Выбрать главу

Oczywiście ladacznica też zrobiła zwrot, opóźniając rozpoczęcie walki, a przedłużające się oczekiwanie zdecydowanie źle działało na jego nerwy. Bawiła się z nim już czternaście godzin, a siedział na mostku od czterdziestu pięciu, w trakcie których zdołał jedynie parę razy się zdrzemnąć, co w sumie niewiele dawało. W żołądku miał mnóstwo kwasów i zbyt wiele kawy i miał tego wszystkiego dość. Chciał, żeby to się wreszcie skończyło — żeby wszystko się skończyło.

— Dąży do pojedynku rakietowego — ocenił z obrzydzeniem Rafe Cardones, który właśnie wrócił na swoje stanowisko, przejmując dyżur od porucznika Harrisa.

Ten niesmak w połączeniu z wywołanym przez bezczynne oczekiwanie napięciem omal nie doprowadził Honor do ataku głupawego chichotu.

— Nie narzekaj, Rafe. Jeżeli on nie chce wchodzić w zasięg dział, to ja na pewno nie będę tego żałować.

— Wiem, skipper, tylko… — Cardones umilkł, sprawdzając obliczenia, i oznajmił po chwili: — Za dziesięć minut będzie w zasięgu, prędkość zbliżeniowa wyniesie wówczas czterysta kilometrów na sekundę.

— Proszę posłać załogi do wyrzutni, poruczniku — poleciła formalnie Honor.

Odległość dzieląca przeciwników spadła do sześciu koma osiem miliona kilometrów, gdy Thunder of God wystrzelił pierwszą salwę rakiet, do których komputerów samonaprowadzających wpisano wszelkie poprawki taktyczne, na jakie wpadł do tej pory porucznik Ash. Tym razem krążownik natychmiast przeszedł na ogień ciągły — druga salwa opuściła wyrzutnie w piętnaście sekund po pierwszej, a trzecia w tyle samo po niej, podobnie jak czwarta. Zanim rakiety pierwszej salwy dotarły do przeciwnika, Thunder of God wystrzelił dwieście szesnaście pocisków.

Na ich spotkanie leciały nieco mniej liczne, ale również wyposażone w uaktualnione oprogramowanie rakiety wystrzelone przez oba okręty Królewskiej Marynarki.

— Koncentruje ogień na Troubadourze — ocenił napiętym głosem Cardones.

—  „Yankee 3”, Alistair — poleciła Honor.

— Aye, aye, ma’am. Rozpoczynam „Yankee 3” — potwierdził beznamiętnie McKeon.

— Sternik, plan „Yankee 2” — rozkazała.

— Aye, aye, ma’am… jest „Yankee 2” — potwierdził bosmanmat Killian.

Fearless zwolnił, przyjmując pozycję bliżej Saladina, Troubadour zaś wleciał za niego, ukrywając znaczną część kadłuba i emisji energetycznych za większym okrętem, tak jednak, by nie blokować sobie możliwości prowadzenia ognia. Manewr nie mógł być do końca skuteczny, bowiem Saladin zdążył w czasie pierwszego starcia uzyskać dokładne skany obu okrętów i większości rakiet nie da się ogłupić, tym bardziej że dotrą do nich, mając możliwość manewrowania, ale było to wszystko, co mogła zrobić, by ochronić słabszy okręt.

— Plan ogniowy „Delta” — rozkazała.

— Aye, aye, ma’am… Jest plan ogniowy „Delta” — potwierdziła chorąży Wolcott spokojnym głosem i Honor poczuła dumę, która zniknęła, gdy spojrzała na ekran taktyczny i zobaczyła, ile rakiet wystrzelił dotąd w ich kierunku Saladin.

Krążownik liniowy miał znacznie pojemniejsze magazyny amunicyjne, co właśnie wykorzystał, Fearless z kolei dysponował nowymi wyrzutniami Mark Vllb mogącymi strzelać co jedenaście sekund — oznaczało to, że przy ogniu ciągłym był w stanie wystrzelić o dwadzieścia procent rakiet więcej od przeciwnika i Honor korciło, by to wykorzystać, ale po pierwsze wyczerpałoby to znacznie szybciej pokładowe zapasy rakiet, a po drugie — odległość od celu była zbyt duża, by w ten sposób marnować amunicję.

Simonds wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu, widząc, że wysiłki Asha przynoszą rezultaty. Boje i zagłuszacze przeciwnika były o pięćdziesiąt procent mniej skuteczne, zaś Ash i jego ludzie, uwolnieni od konieczności koordynowania obrony przeciwrakietowej, znacznie szybciej dostosowywali programy rakiet i taktykę do używanych przez drugą stronę środków obronnych.

Mimo dzielącej okręty odległości, nieomal czuł, pod jaką presją znajdują się odpowiedzialni za obronę przeciwrakietową na pokładach okrętów ladacznicy. Siedem rakiet z pierwszej salwy przedarło się przez antyrakiety i choć działka laserowe zniszczyły wszystkie, nim znalazły się w zasięgu, szybkość, z jaką Ash wystrzelił kolejne salwy, powodowała, że na unieszkodliwienie każdej następnej będą mieli mniej czasu. A więc rakiety zaczną trafiać w cel…

Oderwał wzrok od ekranu, by sprawdzić skuteczność własnej obrony przeciwrakietowej. I serce mu urosło — zmiany wprowadzone przez Asha w pokładowych ECM-ach dały lepsze efekty, niż mógł się spodziewać. Dziesięć rakiet z pierwszej salwy straciło namiar i zmieniło kursy na niegroźne, a przeciwrakiety i sprzężone działka laserowe bez trudu zniszczyły sześć pozostałych.

Minęło pięć minut. Sześć… osiem… dziesięć… A Carolyn Wolcott jakimś cudem udawało się powstrzymać każdą wystrzeloną przez Saladina rakietę. Nie mogło to trwać w nieskończoność, tym bardziej że przeciwnik przystosował taktykę do ujawnionych możliwości obronnych znacznie szybciej niż poprzednio. Jego ogień był celniejszy i cięższy i tym razem nic nie wskazywało na to, by miał zamiar przerwać walkę. Cardones trafił go jak dotąd trzy razy, bez żadnego widocznego efektu — tym razem kapitan Saladina ignorował uszkodzenia i nie zmieniał ani kursu, ani siły ognia.

Simonds zaklął, gdy kolejne trafienie wstrząsnęło okrętem, ale zaraz potem jego przekrwione oczy zapłonęły blaskiem, a obsługa sekcji taktycznej wrzasnęła radośnie.

HMS Troubadour został trafiony tylko jednym promieniem laserowym, ale było to trafienie solidne — cała wyrzutnia wraz z obsługą zniknęła w potężnej eksplozji, a poszarpane blachy nie opancerzonego kadłuba rozkwitły niczym płatki upiornego kwiatu, wypuszczając w przestrzeń powietrze z rozhermetyzowanych przedziałów bojowych. Okręt nie wypadł jednak z kursu, i ciągnąc za sobą chmurę krystalizującego się błyskawicznie gazu i rozmaite szczątki, nadal strzelał ze wszystkich działających wyrzutni.

Honor skrzywiła się boleśnie, obserwując na ekranie trafienie niszczyciela. Załoga Saladina nauczyła się więcej, niż sądziła, tak jeśli chodzi o obronę, jak i o atak. Lepiej zaprogramowane ECM-y w połączeniu z cięższym uzbrojeniem przeciwrakietowym pozwalały przeciwnikowi niszczyć jej rakiety ze zbyt wielką skutecznością, a każde trafienie przez jego rakiety powodowało większe zniszczenia, niż te zadane przez pociski Cardonesa.

Powinna była zgodzić się na jego sugestię i ścigać Saladina, gdy ten przerwał pierwsze starcie. Nie dać niedoświadczonej załodze czasu na zapoznanie się z praktycznymi możliwościami uzbrojenia i na otrząśnięcie się z szoku. Tylko że wtedy nie ufała własnym podejrzeniom i dała się przekonać nie tylko potrzebie pozostania między Saladinem a Graysonem, ale przede wszystkim pragnieniu przeżycia.

Przygryzła wargę, obserwując, jak kolejna rakieta zostaje zniszczona niebezpiecznie blisko Troubadoura. Miała okazję pokonać przeciwnika, gdy był jeszcze niedoświadczony i niezgrabny, i nie wykorzystała jej. Teraz ginęli przez to jej ludzie. I miała świadomość, że zginie ich jeszcze więcej.

— Patrzcie! Patrzcie! — rozdarł się nagle ktoś w tyle mostka Thunder of God.

Simonds odwrócił się jak ukąszony, gotów skląć winnego za złamanie dyscypliny, ale kątem oka dostrzegł kolejne dwie rakiety przechodzące przez obronę przeciwrakietową okrętów wszetecznicy.