— Spory kłopot może sprawić mi obalenie głównego stwierdzenia oskarżenia — zaczął.
Jego przystojna, delikatnie rzeźbiona twarz — Leishy przypomniało się, że rodzice, którzy później go odrzucili, zakupili też bardzo szerokie genomodyfikacje wyglądu zewnętrznego — była wyraźnie zakłopotana. Żaden Bezsenny — o tym Leisha wiedziała aż za dobrze — nie może zwrócić się do ławników w sposób, który mógłby być uznany za arogancję. Pochyliła się do przodu, narażając się na pełne zaciekawienia spojrzenia widzów, i uważnie przyjrzała się Sandalerosowi. Sprawiał wrażenie energicznego i skupionego. Przede wszystkim zaś sprawiał wrażenie nad wyraz kompetentnego.
— Faktem jest — mówił — że nie mam co podważać. Jennifer Sharifi nie jest winna tego morderstwa. Zamierzam wykazać, że oskarżenie nie posiada żadnych niezbitych dowodów pozwalających udowodnić związek Jennifer Sharifi ani też jednostki prawnej zwanej Azylem ze sprawą celowego uszkodzenia skutera. To, czym dysponuje oskarżenie, moi państwo, jest tylko gęstą siecią zbiegów okoliczności, pogłosek i naciąganych powiązań. I jeszcze czegoś…
Will Sandaleros przysunął się bardzo blisko ławy przysięgłych, bliżej niż pozwoliłaby sobie Leisha, i pochylił się lekko do przodu. Kobieta w pierwszym rzędzie odruchowo szarpnęła się w tył.
— Panie i panowie, oskarżenie ma jeszcze po swojej stronie sieć znacznie gęstszą niż sieć przedstawionych „dowodów” — a jest nią kłąb insynuacji, uprzedzeń i nieuzasadnionych powiązań, wypływających z nienawiści i podejrzliwości wobec pani Sharifi, ponieważ jest ona Bezsenną.
— Sprzeciw! — zawołał Hossack.
Sandaleros jednak ciągnął swoje, jakby niczego nie słyszał:
— Mówię o tym po to, aby uświadomić wszystkim prawdziwe wątki, jakie kryją się za tą sprawą. Jennifer Sharifi jest Bezsenną, ja także jestem Bezsennym…
— Sprzeciw! — krzyknął jeszcze raz Hossack, teraz już naprawdę rozzłoszczony. — Obrona usiłuje postawić przed sądem oskarżenie. Prawo nie czyni rozróżnień między Bezsennym a Śpiącym, jeśli popełniają przestępstwo, podobnie też nie ma różnicy w traktowaniu zebranego materiału dowodowego.
Każda para oczu na sali — śpiąca, bezsenna, wzmocniona, zamglona, o neurotycznie zawężonym widzeniu, pełna niepewności lub fanatyzmu — wpatrzyła się w sędziego Deepforda, który nie wahał się ani sekundy. Widać zawczasu przemyślał sobie taką możliwość.
— Oddalam sprzeciw — powiedział cicho, odstępując w ten sposób od swej ustalonej praktyki i dając wyraźnie do zrozumienia, że pozwoli Sandalerosowi na bardzo dużo, aby tylko nie dać powodu do podejrzeń o stronniczość sądu. Leisha odkryła, że paznokcie jej prawej ręki wbijają się rozpaczliwie w lewą. To przecież pułapka…
— Wysoki Sądzie — zaczął Hossack bardzo cichym głosem.
— Odrzucam sprzeciw, panie Hossack. Panie Sandaleros, proszę kontynuować.
— Jennifer Sharifi jest Bezsenną — powtórzył Sandaleros. — Ja także jestem Bezsennym. I jest to proces Bezsennej, oskarżonej o zamordowanie Śpiącego, oskarżonej dlatego, że jest Bezsenną…
— Sprzeciw! Podsądna została oskarżona przez wielką ławę przysięgłych na podstawie zgromadzonych dowodów!
Wszyscy zwrócili wzrok na Hossacka. Leisha dostrzegła moment, w którym zorientował się, że oddał się w ręce Sandalerosa. Bez względu na to, co wykażą dowody, każdy na tej sali będzie przeświadczony o tym, że Jennifer Sharifi została postawiona w stan oskarżenia przez dwudziestu trzech Śpiących — przysięgłych wielkiej ławy — dlatego, że jest Bezsenną. Oskarżono ją ze strachu, a nie na podstawie dowodów. Zaprzeczając, Hossack sam siebie ustawił w pozycji albo osoby nieuczciwej, albo głupca. Człowieka, który chce przymknąć oczy na rzeczywistość. Człowieka, w prawdziwość słów którego należy wątpić.
Leisha widziała na własne oczy, jak wykorzystano przeciw Hossackowi jego poczucie przyzwoitości i sprawiedliwości, przez co w oczach postronnych wyszedł na pełnego hipokryzji dupka.
Jennifer Sharifi nawet nie drgnęła.
Jako pierwsi odpowiadali świadkowie, którzy znajdowali się w pobliżu miejsca wypadku. Hossack przedstawił całą gromadę policjantów z drogówki i przechodniów oraz kierowcę samochodu — szczupłą, nerwową kobietkę, która z trudem powstrzymywała się od płaczu. Z ich pomocą ustalił, że Herlinger przekroczył dozwoloną prędkość, skręcił ostro w lewo i, podobnie jak większość jeżdżących skuterami, liczył na to, że jego automatyczne deflektory osłonowe Y utrzymają go na standardową odległość jednej stopy od wszystkiego, co znajdowałoby się po drugiej stronie jezdni. Zamiast tego wyrżnął w bok pojazdu prowadzonego przez panią Stacy Hillman, która właśnie ruszała, jako że zmienił się akurat kierunek ruchu. Herlinger nigdy nie zakładał kasku — deflektory sprawiły, że kask stał się zbędny. Zginął zatem na miejscu.
Robot policjantów z drogówki sprawdził pobieżnie skuter i odkrył zepsuty deflektor — to znaczy, nie on odkrył; ponieważ deflektory nigdy się nie psuły, takiej ewentualności nie ujęto nawet w jego programie, zanotował więc, że skuter jest sprawny. Stało to w tak jawnej sprzeczności z tym, co twierdzili świadkowie, że policjant przytomnie podniósł skuter i osobiście go wypróbował, odkrywając w ten sposób uszkodzenie. Skuter przesłano do ekspertyzy specjalistom z sekcji energetycznej laboratorium kryminalistycznego.
Ellen Kassabian, szef tej sekcji, była rosłą kobietą o powolnym i wyważonym sposobie mówienia, który dla przysięgłych brzmiał autorytatywnie, ale który według Leishy mógł w rzeczywistości kryć upór i nieustępliwość. Hossack przesłuchiwał ją bardzo szczegółowo na temat skutera.
— W jaki dokładnie sposób został on uszkodzony?
— Tarcze deflektorów ustawiono w ten sposób, żeby wyłączyły się przy pierwszym zderzeniu, jakie nastąpi przy prędkości powyżej pięćdziesięciu mil na godzinę.
— Czy łatwo jest wprowadzić tego rodzaju zmianę?
— Nie, do skutera przytwierdzono specjalne urządzenie, które miało spowodować ich wyłączenie — odparła i przystąpiła do opisywania owego urządzenia, szybko przechodząc na niezrozumiały język terminów technicznych. Mimo to ławnicy słuchali z uwagą.
— Czy spotkała się pani wcześniej z tego rodzaju urządzeniem?
— Nie. Według mego rozeznania jest to wynalazek całkiem nowy.
— Skąd zatem pani wie, że działa tak, jak nam to pani opisała?
— Przeprowadziliśmy na nim cały szereg badań.
— Czy potrafiłaby pani teraz, w rezultacie tych wszystkich badań, zbudować podobne urządzenie?
— Nie. Choć ktoś z pewnością potrafiłby to zrobić. Ale to bardzo skomplikowane. Pokazaliśmy je specjalistom z departamentu obrony…
— Wezwiemy ich na świadków.
— … którzy doszli do wniosku — ciągnęła Kassabian nieporuszona — że wchodzi tutaj w grę zupełnie nowa technologia.
— Tak więc do przygotowania tego rodzaju uszkodzenia potrzebna by była bardzo wyrafinowana, a nawet niezwykła inteligencja?
— Sprzeciw! — zawołał Sandaleros. — Oskarżenie prosi świadka o wyrażenie opinii.
— Profesjonalna opinia tego świadka jest istotna dla wyjaśnienia kwestii uszkodzenia skutera.
— Zezwalam — oznajmił sędzia. Hossack powtórzył pytanie:
— Tak więc do przygotowania tego rodzaju uszkodzenia potrzebna by była bardzo wyrafinowana, a nawet niezwykła inteligencja?
— Tak — odrzekła Kassabian.
— Bardzo niezwykła osoba czy nawet grupa osób?