— To tylko na krótko — powiedział, czując, że Thornnastor miałby ochotę rzecz skomentować. — Poza tym pacjent jest na czystym tlenie, co powinno wyrównać niedobór…
Urwał, wyczuwszy pod palcami wsuniętej głęboko dłoni długą, płaską kość, której nie powinno tam być. Spojrzał na skaner i zrozumiał, że to nie kość, ale jeden z mięśni brzucha. Był niewiarygodnie napięty. Może wiązało się to z próbami uwolnienia kończyn, a może było odruchową reakcją na ból, która zdarzała się wielu gatunkom.
Wszystkie jego osobowości aż jęknęły na myśl o podobnym cierpieniu. Conwayowi zadrżały ręce.
— Przyjacielu, rozpraszasz mnie — rzekł Prilicla. — Postaraj skupić się na tym, co robisz, a nie co czujesz.
— Nie znęcaj się nade mną, Prilicla! — warknął i zaraz się roześmiał, zrozumiawszy, jak dziwnie zabrzmiały jego słowa w tych okolicznościach. Wrócił do pracy i po kilku minutach ujrzał zarys pancerza Nie Narodzonego oraz jego górnych kończyn. Złapał jedną z nich i pociągnął.
— To stworzenie ma przyjść na świat, wywalczając sobie przejście — zahuczał Thornnastor. — Nie sądzę, aby można było je łatwo uszkodzić. Mocniej, Conway.
Pociągnął mocniej i Nie Narodzony poruszył się, ale tylko kilka cali. Młody FSOJ nie był lekki, Conway zaś już teraz pocił się z wysiłku. Wsunął drugą dłoń pod spód i odszukał kolejną kończynę. Zaparł się kolanem o ramę i pociągnął oburącz.
Skrzywił się na te dziwne, siłowe metody, które przyszło mu wprowadzać do chirurgii, lecz nawet teraz płód nie chciał wyjść.
— Otwór jest za mały — wydyszał. — Poza tym chyba zassał się w kanale rodnym. Trzeba wsunąć sondę między pancerz a rozwieracz, może wtedy…
— Obrońca zaczyna słabnąć, przyjacielu Conway — odezwał się Prilicla.
Informacja sama w sobie była na tyle alarmująca, że empata nie próbował nawet dopowiadać, by się spieszyli.
Thornnastor wziął się do dzieła po swojemu. Zanim jeszcze Prilicla skończył mówić, Tralthańczyk wsunął w głąb nie sondę, ale smukłe zakończenie własnej kończyny. Rozległ się cichy syk i płód przestał przylegać tak ściśle do dna macicy. Thornnastor ujął tylne nogi Nie Narodzonego i zaczął pomagać Conwayowi.
W kilka sekund wyjęli młodego, który jednak nadal połączony był z rodzicem pępowiną.
— Dobrze — powiedział Conway, kładąc dziecko na podsuniętej przez Murchison tacy. — To było łatwe. Teraz przydałoby się nieco współpracy ze strony pacjenta.
— Nie Narodzony odczuwa coraz silniejszą frustrację. Obecnie graniczy ona z rozpaczą, przyjacielu Conway. Bez wątpienia cały czas próbuje się z tobą skontaktować. Aura emocjonalna Obrońcy słabnie i chyba zaczyna zdawać sobie sprawę z własnego bezruchu.
— Jeśli zmniejszymy średnicę rany operacyjnej, która teraz nie musi już być taka duża, poprawią się krążenie i wydajność płuc — rzekł Conway do Thornnastora. — Ile miejsca potrzebujemy?
Tralthańczyk chrząknął coś niezrozumiałego.
— Niewiele, szczególnie że to ja jestem endokrynologiem i teraz moja kolej. Odrostki DBDG nie nadają się do tej pracy. Z całym szacunkiem, myślę, że powinieneś zająć się młodym.
— W porządku. — Docenił takt Thornnastora, który nie zapomniał, że Conway jest odpowiedzialnym za operację Diagnostykiem. Nawet jeśli była to tymczasowa ranga. Po dzisiejszym zachowaniu być może nawet bardzo tymczasowa. — Wszystkich członków zespołu, którzy nie należą do typu DBDG, proszę o przejście do drzwi. Nie rozmawiać, starać się nie myśleć o niczym, najlepiej wbić oczy w pustą ścianę albo sufit i tak trwać. Łatwiej będzie telepacie dostroić się do nas trojga niż do całego tłumu. Szybciej, proszę.
Skaner pokazywał już dwie smukłe macki Tralthańczyka zsuwające się po obu stronach pępowiny w głąb macicy. Znieruchomiały nad dwoma nabrzmiałymi owoidami, które przez ostatnie kilka dni urosły do rozmiarów sporych, czerwonych śliwek. Miejsca było dość na niejeden manewr, ale Thornnastor zamarł bezradnie.
— Gruczoły są identyczne, Conway — powiedział. — Nie da się tak szybko odróżnić, który jest który. Jeden do jednego, że się nie pomylę. Mam nacisnąć łagodnie? Który?
— Nie, chwilę — powstrzymał go Ziemianin. — Coś wpadło mi do głowy. Podczas normalnego porodu oba gruczoły zostałyby uciśnięte w chwili opuszczania przez płód macicy, a ich zawartość wniknęłaby z pępowiną do jego organizmu. Biorąc pod uwagę napięcie ich powierzchni, możliwe jest, że nawet najlżejszy dotyk spowoduje nagły, a nie powolny przepływ. Pierwotnie myślałem, aby przez powolne dawkowanie i sprawdzanie efektu rozpoznać, który gruczoł wytwarza substancję znoszącą paraliż, a który tę drugą, uszkadzającą umysł. Chociaż możliwe, że oba zawierają tę samą mieszankę…
— Mało prawdopodobne — powiedział Thornnastor. — Działanie jest tak różne, że muszą być to różne związki. Bardzo niestabilne biochemicznie na dodatek. W przeciwnym razie znaleźlibyśmy w ciele pierwszego Obrońcy dość pozostałości, aby wytworzyć je syntetycznie. Teraz mamy wreszcie okazję pobrać próbki od żywego osobnika, ale analiza potrwa zbyt długo. Nasi pacjenci nie mogą tyle czekać.
— Zgadzam się w całej rozciągłości — odezwał się niezwykle przejęty Prilicla. — Obrońca bliski jest paniki. Prawie dostrzegł już, że nie może się poruszać. Jego stan może się niebawem pogorszyć. Należy kończyć i zamknąć go, przyjacielu Conway. Szybko.
— Wiem — mruknął lekarz. — Myślcie! Myślcie o Nie Narodzonym, jego sytuacji, problemie, z którym próbujemy się uporać. Potrzebuję telepatycznego kontaktu z nim, bo inaczej będę musiał zaryzykować…
Wyczuwam nieregularne, spazmatyczne kurcze — przerwał mu Thornnastor. — Są coraz silniejsze. To zapewne odruch towarzyszący panice, lecz istnieje ryzyko przypadkowego naciśnięcia gruczołów. Nie sądzę, aby telepatyczny kontakt z młodym pomógł nam odróżnić te gruczoły. Skąd nawet inteligentny noworodek ma znać anatomię rodzica?
— Obrońca nie szarpie się już w więzach — oznajmiła stojąca po drugiej stronie ramy Murchison.
— Przyjacielu Conway, pacjent traci przytomność.
— Wiem!
Ziemianin rozpaczliwie szukał rozwiązania problemu. To samo robiły alter ego. Z wielkiego zamieszania wyławiał czasem jakąś podpowiedz, były jednak dziwaczne albo zgoła nie na temat. Aż w końcu pojawiła się jedna, tak śmiesznie prosta, że należało spróbować.
— Proszę zacisnąć pępowinę możliwie najbliżej gruczołów, a potem ją odciąć — powiedział. — Sam wyciągnę odcinek od strony młodego. Tymczasem pan niech weźmie dwie igły do próbek i opróżni za ich pomocą oba gruczoły tak, żeby zawartość każdego znalazła się w osobnym pojemniku. Może da się to przyspieszyć, naciskając gruczoły. Pomógłbym, ale nie ma tam dość miejsca.
Thornnastor nie odpowiedział, tylko wziął igłę z tacy z narzędziami, Murchison włączyła zaś na próbę pompę i przymocowała do niej dwa małe, sterylne pojemniki. W ciągu kilku minut doszło do wkłucia i gruczoły zaczęły wyraźnie maleć.
Gdy zmieniły się już w dwa czerwone wybrzuszenia po przeciwnych stronach kanału rodnego, Conway powiedział:
— Wystarczy. Można wyjąć. Pomogę zamknąć ranę. Gdyby miał pan jakiś wolny kąt umysłu, proszę myśleć o Nie Narodzonym.
— Wszystkie kąty mam już pozajmowane — mruknął Thornnastor. — Ale spróbuję.
Ta część pracy była znacznie łatwiejsza, szczególnie że Obrońca pozostawał nieprzytomny i zniknęło napięcie mięśniowe, które rozciągałoby szwy. Thornnastor zespolił brzegi macicy, potem zaś razem umieścili organy na właściwych miejscach i zaszyli opłucną. Pozostało już tylko wstawić fragment pancerza i przymocować go metalowymi klamrami używanymi do naprawy powłok FROBów.