operacji. Prawdę mówiąc, w większości przypadków to nie pacjenci potrzebują ich najbardziej, ale lekarze, którzy czują się wtedy pewniej. Jest też faktem — dodał, ignorując rozlegające się wkoło protesty — że naszemu empacie pracuje się najlepiej z tymi, których lubi i którzy go w pełni rozumieją. Powinniście wiedzieć zatem, że Prilicla sam może dokonywać wielu wyborów, nie tylko jeśli chodzi o przypadki mające trafić pod jego opiekę, ale także o to, komu chce asystować. Jeśli więc ten, kto pracował z Prilicla od samego początku, gdy nasz kolega był jeszcze młodym internistą, i kto pomógł mu zdobyć kwalifikacje starszego lekarza, uzna, że potrzebuje jego pomocy przy operacji, nie spotka się z odmową. Doktorze Conway?
— Tak, sądzę, że tak by było — mruknął Ziemianin. Przez ostatnie kilka minut nie słuchał zbyt uważnie, gdyż myślami był już przy przydzielonych mu pacjentach. Niestety, ich stan był niemal beznadziejny i Conway coraz bardziej dojrzewał przez to do otwartego buntu.
Potrzebuje pan Prilicli? — spytał cicho O’Mara. — Ma pan pierwszeństwo. Jeśli nie jest to konieczne, a jedynie chciałby pan mieć go przy sobie, proszę to powiedzieć. Zaraz ustawi się cała kolejka pańskich kolegów chętnych do wypożyczenia empaty.
Conway zastanowił się, aby uporządkować trochę sugestie napływające od składowych jego osobowości. Nawet przyjazny i wiecznie wystraszony Khone skłonny był tym razem do współczucia, chociaż wcześniej sam widok bynajmniej nie rannego Hudlarianina wywoływał w nim panikę.
— Obawiam się, że w tych przypadkach empata wiele mi nie pomoże. Nawet Prilicla nie potrafi czynić cudów, a tutaj przydałyby się aż trzy niezależne interwencje sił nadprzyrodzonych. A nawet gdyby… i tak wątpię, by pacjenci albo ich krewni byli nam potem wdzięczni.
— Może pan odmówić przydziału — rzekł spokojnie O’Mara. — Proszę jednak wtedy o lepsze uzasadnienie niż tylko opinia, że są to przypadki beznadziejne. Jak wspomniano wcześniej, Diagnostyk w okresie próbnym zawsze otrzymuje więcej takich właśnie pacjentów. Chodzi o to, aby przywykł do tego, że nie zawsze walka o pacjenta kończy się wyleczeniem. Zdarzają się też połowiczne sukcesy oraz porażki. Aż do tej chwili nie miał pan chyba do czynienia z problemami rekonwalescencji?