Выбрать главу

— Nie mam więcej pytań.

* * *

Leisha podeszła do okna w swojej bibliotece i wyjrzała na zewnątrz, na nocne światła Chicago. Rozprawę odroczono na weekend, pojechała więc do domu, bo nie była w stanie znosić motelu w Conewango dłużej niż to konieczne. W mieszkaniu było bardzo cicho i pusto. W ciągu zeszłego tygodnia Kevin wywiózł swoje meble i obrazy.

Wróciła do terminalu. Wiadomość na ekranie nie zmieniła się: Sieć Azylu. Odmowa dostępu.

— Z pominięciem hasła, identyfikacja głosowa i siatkówkowa, polecenie jak poprzednio.

Odmowa dostępu.

Sieć Azylu, która zawsze pozostawała otwarta dla każdego Bezsennego na całym świecie, nie chce jej przyjąć nawet w trybie zawężonej identyfikacji. Ale to tylko pozory. Leisha wiedziała, że Jennifer chce, aby Leisha przekonała się o czymś jeszcze poza samym tylko faktem wykluczenia jej z grupy.

— Rozmowa prywatna, pilne, do Jennifer Sharifi, z pominięciem hasła, identyfikacja siatkówkowo-głosowa.

Odmowa dostępu.

— Rozmowa prywatna, pilna, do Richarda Kellera, z pominięciem hasła, identyfikacja siatkówkowo-głosowa.

Odmowa dostępu.

Musiała pomyśleć. Czuła ciężar wokół czaszki, jakby znajdowała się głęboko pod wodą. Najświeższy wazon kwiatów z nieustającej dostawy Alice napełniał powietrze przykrą słodyczą.

— Rozmowa prywatna, pilna, z Tonym Indivino, z pominięciem hasła, identyfikacja głosowo-siatkówkowa.

Na ekranie ukazała się twarz Cassie Blumenthal z Rady Azylu.

— Leisho, mówię do ciebie w imieniu Jennifer, bez względu na to, kiedy zdołasz dotrzeć do tego zapisu. Rada Azylu przegłosowała przyjęcie ślubowania lojalności. Ci, którzy go nie złożyli, nie mają odtąd dostępu do sieci Azylu, do samego Azylu, ani też do układów handlowych ze wszystkimi, którzy ślubowanie to złożyli. Stąd właśnie zostałaś pozbawiona takiego dostępu na trwałe i nieodwołalnie. Jennifer prosiła mnie także, abym ci przekazała, żebyś ponownie przeczytała przemówienie Abrahama Lincolna na konwencie Republikanów w Illinois w czerwcu 1858 roku, oraz że nauki płynące z historii nie tracą na ważności tylko dlatego, że Kenzo Yagai tak rozdmuchał pojęcie indywidualnych osiągnięć, że przesłoniło zupełnie walory społeczności. Z początkiem przyszłego miesiąca wszyscy, którzy złożyli ślubowanie, zaczną się wycofywać ze stosunków handlowych z tobą, z Camden Enterprises ze wszelkimi jego odgałęzieniami oraz ze wszystkimi bezpośrednimi i pośrednimi holdingami należącymi do Kevina Bakera, nie wyłączając sieci Grupy, jeśli i on będzie się przeciwstawiał solidarności względem naszej społeczności. To wszystko.

Ekran pociemniał.

Leisha przez chwilę siedziała zupełnie nieruchomo.

Odnalazła w danych bibliotecznych tamto przemówienie Lincolna. Po ekranie zaczęły przewijać się słowa, monotonnie odczytywane przez lektora, ale i jedno, i drugie nie było jej potrzebne — już przy pierwszych słowach uświadomiła sobie, że wie doskonale, która to przemowa. Lincoln, który zdołał dźwignąć swą kancelarię z długów i przezwyciężyć własne rozczarowania, zgodził się startować z ramienia partii republikańskiej w wyborach do Kongresu, przeciwko kandydaturze Stephena Douglasa, autora błyskotliwego pomysłu, by wszystkie stany mogły mieć możliwość samodzielnego zaakceptowania lub odrzucenia niewolnictwa. Lincoln zwrócił się w te słowa do burzliwie skłóconego konwentu:

„Dom, w którym toczy się wewnętrzna walka, nie ostoi się”.

Leisha wyłączyła terminal. Przeszła do pokoju, którego ona i Kevin używali w nieczęstych chwilach miłości. Zabrał ze sobą łóżko. Położyła się na podłodze, ręce przyciskając do boków i głęboko oddychając.

Rozmyślała nad tym, ile jeszcze pozostało jej do stracenia.

* * *

Jennifer stała naprzeciw Willa Sandalerosa, za ochronnym polem siłowym, które połyskiwało leciutko, rozmiękczając nieco ostrą linię jego genomodyfikowanej szczęki. Mówiła:

— Z uszkodzeniem skutera łączą mnie tylko dowody pośrednie. Czy przysięgli są na tyle bystrzy, żeby to dostrzec?

Nie chciał jej okłamywać.

— To Śpiący…

Nastąpiła długa chwila ciszy.

— Jennifer, czy ty coś jadasz? Nie wyglądasz najlepiej.

Poczuła się szczerze zaskoczona. On ciągle jeszcze myślał, że to wszystko ma jakieś znaczenie — jak wygląda, czy jada. W ślad za zaskoczeniem pojawiło się niezadowolenie. Sądziła, że wzniósł się już ponad tego rodzaju sentymentalizm. Takim go przecież potrzebowała — powinien rozumieć, że w obliczu zadania, jakie przed nią stoi i do jakiego potrzebowała jego pomocy, takie drobiazgi są zupełnie bez znaczenia. A po cóż innego ćwiczyła się w autodyscyplinie, jeśli nie po to, by mogła teraz ignorować fakty — jak wygląda i jak się czuje. Przez wzgląd na to, co jest prawdziwie ważne — na Azyl. Znalazła się teraz w punkcie, gdzie nic poza tym się nie liczy, a stoczyła przecież ciężką bitwę, żeby się tam znaleźć. Obróciła swoje więzienie, izolację, rozdzielenie od dzieci i swój osobisty wstyd w drogi, które powiodły ją do punktu, gdzie zatriumfowała jej wola i zdolności. Sądziła, że Will Sandaleros potrafi to dostrzec. On sam musi przejść tę samą drogę — musi to zrobić, bo ona potrzebuje go na drugim jej krańcu.

Ale nie może zbytnio go popędzać. Ten błąd popełniła już z Richardem. Myślała, że Richard podróżuje u jej boku, zwinnie i czysto, a on zamiast tego chwiał się i nie zauważyła, kiedy się załamał. Wina leżała całkowicie po jej stronie, bo przecież powinna była dostrzec, że on się chwieje.

Richard nadal czuł przywiązanie do zewnętrza w sposób, który umknął jej uwadze — do przestarzałych ideałów i pewnie jeszcze wciąż do Leishy Camden. Nie czuła zazdrości, kiedy to sobie uświadomiła. Richard po prostu nie był dość silny, to wszystko. Willowi Sandalerosowi, wychowanemu w Azylu i Azylowi zawdzięczającemu wszystko, nie zabraknie sił. Jennifer sprawi, że nie zabraknie mu sił. Ale nie przedwcześnie.

— Wszystko w porządku — odrzekła w końcu. — Masz dla mnie coś jeszcze?

— Zeszłej nocy Leisha próbowała uzyskać dostęp do sieci.

Skinęła głową.

— To dobrze. A co z innymi na naszej liście?

— Mamy wszystkich oprócz Kevina Bakera. Wyprowadził się z ich wspólnego mieszkania.

Poczuła falę przyjemności.

— Czy można skłonić go, żeby złożył ślubowanie?

— Nie mam pojęcia. A jeśli tak, to czy chcesz go mieć w Azylu?

— Nie. Na zewnątrz.

— Trudno go będzie nadzorować elektronicznie. Na litość boską, Jennifer, przecież to on wynalazł większość naszego sprzętu.

— Wcale nie chcę go nadzorować. Nie postępuje się w ten sposób z kimś takim jak Kevin. Solidarność grupowa też nie pomoże. Zatrzymamy go przy sobie siłą interesu ekonomicznego i zgodnie z zasadami kontraktowej wymiany. We własnym interesie skorzystamy z podstawowych założeń jagaizmu. I bez żadnego nadzoru.

Sandaleros miał pełen wątpliwości wyraz twarzy, ale nie sprzeciwił się. To także będzie musiała u niego wykształcić: żeby się jej przeciwstawiał. Hartowane żelazo jest mocniejsze od zwykłego.

— Kto jeszcze z zewnątrz złożył ślubowanie? Podał jej całą listę nazwisk. Słuchała uważnie, jednak tego, które pragnęła usłyszeć, nie było między nimi.

— A Stella Bevington?

— Nie.

— Mamy czas. — Pochyliła głowę, a potem zadała to jedno, jedyne pytanie, na które pozwalała sobie tylko raz w ciągu każdej wizyty. Opuściła ją ostatnia ze słabości.