— Jesteś gejem! Super! — stwierdziła Louise.
— Gejem? — zdziwił się Ponter.
— Gej. Homoseksualista. — Pisk. — Osoba, która uprawia seks z partnerami tej samej płci; mężczyźni z mężczyznami, a kobiety z kobietami.
Ponter po raz pierwszy sprawiał wrażenie aż tak zdezorientowanego.
— Przecież nie da się uprawiać seksu z osobą tej samej płci. Seks to akt potencjalnej prokreacji, do którego potrzeba mężczyzny i kobiety.
— Nie chodzi mi o seks w sensie prokreacyjnym — wytłumaczyła Louise — tylko o intymny kontakt, taki jak, hm… no sam rozumiesz… czułe dotykanie… narządów płciowych.
— Aha. Tak, Adikor i ja rzeczywiście to robimy.
— Właśnie to nazywamy u nas homoseksualizmem — podpowiedział Reuben. — Homoseksualiści mają tego typu kontakty tylko z przedstawicielami tej samej płci.
— Tylko? — zdziwił się Ponter. — Chcesz powiedzieć, że wyłącznie? Nie, nie. Adikor i ja dotrzymujemy sobie towarzystwa, kiedy Dwoje jest osobno, ale gdy Dwoje staje się Jednym, to wtedy, oczywiście, mamy… jak to nazwałaś, Lou? … „czułe dotykanie narządów płciowych” każdy ze swoją kobietą… to znaczy, tak było, dopóki żyła Klast, moja partnerka.
— Czyli — wtrąciła Mary — jesteś biseksualny. — Pisk. — Masz kontakty płciowe zarówno z mężczyznami, jak i z kobietami.
— Tak.
— Czy wszyscy w twoim świecie są tacy? — zapytała Louise, wbijając widelec w liść sałaty. — Biseksualni?
— Prawie. — Ponter zamrugał powiekami, wreszcie pojmując, o co chodzi. — Chcecie powiedzieć, że tu jest inaczej?
— O tak — przytaknął Reuben. — Przynajmniej w przypadku większości ludzi. Oczywiście są też biseksualiści i wielu gejów… homoseksualistów. Ale przeważająca większość to heteroseksualiści. Oznacza to, że mają oni kontakty seksualne tylko z osobami odmiennej płci.
— To nudne — stwierdził Ponter.
Louise wyrwał się chichot, ale po chwili zapanowała nad sobą.
— Masz dzieci? — spytała Pontera.
— Dwie córki — odparł, kiwając głową. — Jasmel i Megameg.
— Piękne imiona.
Ponter się zasmucił. Być może pomyślał, że prawdopodobnie już nigdy ich nie zobaczy.
Reuben zorientował się, co gryzie jego gościa, i uznał, że trzeba skierować rozmowę na jakiś mniej osobisty temat.
— Ponter, hm, czym jest to „Dwoje stające się Jednym”, o którym wspomniałeś? Na czym to polega?
— W moim świecie mężczyźni i kobiety przez większość czasu żyją oddzielnie…
— Binford! — wykrzyknęła Mary.
— Ale to prawda — zapewnił Ponter.
— Nie, to nie było przekleństwo — sprostowała Mary. — To nazwisko pewnego naukowca. Lewis Binford jest antropologiem, którego teoria zgadza się z tym, co właśnie powiedziałeś: że neandertalscy mężczyźni i kobiety mieszkali na naszej Ziemi oddzielnie. Wysunął taką hipotezę w oparciu o badania przeprowadzone w Combe Grenal we Francji.
— Ma rację. Kobiety mieszkają w Centrach, a mężczyźni na Obrzeżach. Ale raz w miesiącu my, mężczyźni, przybywamy do Centrum i spędzamy cztery dni z kobietami; mówimy wtedy, że „Dwoje staje się Jednym”.
— Imprezka na całego! — stwierdziła Louise, uśmiechając się szeroko.
— Fascynujące — przyznała Mary.
— To konieczne. Nie produkujemy żywności tak, jak wy, więc musimy kontrolować rozmiary populacji.
Reuben zmarszczył czoło.
— Więc to całe „Dwoje stające się jednym” służy regulacji urodzeń?
Ponter skinął głową.
— Częściowo. Czcigodna Rada Siwych — organ zarządzający naszej starszyzny — decyduje o datach tych spotkań i zwykle Dwoje staje się jednym, gdy kobiety nie mogą zajść w ciążę. Za to kiedy przychodzi pora narodzin nowego pokolenia, daty są zmieniane i pary spotykają się w najbardziej płodnym okresie.
— Rany. Cała planeta podporządkowana naturalnej metodzie regulacji urodzeń — podsumowała Mary. — Papież by was polubił. Tylko… tylko jak to działa? No bo chyba nie wszystkie kobiety mają okres — menstruację — jednocześnie?
Ponter zrobił wielkie oczy.
— Oczywiście, że tak.
— Ale jak to… och, no tak. Rozumiem. — Mary się uśmiechnęła. — To ten twój nos: jest bardzo wrażliwy, prawda?
— Mnie się wydaje normalny.
— No, ale w porównaniu z naszymi nosami…
— Rzeczywiście, wasze są bardzo małe — przyznał Ponter. — Są… hm… dziwnie wyglądają. Ciągle mi się wydaje, że się dusicie. Zauważyłem, że wiele osób oddycha tu przez usta, prawdopodobnie, by tego uniknąć.
— My zawsze zakładaliśmy, że neandertalczycy wykształcili tę cechę w reakcji na warunki panujące podczas epoki lodowcowej — przyznała Mary. — Przypuszczaliśmy, że wasze duże nosy pozwalały wam odpowiednio nawilżyć powietrze przed wciągnięciem go do płuc.
— Nasi naukowcy, którzy studiują zwierzęta, mówią tak samo — powiedział Ponter.
— Klimat uległ znacznemu ociepleniu, odkąd wykształciły się u was duże nosy, ale cecha ta nie zanikła, być może z powodu korzystnego skutku ubocznego, jakim jest znakomity węch — zasugerowała Mary.
— Naprawdę? — zdziwił się Ponter. — No, rzeczywiście, czuję zapach każdego z was, różnych produktów w kuchni i kwiatów w ogrodzie, i gryzącą woń tego, co Reuben i Louise palili na dole, ale…
— Ponter — przerwał mu Reuben — my cię wcale nie czujemy.
— Naprawdę?
— Tak. Może gdybym wetknął nos pod twoją pachę, to coś bym poczuł, ale zazwyczaj człowiek nie rozpoznaje zapachu innych ludzi.
— To jak odnajdujecie się w ciemnościach?
— Kierując się głosem — odparła Mary.
— Bardzo dziwne — przyznał Ponter.
— Ale ty potrafisz wyczuć nie tylko obecność jakiejś osoby, prawda? Tamtym razem, gdy chorowałeś… Wyczułeś… — Mary przełknęła ślinę, ale uznała, że przecież Louise też jest kobietą, a Reuben lekarzem. — Wyczułeś, że mam okres, zgadza się?
— Tak.
Mary pokiwała głową.
— Nawet tu, jeśli kobiety żyją wystarczająco długo pod jednym dachem, tak jak ja i Louise, ich cykle menstruacyjne stają się zsynchronizowane, a przecież mamy kiepski zmysł powonienia. Nic więc dziwnego, że u was całe miasta kobiet mają taki sam cykl.
— Nigdy nie sądziłem, że może być inaczej — stwierdził Ponter. — Zdziwiłem się, że ty przechodzisz menstruację, a Lou nie.
Louise zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała.
— Czy ktoś chce jeszcze coś do picia? — zapytał Reuben. — Ponter, jeszcze jedną coca colę?
— Tak, bardzo proszę.
Reuben wstał od stołu.
— Wiesz, że to zawiera kofeinę? — upewniła się Mary. — Można się od tego uzależnić.
— Bez obaw — odparł Ponter. — Piję tylko siedem lub osiem puszek dziennie.
Louise roześmiała się i ponownie zajęła się talerzem sałaty.
Mary ugryzła kęs hamburgera z krążkami cebuli.
— Zaraz, zaraz — powiedziała, gdy przełknęła. — To znaczy, że wasze kobiety nie mają utajonej owulacji.
— Jak to, przecież jej nie widać — zauważył Ponter.
— No tak… ale… kiedyś wspólnie z zespołem wykładowców prowadziłam kurs na wydziale Womens Studies na temat biologicznych podstaw władzy seksualnej w relacjach między płciami. Zakładaliśmy, że utajona owulacja stała się kluczem, który pozwolił kobietom zdobyć stałą ochronę i opiekę mężczyzn. Sam rozumiesz: jeśli nie potrafisz rozpoznać, kiedy kobieta może zajść w ciążę, musisz troszczyć się o nią przez cały czas, jeśli nie chcesz, by ktoś przyprawił ci rogi.