Выбрать главу

— Tyle tylko, że czasu zostało niewiele — odparł Yrth.

Morgon spojrzał na niego pytająco.

— Radzisz mi pobrać tę wiedzę z samej ziemi? To by trwało całe tygodnie.

— Nie.

— To może radzisz mi w ogóle zrezygnować z jej pobierania?

Czarodziej westchnął. — Nie.

— Cóż więc mi radzisz? — Poczuł, że Raederle, którą otaczał ramieniem, drgnęła na dźwięk wyzywającej nuty w jego głosie. Har siedział nieruchomo na swoim wielkim rzeźbionym krześle; wilk leżący u jego stóp otworzył nagle ślepia i łypnął nimi na Morgona.

— Chcesz się kłócić z Yrthem pod moim dachem? — spytał ze zdumieniem Har.

Czarodziej pokręcił głową.

— To moja wina — wyjaśnił. — Istnieje pewien sposób na zablokowanie umysłu, o którym Morgon nie wie. Użyłem go przed kilkoma dniami, kiedy doszło do napaści na Hed, żeby zatrzymać Morgona w Isig. Wydawało mi się to lepsze, niż pozwolić mu wejść w pułapkę.

Morgon zacisnął dłonie na czarce z winem, tłumiąc gniewny komentarz.

— O jakim blokowaniu umysłu mówisz? — spytała zdumiona Nun. — Gdzie się tego, na Hel, nauczyłeś?

— Dostrzegłem taką możliwość dawno temu i zbadałem ją — wyjaśnił przepraszającym tonem Yrth. -

Nie zamierzałem jej wykorzystywać, chyba że w przypadku wyższej konieczności.

— Cóż, ja też nie byłabym rada, gdybyś zastosował ją wobec mnie. Ale rozumiem twoje pobudki. Skoro Panowie Ziemi szukają Morgona w drugim końcu królestwa, to lepiej nie wyprowadzać ich z błędu.

Morgon zwiesił głowę, ale po chwili, czując na sobie spojrzenie Hara, podniósł na niego wzrok.

— Musisz się wyspać — powiedział król. Morgon znowu patrzył na czarkę z winem.

— Wiem. — Raederle dotknęła jego policzka, i to go trochę uspokoiło. — Ale najpierw — podjął, przerywając milczenie, jakie zapadło w izbie — powiedz mi, jak to się dzieje, że vesty są wciągnięte w obronę prawa ziemi. Nigdy bym się tego nie spodziewał.

— Sam o tym nie wiedziałem — przyznał król. — To chyba jakieś starożytne zaklęcie. Vesty są niebywale potężne i podejrzewam, że ich zadaniem jest obrona zarówno terytorium, jak i prawa ziemi. Ale przez wieki nie walczyły z niczym prócz wilków, a ich więź z prawem ziemi zalega zapomniana gdzieś na dnie mojego umysłu… Oczywiście udostępnię ci te obszary mojej podświadomości. Jutro. — Spojrzał na czarodzieja, który dolewał sobie wina. — Byłeś na Hed, Yrthu?

— Tak. — Yrth napełnił czarkę po wrębek i odstawił dzban z winem.

— Jak przedostałeś się przez Ymris?

— Byłem bardzo ostrożny. W drodze na Hed nie traciłem czasu, ale wracając, zatrzymałem się na chwilę, żeby zamienić kilka słów z Aloilem. Nasze umysły łączy więź; znalazłem go, nie korzystając ze swojej mocy. Był pod Caerweddin z Astrinem Ymrisem i niedobitkami sił króla.

W izbie znowu zaległa cisza. W ogniu trzasnęło polano i snop iskier trysnął ku dymnikowi w powale.

— A co zostało z armii króla? — odezwał się Har.

— Astrin nie potrafił mi tego powiedzieć. Po utracie Wichrowej Równiny połowa ludzi schroniła się w Rhun; reszta uciekła na północ. Rebelianci — czymkolwiek są: żywymi ludźmi, umarłymi, Panami Ziemi — nie zaatakowali Caerweddin ani żadnego innego z większych miast Ymris. — Yrth popatrzył w ogień nieobecnymi oczyma kogoś innego. — Zajmują starożytne, od wieków leżące w gruzach miasta. Mnóstwo ich w Ruhn, kilka we wschodnim Umber, jedno na Równinie Królewskich Ust, niedaleko Caerweddin. Astrin naradza się ze swoimi generałami, co robić. Dowódcy utrzymują, że rebelianci, jeśli chcą opanować Równinę Królewskich Ust, muszą zająć Caerweddin. Astrin nie chce tracić ludzi w obronie martwego miasta. Zaczyna dochodzić do wniosku, że armie króla i rebeliantów, choć ścierają się ze sobą, to mają różne cele…

Har odchrząknął i wstał. Wilk trzymający łeb na jego kolanach ocknął się i podniósł na cztery łapy.

— Jednooki człowiek, który widzi… Czy on widzi koniec tej wojny?

— Nie. Ale powiedział mi, że nawiedzają go sny o Wichrowej Równinie, tak jakby tam należało szukać wytłumaczenia. Wieża stojąca na tej równinie nadal znajduje się pod wpływem żywej siły iluzji.

— Wichrowa Wieża — wyrwało się Morgonowi. Słowa czarodzieja przypomniały mu o pewnej nierozwiązanej zagadce. — Zupełnie wyleciało mi z głowy…

— Swego czasu próbowałam na nią wejść — odezwała się Nun.

Har podszedł z czarką do stołu, żeby dolać sobie wina.

— Ja również. A ty, Morgonie? — Nie.

— Dlaczego? Jesteś wszak mistrzem zagadek, a to nie lada zagadka.

Morgon cofnął się myślami w przeszłość.

— Kiedy po raz pierwszy znalazłem się z Astrinem na Wichrowej Równinie, cierpiałem na zanik pamięci. Interesowało mnie wówczas rozwiązanie tylko jednej zagadki. Po raz drugi… — Poruszył się niespokojnie. — Przeszedłem tamtędy w wielkim pośpiechu, pod osłoną nocy. Tropiłem harfistę. Nic nie było w stanie mnie zatrzymać.

— To może teraz spróbuj — podsunął cichym głosem Har.

— Nie wiesz, co mówisz — zaprotestowała Nun. — Na równinie roi się od Panów Ziemi.

— Ja zawsze wiem, co mówię — odparł Har.

Morgonowi przyszła do głowy pewna myśl; poprawił się znowu na ławie. Raederle obudziła się i spojrzała na niego zaspanymi oczami.

— Wstępu na tę wieżę broni iluzja… nikt nie jest w stanie wejść na sam szczyt. Nikt nie tworzy iluzji, jeśli nie chce pod nią czegoś ukryć… Ale cóż takiego może być skrywane przez tyle czasu na szczycie wieży?

— Najwyższy — podpowiedziała sennie Raederle. Wszyscy na nią spojrzeli; Nun z dymiącą fajeczką w dłoni, Har z czarką wina w połowie drogi do ust. — To chyba jedyne miejsce, gdzie nikt go jeszcze nie szukał — dodała.

Har przesunął wzrok na Morgona. Morgon przeczesał palcami włosy, twarz mu pojaśniała.

— Może. Wiesz, Harze, że spróbuję. Ale zawsze myślałem, że ta iluzja to jakieś zapomniane dzieło umarłych Panów Ziemi, a nie… żyjącego Pana Ziemi. Chwileczkę. — Usiadł prosto i zapatrzył się w przeciwległą ścianę. — Wichrowa Wieża. Ta nazwa… imię… wiatru. — Wiatr zerwał się nagłe w jego wspomnieniach: wiatr pod Górą Erlenstar, porywiste wichry nad rubieżami, śpiewające wszystkimi tonami jego harfy. — Wichrowa Wieża.

— Co widzisz?

— Sam nie wiem… harfę o strunach z wiatru. — Wiatry w jego wspomnieniach ścichły, a on uświadomił sobie, że nie wie, kto zadał to pytanie. Wizja rozpłynęła się, pozostawiając go tylko ze słowami i pewnością, że te w jakiś sposób się wiążą: — Wieża. Harfa z gwiazdkami. Wiatr.

Har spędził ze swojego krzesła białą łasicę i usiadł powoli.

— Czyżbyś miał nad wiatrami władzę taką samą jak nad prawem ziemi? — zapytał z niedowierzaniem.

…— Nie wiem.

— Rozumiem. Jeszcze nie próbowałeś.

— Nie wiedziałbym, od czego zacząć — przyznał Morgon. — Kiedyś ukształtowałem wiatr. Żeby zabić. Wiem, że tyle potrafię.

— Kiedy… — Har urwał, kręcąc głową. W sali zaległa głęboka cisza, w kątach jarzyły się oczy zwierząt. Wszyscy drgnęli, kiedy czarka, którą chciał odstawić Yrth, stuknęła o brzeg tacy. Nun pośpieszyła mu z pomocą i pokierowała jego ręką.

— To te małe odległości — westchnął ze smutkiem czarodziej.

— Wydaje mi się — powiedział król-wilk — że gdy zacznę cię wypytywać, zrobi się z tego najdłuższa zagadka, jaką kiedykolwiek zadano.