Poczuł, że ogarnia go gniew. Jego mięśnie napięły się, puls przyspieszył, a oddech stał się głębszy. Przez chwilę zastanawiał się, czy powinien ukryć te emocje, ale uznał, że nie — niech ci, którzy go obserwują, widzą jak bardzo go denerwują.
Lonwis Trob był geniuszem, ale na pewno istniał jakiś sposób na przeprowadzenie tego, co Adikor chciał — musiał — zrobić. Tylko jaki? „Najpierw dokładnie określ problem, który masz rozwiązać” — tego uczono go wiele miesięcy temu na Akademii. Co tak naprawdę chciał osiągnąć?
Wcale nie musiał walczyć z implantami — i całe szczęście, bo zupełnie nie miał pomysłu jak. Poza tym nie chodziło przecież o zablokowanie wszystkich Kompanów — to by była przesada; w końcu zapewniały ludziom bezpieczeństwo. Wystarczyłoby unieszkodliwić tylko własne urządzenie, ale…
Nie, to też nie było dobre rozwiązanie. Unieszkodliwienie implantu na nic by się nie zdało; wprawdzie gdyby jego Kompan przestał działać, Gaskdol Dut i inni egzekutorzy nie mogliby go namierzyć, ale od razu zorientowaliby się, że coś się święci. Nie trzeba było rozumu Lonwisa, żeby się domyślić, dokąd uda się Adikor. W końcu już raz został zatrzymany w drodze do kopalni.
Nie, nie, problemem nie było to, że Kompan działał. Chodziło raczej o to, że ktoś ogląda jego transmisje. Właśnie temu trzeba było zaradzić — i to nie na chwilę, ale na sporą część dnia i…
Nagle przyszło mu do głowy idealne rozwiązanie.
Nie był jednak w stanie sam go zrealizować; plan mógł zadziałać tylko jeśli egzekutorzy nie dowiedzą się, że Adikor jest w to zamieszany. Może Jasmel dałaby radę się tym zająć. Musiał założyć, że monitorowany jest jedynie sygnał z jego Kompana. Kontrola większej liczby osób byłaby oburzająca. Tylko jak miał przekazać wszystko dziewczynie tak, by nikt inny tego nie słyszał?
Wstał i przeszedł do kuchni.
— Chodź, Jasmel — powiedział. — Zabierzemy Pabo na spacer.
Z jej miny wyczytał, że nie o tym powinni teraz myśleć, ale mimo to wstała i ruszyła za nim do tylnego wyjścia. Pabo nie trzeba było zachęcać; w podskokach podążyła za Jasmel.
Wyszli na zalane letnim słońcem patio. Cykady hałasowały niemiłosiernie. Powietrze przesycała wilgoć. Adikor zszedł z tarasu. Jasmel szła za nim. Pabo wyprzedziła ich z głośnym szczekiem. Po przejściu kilkuset kroków dotarli do strumienia za domem. Szum wartko płynącej wody zagłuszał cykanie owadów. Pośrodku koryta tkwił spory kamień — jeden z niezliczonych głazów narzutowych, którymi usiany był krajobraz. Adikor przeszedł po mniejszych otoczakach i wspiął się na jego płaski szczyt, gestem pokazując Jasmel, aby zrobiła tak samo. Dziewczyna posłuchała. Pabo puściła się biegiem wzdłuż brzegu.
Kiedy Jasmel dotarła do głazu, Adikor poklepał dłonią porośniętą mchem powierzchnię obok siebie. Gdy usiadła przy nim, pochylił się ku niej i zaczął jej coś szeptać na ucho. Jego słowa zginęły w plusku wody, z hałasem uderzającej w głaz. Nie było możliwe — czuł to na pewno — by jego Kompan wychwycił to, co zostanie powiedziane. Kiedy Jasmel usłyszała, jaki plan ma rozmówca, na jej twarzy pojawił się szelmowski uśmiech.
Ponter siedział na kanapie w gabinecie Reubena. Pozostali już się położyli, choć Reuben i Louise w pokoju obok na pewno jeszcze nie spali.
Ogarnął go smutek. Dźwięki i wonie dochodzące z sąsiedniej sypialni przypomniały mu o Klast, o wspólnych chwilach, gdy Dwoje stawało się Jednym, o wszystkim, co stracił, zanim trafił na tę Ziemię, i o całej reszcie, która przepadła w chwili, gdy przeniknął barierę między światami.
Telewizor był włączony. Ponter zaczął oglądać kanał poświęcony temu czemuś, co nazywano religią. Istniało wiele jej odmian, ale wszystkie głosiły istnienie Boga — cóż za dziwaczne pojęcie — oraz wszechświata, który miał rzekomo określony wiek, często śmiesznie młody. Do tego dochodziło jeszcze jakieś istnienie po śmierci w formie tej… neandertalczycy nie mieli odpowiedniego słowa na to, co Marę nazwała „duszą”. Okazało się, że symbol, który nosi na szyi, oznacza przynależność do określonej religii, a materiał, którym doktor Singh owija sobie głowę, jest symbolem jakiegoś innego wyznania.
Ponter mocno ściszył dźwięk — bez trudu znalazł odpowiedni przycisk pilota — ale wątpił, by parze w sypialni obok w ogóle coś mogło przeszkodzić.
— Jak się czujesz? — rozległ się głos Klast i Ponter poczuł ukłucie w sercu.
Klast!
Kochana Klast odzywała się do niego z…
Z życia po śmierci!
Nie.
Oczywiście, że nie.
To tylko Hak coś mówił. Ponter musiał się pogodzić z tym, że implant już zawsze miał się zwracać do niego albo głosem Klast, albo sztucznym, męskim, tym, który fabrycznie zaprogramowano w urządzeniu; tutaj nie miał dostępu do sprzętu potrzebnego, aby przeprogramować Kompana.
Wydał z siebie długie westchnienie i dopiero potem odpowiedział na pytanie Haka.
— Smutno mi.
— Ale dochodzisz już do siebie? Na początku, kiedy się tu znaleźliśmy, byłeś zupełnie roztrzęsiony.
Ponter lekko wzruszył ramionami.
— Sam nie wiem. Ciągle jeszcze jestem zdezorientowany, ale…
Ponter niemal widział, jak Hak ze współczuciem kiwa głową.
— Potrzebujesz na to czasu — powiedział Kompan głosem Klast.
— Wiem. Wiem. Muszę się przyzwyczaić, prawda? Nie mam innego wyjścia. Wygląda na to, że utknąłem… utknęliśmy tu na dobre, mam rację?
— Niestety tak — odparł cicho Hak.
Ponter przez chwilę milczał, a Hak mu na to pozwolił.
— Chyba muszę stawić czoło rzeczywistości. Powinienem zacząć planować moje życie tutaj — powiedział w końcu neandertalczyk.
Rozdział 40
Wyszukiwanie wiadomości
Kluczowe słowa: neandertalczyk
Posłanka opozycji Marissa Crothers zarzuciła dziś parlamentowi, że fałszywy neandertalczyk to nieskuteczna próba ukrycia przez rządzącą Liberalną Partię Kanady klęski projektu Sudbury Neutrino Observatory, które kosztowało 73 miliony dolarów …
„Dość ukrywania jaskiniowca!” Taki napis widniał na transparencie trzymanym przez amerykańskiego protestującego podczas sporej demonstracji przed ambasadą Kanady w Waszyngtonie. „Podzielcie się Ponterem z całym światem!”, głosił inny.
Na adres „Sudbury Star” spływają do Pontera Boddita zaproszenia. Jak dotąd zaprosiły go: Disneyland, bar „Kotwica” w Buffalo w stanie Nowy Jork; pałac Buckingham; Kennedy Space Center; Science North, Muzeum UFO w Roswell w stanie Nowy Meksyk, klub ze stripteasem Toronto Zanzibar Cavem, siedziba główna Microsoft; przyszłoroczny światowy konwent science fiction, Muzeum Neandertalczyków w Mettmann w Niemczech, Yankee Stadium. Otrzymał także propozycje spotkań z prezydentami Francji i Meksyku, z japońskim premierem i cesarską rodziną, z papieżem, z Dalajlamą, z Nelsonem Mandelą, ze Stephenem Hawkingiem i z Anną Nicole Smith.
Pytanie: Ilu neandertalczyków potrzeba, żeby zmienić żarówkę? Odpowiedź: wszystkich.