Выбрать главу

Leisha umilkła na chwilę, ale Miri się nie odezwała.

— Ale nawet jeśli Jennifer coraz bardziej oddalała się od swego marzenia o społeczności, samo marzenie — „marzenie Tony’ego”, przemknęło jej przez głowę — jest godne podziwu. Nawet jeśli jest niemożliwe do zrealizowania. To idealistyczny sen o zjednoczeniu dwóch wielkich ludzkich potrzeb, dwóch wielkich ludzkich pragnień. Czy nie mogłabyś przebaczyć swojej babce ze względu na to pierwotne marzenie?

— Nie — odparła Miri z surowym wyrazem twarzy, a Leisha przypomniała sobie, ile ona ma lat. Młodzi nie przebaczają. Czy Leisha kiedykolwiek przebaczyła własnej matce?

— Czy to dlatego będziesz jej bronić? Z powodu tego, co postrzegasz jako jej pierwotne marzenie?

— Tak.

Miri wstała. Skała odcisnęła siatkę szramek na jej udach, poniżej linii szortów. Ciemne oczy wwierciły się w Leishę.

— Zawężając swoje pojęcie społeczności, moja babka zabiła mi brata — rzuciła i zaczęła się oddalać.

Po krótkiej chwili szoku Leisha wstała niezgrabnie i boso pobiegła za nią.

— Miri! Poczekaj!

Miri zatrzymała się posłusznie i odwróciła się. Na jej twarzy nie było śladu łez. Biegnąc ku niej Leisha nastąpiła na ostry kamień i zaczęła skakać z bólu na jednej nodze. Miri pomogła jej wrócić do skały, gdzie buty i skarpety Leishy leżały bezwładnie w upale.

— Zanim je włożysz, sprawdź, czy nie ma skorpionów — przykazała Miri — bo mogłyby… Dlaczego się śmiejesz?

— Nieważne. Nigdy nie mogę zgadnąć, co wiesz, a czego nie wiesz. Miri, czy wykluczyłabyś mnie spośród osób godnych obrony? Albo Dana? Albo twojego ojca?

— Nie!

— A przecież z biegiem lat każde z nas zmieniło poglądy na temat tego, co jest dopuszczalne, właściwe, a nawet pożądane. W tym tkwi klucz do rozwiązania naszego problemu, kochanie. Dlatego będę bronić twojej babki.

— Co to za klucz? — szarpnęła się Miri.

— Zmiana. Bo nie da się przewidzieć, w jaki sposób rozmaite przypadki mogą zmienić ludzi. A Bezsenni żyją bardzo długo. Mają dużo czasu na wiele zdarzeń — „czas nawarstwia się jak kurz”, przemknęło jej przez myśl — a to oznacza wiele zmian. Nawet Śpiący mogą się zmienić. Dan, kiedy przyszedł do mnie, był żebrakiem. A teraz wniósł znaczący wkład w bieg świata przez to, że zmienił wasz sposób myślenia. To właśnie jest odpowiedź, Miri. Nigdy nie wolno ci osądzać, że ktoś nie jest godzien obrony, bo świat się zmienia. Może się zmienić nawet twoja babka. Możliwe, że zwłaszcza ona. Rozumiesz, co mam na myśli, Miri?

— Przemyślę to sobie — warknęła Miri.

Leisha westchnęła. Miri przemyślenia przybiorą tak skomplikowaną postać, że gdyby Leisha mogła zobaczyć ich zapis, nawet nie rozpoznałaby swoich własnych argumentów.

Kiedy już Miri poszła do domu, Leisha włożyła buty i skarpetki. Siedziała teraz na swej płaskiej skale zapatrzona w pustynny krajobraz, ramionami oplótłszy kolana.

Ludzie się zmieniają. Żebracy stają się artystami. Produktywni prawnicy stają się pogrążonymi w rozpaczy nierobami, naburmuszonymi jak Achilles w swym namiocie, skwaszonymi na całe dziesięciolecia naburmuszeniem na skalę ogólnoświatową — a potem odnawiają uprawnienia i znów zostają prawnikami. Eksperci morscy mogą zostać nomadami, noszonymi po świecie jak plankton. Badaczki snu mogą stać się nieudanymi żonami, a potem znów przedzierzgnąć się we wspaniałych naukowców. Być może Śpiący nie są w stanie zamienić się w Bezsennych — a może są? Tylko dlatego, że nie udało się to Adamowi Walcottowi czterdzieści lat temu, tylko dlatego, że Susan Melling stwierdziła, iż to niemożliwe do przeprowadzenia? Czy tylko dlatego ma pozostać niemożliwe na zawsze? Susan nie znała przecież Superbystrych.

Tony, mówiła Leisha bezgłośnie, nie ma w Hiszpanii żebraków na stałe. Ani nigdzie indziej. Żebrak, któremu dziś dasz dolara, jutro może odmienić świat. Albo zrobi to jego syn. Albo wnuk lub prawnuk. Nie istnieje żadna stała ekologia wymiany, tak jak wydawało mi się, kiedy byłam jeszcze bardzo młoda. Nie ma nic stałego ani nic ustalonego raz na zawsze, musi tylko upłynąć odpowiednio dużo czasu. Nic nie jest też bezproduktywne. Żebracy to tylko pośrednie etapy między kolejnymi społecznościami.

Skoczek wychynął ze swej norki i powąchał pierwiosnek. Leisha mogła teraz przyjrzeć się dokładniej narośli na jego głowie. Nie powstała naturalnie. Futerko miało tam inny kolor i wyrastało dłuższymi kłaczkami, a cała narośl miała zbyt doskonale okrągły kształt. Skoczek pochylił ją do przodu, żeby dotknąć kłaczkami pierwiosnka i znieruchomiał na chwilę. Narośl musiała być swego rodzaju sensorem. Zwierzątko zostało genomodyfikowane — tu, w tym odludnym miejscu, na przekór wszystkim zasadom i wszelkiemu spodziewaniu.

Leisha zawiązała sznurówki i wstała. Nagle poczuła się cudownie, jak młoda dziewczyna, na którą wciąż jeszcze wyglądała. Pełna energii. Pełna światła.

Tyle było jeszcze do zrobienia.

Odwróciła się w stronę posiadłości i puściła się biegiem.

KONIEC