W niedzielę, w październikowym blasku przedpołudnia, gdy mgła przysłaniała jeszcze wieżę Ratusza, a woda Motławy połyskiwała wciąż chłodną jasnością świtu, zachodziliśmy na przystań koło Zielonej Bramy, by potem Długim Pobrzeżem, obok wypalonych domów Mariackiej i Szerokiej, obok straganów ze starymi książkami, które ustawiono na Fiszmarku, obok zburzonych bram i przedproży, iść aż do zakrętu kanału, a potem daleko, daleko, aż do samej wyspy Holm. Kamienne nabrzeże schodziło tu płasko ku wodzie. Prom nadpływał powoli. Podziwiałem spokojny i pewny ruch rąk dwóch mężczyzn w czarnych czapkach z błyszczącym daszkiem, którzy – z papierosem przyklejonym do warg, pochyleni – w milczeniu, drewnianymi chwytakami przeciągali ciemną od smaru, stalową linę, która wysuwała się z wody, wolno wędrowała wzdłuż burty, drżała na żelaznych kółkach, pryskała kropelkami, by potem znów zniknąć w leniwej toni. Podłoga promu była z czarnych desek, pachniała smołą i naftą. Ciemnozielona woda z tęczującymi plamami benzyny głucho chlupotała przy burcie. Może dlatego, stojąc pod brezentowym daszkiem, ściszaliśmy zawsze głos. Wysocy mężczyźni przy wsiadaniu schylali głowę pod napiętą brezentową osłoną, w ciszy przygładzali włosy, otrzepywali mankiety spodni z drzewnego pyłu, tak jakby szykowali się do dalekiej drogi, z której nie zawsze się powraca, tylko kobiety, zbiegając szybko na pokład, by zająć najlepsze miejsca, stukały korkowymi obcasami głośno i niecierpliwie. A kiedy dopływaliśmy już do przystani koło elewatorów, gdy na nabrzeżu pojawiały się już żelazne rusztowania małego doku i zza mola wysuwały się dźwigi Starego Portu, podobne do wielkich ptaków szukających żeru, mijaliśmy spacerowy statek z wysokim pochyłym kominem, przycumowany obok kolejowej bocznicy, na którego białej burcie, spod świeżej farby, którą niedawno pomalowano nitowany kadłub, obok napisu „Zielona Brama – Westerplatte – Sopot”, słabo przeświecały zarysy kilku czarnych gotyckich liter. Lecz nikt z nas nie potrafił odczytać dawnej nazwy.
W ogrodzie na Grottgera żółkły liście. Słońce co rano wynurzało się zza mierzei, w południe wspinało się nad bukowe wzgórza, o zmierzchu znikało za Katedrą. Chmury – jak co dzień, jak co roku, jak zawsze – szły ku nam znad równin niemieckich, znad saksońskich jezior, meklemburskich lasów i pomorskich plaż. Zorza o barwach ognia, których nie można było zliczyć, pyszna, spiętrzona wysoko o świcie, wstawała nad zatoką, topiąc w rtęciowych rozbłyskach kutry rybaków, wyruszających na otwarte morze. Molo, trafione tamtej nocy pociskami z baterii na Zigankenbergu, stało w odbitym blasku dwoma szeregami nadpalonych słupów, niczym rząd strzaskanych kolumn. Wieczorami, przy bezchmurnej pogodzie, gdy ciemność nad miastem napełniał spokój stygnącego powietrza, światło Gwiazdy Polarnej żarzyło się już zimną, listopadową iskrą. Dni były coraz krótsze.
A ja czekałem, czekałem na jakiś znak, przecież wsunąłem do kieszeni Adama, wtedy, tam, koło wiaduktu, tę złożoną we czworo kartkę wydartą z zeszytu w linie, na której z kaligraficzną starannością wypisałem nazwę ulicy Grottgera i podkreśliłem numer 17, i dopisałem numer mieszkania 1 – żeby nigdy nie zapomniał. Więc na pewno nie zapomniał.
I gdy z blaszanej skrzynki z napisem „Briefe” wyjmowałem listy, gdy już wyjąłem wszystkie listy, zawsze zaglądałem do ciemnego wnętrza, w którym na dnie było trochę pokruszonych płatków rdzy i ręką sprawdzałem, czy może do drzwiczek nie przylgnęła koperta.
Lecz listy nie nadchodziły.
W ogrodzie szumiały tuje. Wiatr szedł górą, nad dachami ulicy Grottgera, kołysząc zielenią buków i sosen. Pod brzozą Mama ścinała astry wielkimi krawieckimi nożycami.
Na listkach bukszpanu bielił się już pierwszy szron.
Klucz do miejsc
Adolf-Hitler-Strasse – Grunwaldzka; główny ciąg komunikacyjny dla wojsk pieszych, konnych i gąsienicowych od czasów Napoleona do grudnia 1981 roku. Wschodnia część od Bramy Oliwskiej do Ostseestrasse: Aleja Hindenburga.
Am Johannisberg – Sobótki.
Bischofsberg – Biskupia Górka.
Brabank – Stara Stocznia.
Breitgasse – Szeroka.
Breslau – Wrocław.
Bromberg – Bydgoszcz.
Brösen – Brzeźno.
Brösener Weg – Bolesława Chrobrego.
Danzig – Gdańsk.
Delbrück-Allee – Curie-Skłodowskiej; ulica biegnąca od dawnej Alei Hindenburga do Akademii Medycznej. Po zachodniej stronie jezdni, aż do Politechniki, ciągnęły się cmentarze ewangelickie i katolickie, po stronie wschodniej, u zbiegu Delbrück-Allee z Aleją Hindenburga, stał gmach „profesora Spannera”, opisany później przez Nałkowską.
Dirschau – Tczew.
Elbing – Elbląg.
Emaus – zachodnia dzielnica Gdańska na wzgórzach sąsiadujących z Siedlcami.
Frauengasse – Mariacka.
Friedrich-Allee – Wojska Polskiego.
Glettkau – Jelitkowo.
Gotenhafen – Gdynia.
„Gustloff” („Wilhelm Gustloff”) – statek pasażerski wiozący uchodźców z Gotenhafen do Kilonii, storpedowany przez radziecką łódź podwodną w styczniu 1945 roku na otwartym morzu między Łebą a Stolpmunde.
Hochstriess – Słowackiego.
Hohenfriedberger Weg – Szymanowskiego.
Hundegasse – Ogarna.
Jäschkentaler Weg – Jaśkowa Dolina.
Johannistal – Matejki.
Karlsberg – Pachołek; wzgórze w Lasach Oliwskich niedaleko Katedry. Dawniej u podnóża, nad brzegiem stawu – hotel.
Karrenwall – Okopowa.
Kokoschken – Kokoszki.
Königsberg – Królewiec.
Köslin – Koszalin.
Krantor – Żuraw.
Kronprinzenallee – najpierw Aleja Sprzymierzonych, później Wita Stwosza.
Lange Brücke – Długie Pobrzeże.
Langer Markt – Długi Targ.
Langfuhr – Wrzeszcz.
Langgasse – Długa.
Las Gutenberga – las po zachodniej stronie Jaśkowej Doliny. Na północnym krańcu Altana Gutenberga (dawniej z pomnikiem Gutenberga).
Lessingstrasse – Grottgera.
Magdeburger Strasse – Kościuszki.
Marienburg – Malbork.
Marienkirche – Kościół Mariacki w Gdańsku.
Marienstrasse – Wajdeloty.
Marienwerder – Kwidzyn.
Max-Halbe-Platz – plac Komorowskiego.
Mirchauer Weg – Partyzantów.
Müggau – wzgórza na południe od Wrzeszcza na przedłużeniu Jaśkowej Doliny.
Neu Schottland – Nowe Szkoty.
Neufahrwasser – Nowy Port.
Ostseestrasse – najpierw Aleja Prezydenta Roosewelta, potem Aleja Karola Marksa, później Aleja Generała Hallera.
Pelonker Strasse – Polanki. Równoległa do Lessingstrasse i Kronprinzenallee.
Pietzkendorf – Piecki, Morena.
Posen – Poznań.
Rathaus duży i mały – ratusz przy Długim largu i ratusz na Korzennej.
Seestrasse – Pomorska.
Schichau, warsztaty – warsztaty stoczni gdańskiej.
Schidlitz – Siedlce.
Schwarzen Weg – najpierw Czarna, potem Montwiłła Mireckiego.
Steffensweg – Stefana Batorego.
Stettin – Szczecin.
„Steuben” („General von Steuben”) – statek z uchodźcami z terenu Gdańska, Prus Wschodnich i Kurlandii storpedowany w lutym 1945 roku przez radziecką łódź podwodną na Stolpe-Bank.
Szpital św. Łazarza – średniowieczny przytułek w Oliwie obok pętli tramwajowej przy dawnej Adolf-Hitler-Strasse. Zburzony w latach sześćdziesiątych podczas poszerzania jezdni.
Thorn – Toruń.
Weichsel – Wisła.
Weichselmünde – Wisłoujście; dzielnica Gdańska przy ujściu Wisły do zatoki, w pobliżu Westerplatte. Barokowa twierdza przy kanale portowym. Po drugiej stronie kanału nabrzeża Nowego Portu, elewatory, przystań promu.
Zigankenberg – Cyganki, Cygańska Górka.
Zoppot – Sopot; dawniej Copoty.
Opracowała Krystyna Chwin