Mary pomyślała, że powinna się zdobyć na jakiś przyjacielski gest, więc wyrecytowała tych kilka słów, które znała po francusku.
— Bonjour — powiedziała, podchodząc do Louise. — Comment ça va?
— W porządku. A u ciebie?
— Wszystko dobrze. Co cię tu sprowadza?
Louise wskazała korytarz.
— Odwiedziłam znajomych na wydziale fizyki. Teraz nie mam wiele pracy w SNO. Właśnie skończyli opróżniać komorę detektora i zespół przysłany przez producenta zbiornika dopiero zaczyna na powrót montować sferę, a to pewnie potrwa całe tygodnie. Dlatego pomyślałam, że przyjdę tu i obgadam pewien pomysł z kilkoma osobami, żeby się przekonać, czy znajdą w nim jakieś luki.
Mary skierowała się do automatów, aby kupić chipsy z solą i octem — była to przyjemność, na którą mogła sobie pozwolić jedynie w sensie finansowym, ale od dawna miała zwyczaj zaczynać każdy tydzień od 43-gramowej paczki.
— I co? — spytała. — Znaleźli jakieś?
Louise pokręciła głową i zrównała krok z Mary. Obie skierowały się do głównego holu.
— To chyba znaczy, że pomysł jest dobry, prawda?
— Może.
Przy automatach Mary zaczęła grzebać w torbie w poszukiwaniu drobnych. Wyłowiła dolara i ćwierćdolarówkę, po czym wrzuciła monety w jedną z maszyn. Louise tymczasem kupiła kawę z innej.
— Pamiętasz tamto spotkanie na sali konferencyjnej Inco? — spytała Louise. — Mówiłam wtedy o teorii mechaniki kwantowej, która zakłada istnienie wielu wszechświatów równoległych. Otóż zgodnie z nią, jeśli jakieś zjawisko kwantowe może się potoczyć na dwa sposoby, to tak się dzieje.
— Rozszczepienie linii czasu — powiedziała Mary, przysiadając na poręczy pokrytego winylem fotela w holu.
— Oui — przytaknęła Louise. — Sporo rozmawiałam o tym z Ponterem.
— Wspominał mi. Niestety, ja tych rozmów nie pamiętam.
— Gadaliśmy o tym późno w nocy i…
— Wróciłaś do jego pokoju po tym, jak skończyliśmy lekcje języka? — Mary zdziwiła się, czując przypływ… o Boże… przypływ zazdrości.
— Pewnie. Lubię robić coś w nocy; przecież wiesz. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o neandertalskim spojrzeniu na fizykę.
— I? — Mary starała się, aby jej głos brzmiał spokojnie.
— Ich poglądy są bardzo interesujące. — Louise upiła łyk kawy. — Na naszym świecie mamy dwie główne interpretacje mechaniki kwantowej: kopenhaską oraz Everetta, zwaną też teorią wieloświatową. Ta pierwsza przypisuje ważną rolę obserwatorowi, utrzymując, że świadomość ma wpływ na rzeczywistość. Rzecz w tym, że taki pogląd nie odpowiada wielu fizykom; postrzegany jest jako powrót to witalizmu. Wieloświatową interpretacja Everetta była próbą obejścia tej teorii. Według niej zjawiska kwantowe powodują stałe oddzielanie się nowych wszechświatów, przy czym każdy z możliwych rezultatów kwantowej interakcji pojawia się w osobnym wszechświecie. Żaden obserwator nie jest potrzebny do kształtowania rzeczywistości; ponieważ każda rzeczywistość, która mogłaby istnieć, zostaje automatycznie stworzona.
— Aha — powiedziała Mary, nie dlatego, że rozumiała wyjaśnienia Louise, ale dlatego, że gdyby wyraziła jakąś wątpliwość, musiałaby wysłuchać jeszcze dłuższego wykładu.
— Natomiast w świecie Pontera istnieje tylko jedna teoria mechaniki kwantowej, która w pewnym sensie stanowi syntezę naszych dwóch. Dopuszcza ona istnienie wielu światów, czyli wszechświatów równoległych, ale ich powstawanie nie jest wynikiem losowych zjawisk kwantowych, lecz dzieje się za sprawą działań świadomych obserwatorów.
— Dlaczego u nas nie ma podobnej teorii? — spytała Mary, wkładając do ust wyjątkowo dużego chipsa.
— Częściowo dlatego, że sporo wzorów w obu interpretacjach jest nie do pogodzenia — przyznała Louise. — No i do tego dochodzi jeszcze problem polityki w nauce; fizycy, którzy są zwolennikami teorii kopenhaskiej, poświęcili swoje kariery udowadnianiu jej słuszności i to samo dotyczy gości ze strony Everetta. Nigdy nie uda się doprowadzić do tego, żeby wszyscy usiedli razem i powiedzieli: „Może obie strony po części mają rację, a po części się mylą”.
— To tak jak z modelem „ciągłości regionalnej” i hipotezą „zastąpienia” w antropologii — stwierdziła Mary.
— W tym muszę ci uwierzyć na słowo — powiedziała Louise. — Przypuśćmy teraz, że neandertalskie, syntetyczne podejście do fizyki kwantowej jest słuszne. Sugeruje ono, że świadomość — element ludzkiej woli — ma moc kształtowania nowych wszechświatów. Jeśli tak, to rodzi się jedno ważne pytanie. Przypuszczalnie na początku, w chwili wielkiego wybuchu, musiał istnieć tylko jeden wszechświat. Jakiś czas później zaczął się on rozszczepiać.
— Sądziłam, że neandertalczycy nie wierzą w wielki wybuch? — zauważyła Mary.
— Tak, podobno neandertalscy naukowcy uważają, że wszechświat istniał zawsze. Według nich przesunięcie widma ku czerwieni — które dla nas jest dowodem na to, że wszechświat się rozszerza — jest proporcjonalne raczej do wieku niż do odległości; innymi słowy, masa zmienia się w czasie. Sądzą też, że za wielkoskalową strukturę galaktyk i skupisk galaktyk odpowiedzialne są monopole i ściskające plazmę wiry magnetyczne. Ponter twierdzi, że kosmiczne promieniowanie mikrofalowe tła — które my uważamy za pozostałość po wielkim wybuchu — w rzeczywistości jest wynikiem tego, że elektrony uwięzione w silnych polach magnetycznych absorbują i emitują mikrofale. Takie wielokrotne pochłanianie i emisja w miliardach galaktyk dały ujednolicony efekt, produkując jednorodne tło, które obserwujemy dzisiaj.
— Czy według ciebie brzmi to prawdopodobnie? — spytała Mary.
— Będę musiała wszystko dokładniej przeanalizować. — Louise wzruszyła ramionami i pociągnęła jeszcze jeden łyk kawy. — Ale wiesz, po tym, jak Ponter mi to powiedział, usłyszałam od niego najdziwniejszą rzecz.
— Co takiego?
— Przypuszczam, że to ty pokazałaś mu mszę, tak?
— Aha. W telewizji.
Louise usiadła w winylowym fotelu obok Mary.
— Podobno tamtej nocy przez jakiś czas oglądał kanał Vision TV, chłonąc kolejne teorie religijne. Doszedł do wniosku, że nasza historia wszechświata, który ma swój początek, przypomina mit stworzenia, tak jak w Biblii. „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię… ” i tak dalej. Powiedział, że nawet nasza nauka jest skażona błędem religii.
Mary też usiadła wygodniej.
— Hm… zdaję sobie sprawę, że fizyka to twoja dziedzina, ale być może on ma rację. Przed chwilą wspomniałam o sprzeczności między modelem ciągłości regionalnej i hipotezą zastąpienia; czasem mówi się o tym „multiregionalizm kontra afrykański exodus”. Otóż niektórzy wierzą, że hipoteza zastąpienia, teoria preferowana przeze mnie i wielu innych genetyków, w zasadzie jest stanowiskiem opartym na poglądach biblijnych: w pełni ukształtowana ludzkość wyszła z Afryki, czyli została wyrzucona z rajskiego ogrodu, a przy tym wyraźna linia oddziela nas od całego królestwa zwierząt, nawet od innych istniejących równolegle członków rodzaju Homo.
— Interesujący punkt widzenia — przyznała Louise.
— Jednocześnie można argumentować, że drugiej stronie także zależy na interpretacji biblijnej: wyraźnie widać w multiregionalizmie odwołania do dziesięciu zaginionych plemion Izraela. Do tego dochodzi cała hipoteza „mitochondrialnej Ewy”, czyli teoria utrzymująca, że wszyscy współcześni ludzie wywodzą się od jednej kobiety, która żyła setki tysięcy lat temu. Nawet imię w nazwie teorii — Ewa! — dobitnie daje do zrozumienia, że teoria ta jest propagowana głównie ze względu na echa biblijne, a nie dlatego, że to dobra hipoteza naukowa. — Mary przerwała. — Przepraszam cię — powiedziała po chwili — mówiłaś o neandertalskiej wersji fizyki kwantowej…