Przekaz z Białego Domu wcale nie wyjaśnił, czy delegacja rządowa spróbuje jutro wylądować w Azylu.
— Nie chcą zamknąć sobie żadnej z możliwości — skomentował ponuro radny Dey. — To błąd.
— To przecież Śpiący — odrzekł z pogardą radny Aleone, ale oddech miał wyraźnie przyśpieszony.
W godzinę po pokazie na stacji Kagura Azyl otrzymał przekaz z Białego Domu, nakazujący natychmiastowe oddanie wszelkiej nielegalnej broni, w tym i rzekomej, przestępczo wyprodukowanej broni biologicznej. W odpowiedzi Azyl przesiał cytat z Patricka Henriego, który znany był nawet niektórym Amatorom Życia: „Dajcie nam wolność albo…”
W dwie godziny po pokazie Azyl posłał kolejny wielokanałowy konwencjonalny przekaz na Ziemię, tym razem wyłącznie audio. Obwieszczano w nim, że pojemniki z genomodyfikowanym wirusem zostały rozmieszczone nie w Waszyngtonie, Nowym Jorku i Los Angeles, a w Waszyngtonie, Dallas, Nowym Orleanie i St. Louis.
Strumienie ludzi popłynęły z St. Louis, w Nowym Orleanie wybuchły zamieszki. Jednocześnie wcale nie ustała ewakuacja z Chicago, Nowego Jorku i Los Angeles.
Jakaś histeryczka w Atalancie doniosła, że nagle zdechły wszystkie gołębie na jej tarasie. Ludzie zaczęli opuszczać Atalantę, a z budynku obrony cywilnej wypadła drużyna mężczyzn w kombinezonach ochronnych. Odkryli, że gołębie zjadły trutkę na szczury, ale w tym czasie sieci pełne już były doniesień o martwym bydle w okolicach Fort Worth.
Jennifer przysunęła się do ekranu.
— Nie umieją planować. Nie potrafią koordynować działań. Nie potrafią nawet myśleć.
Protesty wewnątrz Azylu osiągnęły punkt krytyczny i stopniowo opadły. Wszyscy spontaniczni liderzy albo utknęli w dyskusjach z poszczególnymi radnymi, albo zostali odizolowani w budynku przygotowanym cichcem przez służby bezpieczeństwa Sandalerosa, albo zajęli się zbieraniem podpisów na petycjach, które w Azylu były zwyczajową formą okazywania protestu. I jak dotąd — wystarczającą.
— Żebracy zupełnie nie potrafią planować — powtórzyła Jennifer. — Nawet wtedy, kiedy w grę wchodzi ich najlepiej pojmowany interes.
Will Sandaleros obdarzył ją uśmiechem.
— Leisho — zagadnęła nieśmiało Stella — czy nie sądzisz, że powinniśmy coś przedsięwziąć w… w kwestii bezpieczeństwa?
Leisha nie odpowiedziała. Siedziała przed trzema ekranami, z których każdy włączony był na inny kanał. Siedziała spokojnie, bez wewnętrznego napięcia, lecz w tak głębokim bezruchu, że nawet nieśmiałość Stelli (nieśmiała Stella!) nie mogła się przezeń przebić.
— Powinienem był o tym pomyśleć! — włączył się Jordan. — Nie przypuszczałem… Chciałem powiedzieć, że od tak dawna nie było nienawiści wobec Bezsennych… Stello, kogo tu mamy w tym tygodniu? Może powinniśmy ustalić rotacyjną straż, to znaczy na wypadek, gdyby okazała się potrzebna…
— Wokół posiadłości rozciąga się pole Y szóstej klasy, patrolowane dodatkowo przez trzech uzbrojonych strażników — odezwał się Dan. A ponieważ Stella i Jordan wytrzeszczyli na niego oczy, dodał: — Od dzisiejszego ranka. Przepraszam, że nic wam nie powiedziałem. Miałem nadzieję, że się mylę i że Azyl się nie odważy.
— A skąd w ogóle mogłeś wiedzieć, na co ma się odważać? — warknęła Stella, której wróciła zwykła obcesowość.
— Nie ja, Kevin Baker. To on się domyślił.
— On rzeczywiście mógł się domyślić — fuknęła Stella.
— Dziękuję ci, Dan — powiedział Jordan, a Stella wykazała na tyle przyzwoitości, żeby się lekko zawstydzić. Leisha zaś nie odezwała się ani słowem.
— Nie mamy wyboru — oświadczyła Miri.
Ośmioro Superbystrych tłoczyło się w pracowni Raoula — wszyscy, którzy popędzili w to samo miejsce, kiedy trzasnęła w nich jak meteor zapowiedź demonstracji na Kagurze. Kilkoro innych pognało do pracowni Miri, przemykając pomiędzy protestującymi a strażnikami w mundurach (Od kiedy to strażnicy w Azylu noszą mundury?!). Inni pobiegli do Nikosa. Przez wszystkie kanały audio płynął oficjalny rozkaz „Proszę pozostać w budynkach!” (Od kiedy to na Azylu stosuje się oficjalne rozkazy?!) Dzieci uruchomiły połączenie między tymi trzema budynkami.
Wszystkie normalne linie w Azylu milczały jak zaklęte.
Miri rzuciła okiem na Terry’ego Mwakambe, na sekundę zanim wybuchnął stekiem przekleństw, jakich Miri nie słyszała nigdy przedtem. Jakaś nieporuszona cząstka jej umysłu, która nie wirowała akurat w plątaninie chaotycznych sznurów, podpowiedziała, że kombinacje przekleństw muszą mieć dla Terry’ego jakiś związek z progresją arytmetyczną, skoro przychodzą mu tak łatwo i naturalnie.
Natychmiast uruchomił tajną sieć komunikacyjną, którą Superbystrzy przez dwa miesiące wprogramowywali pracowicie w każdą funkcję Azylu, komputerowy gabinet cieni systemu zarządzania stacją, tak znakomicie utajniony, że nie mógł być wykryty przez ten właściwy.
— Nikos, jesteś tam? Kto jest z tobą? Na linii pojawiła się twarz Nikosa.
— Diane, Christy, James i Toshio.
— Gdzie Jonathan?
— Ze mną — wszedł na linię głos Marka. — Miri, to się naprawdę stało. Oni to zrobili.
— A co my teraz zrobimy? — zapytała Christy. Ramieniem mocno obejmowała płaczącą Ludie, jedenastolatkę.
— Nic nie możemy zrobić — odparł Nikos. — To nie nasza ugoda. Nie chcą skrzywdzić żadnego Superbystrego, próbują tylko dla dobra nas wszystkich zdobyć wolność dla Azylu.
— A tymczasem zabiją nas wszystkich! — krzyknął Raoul. — Albo zabiją setki tysięcy ludzi w naszym imieniu. Tak czy inaczej, jakaś krzywda spotka nas z pewnością!
— To sprawa obrony granic Azylu — sprzeczał się Nikos. — Nie chodzi o żadnego z Żebraków.
— To zdrada — oświadczył zimno Allen. — I dotyczy nie tylko nas. Strażnicy w mundurach, zakaz opuszczania budynków, wyłączenie połączeń komunikacyjnych… Przecież tam na zewnątrz aresztuje się ludzi! Sam widziałem, jak strażnik wlókł Douglasa Wagnera do jakiegoś budynku. Za zbrodnię odmiennych poglądów! A czym się to różni od zabicia Tony’ego za to, że stał się inny? Rada zdradziła wszystkich obywateli Azylu, nie wyłączając nas. Ale inni nie mogą nic na to poradzić, a my możemy!
— To są nasi rodzice… — szepnęła Diane, a Miri usłyszała w jej głosie wszystkie sznury jej myśli.
Miri włączyła się do rozmowy tak zdecydowanie, jak tylko mogła:
— Najpierw musimy uzyskać połączenie ze wszystkimi Żebrakami, gdziekolwiek teraz są. Nie widzę nigdzie Petera — czy ktoś wie, gdzie on jest? Terry, znajdź go i połącz się, chyba że są z nim Normalni. Przedyskutujemy tę sytuację. Dogłębnie. Wszyscy się wypowiedzą. A potem podejmiemy zbiorową decyzję.
Dla naszego dobra — dodała w duchu. Ale nie powiedziała tego głośno.
Trzy godziny po pokazie na stacji Kagura Azyl przesłał do Stanów Zjednoczonych wiadomość, że te same urządzenia do zdalnego sterowania, które mogą odbezpieczyć pojemniki i uwolnić wirusa w głównych miastach Ameryki, mogą także zniszczyć go całkowicie jeszcze przed uwolnieniem. Azyl uczyni to chętnie pod warunkiem, że Kongres uzna niezależność Azylu, a jego mieszkańcom przyzna status równych innym niepodległym narodom.
Owe inne narody zaś zajęły dość zróżnicowane stanowiska. Te najbardziej związane ze Stanami Zjednoczonymi wydały oficjalne komunikaty, w których potępiły „buntowników” za ich terrorystyczne akty, lecz odmówiły nałożenia embarga handlowego. Biały Dom nie naciskał w tej kwestii. Zagraniczni komentatorzy podkreślali, z różnym stopniem otwartości, że naciski ze strony Białego Domu mogłyby doprowadzić do ujawnienia faktu, iż większość sojuszników Stanów Zjednoczonych jest zależna od międzynarodowej finansjery i badań genetycznych kontrolowanych z Azylu.