Za szybą na jednej z zamkniętych półek dostrzegłem trochę książek historycznych. Jeżeli za trzy godziny nadal będę na pokładzie, to podczas długiej podróży do Ameryki będę mógł przeczytać wszystkie pozycje na ten temat, które znajdę w bibliotece.
Znajomość nazwisk prezydentów oraz daty wojen nie stanowiły jednak najpilniejszej sprawy. O takich rzeczach nie rozmawia się na co dzień. Przede wszystkim musiałem dowiedzieć się, jak w tym świecie ludzie żyją, rozmawiają, zachowują się, jedzą, piją, bawią się, modlą i kochają, i jakie różnice zachodzą pomiędzy tym a moim światem. W przeciwnym razie moja ignorancja może wywołać niepożądane skutki — od niepotrzebnego zakłopotania, aż do katastrofy. Zanim się tego wszystkiego nauczę, muszę się pilnować, aby mówić jak najmniej, a słuchać jak najwięcej.
Miałem kiedyś sąsiada, którego cała znajomość historii ograniczała się do dwóch dat: 1492 i 1776, a nawet co do nich nie był pewien, jaka z nich oznacza jakie wydarzenie. Jego ignorancja w innych dziedzinach była równie głęboka, niemniej zarabiał znakomicie jako przedsiębiorca drogowy. Aby funkcjonować jako istota społeczna i ekonomiczna nie potrzeba szerokiej wiedzy… tak długo, dopóki wie się, przy jakich okazjach należy wysmarować sobie pępek niebieskim błotem. Jednakże nieznajomość lokalnych zwyczajów może się skończyć linczem.
Zastanowiłem się, jak sobie radzi Graham? Przyszło mi do głowy, że jego sytuacja jest o wiele groźniejsza od mojej… jeśli założyć (co chyba należało uczynić), że po prostu zamieniliśmy się miejscami. Ja ze swoim wychowaniem mogłem tu zapewne uchodzić za ekscentryka — lecz sposób, w jaki on został wychowany, może Grahamowi przysporzyć poważnych kłopotów w moim świecie. Wystarczy uwaga rzucona mimochodem lub niewinny gest, aby wylądował w dybach. Albo jeszcze gorzej.
Najgroźniejsza jednak dla niego może się okazać próba podjęcia mojej roli we wszystkich aspektach — o ile się na to zdecyduje. Powiem to tak: po roku małżeństwa podarowałem Abigail na urodziny eleganckie wydanie „Poskromienia złośnicy”. Nawet nie podejrzewała, iż miała to być aluzja. Była tak przekonana o własnej doskonałości, że nie przyszło jej do głowy, iż w głębi swego serca zrównałem ją z Kasią. Jeśli Graham zajmie moje miejsce jako jej mąż, ich stosunki z pewnością staną się interesujące dla obu stron.
Nie skazałbym nikogo świadomie na związek z Abigail, ponieważ jednak nie pytano mnie o zdanie, nie zamierzałem wylewać krokodylich łez. (Jak to jest być w łóżku z kobietą, która używa na określenie tego wyłącznie słów: „obowiązek małżeński”?)
Miałem przed sobą dwudziestotomową encyklopedię — miliony słów, zawierających wszystkie ważniejsze dane o tym świecie, z którymi pilnie musiałem się zapoznać. Jak zrobić to najszybciej? Od czego zacząć? Niepotrzebna mi grecka sztuka, egipska historia czy geologia — co jednak muszę koniecznie znać?
A zatem, co nasamprzód zwróciło moją uwagę w tym świecie? Sam statek. Jego staroświecki wygląd, kontrastujący z gładką linią MV „Konge Knut”, a gdy znalazłeś się na pokładzie, brak telefonu w twojej — Grahama — kabinie. Brak wind dla pasażerów. Liczne drobiazgi przywodzące na myśl luksusy z czasów twojego dziadka.
Sprawdźmy więc, co piszą pod hasłem „statki” — tom osiemnasty. Tak jest! Trzy strony ilustracji, wszystkie sprawiające wrażenie, jakby pochodziły z końca dziewiętnastego wieku. SS „Britannia” — największy i najszybszy liniowiec na Północnym Atlantyku. Zabiera dwa tysiące pasażerów, a rozwija tylko szesnaście węzłów! Ponadto wygląda staroświecko.
Spróbujmy przeczytać hasło „Transport”… No, no! Nie jesteśmy zbyt zdziwieni, prawda? Ani słowa o sterowcach. Sprawdźmy to w skorowidzu. Sterowiec — nic, statek powietrzny — zero, aeronautyka — patrz „Balony”.
Proszę bardzo, ładny artykuł na temat balonów! Bracia Montgolfier i inni śmiali pionierzy. Jest nawet opowieść o odważnym i tragicznym ataku Salomona Andree na Biegun Północny. Jednakże graf von Zeppelin albo nigdy nie istniał, albo też nigdy nie zajął się aeronautyka.
Być może powrócił do Niemiec po zakończeniu wojny domowej i tam nie odnalazł atmosfery sprzyjającej idei podróży powietrznych, jaka panowała w Ohio w moim świecie. Tak czy inaczej, w tym świecie podróże powietrzne nie istnieją. Alec, jeśli musisz tu pozostać, czy spodobałoby się tobie, gdybyś został „wynalazcą” sterowca? Stałbyś się pionierem i magnatem finansowym. Byłbyś sławny i bogaty.
Skąd ci przyszło do głowy, że potrafiłbyś tego dokonać? No wiesz! Miałem wszystkiego dwanaście lat, gdy po raz pierwszy leciałem sterowcem! Wiem o nich wszystko! Mógłbym narysować plany od ręki…
Czyżby? Narysuj mi plany ultralekkiego silnika Diesla, nie więcej niż jeden funt na konia mechanicznego. Wymień stopy, których należy użyć, podaj sposób ich obróbki, przedstaw schematy dla poszczególnych faz działania, wymień niezbędne rodzaje paliwa i smaru oraz wskaż źródła, z których je uzyskać… Wszystko to jest do zrobienia!
Tak, ale czy ty potrafisz to zrobić? Nawet jeśli wiesz, że to możliwe? Przypominasz sobie, dlaczego zrezygnowałeś ze studiów technicznych i uznałeś, że masz powołanie kapłańskie? Religioznawstwo porównawcze, homiletyka, krytyka tekstu, apologetyka, hebrajski, łacina, greka — to wszystko można wykuć na blaszkę… a do przedmiotów technicznych trzeba mieć łeb.
Czy chcesz powiedzieć, że jestem głupi?
Czy właziłbyś do tego dołu, gdybyś miał na tyle rozumu, żeby się wymigać?
Dlaczego więc mnie nie powstrzymałeś?
Powstrzymać ciebie? A od kiedy to mnie słuchasz? Przestań się wymigiwać. Jaką ocenę miałeś z termodynamiki?
No, dobrze! Załóżmy, że nie mogę tego dokonać sam…
Brawo!
Odchrzań się, dobrze? Świadomość, że czegoś można dokonać, to dwie trzecie roboty. Mógłbym zostać kierownikiem instytutu badań, stanąć na czele grupy młodych, zdolnych inżynierów. Oni zajmą się szczegółami. Moim wkładem będzie unikalna w tym świecie wiedza o tym, jak sterowiec wygląda i w jaki sposób działa. Pasuje?
To jest właściwy podział pracy. Twój opis sterowca i ich zdolności. To mogłoby się udać, ale nie szybko i nie tanim kosztem. W jaki sposób zamierzasz to sfinansować?
Pamiętasz, jak pewnego lata sprzedawałeś odkurzacze?
No więc… jest jeszcze ten milion dolarów.
No, no, nieładnie!
— Panie Graham?
Wyrwany ze swych ambitnych marzeń spojrzałem w twarz jednej z urzędniczek z biura płatnika.
— Słucham?
Wręczyła mi kopertę.
— Od pana Hendersona. Mówił, że pan powinien wiedzieć, o co chodzi.
— Dziękuję.
Na kartce było napisane: „Drogi panie Graham. Jest tutaj trzech facetów, którzy twierdzą, że są z panem umówieni. Nie podoba mi się ich wygląd ani słownictwo. W tym porcie kręci się masa podejrzanych typów. Jeśli nie umawiał się pan z nimi i nie chce się z nimi spotykać, niech pan powie tej dziewczynie, by oświadczyła, że nie mogła pana odnaleźć. Wtedy powiem im, że zszedł pan na brzeg. A. P. H.”
Przez długą nieprzyjemną chwilę wahałem się pomiędzy ciekawością a ostrożnością. Nie chcieli spotkać się ze mną, tylko z Grahamem. Czegokolwiek mogli od niego chcieć, nie byłem w stanie im tego zapewnić.