Выбрать главу

Przyciskałam listy do kolan, a powieki znów zaczynały mi ciążyć. Starsza, o sympatycznej twarzy niewiasta, siedząca po drugiej stronie przedziału, zapadła w drzemkę z czasopismem w ręku. Ledwie zdążyłam zamknąć oczy, gwałtownie otworzyły się drzwi. Rozległ się czyjś głośny okrzyk. Między mną a moim snem na jawie pojawiła się szczupła postać.

– No tak, wiedziałem! I po kłopocie. Szukając ciebie, musiałem przejść cały pociąg.

Był to Barley. Ocierał chusteczką pot z czoła i spoglądał na mnie wilkiem.

26

Hamował wściekłość. Nie mogłam mieć o to do niego pretensji, ale jednocześnie nieoczekiwane pojawienie się Barleya było dla mnie w najwyższym stopniu kłopotliwe i mnie również ogarnął dziki gniew. Moją złość powiększył jeszcze fakt, że tak naprawdę na jego widok doznałam wielkiej ulgi. Dotąd nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo w tym pociągu czułam się samotna. Jechałam ku nieznanemu, kierowałam się zapewne ku jeszcze większej samotności, nie mogąc odnaleźć ojca, lub ku zgoła galaktycznemu osamotnieniu, tracąc go na zawsze. Jeszcze przed kilkoma dniami traktowałam Barleya jak osobę zupełnie obcą, teraz nagle stał się dla mnie wręcz ucieleśnieniem zażyłości.

Ale wciąż był nachmurzony.

– Dokąd, do wszystkich diabłów, się wybierasz? Dużo wysiłku mnie kosztowało, zanim cię znalazłem. Coś ty nowego wykombinowała? •

Chwilowo uchyliłam się od odpowiedzi na ostatnie pytanie.

– Nie chciałam cię martwić, Barley. Myślałam, że odpłyniesz promem i nasze drogi się rozejdą.

– Naturalnie. Miałem jak najszybciej wrócić do zwierzchnika Jamesa, powiedzieć mu, że jesteś już bezpieczna w Amsterdamie, by następnie dowiedzieć się, iż zniknęłaś bez śladu. Z całą pewnością zasłużyłbym na jego dozgonną wdzięczność.

Ciężko usiadł obok mnie, założył ramiona na piersi i skrzyżował długie nogi. Miał ze sobą niewielką walizkę, a włosy, słomkowej barwy, nastroszone.

– Co w ciebie wstąpiło? – zapytał.

– Dlaczego mnie szpiegowałeś? – odparłam zadziornie pytaniem.

– Z powodu nieoczekiwanej awarii prom mocno się opóźnił. – Po jego twarzy przemknął mimowolny uśmiech. – Byłem głodny jak wilk, więc cofnąłem się kilka przecznic, by zjeść kanapkę i napić się herbaty. W pewnej chwili wydało mi się, że w perspektywie ulicy dostrzegam twoją postać. Potraktowałem to jak wytwór wyobraźni, więc spokojnie zasiadłem do śniadania. I wtedy coś mnie tknęło. Pomyślałem sobie, że jeśli to naprawdę byłaś ty, to ja znalazłem się w niezłych opałach. Ruszyłem za tobą i dotarłem na dworzec kolejowy. Gdy zobaczyłem, że wsiadasz do pociągu, o mało nie dostałem zawału. – Popatrzył na mnie płonącym wzrokiem. – Tego ranka dałaś mi zdrowo do wiwatu. Musiałem pobiec do kas kupić bilet… z trudem starczyło mi guldenów… a później, szukając ciebie, myszkować po całym długim pociągu. – Popatrzył jasnymi oczyma za okno, a następnie na stosik kopert, które trzymałam na kolanach. – Czy będziesz łaskawa wyjaśnić mi, dlaczego jesteś w pociągu zmierzającym do Paryża, a nie w szkole? Co miałam robić?

– Przepraszam, Barley – odparłam pokornie. – Wcale nie zamierzałam cię w to wciągać. Naprawdę sądziłam, że jesteś już dawno na promie i z czystym sumieniem wracasz do zwierzchnika Jamesa. Nie chciałam ściągać na twoją głowę najmniejszych kłopotów.

– Tak? – Najwyraźniej czekał na bliższe wyjaśnienia. – Po prostu wolałaś odetchnąć powietrzem Paryża, niż męczyć się na lekcji historii?

– Cóż… – mruknęłam, próbując zyskać na czasie. – Dostałam telegram od ojca, w którym donosił, że z nim wszystko w porządku, a ja powinnam dołączyć do niego najszybciej jak to możliwe.

Barley milczał dłuższą chwilę.

– Wybacz, ale to niczego nie wyjaśnia. Jeśli dostałaś telegram, to musiałby on dotrzeć w nocy, a w takim razie ja bym o nim wiedział. I czy istnieje jakiś powód, aby z twoim ojcem było coś nie w porządku? Sądziłem, że po prostu wyjechał w interesach. Co to za lektura, którą trzymasz na kolanach?

– To długa historia – odparłam po chwili. – A ponieważ i tak już uważasz mnie za dziwną…

– Nie jesteś dziwna, jesteś bardzo dziwna – podkreślił. – Ale lepiej powiedz mi, w co się wplątałaś. Masz czas do chwili, kiedy zatrzymamy się w Brukseli. Tam przesiądziemy się do pociągu zmierzającego z powrotem do Amsterdamu.

– Nie!!! -wrzasnęłam, choć wcale nie zamierzałam krzyczeć. Starsza kobieta poruszyła się przez sen, więc zniżyłam głos. – Muszę dotrzeć do Paryża. Ze mną wszystko w porządku. Możesz tam wysiąść i nocnym pociągiem wrócić do Londynu.

– Mam wysiąść w Paryżu? Chcesz przez to powiedzieć, że ty tam nie wysiadasz? Dokąd w ogóle jedzie ten pociąg?

– Nie wysiadam, ale w Paryżu się zatrzymuje…

Znów założył ramiona na piersi i czekał. Był gorszy od mego ojca. Gorszy chyba nawet od profesora Rossiego. Przed oczyma stanęła mi wizja Barleya stojącego przy nauczycielskim biurku z założonymi rękami, spoglądającego na nieszczęsnych uczniów surowym wzrokiem i mówiącego ostrym głosem: «I co ostatecznie prowadzi Miltona do jego straszliwej konkluzji o upadku szatana? Czy ktoś w ogóle to czytał?" Głośno przełknęłam.

– To długa historia – powtórzyłam tym razem łagodniej.

– Mamy dużo czasu – mruknął Barley.

«Helen, Turgut i ja spoglądaliśmy na siebie długo w milczeniu nad restauracyjnym stolikiem. Nieoczekiwanie odniosłem wrażenie, że łączy nas jakieś pokrewieństwo. Helen, grając zapewne na zwłokę, ujęła w palce owalny, niebieski kamień, który Turgut położył przy jej talerzu.

«To starożytny symbol – stwierdziła. – To talizman chroniący przed złym okiem».

Wziąłem w palce kamień, czując jego ciężar, gładkość i ciepło dłoni Helen, po czym ostrożnie odłożyłem.

Turgut nie był nic a nic zmieszany.

«Jest pani Rumunką, prawda? – Helen milczała. – Jeśli tak jest, musi pani bardzo uważać. – Zniżył lekko głos. – Mogłaby się panią zainteresować policja. Nasz kraj nie jest w przyjaznych stosunkach z Rumunią».

«Wiem» – odparła chłodno.

«Ale skąd wiedziała o tym ta Cyganka? – Turgut zmarszczył brwi. Przecież nie odezwała się pani do niej ani słowem».

«Nie wiem». – Helen bezradnie wzruszyła ramionami.

Turek potrząsnął głową.

«Mówią, że Cyganki mają szczególny zmysł. Nigdy w to nie wierzyłem… – Urwał i znów wytarł wąsy serwetką. – Dziwne, że wspomniała o wampirach».