Выбрать главу

Opowiedziała mi też zaskakującą historię. Otóż zawsze jedną osobę z jej rodziny znaczono niewielkim tatuażem smoka. To właśnie, jak też jej nazwisko i opowieść ojca dziewczyny, przekonało mnie, że jej przodkowie w bezpośredniej linii pochodzą od członka Zakonu Smoka. Chciałem porozmawiać z ojcem dziewczyny, lecz widząc jej reakcję, poczułem się jak ostatni łobuz. Ta kultura jest bardzo tradycyjna, aż do przesady, i bałem się narażać reputację dziewczyny na szwank - i tak podjęła wielkie ryzyko, spotykając się ze mną w samotności, za co jestem jej niewymownie wdzięczny.

A teraz udam się na krótki spacer do lasu. Tyle myśli kłębi mi się w głowie, że czuję potrzebę, aby je uporządkować.

Mój drogi Przyjacielu, jedyny Następco!

Minęły dwa dni i nie wiem, jak Ci napisać o tym, co się podczas nich wydarzyło. Owe dwa dni całkowicie odmieniły moje życie. Napełniły mnie zarówno nadzieją, jak i przerażeniem. Podejrzewam, iż przekroczyłem Unię dzielącą mnie od innego życia. Nie mogę ci wyjaśnić, co to dokładnie znaczy. Stałem się człowiekiem zarówno bardzo szczęśliwym, jak i też bardzo zaniepokojonym.

Kiedy pisałem do Ciebie po raz ostatni, dwie noce wcześniej, ponownie spotkałem ową anielską dziewczynę, o której Ci wspominałem. Doszło między nami do gorących pocałunków. Później uciekła, a ja spędziłem bezsenną noc. Rankiem opuściłem kwaterę w wiosce i włóczyłem się po okolicznych lasach. Łaziłem bez celu, przysiadałem tu i ówdzie na zwalonych drzewach łub skałach i widziałem jej twarz. Myślałem o tym, by opuścić jak najszybciej wioskę, zanim nie zhaĄbię dziewczyny.

Tak upłynął mi cały dzień. W południe wróciłem do wioski na obiad. Obawiałem się naszego spotkania, a jednocześnie bardzo na nie liczyłem. Pod wieczór udałem się na miejsce naszych spotkań. Postanowiłem, że jeśli się tam pojawi, przeproszę ją za wszystko i nie będę się jej więcej narzucać. Ona jednak nie przychodziła do lasu, więc straciłem nadzieję na to, że ją jeszcze zobaczę. Doszedłem do wniosku, iż czymś ją obraziłem, i zdecydowałem, że następnego dnia na zawsze opuszczę wioskę. Miałem właśnie wracać do domu, kiedy między drzewami mignęła mi jej sylwetka. Miała na sobie obszerną suknię i czarną kamizelę. Czarne, zaplecione w długi warkocz włosy dziewczyny lśniły niczym polerowany mahoń. Gdy na mnie popatrzyła, jej oczy były mroczne, malował się w nich strach, a jednocześnie wyraz jakiejś naturalnej, pierwotnej inteligencji.

Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale ona po prostu rzuciła mi się w ramiona. Ku memu zdumieniu oddała mi się bez reszty i sprawy wymknęły mi się z rąk. Rozumieliśmy się bez słów – choć do dziś nie znam języka, który nas połączył – a w jej czarnych oczach skrytych pod długimi rzęsami wyczytałem swoją przyszłość.

Kiedy odeszła, roztrzęsiony miotającymi mnie uczuciami, długo zastanawiałem się, co właściwie zaszło… co zrobiłem… co zrobiliśmy… Ale szczęście spełnienia odbierało mi trzeźwość myślenia. Dzisiaj, wbrew samemu sobie, znów na nią czekałem. Moja istota, tak różna od niej, a jednocześnie tak do niej podobna, kazała mi się z nią znów połączyć.

Drogi Przyjacielu (jeśli wciąż jesteś Tym, do którego piszę)! Ostatnie cztery dni przeżyłem jak w raju, a moje uczucia do anioła, który mną kierował, były właśnie miłością. Nigdy dotąd nie darzyłem takim uczuciem kobiety pochodzącej z tak obcego miejsca. Miałem cztery dni, by rozważyć ten problem z każdego punktu widzenia. Sama myśl, że opuszczę dziewczynę i nigdy już więcej nie zobaczę, była nie do zniesienia. Z drugiej strony balem się wyrwać ją w okrutny sposób z rodzinnego domu i zabrać do Oksfordu. Ale to rozwiązanie wydawało mi się jedynym. Pozostawienie jej po tym, co mi zaofiarowała i dała, rozdarłoby nasze serca, a z mojej strony stałoby się zwykłym tchórzostwem, draństwem i nikczemnością.

Postanowiłem poślubić ją jak najprędzej. Nasze wspólne życie nie byłoby proste, miałem jednak pewność, że jej wrodzony wdzięk i prostota pozwoliłyby pokonać wszelkie przeszkody, jakie napotkalibyśmy na naszej drodze. Nie mogłem zostawić dziewczyny i do końca życia zastanawiać się, jaki spotkał ją los. Zdecydowałem zatem, że wieczorem poproszę ją o rękę. Wrócę za miesiąc z Grecji, gdzie od współpracowników pożyczę pieniądze, by opłacić się jej ojcu. Ale wcześniej musiałem dołączyć do grupy prowadzącej wykopaliska (zostałem tam honorowo zaproszony) nieopodal Knossos, gdzie odkryto grobowiec jakiegoś szlachcica. Moja przyszła kariera była ściśle związana z naukowcami, którzy tam pracowali, a musiałem przecież zabezpieczyć nam byt.

Później zamierzałem po nią wrócić, choć czterotygodniowa rozłąka wydawała mi się niesamowicie długa. Chciałem wziąć ślub w Snagov, aby naszym świadkiem był Georgescu. Oczywiście, gdyby rodzice dziewczyny nastawali, gotowy byłem ożenić się z nią w jej rodzinnej wiosce. Ale tak czy owak, opuściłaby Rumunię jako moja żona. Zamierzałem zawiadomić telegraficznie o wszystkim swoich rodziców i po powrocie do Anglii natychmiast do nich pojechać. A do Ciebie, drogi Przyjacielu, jeśli czytasz ten list, mam prośbę, żebyś dyskretnie rozejrzał się za jakimś mieszkaniem poza uczelnią… cena, oczywiście, jest bardzo istotna. Muszę też posłać ją do szkoły. Z całą pewnością okaże się celującą uczennicą. Zapewne już jesienią, mój Przyjacielu, zasiądziesz w naszym domu przy kominku, a wtedy w pełni zrozumiesz przyczynę mojej wariackiej decyzji. Ale teraz jesteś jedyną osobą, do której mogę się zwrócić, i modlę się, byś okazał mi serdeczność i wielkoduszność.

Twój przepełniony radością i niepokojem

Rossi

48

«Był to ostatni list Rossiego, zapewne kolejnego nie napisał już do swojego przyjaciela. Siedząc w autobusie, zmierzającym do Budapesztu, złożyłem dokładnie papiery i ująłem na chwilę dłoń Helen.

«Helen – powiedziałem z wahaniem przekonany, że w końcu ktoś musi powiedzieć jej to na głos. – Jesteś bezpośrednią potomkinią Vlada Draculi».

Popatrzyła na mnie, a następnie przeniosła wzrok na krajobraz rozciągający się za oknem autobusu. Odniosłem wrażenie, że sama nie wie, co ma o tym sądzić, ale na samą tę myśl zagotowała się w niej krew".

«Kiedy w Budapeszcie wysiadaliśmy z autobusu, zapadał zmierzch. Ze zdumieniem skonstatowałem, że jest to wciąż ten sam dzień. Odnosiłem wrażenie, że od tamtej chwili upłynęło kilka lat. Listy Rossiego spoczywały bezpiecznie w mojej teczce, a ich treść wypełniała mi głowę niesamowitymi wyobrażeniami. Wzrok Helen najwyraźniej odbijał moje odczucia. Ujęła mą dłoń drżącą ręką, jakby rewelacje tego dnia całkowicie zburzyły jej pewność siebie. Zapragnąłem ją objąć, pocałować na środku ulicy i zapewnić, że nigdy jej nie opuszczę, tak jak Rossi nie powinien opuszczać matki Helen. Zapanowałem jednak nad swymi uczuciami i tylko mocniej przycisnąłem jej wsuniętą pod moje ramię rękę. Ruszyliśmy zgodnie w stronę hotelu.

Kiedy wkroczyliśmy do hotelowego holu, znów odniosłem dziwaczne wrażenie, że byliśmy tu dawno temu, a owo nieprzyjemne, obce miejsce nieoczekiwanie, zaledwie w ciągu kilku dni, stało się prawie moim domem. W recepcji czekał na nas list od ciotki, który Helen natychmiast przeczytała.

«Tak też myślałam – mruknęła. – Zaprasza nas dzisiejszego wieczoru na pożegnalną kolację w hotelowej restauracji».

«Czy jej powiesz?»

«0 listach? Chyba tak. Evie zawsze, wcześniej czy później, o wszystkim mówiłam».

Mieliśmy niewiele czasu, by się wykąpać i przebrać do kolacji. Szybko ogoliłem się nad wymyślną umywalką i zmieniłem koszulę. Kiedy odświeżony zszedłem do holu, Helen jeszcze nie było, ale Eva już czekała. Stała odwrócona do mnie plecami i wyglądała przez okno na pogrążającą się w wieczornym mroku ulicę. Nie miała w sobie nic ze swojej przerażającej, oficjalnej czujności i spięcia. Przybrana w elegancki, ciemnozielony kostium, stała lekko przygarbiona przed szybą. Zanim zdecydowałem się przerwać jej zadumę, odwróciła się gwałtownie w moją stronę. Na jej twarzy malowała się wielka troska, która jednak natychmiast przeszła w promienny uśmiech. Szybko do mnie podeszła, a ja pocałowałem ją w dłoń. Nie wymieniliśmy słowa, jakbyśmy byli przyjaciółmi, którzy nie widzieli się od miesięcy albo od lat.

W tej samej chwili, ku me) uldze, pojawiła się Helen, która przy stole nakrytym błyszczącym obrusem i zastawionym paskudną porcelaną pełniła rolę tłumaczki. Jak poprzednim razem zamówienie złożyła jej ciotka. Wyczerpany przejściami dnia rozsiadłem się na krześle, podczas gdy one o czymś wesoło gwarzyły. Niebawem jednak twarz Evy się nachmurzyła. Kobieta ze zmarszczonym czołem zaczęła obracać między kciukiem a palcem wskazującym widelec i szeptać coś do ucha siostrzenicy. Helen również zmarszczyła brwi.

«Czy coś nie tak?» – zapytałem z niepokojem. Dosyć miałem już sekretów i tajemnic.

«Ciotka ma dla nas pewną wiadomość – wyjaśniła szeptem Helen, choć inni goście w lokalu z całą pewnością nie znali angielskiego. – Bardzo niedobrą».

«Jaką?»

Eva skinęła głową i znów zaczęła coś mówić cichym, bardzo spokojnym głosem. Helen jeszcze bardziej się zasępiła.