Выбрать главу

Robert J. Sawyer

Hominidzi

Lasy południa wskazuję, że wcale nie musiało tak być; że na ziemi istnieje miejsce dla gatunku biologicznie predysponowanego do moralnych cech, które — o ironio! — lubimy nazywać „ludzkimi”: szacunku dla innych, wstrzemięźliwości i powstrzymywania się od przemocy jako rozwiązania sprzecznych interesów. Obecność tych cech w szympansach bonobo daje świadectwo możliwości, która mogłaby się zrealizować u homo sapiens, gdyby historia ewolucji potoczyła się nieco inaczej.

Richard Wrangham i Dale Peterson
Demonic Males: Apes and the Origins of Human Violence

I tak macie zero prywatności. Pogódźcie się z tym.

Scott McNealy
dyrektor generalny Sun Microsystems

Marcelowi Gagne i Sally Tomasevic

Kolesiowi i Drugiemu Kolesiowi

Wspaniałym ludziom,

Wspaniałym przyjaciołom.

Podziękowania

Wiele osób udzielało mi rad z zakresu antropologii i paleontologii, za co jestem im ogromnie wdzięczny. Są to: dr Jim Ahren, University of Wyoming; Shara E. Bailey, Arizona State University; dr Michael K. Brett-Surman oraz dr Rick Potts, obaj z National Museum of Natural History, Smithsonian Institution; dr John Hawks, University of Utah; Christopher Kuzawa, Emory University; dr Philip Lieberman, Brown University; dr Jakov Radovcic, chorwackie Muzeum Historii Naturalnej; dr Robin Riddington, profesor emeritus, University of British Columbia; Gary J. Sawyer (nie ma między nami więzów pokrewieństwa) oraz dr Ian Tattersall, obaj z American Museum of Natural History; dr Anne-Marie Tillier, Universite de Bordeaux; dr Erik Trinkaus, Washington University w Saint Louis; oraz dr Milford H. Wolpoff, University of Michigan.

Szczególne podziękowania winien jestem: doktorowi Artowi McDonaldowi, dyrektorowi Sudbury Neutrino Observatory Institute oraz doktorowi J. Duncanowi Hepburnowi, kierownikowi placówki Sudbury Neutrino Observatory; doktorowi Davidowi Gotlibowi, kierownikowi medycznego zespołu kryzysowego w St. Josephs Health Centrę w Toronto; wielebnemu Paulowi Fayterowi, historykowi zajmującemu się nauką i teologią na York University w Toronto; oraz Andrew Stokowi z Photonics Group w Toronto.

Wielkie dzięki mojej cudownej żonie, Carolyn Clink; mojemu wydawcy, Davidowi G. Hartwellowi oraz jego wspólnikowi, Moshe Federowi; mojemu agentowi, Ralphowi Vicinaza, i jego partnerom, Christopherowi Lottsowi i Vincebwi Gerardisowi; Tomowi Dohertyemu, Lindzie Quinton, Jennifer Marcus, Aimee Crump oraz wszystkim z Tor Books; Haroldowi i Sylvii Fennom, Robertowi Howardowi. Heidi Winter i innym osobom z H.B.Fenn and Company; doktorowi Stanleyowi Achmidtowi, Sheili Williams, Trevorowi Quachriemu i Branowi Beniowskiemu z „Analog Science Fiction and Fact”; Mecissie Beckett; Megan Beckett; Marvowi Goldowi; Terrencebwi M. Greenowi; Andrew Zimmermanowi Jonesowi; Joemu i Sharon Karpierzom; Chrisowi i Donnie Krejlgaardom; Donaldowi Maassowi; Petebwi Rawlikowi; Joyce Schmidt; Timowi Slaterowi i Davidowi G. Smithowi.

Jak zawsze, wdzięczny jestem tym spośród moich przyjaciół i kolegów, którzy zgłosili swoje uwagi do wstępnej wersji tej książki: Asbedowi Bedrossianowi, Tedowi Bleaneyemu, Michaelowi A. Bursteinowi, Davidowi Livingstonebwi Clickowi, Johnowi Douglasowi, Marcelowi Gagne, Jamesowi Alanowi Gardnerowi, Richardowi Gotlibowi, Peterowi Halaszowi, Howardowi Millerowi, Laurze Osborn, doktorowi Arielowi Reichowi, Alanowi B. Sawyerowi, Sally Tomasevic, Edo van Belkomowi, Andrew Weinerowi i Davidowi Widdicombebwi.

Część tej powieści powstała w okresie, gdy piastowałem stanowisko writer-in-residence w bibliotece publicznej w Richmond Hill (Ontario). Ogromnie dziękuję wyjątkowemu bibliotekarzowi Cameronowi Knightowi, zarządowi Richmond Hill Public Library oraz Canada Council for the Arts.

Fragmenty książki zostały napisane w letnim domu Johna A. Sawyera nad jeziorem Canandaigua, w stanie Nowy Jork; w wakacyjnej siedzibie Mary Stanton w West Palm Beach na Florydzie oraz w gościnnej chatce Robina i Jillian Ridingtonów na Retreat Island (Kolumbia Brytyjska). Dziękuję im wszystkim za niezwykłą gościnność i hojność.

Rozdział 1

DZIEŃ PIERWSZY
PIĄTEK, 2 SIERPNIA
148/103/24

Ciemność była absolutna.

Czuwała nad nią Louise Benoit, dwudziestoośmioletnia, posągowa stażystka z Montrealu, z grzywą gęstych, brązowych włosów upchniętych — zgodnie z przepisami — pod siatkowy czepek. Dyżurowała w ciasnej sterowni dwa kilometry — „jedną i ćwierć mili”, jak czasem wyjaśniała amerykańskim gościom z akcentem, który tak im się podobał — pod powierzchnią ziemi.

Sterownia znajdowała się obok platformy nad wielką, nieoświetloną jaskinią, w której mieściło się Sudbury Neutrino Observatory. W samym środku tej jaskini zawieszona była największa na świecie akrylowa sfera o średnicy dwunastu metrów — „niemal czterdziestu stóp”. Wypełniało ją tysiąc sto ton ciężkiej wody wypożyczonej z Atomie Energy of Canada Limited.

Tę przezroczystą kulę otaczała ażurowa konstrukcja rozpór z nierdzewnej stali, podtrzymujących 9600 fotopowielaczy, z których każdy osłonięty był odblaskową parabolą i skierowany do wnętrza sfery. To wszystko — ciężka woda, akrylowa sfera i otaczający je geodezyjny szkielet — mieściło się w wysokiej na dziesięć pięter, wydrążonej w gabrowych skałach jaskini w kształcie beczki, którą niemal całkowicie wypełniała zwykła, ultraczysta woda.

Louise wiedziała, że gruba na dwa kilometry Tarcza Kanadyjska nad jej głową chroni ciężką wodę przed promieniowaniem kosmicznym. Natomiast warstwa zwykłej wody pochłaniała naturalne promieniowanie niewielkich ilości uranu i toru z otaczających skał, blokując mu dostęp do ciężkiej wody. Akrylową sferę penetrować mogły wyłącznie neutrina — nieskończenie małe, subatomowe cząsteczki, które stanowiły przedmiot prowadzonych przez stażystkę badań. Tryliony neutrin przenikały przez Ziemię w każdej sekundzie; neutrino mogło przedostać się przez bryłę ołowiu grubości roku świetlnego przy zaledwie pięćdziesięcioprocentowym ryzyku, że w coś uderzy.

Neutrina uwalniane są ze Słońca w takiej obfitości, że od czasu do czasu dochodzi do zderzeń — a ciężka woda była idealnym celem takich kolizji. Jądra atomów wodoru w ciężkiej wodzie zawierają proton — tak jak w zwykłym jądrze atomowym wodoru — oraz dodatkowo neutron. Kiedy neutrino przypadkiem trafiało w neutron, ten ulegał rozpadowi, powodując uwolnienie protonu i elektronu oraz błysk wykrywany przez fotopowielacze.

Początkowo ciemne łuki brwi Louise nie uniosły się, kiedy usłyszała „dzyń” detektora neutrin; sygnalizator odzywał się jakieś dziesięć razy w ciągu dnia i choć tu, na dole, było to najbardziej ekscytujące wydarzenie, to nie zamierzała z tego powodu przerywać lektury „Cosmopolitana”.

Po chwili sygnalizator zadźwięczał ponownie, i jeszcze raz, a potem włączył się na dobre, emitując jednostajny, nieprzerwany elektroniczny sygnał, przypominający pisk EKG umierającego człowieka.

Louise wstała zza biurka i podeszła do konsoli detektora. Stała na niej fotografia Stephena Hawkinga — oczywiście niepodpisana. Hawking uczestniczył w wielkim otwarciu Sudbury Neutrino Observatory przed kilku laty, w 1998 roku. Louise postukała w głośnik sygnalizatora, sprawdzając, czy się nie zablokował, ale piszczenie nie ustało.

Paul Kiriyama, chudy doktorant, który akurat znajdował się na terenie rozległego podziemnego obiektu, wpadł do sterowni. Louise wiedziała, że jej obecność zwykle go peszy, ale tym razem chłopak nie stracił głowy.