Выбрать главу

— Tak, ale używa go tylko do zbliżeń tego, co znajduje się poza normalną przestrzenią nagrywania. Kompan posiada specjalne pola detektora, które pozwalają rejestrować wszystko wokół danej osoby, a także tę osobę. — Ponter wydał z siebie chichot, który przypominał dudnienie. — Obraz byłby mało interesujący, gdyby do jego rejestracji używano wyłącznie obiektywu Kompana: mnóstwo zdjęć mojego lewego uda i torby noszonej na biodrze. Podczas odtwarzania zapisów w archiwum mogę zobaczyć siebie z niewielkiej odległości.

— Zdumiewające — przyznała Mary. — U nas nie mamy nic podobnego.

— Widziałem, co stworzyły wasza nauka i wasz przemysł. Jestem pewien, że gdybyście priorytetowo potraktowali opracowanie takiej technologii…

Mary zmarszczyła brwi.

— Może i tak. W końcu od wysyłania pierwszych obiektów w kosmos do wysłania pierwszego człowieka na Księżyc minęło niecałe dwanaście lat i…

— Co takiego?

— Powiedziałam, że kiedy zależało nam na tym, żeby wysłać człowieka na Księżyc…

— Na Księżyc — powtórzył Ponter. — Masz na myśli księżyc Ziemi?

Mary zamrugała niepewnie.

— No tak.

— Ależ… ależ to fantastyczne. My nigdy czegoś takiego nie dokonaliśmy.

— Nie byliście na Księżycu? Żaden neandertalczyk nie poleciał nigdy na Księżyc?

Ponter zrobił wielkie oczy.

— Nie.

— A na Marsa lub na inne planety?

— Nie.

— Macie satelity?

— Nie, tylko jednego, tak jak tu.

— Mam na myśli sztuczne satelity. Bezzałogowe maszyny umieszczone na orbicie, które ułatwiają przewidywanie zmian pogody, służą komunikowaniu się i mają wiele innych funkcji.

— Nie mamy nic takiego.

Mary zamyśliła się na moment. Czy ludzie byliby w stanie wysłać coś na orbitę okołoziemską, nie mając doświadczeń z rakietami V2 podczas drugiej wojny światowej?

— My wysłaliśmy w kosmos … dokładnie nie wiem … ale co najmniej kilkaset rzeczy.

Ponter zadarł głowę do góry, wyobrażając sobie zagniewane oblicze Luny wysoko nad dachem domu Reubena.

— Jak wielu mieszka teraz na Księżycu?

— Nikt — odparła Mary zaskoczona.

— Nie macie tam stałej osady?

— Nie.

— Aha, ludzie po prostu podróżują na Księżyc i potem wracają na Ziemię. Ile osób lata tak każdego miesiąca? Czy to jest popularne?

— Hm. Nikt tam nie lata. Nikt nie był na Księżycu od… chyba już od trzydziestu lat. Jak dotąd wysłaliśmy tam dopiero dwanaście osób. Sześć grup po dwie osoby.

— Dlaczego przestaliście?

— To skomplikowana sprawa. Na pewno jednym z powodów były pieniądze.

— No tak, to zrozumiałe — zgodził się Ponter.

— Nie bez znaczenia była też sytuacja polityczna. Bo widzisz, my…  — Umilkła na chwilę. — Rany, trudno to wyjaśnić. Był okres, który u nas nazywano „zimną wojną”. Nie wiązała się ona z bezpośrednimi walkami, ale Stany Zjednoczone oraz inne duże państwo, Związek Radziecki, podzielił poważny konflikt ideologiczny.

— O co?

— Hm, można powiedzieć, że o systemy gospodarcze.

— O to chyba nie warto walczyć — stwierdził Ponter.

— W tamtym okresie wydawało się to bardzo ważne. Ale wracając do tematu, prezydent Stanów Zjednoczonych wyznaczył cel… kiedy to było? … chyba w 1961 roku. Powiedział, że przed końcem tamtej dekady Amerykanie wyślą człowieka na Księżyc. Bo widzisz, Rosjanie — obywatele Związku Radzieckiego — umieścili w przestrzeni kosmicznej pierwszego sztucznego satelitę, a potem wysłali pierwszego człowieka w kosmos, więc USA zostało w tyle, dlatego postanowiło pokonać Rosjan.

— I udało się?

— O tak. Rosjanie nigdy nie zdołali wysłać nikogo na Księżyc. No, ale kiedy już osiągnięto cel i pokonano Rosjan, publika przestała się tym w takim stopniu interesować.

— To śmieszne — zaczął Ponter, ale zamilkł. — Nie, przepraszam cię. Wyprawa na Księżyc to wspaniałe osiągnięcie i bez względu na to, czy zrobiliście to raz, czy tysiąc razy, to i tak czyn godny uznania. — Przez chwilę milczał, a potem dodał: — Myślę, że mamy odmienne priorytety.

Rozdział 35

Mary i Ponter zeszli na dół, żeby zrobić sobie coś do zjedzenia. Jak tylko weszli do kuchni, Reuben i Louise wyłonili się z piwnicy. Reuben uśmiechnął się szeroko do Pontera.

— Co powiesz na grilla?

Ponter odpowiedział uśmiechem.

— Bardzo chętnie, ale chciałbym pomóc.

— Pokażę ci, co robić — zaoferowała się Louise i poklepała Pontera po przedramieniu. — Chodź, wielkoludzie.

— Sądziłam, że jesteś wegetarianką — zaoponowała Mary.

— To prawda — przyznała Louise. — Już od pięciu lat. Ale umiem przygotować grilla.

Kiedy Ponter i Louise wyszli na taras, Mary miała ochotę pójść za nimi. Ale… ale… nie, to by było niemądre.

Louise zasunęła za sobą skrzydło przeszklonych drzwi, żeby nie wypuszczać z domu schłodzonego powietrza.

Reuben zaczął sprzątać kuchenny stół.

— O czym to rozprawialiście, kochane dzieci? — spytał, naśladując głos starej żydowskiej plotkarki.

Mary wciąż patrzyła przez szybę na Louise, która właśnie się śmiała, odrzucając w tył włosy i jednocześnie wyjaśniając, jak działa grill. Ponter z uwagą słuchał każdego jej słowa.

— Hm, głównie o religii — powiedziała.

— Naprawdę? — zdziwił się Reuben, już swoim zwykłym głosem.

— Aha. — Oderwała wzrok od tego, co działo się na zewnątrz, i spojrzała na lekarza. — A dokładnie o tym, że neandertalczykom to pojęcie jest obce.

— Tak? Sądziłem, że mają jakieś wierzenia. — Reuben zaczął wyjmować białe talerze z szafki. — Na przykład kult niedźwiedzia jaskiniowego.

Mary pokręciła głową.

— Czytałeś stare książki. Nikt już nie traktuje tych teorii poważnie.

— Naprawdę?

— Tak. Wprawdzie znaleziono jakieś czaszki niedźwiedzi w jednej z jaskiń, które istotnie zamieszkiwali neandertalczycy, ale obecnie uważa się, że zwierzęta po prostu tam zdechły, prawdopodobnie podczas hibernacji, a neandertalczycy zamieszkali w jaskini później.

— Ale podobno czaszki były ułożone w jakiś wzór?

Mary wyjęła sztućce i zaczęła je układać.

— Człowiek, który na nie natrafił, twierdził, że znajdowały się w kamiennym łóżeczku lub trumnie. Niestety, nie zrobiono żadnych zdjęć, a pomocnicy podobno zniszczyli trumnę. Zachowały się jedynie dwa rysunki archeologa — niejakiego Bachlera — które są zupełnie sprzeczne. Dlatego wygląda na to, że Bachler zobaczył to, co chciał.

— Rozumiem. — Reuben zaczął przetrząsać lodówkę w poszukiwaniu produktów na sałatkę. — Ale jak wytłumaczyć to, że neandertalczycy chowali zmarłych razem z przedmiotami, których ci mogli potrzebować w życiu pozagrobowym? To chyba znak, że wyznawali jakąś religię.

— Tak by było, gdyby neandertalczycy naprawdę to robili. Rzecz w tym, że w miejscach zasiedlonych przez wiele pokoleń z czasem gromadzą się śmieci: kości czy stare kamienne narzędzia. Okazało się, że w kilku grobach, o których sądziliśmy, że zawierały celowo umieszczone tam podczas neandertalskich pochówków przedmioty, rzeczy te znalazły się przypadkiem.

Reuben zabrał się za oddzielanie liści sałaty lodowej.

— No tak, ale czy sam fakt grzebania zmarłych nie sugeruje wiary w życie pozagrobowe?

Mary rozejrzała się, szukając sobie jeszcze jakiegoś zajęcia, ale nie było nic więcej do zrobienia.