Siedząc przy malutkim stoliku, przy którym pisał Historię oblężenia Lizbony, patrząc na ostatnią stronę w oczekiwaniu zbawiennego słowa, które dzięki przyciąganiu albo nagłemu wstrząsowi ożywi przerwany strumień, Raimundo Silva powinien powiedzieć do samego siebie, tak jak Maria Sara na schodach Świętego Kryspina wczorajszej nocy, Chodźmy, ale teraz innym tonem, jakby chodziło o rozkaz, Chodźmy, pisze, brnie naprzód, rozwija, skraca, komentuje, podsumowuje, a więc bez żadnego podobieństwa do tamtego delikatnego, Chodźmy, które nie przetrwawszy w przestrzeni, dalej rozbrzmiewało w nich, krok za krokiem, aż przerodziło się w pochwalną pieśń, kiedy łóżko jeszcze raz zaoferowało im swą pościel. Wspomnienie wspaniałej nocy opanowuje myśli Raimunda Silvy, zaskoczenie, gdy zbudził się rano i zobaczył, i poczuł to nagie ciało obok siebie, niemożliwa do wyrażenia przyjemność dotykania go, tu, tam, przyzwoicie, jakby całe ono było różą, mówienie do samego siebie, Powoli, nie budź jej, pozwól, żeby cię rozpoznała, róża, ciało, kwiat, potem niecierpliwość dłoni, przedłużona i natarczywa pieszczota, aż Maria Sara otwiera oczy i uśmiecha się, powiedzieli jednocześnie, Kochanie, i przytulili się do siebie. Raimundo Silva poszukuje odpowiedniego słowa, przy innej okazji te same byłyby przydatne, Kochanie, ale należy wątpić, czy Mogueime i Ouroana będą kiedyś potrafili to wypowiedzieć, poza tym, że w chwili, w której się znajdujemy, tych dwoje jeszcze nawet się nie spotkało, a co dopiero mówić o tak gwałtownych wyznaniach uczuć, których wyrażenie zdaje się znajdować poza ich zasięgiem.
Tymczasem nieświadomy swej roli instrumentu, którym chce się posłużyć przeznaczenie, rycerz Henryk rozważa w myślach, czy zabrać ze sobą Ouroanę do obozu Mem Ramiresa, czy zostawić ją w królewskim obozie, pod opieką i nadzorem swego ulubionego służącego. Tak bardzo jednak przywiązał się do tego służącego, że wolałby go nie odprawiać, dlatego po rozważeniu wszystkiego wezwał go, żeby nakazać przygotowanie bagaży i broni, bo następnego dnia skoro świt zejdą z tych chronionych wysokości, żeby połączyć się z wojskiem atakującym Bramę Żelazną, gdzie pod jego nadzorem zostanie zbudowana wieża oblężnicza, Zobaczymy, kto szybciej ją skończy, czy my, czy Francuzi, czy Normandczycy, przy Bramie Słońca i przy Bramie Alfama, A Ouroana, wasza nałożnica, co z nią zrobicie, zagadnął służący, Pójdzie ze mną, Wielkie czają się tam niebezpieczeństwa, do tego naprzeciw siebie stoją Maurowie i chrześcijanie, Potem zobaczę, jak będzie lepiej, było nie było, jak dotąd niewierni nie odważyli się walczyć za murami. Dowiedziawszy się tego, poszedł służący poinformować Ouroanę i przygotować zmianę stanowiska, miało pójść z rycerzem Henrykiem także pięciu zbrojnych, bo ten Niemiec nie był tak wielkim panem, żeby prowadzić ze sobą cały oddział, specjalizował się w inżynierii, która zależy wprawdzie od wielkiej grupy ludzi, która buduje maszyny, bardziej jednak od inżyniera noszącego w głowie wiedzę, talent i sztukę. Następnego poranka, bardzo wcześnie, jak zostało zapowiedziane, po wysłuchaniu mszy, udał się rycerz Henryk ucałować królewskie dłonie, Żegnaj królu, zdążam do mej pracy. W nieznacznym oddaleniu, bez prawa pożegnania króla, stali faworyci i zbrojni, Ouroana w lektyce, bardziej ze względu na maniery jej pana niż delikatność jej kondycji, bo na polach Galicii, gdzie ją porwano, była córką chłopów i wraz z nimi ciężko pracowała przy uprawie ziemi. Dom Alfons Henriques objął rycerza, Niech Święta Maria chroni cię i prowadzi, powiedział, i niech ci pomoże wznieść tę wieżę, dotychczas nie widzianą w tych krainach, będziesz pracował z morskimi cieślami, nikogo lepszego nie udało nam się znaleźć, ale jeśli oni będą tak dobrymi uczniami, jak ponoć ty jesteś dobrym nauczycielem, moje następne oblężenia, a przynajmniej wieże oblężnicze, przygotowywane będą przy zastosowaniu narodowej siły roboczej, bez wcielania obcokrajowców, Panie, do mego kraju dotarła rozległa sława skromności, pokory, wstrzemięźliwości ducha i poświęcenia Portugalczyków, zawsze z ochotą służących rodzinie i ojczyźnie, jeśli więc zdołali połączyć tyle tak rzadkich cech z odrobiną inteligencji, siły charakteru i woli, wtedy, panie, mogę was zapewnić, że nie będzie wieży, której wasza wysokość nie będzie w stanie zbudować, zarówno jutro, jak i każdego innego dnia, który nadejdzie. Zapadły głęboko w królewskie serce te pełne optymizmu zapewnienia, szczególnie że wyszły z ust, z których wyszły, i tak bardzo przypadły mu do gustu, że zwierzył się rycerzowi Henrykowi z tego, co go trapiło od jakiegoś czasu, konkretnie, Spostrzegliście pewnie, że część mojego sztabu głównego niechętnie patrzy na ten pomysł z wieżami, to konserwatyści przywiązani do rękodzieła, dlatego jeśli zobaczysz, że któryś ci uchybia i wynajduje preteksty, żeby opóźniać budowę, albo szerzy defetyzm, przyjdź do mnie i powiedz mi o tym, bo bardzo leży mi na sercu, jako nowoczesnemu królowi, którym się mienię, doprowadzić do końca tę imprezę bez zbędnej zwłoki, szczególnie że moje finanse doznały wielkiego uszczerbku przez tę wojnę, widzisz więc, że nie byłoby mi na rękę, ale to absolutnie, płacić pod koniec sierpnia za nowy zaciąg, bo wtedy upływają te trzy miesiące, chodzi o to, że chociaż nasi żołnierze zarabiają mało, w sumie jest to pokaźna kwota, świetnie by się złożyło, gdybyśmy zdołali zdobyć miasto przed końcem zaciągu, rozumiecie więc, jak wiele obiecuję sobie po waszych wieżach, w ten sposób was namawiam, stymuluję i wam przyklaskuję, abyście jak najprędzej wykonali wasze zadanie, o zapłatę nie musicie się trapić, pełno jest bogactw Maurów, abyście swoją własną ręką odebrali nagrodę, raz i dziesięć razy. Rycerz Henryk odparł, że król może być spokojny, że on zrobi wszystko jak najlepiej, z Bożą pomocą, że w kwestii kłopotów skarbu zachowa daleko posuniętą dyskrecję i że nigdy, przenigdy nie będzie się niepokoił o zapłatę za swoje usługi, Bo najlepszą zapłatę, mój panie, dostaniemy na tamtym świecie, a w nim, aby zdobyć rajskie miasto, potrzebne są inne wieże, wieże dobrych uczynków, jak ten, że przyrzekliśmy nie zostawić tu przy życiu ani jednego Maura, jeśli się mi poddadzą. Pożegnał się król z rycerzem, przyrzekając samemu sobie nie tracić go z oczu, bo zdaje się mieć tyle dobrego z biskupa, co z generała, jeśli powiedzie się ta historia z wieżami, zaproponuje mu obywatelstwo, z nadaniem ziem i tytułu na dobry początek.
To, że rycerz Henryk nie zamierza tracić czasu, zaraz zauważono, bo ledwie dotarł do obozu przy Bramie Żelaznej, odbył naradę z Mem Ramiresem, żeby otrzymać ludzi do wykonania chwalebnej pracy, zaczynając natychmiast od ścięcia rosnących tam drzew, jedne zasiał kaprys natury, inne zasadziły dłonie Maurów, nie mogli jeszcze wtedy przewidzieć, że dosłownie zbierali drwa, żeby się podpalić, jest to, powiedzmy to raz jeszcze, ironia losu. Jednakże nie powinniśmy kontynuować tego opisu bez uprzedniego poinformowania, jaką wrzawę spowodowało przybycie rycerza i jego świty, i nie ma się czemu dziwić, wszak przybywał inżynier z zagranicy, do tego jeszcze Niemiec, co oznacza, że jest podwójnie inżynierem, niektórzy, sceptycy z przekonania albo poduszczenia, wątpili w jego umiejętności i w wyniki przedsięwzięcia, inni uważali, że nie powinno się źle oceniać czegoś, co jeszcze nawet nie miało czasu dowieść, że jest dobre, w końcu pełno było takich, co dowodzili, że lepiej jest walczyć z Maurem, mając go na wyciągnięcie ręki, niż kiedy znajduje się wysoko nad nami i zrzuca nam na głowę kamienie, wykorzystując zjawisko grawitacji, a my na dole cierpimy z powodu jednego i drugiego. Odległy od tych polemicznych kwestii związanych z rodzącym się przemysłem wojennym, skoncentrowany jedynie na kobiecie niesionej w lektyce, Mogueime ledwie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Nigdy więcej nie będzie musiał krążyć po obozie na Wzgórzu Dziękczynienia, wystawiając się na niebezpieczeństwo pojawienia się policji wojskowej, chcącej się dowiedzieć, Co robisz tutaj, z dala od twojego obozu, teraz rzeczywiście przyszła góra do Mahometa, nie dlatego, że Mahomet nie chciał iść do góry, wszyscy jesteśmy świadkami, że się starał, ale dlatego, że ponad Mahometem, doskonale o tym wiemy, jest sierżant, jest chorąży, jest kapitan, a ponieważ trwa wojna, przepustek jest znaczniej mniej niż okazji, nawet jeśli pomaga im się inwencją. Ouroana, jeżeli nie będzie spędzać całego czasu zamknięta w namiocie, w oczekiwaniu aż rycerz Henryk przerwie pracę przy desce kreślarskiej i na placu budowy, aby przy jej pomocy dać upust swoim niepokojom, które tak łatwo przechodzą z duszy poszukującej mistycznej jedności z Bogiem do ciała, które poszukuje mistycznej łączności tylko z innym ciałem, Ouroana, biorąc pod uwagę ograniczoną przestrzeń teatru działań, częściej i łatwiej będzie się znajdować w zasięgu wzroku, na przechadzkach i rozmyślaniach na terenie obozu i nad brzegiem rzeki, gdzie patrzeć będzie na skaczące ryby podczas tych spokojnych godzin, najczęściej o zmierzchu, gdy żołnierze starają się dojść do siebie po dręczącym skwarze całego dnia i jeszcze większym skwarze bitwy. Należy jednak się spodziewać, że cały wysiłek wojska skoncentruje się obecnie na budowie wież, bo skoro tak mało jest zbrojnych, byłoby samobójstwem 'kazać im szturmować mury bez żadnego prawdopodobieństwa odniesienia sukcesu, oprócz tych, których zadaniem jest związywanie działaniami nieprzyjaciela, aby w tym czasie cieśle mieli zapewniony spokój, konieczny, aby doprowadzić do końca ryzykowne przedsięwzięcie. W swych notatkach do listu do Osberna zawarł brat Rogeiro, choć nie wspomniał o tym w wersji ostatecznej listu, szczegółowy opis przybycia rycerza Henryka do obozu przy Bramie Żelaznej, wraz ze wzmianką na temat kobiety, która z nim przybyła, Ouroaną ją zwali, piękna jak poranek, tajemnicza jak wschód księżyca, tak wyrażał się braciszek, który powodowany dyscypliną i umiarem z jednej strony, i jak się zdaje względem na obyczajność drażliwego odbiorcy z drugiej, wolał usunąć powyższe fragmenty z listu. Cóż, jest wysoce prawdopodobne, że te i inne pominięte uniesienia wpłynęły drogą sublimacji na uwagę, z jaką brat Rogeiro zaczął zajmować się słowami i czynami niemieckiego rycerza, przed, ale przede wszystkim po jego śmierci, smutnej, jednakże nie nieszczęśliwej, jak w swoim czasie zacznie się ją określać. Wyrażając się jaśniej, powiemy, że brat Rogeiro, nie mogąc zadowolić swych apetytów co do Ouroany, nie znalazł lepszego sposobu, poza może jakimś innym, stanowiącym jego sekret, niż ponad przeciętność wynieść mężczyznę, który cieszył się był jej ciałem. Dusza ludzka jest tak złożona, że możemy się po niej spodziewać wszystkiego.