— Bezpośrednie trafienie wyrzutni numer 9 i lasera numer 6, sir! — zameldował porucznik Cummings. — Oba stanowiska zniszczone całkowicie wraz z obsługą. Ciężkie straty w obsadzie centrali kierowania ogniem i sekcji łączności.
Alistair McKeon potrząsnął głową niczym posłany na deski bokser. W powietrzu wirowały drobiny kurzu i czuć było smród spalonej izolacji oraz słodkawy odór spalonego ludzkiego mięsa, które przedostały się na mostek, nim odcięto wentylację łączącą go z centralą. W tle słyszał czyjeś gwałtowne torsje.
— Beta 15 wyłączona z akcji, skipper! — dodał Cummings i po chwili ciszy oświadczył beznamiętnie: — Tracę lewoburtową osłonę od grodzi 42 do rufy, sir.
— Sternik, obrót! — warknął McKeon. Troubadour obrócił się posłusznie, ustawiając się najpierw ekranem, a potem prawą burtą do Saladina. — Ognia z prawej burty!
Thunder of God został trafiony kolejny raz, ale Simonds nie zwracał już na to uwagi — przepełniało go poczucie niezniszczalnej siły. Stracił dwa działa, radar, dwa emitery promieni ściągających i jedną wyrzutnię. A okręt nadal był zdolny do walki. Na ekranie wyraźnie widać potrzaskane blachy poszycia i inne szczątki gubione przez niszczyciela. Thunder of God odpalił kolejną salwę przy wtórze entuzjastycznych okrzyków dyżurnej wachty. On sam zaczął walić pięścią w poręcze, obserwując lecące rakiety.
Pot kapał kroplami z twarzy Cardonesa na konsolę taktyczną. Algorytmy programów wojny elektronicznej stosowane przez Saladina zmieniały się płynnie i błyskawicznie w porównaniu z artretyczną niemal powolnością tych z pierwszego spotkania. A obrona przeciwrakietowa krążownika liniowego zdawała się wręcz przewidywać posunięcia jego rakiet. Czuł zdesperowanie i zmęczenie Carolyn i zdawał sobie sprawę, że coraz więcej rakiet przedostaje się przez obronę, by jeszcze bardziej zmasakrować Troubadoura, ale nie mógł jej pomóc. Jedyną szansę stanowiło znalezienie luki w pancerzu Saladina — inaczej wszyscy byli już martwi. Wiedział, że musi taką lukę znaleźć — to było jego zadanie. Po prostu musi!
— O jasna cho…! — Głos porucznika Cummingsa umilkł z jednoznaczną gwałtownością.
Sekundę później reaktor numer 1 wyłączył się awaryjnie, a ekran Troubadoura zafalował, gdy reaktor numer 2 przejął pełne obowiązki.
Z kontroli awaryjnej nie nadszedł już ani jeden meldunek. Z tego prostego powodu, że nie pozostał tam nikt żywy.
— Ogień ciągły ze wszystkich wyrzutni!
Honor z kamienną twarzą słuchała fali uszkodzeń spływającej na mostek Troubadoura. Zużycie amunicji było mniej istotne, niż odciągnięcie ognia przeciwnika od niszczyciela, nim nie będzie za…
Głośnik nagle umilkł, spojrzała więc na ekran wizualny i ogarnęło ją przerażenie — Troubadour przełamał się w jednej trzeciej długości od rufy, a zaraz potem rufowy fragment eksplodował niczym miniaturowe słońce.
Na mostku Thunder of God rozległy się wiwaty, do których dołączył baryton Simondsa, walącego z radości pięściami o poręcze fotela. Na ekranie widać było już tylko jeden pogański okręt blokujący drogę do planety Heretyków. Mimo żądzy krwi i mordu, które go przepełniały, zauważył jednak nagłe zwiększenie szybkości ognia krążownika.
W następnej chwili jego okrętem targnął wybuch, gdy trafił weń następny promień rentgenowskiego lasera, niszcząc za jednym zamachem dwie wyrzutnie.
— Ash, zabij wreszcie tą cholerną dziwkę! — ryknął, przekrzykując wycie alarmów uszkodzeniowych.
Teraz przyszła kolej na HMS Fearless.
Alarmy wyły potępieńczo. Honor zmusiła się do oderwania wzroku i myśli od Troubadoura. Na żal i ból przyjdzie czas później — jeżeli będzie „później”. Nie mogła pozwolić sobie na bezczynność po śmierci przyjaciół, bo zginęliby przez to następni.
— Ster, plan „Hotel 8”! — rozkazała sopranem, w którym nie było śladu żadnego uczucia.
— Straciliśmy łącze z rufowym pierścieniem napędowym, skipper! — zameldował komandor Higgins z kontroli awaryjnej. — Możemy wyciągnąć najwyżej dwieście sześćdziesiąt g!
— Przywróć mi to połączenie, James.
— Spróbuję, ale przy grodzi 320 jest duże przebicie kadłuba, skipper. Co najmniej godzinę zajmie przeciągnięcie nowego kabla.
Fearless zatoczył się po kolejnym trafieniu.
— Bezpośrednie trafienie w przedział łączności — zameldowała ponuro, łamiącym się głosem porucznik Metzinger. — Żaden z moich ludzi nie przeżył. Żaden!
Dwa kolejne lasery rozorały burtę Thunder of God i Simonds nawet nie miał czasu zakląć — rakiety nadlatywały tak szybko, że nawet komputerowo sterowane sprzężone działka laserowe nie były w stanie zniszczyć ich wszystkich. Jedyną pociechę stanowił fakt, że obrona przeciwrakietowa tamtego okrętu miała te same problemy, a Thunder of God był znacznie, ale to znacznie wytrzymalszy. Nagłe migotanie ekranu HMS Fearless napełniło go otuchą.
— Cała naprzód! — warknął z morderczym błyskiem w oczach. — Zmniejszymy odległość i wykończymy dziwkę z dział!
Fearless zataczał się jak pijany, gdy kolejne głowice umykały Carolyn Wolcott. Ostatnie trafienie zniszczyło dwie wyrzutnie i Cardones zaczynał być zdesperowany. Trafiał Saladina częściej, niż tamtemu udawało się trafić Fearless, a wyglądało na to, że nie przynosi to żadnego efektu. Jemu zaś pozostało dziewięć wyrzutni…
Nagle zamarł, spoglądając na odczyty widoczne na ekranie. To nie mogła być prawda! Jedynie kretyn zaprogramowałby w ten sposób obronę antyrakietową! Ale jeżeli Honor miała rację co do załogi Saladina…
Analizy były zgodne i jednoznaczne — ECM-y Saladina znajdowały się w całości pod kontrolą komputera, a ponieważ walka trwała wystarczająco długo, jego własne komputery wychwyciły prawidłowość. Kombinacja wybierana była losowo i ze skomplikowanych sekwencji, ale trwała czterysta sekund i za każdym razem zaczynała się od tego samego. Potem była nie do przewidzenia, ale co czterysta sekund boje emitowały takie same sygnały pozorujące.
Nie miał czasu na konsultację z dowódcą, toteż błyskawicznie zmienił kolejność ładowania, zaprogramował odpowiednio komputery samonaprowadzające rakiet i wstrzymał ogień. Ignorując skonsternowane spojrzenia wszystkich wokół, wpatrywał się w chronometr, i gdy nadeszła właściwa chwila, nacisnął czerwony przycisk, wystrzeliwując specjalną salwę.
Dziewięć rakiet mknęło przez przestrzeń. Komputery Thunder of God zamrugały w cybernetycznym odpowiedniku zdziwienia, bowiem pociski leciały w nietypowy sposób — ciasną falangą, czyli najgorszym z możliwych, gdyż najłatwiejszym do zniszczenia przez nowoczesną obronę przeciwrakietową szykiem. Tyle że trzy należące do pierwszego szeregu nie miały głowic, lecz potężne ECM-y i tak silne zagłuszacze, że oślepiały wszystkie aktywne i pasywne sensory w okolicy, tworząc za sobą nieprzeniknioną ścianę interferencji. Ani sensory krążownika liniowego, ani sześciu lecących za nimi rakiet nie były w stanie jej przeniknąć. Operator zorientowałby się, że musi istnieć poważny powód, dla którego oficer ogniowy HMS Fearless dobrowolnie oślepił własne rakiety, ale dla komputera było to jedynie pojedyncze źródło zagłuszania, toteż wystrzelił ku niemu dwie przeciwrakiety i przestał się nim interesować.
Jedna rakieta z zagłuszaczem została zniszczona, ale dwie pozostałe leciały dalej, dezorientując wszystkie znajdujące się w przestrzeni przeciwrakiety wystrzelone przez Thunder of God. A potem, w ostatniej chwili, rozdzieliły się na boki, umożliwiając złapanie namiaru sześciu lecącym za nimi rakietom przeprowadzonym bezpiecznie przez najgroźniejszy etap obrony.