Выбрать главу

— Kiedy lewoburtowa osłona zostanie wzmocniona? — spytał.

— Za czterdzieści minut, sir — odparł Workman. — Na pewno do pięćdziesięciu procent mocy.

— Dobrze. — Simonds skinął z zadowoleniem głową i zwrócił się do oficera astronawigacyjnego: — Chcę mieć obliczony kurs prosto na Graysona!

— Saladin zmienia kurs, skipper!

Honor uniosła głowę, słysząc głos Cardonesa, i poczuła wewnętrzny chłód. Kapitan Saladina zdecydował się wreszcie — nie manewrował, by wyminąć jej okręt, po prostu go zignorował i wziął kurs bezpośrednio na Graysona. Oczywiste było, co zamierzał. I równie oczywiste było co ona musi zrobić, bowiem nie miała żadnego wyboru. Odchrząknęła i poleciła cicho:

— Połącz mnie z komandorem Higginsem. Mark.

— Tak jest, ma’am… Komandor Higgins na linii, ma’am.

— Higgins, słucham? — W głośniku rozległ się zmęczony głos.

— James, tu kapitan. Kiedy skończycie to podłączenie?

— Jeszcze z dziesięć minut, ma’am. Może trochę mniej.

— Potrzebuję go zaraz — oświadczyła zwięźle. — Saladin wraca.

Zapadła chwila martwej ciszy, którą przerwał równie rzeczowy głos pierwszego mechanika:

— Rozumiem, ma’am. Zrobię, co będę mógł.

— Dziękuję, James. — Odwróciła się wraz z fotelem i spojrzała na DuMorne’a. — Zakładają, że za dziesięć minut będziemy mieli do dyspozycji to, co zostało z rufowego pierścienia. Gdzie możemy przechwycić Saladina?

Bez trudu wyczuła reakcję obecnych na słowo „przechwycić”. Nie był nią zachwyt. DuMorne pochylił się bez słowa nad klawiaturą i zameldował po kilkunastu sekundach:

— Przy tych założeniach spotkamy się z nim w minimalnej odległości stu pięćdziesięciu dwóch kilometrów od planety za sto siedemdziesiąt pięć minut, ma’am, z prędkością dwadzieścia sześć tysięcy sześćdziesiąt osiem kilometrów na sekundę… W zasięgu rakiet znajdziemy się jedenaście minut wcześniej.

— Rozumiem. — Potarła czubek nosa, opanowując emocje: jej załoga zasłużyła na lepszy los, ale nie mogła go jej zapewnić. — Steve, podaj sternikowi nowy kurs, bosmanmacie Killian, chcę, żebyśmy cały czas lecieli zwróceni dennym ekranem do Saladina.

— Aye, aye, ma’am.

Fearless rozpoczął zwrot, a Honor odwróciła się do Cardonesa.

— Namiar na Saladina możemy uzyskać dzięki radarowi, ale śledzenie rakiet poprzez ekran będzie raczej trudne, Rafe — powiedziała spokojnie i dostrzegła zrozumienie w jego oczach, ale musiała dokończyć: — Zamierzam cały czas utrzymywać okręt zwrócony ekranem ku niemu. Nie mamy dość rakiet, by odpowiadać ogniem przez cały ten czas, a jeżeli zaczniemy strzelać i przestaniemy, zorientuje się, że skończyła się nam amunicja, i ucieknie nam. Dlatego chcę zbliżyć się na bezpośrednią odległość i użyć broni energetycznej. Opracuj plan ogniowy oparty o salwę lewoburtową z odległości dwudziestu tysięcy kilometrów.

Cardones po prostu skinął głową, ale ktoś inny westchnął. I nie dziwiła się mu — to nie była odległość bezpośrednia, to była odległość samobójcza.

— Nie będzie wiedział, w którym momencie obrócimy się do niego burtą i otworzymy ogień, co powinno dać nam czas na przynajmniej jedną salwę, a przy tej odległości grubość osłon nie będzie miała znaczenia — dodała równie spokojnym i rzeczowym głosem. — Liczę na ciebie, Rafe, bo jeśli nam teraz ucieknie, już nie zdołamy go dogonić. Traf go tą pierwszą salwą, a potem strzelaj, jak długo będziesz mógł, obojętnie co się będzie działo.

Simonds uśmiechał się paskudnie, gdy Thunder of God przyspieszał, kierując się ku planecie Grayson. Teraz ladacznicy nie uratują cwane manewry. Nadal mogła przechwycić, ale jeśli to zrobi, to tym razem na jego warunkach. Według obliczeń, spotkanie powinno nastąpić sto pięćdziesiąt dwa miliony kilometrów od Graysona, ale był pewien, że Fearless nie przetrwa aż tak długo.

— Andy?

— Tak, ma’am?

— Idź na rufę do zapasowego stanowiska dowodzenia i weź ze sobą Harrisa. Dopilnuj, żeby był na bieżąco z planem ogniowym Cardonesa.

Venizelos zacisnął usta i skinął głową.

— Rozumiem, skipper — zawahał się przez moment i podał jej rękę.

Honor uścisnęła ją bez słowa.

Komandor porucznik Andreas Venizelos skinął ponownie głową, odwrócił się i sztywno pomaszerował do windy.

Oba okręty leciały kursami zbieżnymi i jasne było, że żaden nie zmieni toru lotu. Wyzwanie zostało rzucone i przyjęte, toteż musiały spotkać się w określonym punkcie przestrzeni, a dalej poleci tylko jeden z nich. Innej możliwości nie było i wiedzieli o tym wszyscy na ich pokładach.

— Sto minut do spotkania, sir — zameldował oficer astrogacyjny.

Simonds spojrzał pytająco na Asha.

— Jeżeli cały czas będzie leciał zwrócony ekranem do nas, niewiele zdołam mu zrobić, sir — wyjaśnił porucznik. — Czysty strzał będę miał dopiero, gdy zwróci się do nas burtą, żeby otworzyć ogień.

— W takim razie postaraj się najlepiej, jak potrafisz — odparł Simonds i odwrócił się do ekranu taktycznego, na którym czerwony punkt oznaczający HMS Fearless posuwał się po przewidywanym kursie.

Wiedział, że tym razem nie będzie pojedynku rakietowego — Harrington zamierzała dolecieć na minimalną odległość i obrócić się burtą do niego dopiero, gdy znajdzie się w zasięgu dział. Jej okręt nie mógł przetrwać wymiany ognia laserowego z tak małej odległości, ale nie ulegało także wątpliwości, że Thunder of God ucierpi straszliwie. Zdawał sobie z tego sprawę i akceptował to, co nieuniknione, bowiem wiedział także, że będzie w stanie zaatakować potem Graysona.

Był tego pewien, bowiem Bóg nie dopuściłby do innego finału.

Żaden z uszkodzonych i na wpół oślepionych przeciwników nie dysponował możliwością dostrzeżenia czegoś, co miało miejsce w dalszej odległości. Dlatego też załoga żadnego z nich nie wiedziała o licznych śladach wyjścia z nadprzestrzeni, które pojawiły się równocześnie w odległości dwudziestu trzech minut i szesnastu sekund świetlnych od gwiazdy zwanej Yeltsin. Oznaczały one pojawienie się w układzie planetarnym szesnastu krążowników liniowych wraz z eskortą.

— Mamy wyraźne odczyty sygnatur napędu i mas, sir — zameldował kapitan Edwards. — Ten na kursie 314 to krążownik liniowy, ten na kursie 324 to Fearless. Po Troubadourze nie ma śladu.

— Rozumiem. — Hamish Alexander starał się trzymać emocje na wodzy, choć sens wypowiedzi kapitana jego okrętu flagowego był jasny: jeśli sensory HMS Reliant nie widziały Troubadoura, znaczyło to, że niszczyciel już nie istnieje.

Przez całą drogę był niemal pewien, że przybędą za późno, pomimo zdjęcia części blokad z hipernapędu. Teraz wiedział, że się nie spóźnili, i zadowolenie walczyło w nim o lepsze z żalem wywołanym utratą dobrego okrętu.

Podzielił swoje jednostki na cztery grupy po cztery krążowniki liniowe w każdej, ustawiając je tak, by po wyjściu z nadprzestrzeni tworzyły półsferę między Graysonem a Yeltsinem, a z nadprzestrzeni wyszedł praktycznie w trybie awaryjnym. W efekcie niektórzy członkowie załogi nadal wymiotowali, ale z pasma alfa wyskoczył z największą możliwą prędkością i okazało się, że bardzo dobrze zrobił. Grupa Relianta znajdowała się najbliżej obu jednostek, a bliżej Graysona niż one, co dawało odległość od Saladina dwunastu minut świetlnych i przy prędkości zbliżeniowej wynoszącej prawie dwadzieścia tysięcy kilometrów na sekundę oznaczało, że przechwycą go na pięć minut sześć sekund świetlnych przed planetą, a w maksymalnym zasięgu rakiet znajdą się prawie trzy sekundy świetlne wcześniej.