Выбрать главу

Hak zapiszczał.

— „Przyprawić rogi” — powtórzyła Mary — to takie wyrażenie, które oznacza, że żona zdradza męża, który potem poświęca energię na zapewnienie bytu dzieciom niebędącym jego biologicznym potomstwem. Ale przy utajonej owulacji…

Ponter gruchnął śmiechem; masywna klatka piersiowa i przepastne gardło nadały mu głębokie, dudniące i rechotliwe brzmienie.

Mary i Louise spojrzały na niego zdumione.

— Co cię tak rozśmieszyło? — spytał Reuben, stawiając przed Ponterem następną puszkę coli.

Ponter podniósł dłoń; próbował przestać się śmiać, ale nie mógł. W kącikach głęboko osadzonych oczu pojawiły się łzy, a jego blada zwykle skóra stała się niemal czerwona.

Mary, nie wstając od stołu, oparła ręce na biodrach, ale od razu zdała sobie sprawę z tego, co taka postawa oznacza. Kładąc ręce na biodrach, człowiek stara się sprawiać wrażenie większego, niż jest w rzeczywistości, i próbuje w ten sposób wzbudzić w innych respekt. No, ale Ponter był znacznie potężniejszy i lepiej umięśniony od każdej kobiety — i chyba też od każdego mężczyzny — więc tego typu gest mijał się z celem. Mimo to chciała wiedzieć, co wywołało jego atak śmiechu.

— Co cię tak rozbawiło?

— Przepraszam — powiedział Ponter, odzyskując panowanie nad sobą. Długim kciukiem wytarł łzy z oczu. — Wasi ludzie czasem mają zupełnie idiotyczne pomysły. — Uśmiechnął się. — Mówiąc o utajonej owulacji, miałaś na myśli to, że u kobiet, które ją przechodzą, nie występuje obrzęk zewnętrznych narządów płciowych, tak?

Mary kiwnęła głową.

— Można to zaobserwować również u samic szympansów i bonobo, a także u goryli i u większości naczelnych.

— Ale u ludzi taki obrzęk nie zniknął w celu utajenia owulacji — stwierdził Ponter. — Po prostu przestał być skutecznym sygnałem, gdy klimat się ochłodził i ludzie zaczęli nosić ubrania. Taka wizualna demonstracja, polegająca na zatrzymaniu płynów w tkankach, wymaga znacznych wydatków energii. Przestała mieć jakąkolwiek wartość, gdy zaczęliśmy zakrywać nasze ciała skórami zwierzęcymi. No, ale u nas moment owulacji nadal jest oczywisty ze względu na woń.

— Potrafisz wyczuć i owulację, i menstruację? — spytał Reuben.

— Tak. Czuję… substancje chemiczne… które się wtedy uwalniają.

— Feromony — podpowiedział Reuben.

Mary powoli pokiwała głową.

— Dlatego — powiedziała w równym stopniu do siebie, co do Pontera — wasi mężczyźni mogli opuszczać kobiety na całe tygodnie, nie obawiając się, że kto inny je zapłodni.

— Właśnie tak — przyznał Ponter. — Ale to trochę bardziej skomplikowane.

— Tak?

— U nas panuje pogląd, że nasi męscy przodkowie, hm, wy chyba używacie metafory „ruszali w siną dal” z powodu trudnego usposobienia kobiet podczas Ostatnich Pięciu.

— Ostatnich Pięciu? — zdziwiła się Louise.

— Ostatnich pięciu dni miesiąca: okresu bezpośrednio poprzedzającego początek menstruacji.

— Aha. Chodzi o zespół napięcia przedmiesiączkowego — stwierdził Reuben.

— Tak. Ale, oczywiście, nie to jest prawdziwym powodem. — Ponter lekko wzruszył ramionami. — Moja córka Jasmel studiuje dzieje ludzkości przed pierwszą generacją i wyjaśniła mi, w czym rzecz. Otóż tak naprawdę chodziło o to, że mężczyźni stale walczyli o dostęp do kobiet. Tylko że, jak wspomniała Marę, kontakt z kobietami ma znaczenie ewolucyjne jedynie w tym okresie miesiąca, kiedy mogą one zajść w ciążę. Ponieważ cykle menstruacyjne były zsynchronizowane, mężczyźni radzili sobie lepiej, jeśli przez większą część miesiąca przebywali z dala od partnerek, a wracali całą grupą tylko w okresie istotnym dla przedłużenia gatunku. To nie przykre usposobienie kobiet doprowadziło do oddzielenia ich od mężczyzn, lecz męska agresja.

Mary przytaknęła. Upłynęło sporo lat, odkąd jako wykładowca prowadziła kurs na temat podstaw władzy seksualnej w związkach, ale takie zachowanie wydawało się typowe: mężczyźni sami stwarzali problemy, a winę zrzucali na kobiety. Wątpiła, czy kiedyś spotka kobietę ze świata Pontera, ale w tej chwili czuła ogromną sympatię do neandertalskich sióstr.

Rozdział 37

— Zdrowego dnia, Daklar — powiedziała Jasmel, wchodząc do domu. Choć nadal mieszkały razem, prawie się do siebie nie odzywały od czasu dooslarm basadlarm.

— Zdrowego dnia — odparła Bolbay chłodnym tonem. — Jeśli za…  — Jej nozdrza się rozszerzyły. — Nie jesteś sama.

Adikor stanął w drzwiach.

— Zdrowego dnia — powiedział.

Bolbay spojrzała na Jasmel.

— Kolejny podstęp?

— To nie podstęp — odparła Jasmel. — Robię to z troski o ciebie i o mojego ojca.

— Czego ode mnie chcesz? — spytała Bolbay, mrużąc oczy i przyglądając się Adikorowi.

— Prawdy — powiedział. — Tylko prawdy.

— Prawdy o czym?

— O tobie. O tym, dlaczego mnie prześladujesz.

— To nie mnie dotyczy śledztwo.

— Masz rację — zgodził się Adikor. — Jeszcze nie. Ale to się może zmienić.

— O czym ty mówisz?

— Jestem gotowy przesłać ci dokumenty z kontroskarżeniem.

— Na jakiej podstawie?

— Na takiej, że bezprawnie ingerujesz w moje życie.

— To idiotyczne.

— Czyżby? — Adikor wzruszył ramionami. — O tym być może postanowi arbiter.

— Ewidentnie próbujesz przeciągnąć proces, który doprowadzi do twojej sterylizacji. Każdy tak przyzna.

— Jeżeli rzeczywiście jest to tak ewidentne, arbiter oddali sprawę… ale najpierw będę miał szansę zadać ci pytania.

— Pytania? O co?

— O twoje motywy. O to, dlaczego mi to robisz.

Bolbay zerknęła na Jasmel.

— To był twój pomysł, tak?

— Moim pomysłem było też to, żeby najpierw przyjść tutaj, zanim Adikor wniesie oskarżenie — zauważyła dziewczyna. — Chodzi przecież o sprawę rodzinną: ty, Daklar, byłaś partnerką mojej matki, a Adikor jest partnerem mojego ojca. Wiele przeszłaś — podobnie jak my wszyscy — kiedy zmarła moja mama.

— To nie ma nic wspólnego z Klast! — ucięła Bolbay. — Nic. — Spojrzała na Adikora. — Tu chodzi o niego.

— Dlaczego? — spytał. — Dlaczego tu chodzi o mnie?

Bolbay pokręciła głową.

— Nie mamy o czym rozmawiać.

— Owszem, mamy. Odpowiesz na moje pytania tutaj albo w obecności arbitra.

— Blefujesz — stwierdziła Bolbay.

Adikor podniósł lewą rękę, odwracając ją nadgarstkiem w stronę kobiety.

— Nazywasz się Daklar Bolbay i mieszkasz w Centrum Saldak?

— Nie zamierzam przyjąć od ciebie żadnych dokumentów.

— Opóźniasz tylko to, co nieuniknione — powiedział Adikor. — Wezwę sądowego, który przekaże dane na twój implant bez względu na to, czy dobrowolnie wyciągniesz kontrolkę, czy nie. — Przerwał na moment. — Powtarzam raz jeszcze. Czy nazywasz się Daklar Bolbay i mieszkasz w Centrum Saldak?

— Naprawdę byś to zrobił? — spytała Bolbay. — Naprawdę zaciągnąłbyś mnie przed arbitra?

— Tak, jak ty postąpiłaś wobec mnie.

— Proszę — wtrąciła się Jasmel. — Po prostu powiedz mu. Tak będzie lepiej dla was obojga.

Adikor skrzyżował ręce na piersi.

— No? Słucham?

— Nie mam nic do powiedzenia — odparła Bolbay.