Nie minął nawet tydzień od pogrzebu rycerza Henryka na cmentarzu Świętego Wincentego, kwaterze zagranicznych męczenników, brat Rogeiro znajdował się w swym namiocie, porządkując notatki sporządzone podczas przejażdżki po wszystkich obozach na swym wiernym mule, który rzeczywiście miał wszystkie cechy swego gatunku, lecz cierpiał na nieuleczalne obżarstwo, które sprawiało, że ani jedno źdźbło trawy, ani jedno ziarenko owsa nie potrafiło się obronić przed jego żółtymi zębami, siedział tak brat Rogeiro w środku nocy, kiedy zmęczony podróżą, po trzykrotnej krótkiej drzemce, w końcu zapadł w sen tak głęboki, że zdawał się dziełem sił nadprzyrodzonych. Mówi się tutaj, że święty Antoni, który nie mógł być na chórze podczas bożonarodzeniowej nocy, bo w szpitalu czuwał przy konającym, doznał łaski rozwarcia murów, aby stamtąd mógł adorować poświęconą hostię w czasie mszy. Spał więc brat Rogeiro, kiedy wszedł do namiotu rycerz uzbrojony w cały swój krótki oręż z wyjątkiem sztyletu, zwrócił się do niego i jednocześnie potrząsnął go za ramię trzy razy, pierwszy raz delikatnie, drugi gwałtownie, trzeci silnie. Mówi się tutaj, że kiedy święty Antoni wygłaszał kazania pod gołym niebem, zaczęło padać, i wtedy uczynił tak, żeby padało tylko dookoła, a słuchacze pozostali nietknięci przez deszcz. Brat Rogeiro w przestrachu otworzył oczy i ujrzał, iż ma przed sobą rycerza Henryka, który odezwał się do niego w te słowa, Powstań i udaj się do tego miejsca, gdzie Portugalczycy pochowali mego giermka, oddzielając go ode mnie, i zabierz jego ciało i pogrzeb razem ze mną, tuż przy moim grobie. Mówi się tutaj, że święty Antoni sprawił, iż pewna jego wy-znawczyni usłyszała jego głos z odległości mili i że innej złączył odcięte włosy z tymi, które rosły na głowie. Spojrzał brat Rogeiro i nie widząc rycerza ani żadnego grobu, uznał, iż mu się to przyśniło, i aby nie zaprzeczać samemu sobie, ponownie pogrążył się we śnie. Mówi się tutaj, że święty Antoni, spotkawszy pątnika, który jego zdaniem zasługiwał na odpuszczenie grzechów, udzielił mu go, sprawiając jednocześnie, że zniknęły wszystkie litery z kartki, na której miał zapisane swoje grzechy. Ponownie pogrążył się brat Rogeiro w głębokim śnie, myśląc, iż jakieś zepsute jedzenie przywodzi mu ten natrętny sen, kiedy ponownie wszedł rycerz, znowu nim potrząsnął i obudził go, i powiedział, Nie śpij, bracie, nakazałem ci odszukanie mojego giermka w grobie, z dala ode mnie, a ty dobrze mnie słyszałeś i nic cię to nie obeszło. Mówi się tutaj, że święty Antoni napełnił w bodedze beczkę, kiedy rozlało się wino. Musiał być bardzo zmęczony brat Rogeiro, skoro ponownie zasnął, lekceważąc po pierwsze prośbę, po drugie rozkaz, lecz teraz niepokoił się w swym śnie, jakby przewidywał, że za chwilę znowu mu go przerwą, i tak też się stało, bo wszedł rycerz, zagniewany wielce i z wściekłością malującą się na twarzy, zgromił go słowami, które wielce przeraziły brata Rogeiro, Zobaczysz, co ci zrobię, jeśli natychmiast nie spełnisz tego, co tyle razy ci nakazałem. Mówi się tutaj, że święty Antoni znakiem krzyża zmienił ropuchę w kapłona, a następnie w ten sam sposób przerobił kapłona na rybę. Tak więc nie byłby godny brat Rogeiro swego świętego zajęcia, gdyby nie zaczerpnął wiedzy z nauki świętego Piotra, według której można zaprzeczyć albo zaprzeć się dwukrotnie, lecz za trzecim razem, nawet jeśli nie zapieje kur, człowiek naraża się na poważne konsekwencje, szczególnie w przypadkach, w które ingerują duchy, bowiem ich siła materialna zawsze przewyższa siłę żywych o nie wiem ile procent. Mówi się tutaj, że święty Antoni, czyniąc znak krzyża, za karę wydarł oczy heretykowi i ze współczucia mu je przywrócił. Powstał więc w te pędy brat Rogeiro, porzucając przyjemną wygodę, i chwyciwszy świecę, zszedł nad wody zatoki, napędzając tym strachu niejednemu wartownikowi myślącemu, iż ujrzał duszę pokutującą, wziął łódź i mocno dzierżąc wiosła, z wysiłkiem przeprawił się na drugą stronę. Mówi się tu, że święty Antoni w cudowny sposób złączył części stłuczonych kieliszków i napełnił winem beczkę pobożnej kobiety, dowodząc w ten sposób, że cuda mogą się powtarzać, co nie zmniejsza ich cudownej mocy. Skąd wziął brat Rogeiro siły do wykonania herkulesowej pracy, która została mu przeznaczona, nie wiadomo, należy przypuszczać, że napłynęły za sprawą samego strachu, jednakże w krótkim czasie rozkopał grób i wydobył giermka, po czym na własnych plecach przeniósł go do łodzi i zlany zimnym i gorącym potem powrócił do punktu wyjścia, zaciągnął ogromny ciężar na górę, aż na cmentarz Świętego Wincentego, i w sąsiedztwie rycerza wykopał nowy dół i usypał nowy grób. Mówi się tutaj, że będąc na Sycylii, święty Antoni zobaczył, jak pobożna kobieta wpadła w kałużę, i w jednej chwili wydobył ją z niej czystą i bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. Wszedł brat Rogeiro do swego namiotu i przespał resztę nocy jak kamień, a kiedy następnego dnia zbudził się i przypomniał sobie, co się stało, nie tylko nie pogrążył się w roztrząsaniu wątpliwości, wszak dłonie i habit miał poplamione gliną i podejrzanymi lepkimi substancjami, ale też oburzył się niewdzięcznym zachowaniem rycerza, który nie zadał sobie trudu, by przyjść i podziękować, choć wcześniej z taką łatwością wyrywał go z cennego snu. Mówi się tutaj, że święty Antoni, będąc w Rzymie, kazał w jednym tylko języku, a doskonale go zrozumieli słuchacze różnych narodowości. Nie zakończyły się na tym cudowne czyny rycerza Henryka, wcześniej zdarzyło się, że u wezgłowia jego grobu pojawiła się palma podobna do tych, które trzy wieki później pielgrzymi przywiozą z Jeruzalem, Mówi się tutaj, że w Ferrarze ocalił święty Antoni pewną kobietę od niezasłużonej śmierci, którą gotował jej mąż, sprawiając, że noworodek przemówił i potwierdził niewinność matki. Wyrosła palma, wypuściła liście i wyrosła i przyszedł król i wszyscy żołnierze, i cywile, co kręcili się po obozach, i wszyscy bardzo dziękowali Bogu. Mówi się tutaj, że w Arimino, kamienowany przez heretyków, przeszedł święty Antoni nad brzeg morza i tam na plaży zwołał ryby i wygłosił im przepiękne kazanie. Zaczęli przychodzić chorzy i zabierać liście z tej palmy, a po przytuleniu ich do piersi natychmiast odzyskiwali zdrowie. Mówi się tutaj, że przechodząc z Arimino do Padwy, nawrócił święty Antoni dwudziestu siedmiu złodziei jednym tylko kazaniem. Cóż za dziwy, cóż za wspaniałe cuda. Mówi się tutaj, że skarcił surowo chłopca, który kopnął był własną matkę, a ten wykazał taką skruchę, że z miejsca udał się po sierp i odciął sobie złośliwą nogę. Zdarzało się, że inni chorzy zrywali liście palmy, prażyli je i kruszyli, po czym mieszali proszek z wodą lub winem i wypijali go, co przynosiło ulgę, bez względu na rodzaj dręczącej ich przypadłości. Mówi się tutaj, że broczył krwią ów chłopiec tak bardzo, iż mógł wyzionąć ducha, a krzyczał tak głośno, że wokół zebrało się mnóstwo ludzi, którzy chcieli wiedzieć, co się stało, a on wyjaśnił, zalewając się łzami, iż brat Antoni powiedział, że na taką właśnie karę zasłużył, i wtedy pojawiła się matka, lamentując, że brat zabił jej dziecko, przypisując nieroztropność tego czynu zbytniej żarliwości świętego. Poszła fama o skuteczności leczniczej palmy, co skończyło się tym, że niebawem z palmy nie został ani jeden listek ni gałązka, a ponieważ nie postawiono przy niej dobrego wartownika, nocną porą palmę wyrwał ktoś z korzeniami. Mówi się tutaj, że przyszedł święty Antoni do okaleczonego i ująwszy w dłonie odciętą stopę, przyłożył ją dokładnie w odpowiednim dla niej miejscu, następnie uczyniwszy nad nią znak krzyża, sprawił, iż zrosła się z resztą ciała. Nie miałoby końca wyliczanie wszystkich cudownych czynów rycerza Henryka, gdybyśmy je wszystkie chcieli tu przytoczyć, bo udając się tą drogą, daleko byśmy się oddalili od tematu tej historii, którym bardziej niż los Lizbony, bo ten jest nam wszystkim wiadomy, jest wyjaśnienie, w jaki sposób my sami, bez pomocy krzyżowców, zdołaliśmy zrealizować patriotyczny zamysł naszego króla Alfonsa, pierwszego o tym imieniu i pierwszego we wszystkim. Mówi się tutaj, że święty Antoni, każąc w Mediolanie, pojawił się w Lizbonie i spowodował umorzenie długów swego ojca, których ten nie zaciągnął, a każąc w Padwie, w tym samym czasie pojawił się w Lizbonie, gdzie sprawił, iż przemówił nieboszczyk, uwalniając jego ojca od winy. Tak więc bezpośredni świadkowie tylu cudownych wydarzeń, dwaj głuchoniemi, którzy przybyli wraz z flotą, jednakże nie wiadomo, czy byli Anglikami, Akwitanami, Bretończykami, Flandryjczykami czy Kolończykami, udali się pewnego dnia do mogiły rycerza i położyli się obok niej, z wielką nabożnością prosząc o litość i miłosierdzie. Mówi się tutaj, że takie były podstawowe cuda dokonane przez świętego Antoniego za jego życia, ale że po śmierci widziano wiele innych, bardzo licznych i takiej jakości, że do dzisiaj w niczym nie ustępują tym, które uczynił w swojej przytomności, jako dowód na to, co się powiedziało, przytacza się w tym piśmie tylko jeden przypadek pewnej pobożnej kobiety, która dzięki świętemu Antoniemu z bezpłodnej stała się płodna, a gdy urodziła bezkształtną masę, święty sprawił, iż przybrała ona elegancką postać, zmieniając niniejszym połowę cudu w cud kompletny. Leżąc więc tak, obaj mężczyźni zasnęli i zaraz objawił im się we śnie rycerz Henryk pod postacią i w ubraniu pielgrzyma, i dzierżył w swoich dłoniach kostur z palmy, i przemówił do owych chłopców, Powstańcie i zabawcie się, i oddajcie się rozkoszy, idźcie i wiedzcie, że dzięki moim zasługom i zasługom spoczywających tu męczenników zaskarbiliście sobie łaskę Pana Boga, a powiedziawszy to, zniknął, a oni po przebudzeniu krzyknęli, że słyszą i że mogą też mówić, choć jąkali się i nie sposób było zrozumieć, w jakim języku przemawiają, czy w angielskim, bretońskim, akwitańskim, flandryjskim czy kolońskim, czy, co liczni potwierdzali, w portugalskim, A potem, Potem jąkający się powrócili do mogiły z jeszcze większą pobożnością, jeżeli to możliwe, jednakże modlitwy poszły na marne, bo jąkanie zostało im na całe życie, co w zasadzie nie powinno nas dziwić, skoro w kwestii cudów rycerz Henryk nie może się równać ze świętym Antonim.