Выбрать главу

— To fałszywka — stwierdził Reuben, wskazując nietypowy fragment szczęki. — To znaczy, chciałem powiedzieć, że ten człowiek mógł przejść operację plastyczną, żeby upodobnić się do neandertalczyka.

Singh zmrużył oczy, przyglądając się zdjęciu.

— Rzeczywiście widać ślady rekonstrukcji, ale tylko w obrębie żuchwy. Pozostałe części czaszki wyglądają na naturalne.

Reuben przyjrzał się rannemu mężczyźnie, który nadal wpatrywał się w zdjęcia rentgenowskie i paplał coś do siebie. Montego spróbował sobie wyobrazić jego czaszkę pod skórą. Czy rzeczywiście wyglądała tak jak ta, którą pokazywał mu Singh?

— Ma kilka sztucznych zębów — stwierdził lekarz dyżurny, nadal oglądając zdjęcie. — Ale wszystkie przymocowane są do zrekonstruowanej części szczęki. Reszta wygląda normalnie i widać wyraźne zespolenie korzeni trzonowców. To jeszcze jedna cecha neandertalczyków.

Reuben ponownie zerknął na prześwietlenie.

— Żadnych ubytków — zauważył w zamyśleniu.

— Zgadza się. — Singh jeszcze przez moment studiował obrazy. — No cóż, nie widzę tu krwiaka podtwardówkowego ani pęknięć czaszki. Nie ma wskazań do hospitalizacji.

Reuben przyjrzał się obcemu. Kim on, do diabła, był? Paplał coś w dziwnym języku i kiedyś przeszedł poważną operację rekonstrukcji szczęki. Może należał do jakiegoś dziwacznego kultu? Czy dlatego dostał się do obserwatorium neutrinowego? To by miało jakiś sens, ale…

Singh miał rację; poza naprawioną żuchwą wszystkie części czaszki na zdjęciach rentgenowskich wyglądały na naturalne. Reuben Montego przeszedł przez pokój powoli, ostrożnie, tak jak… Dopiero po chwili uświadomił sobie, że zbliża się do obcego nie jak do drugiego człowieka, lecz jak do dzikiego zwierza. A przecież mężczyzna przez cały czas zachowywał się łagodnie.

Obcy najwyraźniej usłyszał kroki Reubena. Oderwał wzrok od zdjęć, które dotąd zaprzątały jego uwagę, i odwrócił się do doktora.

Reuben przyjrzał się mu. Już wcześniej zwrócił uwagę na dziwną twarz mężczyzny. Wały nadoczodołowe kreśliły wyraźne łuki nad obojgiem oczu. Przedziałek biegł nie z boku, lecz dokładnie pośrodku głowy, i wyglądało to na naturalne miejsce, niewymuszone żadną modą. A nos: nos był wielki, ale nie orli. Reuben nigdy dotąd nie widział takiego nosa, zupełnie pozbawionego grzbietu.

Montego powoli podniósł prawą dłoń, lekko rozsuwając palce, aby jego gest wydał się niepewny, a nie groźny.

— Mogę? — spytał, przysuwając dłoń bliżej twarzy nieznajomego.

Mężczyzna prawdopodobnie nie zrozumiał słów, ale znaczenie gestu było oczywiste. Pochylił głowę w przód, pozwalając się dotknąć. Reuben przesunął palcami po wale nadoczodołowym, po czole, a następnie przez całą szerokość czaszki aż po tył głowy, wyczuwając te — jak nazwał je Singh? — kłykcie potyliczne, twardą wypukłość kości pod skórą. Nie było żadnych wątpliwości: czaszka ze zdjęć rentgenowskich należała do tego osobnika.

— Reuben — powiedział doktor Montego, dotykając własnej piersi. — Reuben — powtórzył, a potem wyciągnął dłoń odwróconą wnętrzem do góry w stronę obcego.

— Ponter — odezwał się mężczyzna głębokim, dźwięcznym głosem.

Oczywiście mógł pomyśleć, że „Reuben” to ogólna nazwa ludzi, do których zalicza się Montego, a „Ponter” mogło być słowem, którym obcy określał neandertalczyków.

Podszedł do nich Singh.

— Naonihal — powiedział, ujawniając, co oznacza litera „N” na jego identyfikatorze. — Mam na imię Naonihal.

— Ponter — powtórzył obcy. Reuben pomyślał, że choć nie wykluczyli wszystkich innych interpretacji, to najprawdopodobniej tak właśnie brzmi imię mężczyzny.

Skinął głową do Sikha.

— Dziękuję za pomoc — powiedział, po czym odwrócił się do Pontera i gestem dał mu do zrozumienia, aby poszedł razem z nim. — Chodź.

Mężczyzna odwrócił się w stronę wózka.

— Nie — zatrzymał go Reuben. — Nic ci nie jest.

Raz jeszcze wykonał gest zachęcający obcego, aby poszedł za nim, i mężczyzna usłuchał. Singh odpiął zdjęcia rentgenowskie, włożył je do dużej koperty i wyszedł pierwszy, kierując się do izby przyjęć.

Korytarz kończył się drzwiami z piaskowanego szkła. Kiedy Singh wszedł na gumową matę, rozsunęły się na boki i…

Oślepiła ich eksplozja fleszy.

— To jest człowiek, który wysadził SNO? — zawołał jakiś męski głos.

— Jakie zarzuty zamierza postawić mu Inco? — dorzucił kobiecy.

— Jest ranny? — krzyknął inny mężczyzna.

Reuben potrzebował kilku chwil, aby zorientować się w sytuacji. Wśród dziennikarzy rozpoznał korespondenta lokalnej stacji CBC i reportera, który dla „Sudbury Star” pisał o sprawach kopalni. Obok nich stało kilkanaście osób, których nie znał. Wszystkie wyciągały przed siebie mikrofony ze znakami Global Television, CTV, Newsworld oraz lokalnych stacji radiowych. Reuben spojrzał na Singha i westchnął: no cóż, to było nieuniknione.

— Jak nazywa się podejrzany? — zawołał jeszcze inny reporter.

— Jest notowany?

Dziennikarze wciąż fotografowali Pontera, który wcale nie próbował zasłaniać twarzy. Tymczasem przed krąg reporterów wyszli dwaj oficerowie RCMP[1] w ciemnoniebieskich mundurach policyjnych.

— To jest ten terrorysta?

— Terrorysta? — zdziwił się Reuben. — Nie ma na to żadnych dowodów.

— Pan jest lekarzem z kopalni, tak? — spytał jeden z policjantów.

— Tak, nazywam się Reuben Montego i nie sądzę, aby ten mężczyzna był terrorystą.

— Ale wysadził obserwatorium neutrin! — wtrącił jeden z dziennikarzy.

— Obserwatorium zostało uszkodzone, to prawda — przyznał Reuben — i ten człowiek był tam, gdy to się stało, ale nie przypuszczam, aby zrobił to celowo. W końcu przecież sam niemal utonął.

— Tak czy owak, musimy go wziąć ze sobą — odezwał się policjant, w jednej chwili tracąc uznanie Montego.

Reuben spojrzał na Pontera i na dziennikarzy, a potem przeniósł wzrok na Singha.

— Wie pan, co się dzieje w takich sytuacjach — powiedział cicho do lekarza dyżurnego. — Jeśli władze zabiorą Pontera, już nigdy go nie zobaczymy.

Singh wolno pokiwał głową.

— Można tak przypuszczać.

Reuben przygryzł dolną wargę, zastanawiając się nad czymś. Potem zrobił głęboki wdech i powiedział głośno:

— Nie wiem, skąd przybył ten człowiek — oznajmił, otaczając ręką masywne ramiona Pontera — i nie mam pewności, jak się tu znalazł, ale wiem, że nazywa się Ponter i że…  — Zawahał się. Singh spojrzał na niego. Reuben wiedział, że nie musi mówić nic więcej; owszem, znali imię tego mężczyzny. To tyle. Mógł na tym skończyć i nikt nie uznałby go za szaleńca. Gdyby jednak kontynuował…

Gdyby kontynuował, mogło się rozpętać piekło.

— Może pan przeliterować jego imię? — zawołał jeden z reporterów.

Reuben zamknął oczy, zbierając w sobie siły.

— Znam tylko jego brzmienie — przyznał spoglądając prosto na dziennikarza. — P-O-N-T-E-R. Ten z was, który zanotował je najszybciej, jest pierwszą osobą, która zapisała to imię w naszym alfabecie. — Przerwał raz jeszcze i spojrzał na Singha, szukając u niego poparcia, a potem dodał — Ten człowiek, według naszych wstępnych ustaleń, nie należy do gatunku Homo sapiens sapiens. Możliwe, że jest… no cóż, z tego co wiem, antropologowie wciąż spierają się co do tego, jak powinna brzmieć prawidłowa nazwa tych hominidów. Otóż wydaje nam się, że należy on do gatunku, który określają oni albo jako Homo neandertalensis, albo Homo sapiens neandertalensis… W każdym razie wygląda na to, że jest on neandertalczykiem.

вернуться

1

RCMP/GRC — Royal Canadian Mounted Police/Gendamerie Royal du Canada — Kanadyjska Królewska Policja Konna (przyp. tłum.).