— Nie. Chyba że… — Adikor umilkł.
— Co?
— Problem z rejestrem 69 polega na tym, że kolumna wibruje na podstawie; uchwyty mocujące nie zostały wykonane z dostateczną precyzją. Jeśli znajdziemy coś, co przytrzyma całość…
Ponter rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie znalazł nic, co nadawałoby się do tego celu.
— A jeśli sam tam pójdę i przytrzymam kolumnę? No wiesz, docisnę ją całym swoim ciężarem? Może dzięki temu przestanie wibrować?
Adikor zmarszczył brwi.
— Musiałbyś trzymać ją bardzo stabilnie. Oczywiście sprzęt jest w stanie tolerować pewne odchylenia, ale…
— Mogę to zrobić — stwierdził Ponter. — Tylko czy moja obecność w komorze komputera nie wywoła dekoherencji?
Adikor pokręcił głową.
— Nie. Kolumny rejestrów mają szczelne osłony; tylko coś o wiele bardziej promieniotwórczego lub wywołującego większe szumy elektryczne niż ludzkie ciało mogłoby zakłócić zawartość rejestrów.
— No to jak?
Adikor ponownie zmarszczył brwi.
— Trudno uznać to za eleganckie rozwiązanie problemu.
— Ale może zadziałać.
Adikor przytaknął.
— Myślę, że warto spróbować. Lepsze to niż iść na zebranie Rady z pustymi rękami.
— A zatem postanowione! — powiedział Ponter zdecydowanie. — Do dzieła.
Adikor skinął głową i Ponter otworzył drzwi oddzielające sterownię od dużej komory z kolumnami rejestrów. Zszedł w dół po schodkach na wypolerowaną granitową podłogę, wyrównaną promieniami lasera. Starał się iść ostrożnie; kiedyś już się na niej pośliznął. Zatrzymał się przy cylindrze 69, położył jedną dłoń na zaokrąglonym wierzchu kolumny, przykrył ją drugą ręką i nacisnął z całej siły.
— Zaczynaj, jak tylko będziesz gotowy — zawołał do partnera.
— Dziesięć — odkrzyknął Adikor. — Dziewięć. Osiem. Siedem.
Ponter starał się trzymać ręce nieruchomo. Miał wrażenie, że cylinder wcale nie wibruje.
— Sześć. Pięć. Cztery.
Głęboko wciągnął powietrze, próbując się uspokoić. Wstrzymał oddech.
— Trzy. Dwa. Jeden.
No to jazda — pomyślał.
— Zero!
Adikor usłyszał gwałtowne dzwonienie szyby, za którą znajdowała się komora komputera.
— Ponter! — zawołał, podbiegając do okna. — P-Ponter?
Po Ponterze nie został żaden ślad.
Adikor ujął uchwyt otwierający drzwi i…
Świiist!
Uchwyt uciekł mu z ręki i drzwi gwałtownie się otworzyły. Adikor poczuł, jak silna fala powietrza ze sterowni mija go i wtłacza się do komory komputera. O mało nie zleciał ze schodów na twarz. Podmuch gnał do komory z pozostałych pomieszczeń laboratorium i dalej z kopalni, tak jakby… tak jakby w jakiś sposób powietrze, które wcześniej znajdowało się w komorze, zostało z niej wyssane. Adikor kilka razy poczuł, jak zatykają mu się uszy.
— Ponter! — zawołał raz jeszcze, gdy pęd powietrza ustał. Pomieszczenie miało sporą wielkość, a cylindry rejestrów rozmieszczone na planie dużej sieci były dość wąskimi kolumnami; Ponter w żaden sposób nie mógł się ukryć za którymś z nich.
Co się stało? Może gdzieś w kopalni zapadła się jakaś skalna ściana, za którą znajdowała się strefa niskiego ciśnienia…
Ale gdyby doszło do jakichkolwiek zakłóceń, sejsmiczne czujniki rozmieszczone w całym kompleksie kopalnianym spowodowałyby uwolnienie ostrzegawczych zapachów w laboratorium.
Adikor szybko przemierzył granitową posadzkę.
— Ponter! — zawołał ponownie. — Ponter?
W podłodze nie było żadnych pęknięć; przyjaciel nie mógł się zapaść pod ziemię. Adikor widział na drugim końcu komory rejestr 69, ten, który wcześniej przytrzymywał Ponter. Nikogo tam teraz nie było, ale Adikor i tak podbiegł do kolumny, szukając jakichś wskazówek, i…
Chrząstka!
Nogi uciekły spod niego i walnął plecami w granitową podłogę. Pokrywała ją warstwa wody — sporo wody. Skąd się tu wzięła? Ponter wcześniej pił z tuby, ale Adikor miał pewność, że przyjaciel skończył ją na górze. Poza tym na podłodze było znacznie więcej wody, niż zmieściłoby się w jednej tubie; całe wiadra rozlane w wielką kałużę.
Woda — jeśli ciecz rzeczywiście nią była — wyglądała na czystą. Adikor podniósł mokrą dłoń do twarzy, powąchał. Żadnego zapachu.
Niepewnie polizał.
Żadnego smaku.
Najwyraźniej rzeczywiście była czysta. Czysta, klarowna woda.
Z walącym sercem i burzą myśli w głowie Adikor wrócił do sterowni, szukając jakiegoś naczynia, żeby zebrać trochę cieczy; to była jego jedyna wskazówka.
Skąd wzięła się ta woda?
I gdzie, u licha, podział się Ponter?
Rozdział 5
Co to…?
Zupełna ciemność.
I… woda! Ponter poczuł, że ma mokre nogi i…
I że zapada się coraz głębiej; woda sięgnęła jego pasa, piersi, dolnej szczęki.
Szarpnął się potężnie. Miał szeroko otwarte oczy, ale wokół nie widział nic — zupełnie nic.
Zamachał rękami i jednocześnie poruszył nogami. Gwałtownie wciągnął powietrze.
Co się stało? Gdzie się znalazł?
W jednej chwili stał w komorze komputera kwantowego, a w następnej…
Ciemność — wszędzie bezlitosna ciemność. Ponter pomyślał, że stracił wzrok. Mogła go oślepić jakaś eksplozja; na tak wielkiej głębokości zawsze istniało ryzyko wybuchu i…
I wtedy do komory mogły się dostać wody podziemne. Raz jeszcze poruszył rękami, potem wyciągnął palce stóp, próbując dosięgnąć dna, ale…
Nie natrafił na nic. Tylko jeszcze więcej wody. Od dna mogła go dzielić długość ramienia albo tysiąc razy więcej. Zastanawiał się, czy powinien zanurkować, żeby to sprawdzić, ale w ciemnościach, bez żadnego światła, mógł stracić orientację i już nie wypłynąć na powierzchnię.
Niechcący łyknął trochę wody, próbując odszukać stopami dno. Zupełnie nie miała smaku; sądził, że podziemny strumień będzie słonawy, ale ten wydawał się tak czysty jak woda z topniejącego śniegu.
Gwałtownie chwytał ustami powietrze. Jego serce biło jak oszalałe…
Chciał podpłynąć do brzegu, gdziekolwiek on był…
Dziwny pomruk, niski i głęboki, otoczył go ze wszystkich stron.
I jeszcze jeden, jak jęk zwierza budzącego się ze snu, jak…
Jak stęknięcie materiału, na który działa ogromna siła?
W końcu poczuł, że ma w płucach dość powietrza.
— Pomocy! — zawołał. — Pomocy!
Jego głosowi zawtórowało dziwne echo, jakby znajdował się w zamkniętej przestrzeni. Czy wciąż jeszcze był w komorze komputera? Jeśli tak, to dlaczego Adikor nie odpowiadał na jego wołanie?
Nie mógł bezczynnie czekać. Wprawdzie miał jeszcze zapas sił, ale wiedział, że wkrótce osłabnie. Musiał znaleźć coś, na co mógł się wspiąć lub czego mógł się przytrzymać i…
Znowu ten warkotliwy dźwięk, tym razem głośniejszy, bardziej uporczywy.
Ponter zaczął wiosłować rękami przez wodę. Gdyby choć było tu jakieś światło… jakiekolwiek. Przepłynął niewielki odcinek i nagłe…
Nieznośny ból! Uderzył głową w coś twardego. Wrócił do powolnego poruszania nogami w wodzie. Zaczynały go boleć kończyny. Wyciągnął przed siebie rękę z rozcapierzonymi palcami. To, w co uderzył, było twarde i ciepłe… A zatem nie był to metal ani szkło. Powierzchnia była zupełnie gładka, może trochę wklęsła…
Kolejny burczący jęk dochodzący z…
Jego serce zabiło gwałtownie, oczy rozszerzyły się, ale nie dojrzały nic w otaczającej go czerni.