Выбрать главу

Skinęła głową z uśmiechem. Obserwując bacznie kobietę, doszedłem do wniosku, że twarz i głos nieznajomej były zarówno szpetne, jak i pełne elegancji. Ale łagodny uśmiech, malujący się na jej obliczu, dodał mi nieco odwagi.

«Dzisiejszego ranka odkryłem coś dziwnego – powiedziałem ośmielony. – Dlatego tak nieoczekiwanie do pani zadzwoniłem. Czy biblioteczny egzemplarz Draculi wciąż znajduje się u pani?"

Była szybka, ale ja szybszy, gdyż spodziewałem się takiej właśnie reakcji. Jej blada twarz pobladła jeszcze bardziej.

«Mam – odparła ostrożnie. – A jaki interes ma osoba sprawdzająca, co ktoś inny wypożyczył z biblioteki?"

Nie dałem wziąć się na ten wabik.

«Czy to nie pani powydzierała z katalogu karty tej książki?"

Tym razem jej reakcja była naturalna i nieukrywana.

«Zrobiłam co?"

«Dziś z rana pojawiłem się w katalogach, poszukując pewnych informacji na… na^temat, który oboje nas interesuje. Odkryłem, że wszystkie karty odnoszące się do Draculi i Stokera zostały powyrywane z szufladek".

Twarz jej stężała, stała się prawie odrażająca, oczy rozbłysły. Ale w tej samej chwili, po raz pierwszy od czasu, kiedy Massimo wykrzyknął, że Rossi zaginął, poczułem, jak spada mi ciężar z barków. Zastąpiło go jednak okropne poczucie osamotnienia. Ani nie wybuchnęła śmiechem, słysząc moje melodramatyczne oświadczenie, ani nie zmarszczyła brwi, ani nie sprawiała wrażenia zaskoczonej. A co najważniejsze, w jej wzroku nie było śladu przebiegłości, niczego, co wskazywałoby na to, że rozmawiam z wrogiem. Twarz kobiety wyrażała tylko jedno uczucie: lekki, przyprawiający o dreszcz lęk.

«Wczoraj rano jeszcze tam były – powiedziała powoli, jakby odkładała broń i przygotowywała się do rozmowy. – Najpierw szukałam pod hasłem «Dracula». Znalazłam jedną fiszkę. Poszukałam zatem innych prac Stokera. Znalazłam kilka pozycji, w tym Draculę".

Kelner postawił przed nami filiżanki z kawą i kobieta odruchowo sięgnęła po naczynie. Zatęskniłem gwałtownie za Rossim, który zawsze, z niewyobrażalną gościnnością, częstował mnie kawą o całe niebo lepszą niż ta. Och, ileż pytań miałem do tej dziwnej, młodej kobiety.

«Ktoś najwyraźniej nie chce, by pani… ja… ktokolwiek zajmował się tą książką" – powiedziałem cichym, spokojnym głosem, wpatrując się w jej twarz.

«Nigdy jeszcze nie słyszałam większej głupoty" – odrzekła szorstko, wsypała do filiżanki cukier i zaczęła mieszać kawę.

Ale wcale nie sprawiała wrażenia do końca przekonanej, a ja naciskałem dalej.

«Czy wciąż ma pani tę książkę?"

«Tak – odpowiedziała, odkładając z hałasem łyżeczkę. – Mam ją ze sobą".

Zerknęła na teczkę, którą miała również poprzedniego dnia.

«Panno Rossi – powiedziałem. – Proszę mi wybaczyć. Obawiam się jednak, że potraktuje mnie pani jak wariata, jeśli powiem, iż jestem najgłębiej przekonany, że grozi pani poważne niebezpieczeństwo przez sam fakt posiadania tej książki. Ktoś najwyraźniej nie chce, by pani ją miała".

«Skąd taki pomysł? – odparowała, nie patrząc mi w oczy. – Kto, zdaniem pana, nie chce, bym zajmowała się tą powieścią?"

Twarz oblał jej delikatny rumieniec i jakby w poczuciu winy spuściła wzrok na filiżankę z kawą. Tylko tak można było to określić: dręczyło ją poczucie winy. Ze zgrozą wyobraziłem sobie, że może być w porozumieniu z wampirem. Narzeczona Draculi – pomyślałem przerażony, przypominając sobie niedzielne seanse filmowe. Smoliście czarne włosy pasowały jak najbardziej, twardy, trudny do zidentyfikowania akcent, usta ciemne niczym sok jeżyn, śnieżnobiała cera, elegancki czarno-biały strój. Zdecydowanie odrzuciłem tę myśl. Była to jakaś fantasmagoria korelująca z moimi roztrzęsionymi nerwami.

«Czy zna pani kogoś, komu zależy na tym, by nie zajmowała się pani tą książką?"

«Uczciwie mówiąc, tak. Ale to już z całą pewnością nie pański interes. – Przesłała mi płonące spojrzenie znad filiżanki kawy. – A swoją drogą, dlaczego tak bardzo zależy panu na tej książce? Jeśli chodziło panu tylko o numer mego telefonu, trzeba było zapytać wprost, a nie bajtlować bez sensu".

Tym razem to ja oblałem się gorącym rumieńcem. Rozmowa z tą kobietą przypominała wymianę policzków wymierzanych tak, że człowiek nie wiedział, kiedy spadnie następny.

«Nie obchodził mnie numer pani telefonu – powiedziałem ozięble aż do chwili, kiedy zobaczyłem ślady powyrywanych z katalogu fiszek i wtedy pomyślałem, że pani może coś na ten temat wiedzieć. Bardzo potrzebowałem tej książki. Zaszedłem zatem do biblioteki w nadziei, że mogą mieć w zbiorach dwa egzemplarze tej powieści".

«Ale nie mieli – odrzekła zapalczywie. – Był to więc dla pana wspaniały pretekst, aby do mnie zadzwonić. Skoro aż tak bardzo potrzebował pan tej książki, dlaczego jej sobie nie zarezerwował?"

«Bo potrzebuję jej teraz" – odwarknąłem.

Jej ton zaczynał mnie coraz bardziej drażnić. Oboje mogliśmy popaść w poważne kłopoty, a ona używała wszelkich wybiegów, by nasze spotkanie zamienić w randkę, którą oczywiście nie było. Przypomniałem sobie, że kobieta nie wie przecież, w jakiej znalazłem się matni. Następnie dotarło do mnie, iż jeśli o wszystkim jej powiem, uzna mnie za szaleńca. Ale moja opowieść z kolei mogła sprowadzić na głowę nieznajomej jeszcze większe niebezpieczeństwo. Odruchowo westchnąłem na głos.

«Próbuje mnie pan odstraszyć od tej książki? – zapytała, kpiąco wykrzywiając usta. – Tak, jestem tego pewna".

«Wcale nie. Ale chcę wiedzieć, kto pani zdaniem nie chce, by pani zajmowała się tą książką".

Odstawiłem filiżankę i popatrzyłem kobiecie prosto w oczy.

Opuściła ręce. Na klapie jej żakietu dostrzegłem pojedynczy długi włos, który lśnił miedzią na czarnej wełnie. Kobieta przez chwilę zbierała myśli.

«Kim właściwie pan jest?" – zapytała nieoczekiwanie.

«Absolwentem historii na tutejszym uniwersytecie".

«Historii?"

«Piszę pracę doktorską na temat holenderskiego handlu w siedemnastym wieku".

«Aha. – Na chwilę zamilkła. – Ja jestem antropologiem. Ale też bardzo interesuję się historią. Badam zwyczaje i tradycje Bałkanów oraz Europy Środkowej, zwłaszcza mojej rodzinnej… – zawiesiła głos, a po twarzy przemknął jej wyraz smutku. – Mojej rodzinnej Rumunii".

Teraz ja gwałtownie drgnąłem. Sprawa stawała się coraz bardziej intrygująca.

«I dlatego chciała pani przeczytać Draculę'?"

Jej uśmiech mnie zaskoczył. Miała białe, równe i zadziwiająco małe zęby. Po chwili jednak zacisnęła usta.

«Jeśli tak pan sądzi…"

«Nie odpowiedziała pani na moje pytanie" – odrzekłem z wyrzutem.

«A dlaczego miałabym na nie odpowiadać? – Wzruszyła ramionami. Nie znam pana, a pan chce odebrać mi książkę, którą wypożyczyłam z biblioteki".

«Panno Rossi, może grozić pani niebezpieczeństwo. Nie chcę straszyć, ale mówię to poważnie".

Popatrzyła na mnie zwężonymi oczyma.

«Pan coś ukrywa – oświadczyła. – Ale odpowiem panu, jeśli pan poinformuje mnie.

Nigdy jeszcze nie rozmawiałem z kobietą taką jak ona ani nie spotkałem takiej niewiasty. Była wojownicza, a jednocześnie za grosz zalotna. Odnosiłem wrażenie, że jej słowa są niczym staw wypełniony zimną wodą, w którą wskakiwałem, nie zważając na konsekwencje.

«W porządku. Pani odpowie na moje pytanie pierwsza – odrzekłem, wpadając w jej ton. – Kto pani zdaniem nie chce, by zajmowała się pani tą książką?"

«Profesor Bartholomew Rossi – odparła z sarkazmem. – Jest pan historykiem, więc to imię i nazwisko z całą pewnością coś panu mówi".

Popatrzyłem na nią tępo.