Выбрать главу

— Jest pani nadzwyczajnym oficerem — dodał, ignorując jej nagły rumieniec — ale nie jest pani pozbawiona wad. Bezpośrednie, szybkie działanie, zwłaszcza pod wpływem silnego impulsu, nie zawsze jest najrozsądniejsze, tym bardziej jeśli istnieją świadkowie takiego zachowania. Istnieją także granice, których musimy przestrzegać wszyscy; jeżeli będzie je pani zbyt często przekraczać, pani kariera szybko dobiegnie końca. A to uważałbym za niepowetowaną stratę tak dla pani, jak i dla Królewskiej Marynarki. Niech pani do tego nie dopuści.

Jeszcze przez moment spoglądali sobie w oczy, nim Honor leciutko skinęła głową.

— Rozumiem, sir — powiedziała już zupełnie innym tonem.

— To dobrze. — Alexander ponownie odchylił się na oparcie fotela. — Bo teraz jestem zmuszony zrobić rzecz najgorszą z pedagogicznego punktu widzenia. Otóż informuję panią, że nie licząc skłonności do wycierania podłogi jej dyplomatami, Jej Królewska Mość jest z pani całkiem zadowolona. W rzeczy samej, jak rozumiem, ma zamiar wyrazić pani podziękowanie osobiście, kiedy tylko wróci pani na Manticore. Nie wątpię, że hm… wyrówna to z nawiązką wszystkie potencjalne konsekwencje nagany.

Rumieniec na prawej połowie twarzy Honor pogłębił się i po raz pierwszy, odkąd się poznali, wyglądała na zawstydzoną.

— Pragnę panią także poinformować, że niejaki Alfredo Yu, ostatnio kapitan Ludowej Marynarki, został wraz z prawie dwustoma ludźmi odnaleziony przez nas w systemie Endicott i poprosił Koronę o azyl polityczny. — Honor wyprostowała się w fotelu, przyglądając mu się z wyraźnym zainteresowaniem, i Alexander uśmiechnął się lekko. — Mam zamiar wysłać go na pokładzie pani okrętu i oczekuję, że okaże mu pani uprzejmość należną jego randze.

Skinęła bez słowa głową.

— To byłoby właściwie wszystko, co miałem do powiedzenia. — Alexander pokiwał głową. — Jak sądzę, teraz przyszła kolej na Protektora Benjamina Mayhewa, który z tego, co wiem, także chciałby panią o czymś powiadomić.

I zwrócił się z uprzejmym ukłonem w stronę władcy Graysona.

Honor poszła w jego ślady.

— A chciałbym, kapitan Harrington. — Mayhew uśmiechnął się szeroko. — Mieszkańcy planety Grayson nigdy nie zdołają odpowiednio pani podziękować za to, co pani zrobiła, ale zdajemy sobie sprawę z długu, jaki mamy nie tylko wobec pani, kapitan Harrington, ale także wobec pani załogi i pani Królestwa, i pragniemy wyrazić swą wdzięczność w konkretniejszy niż słowa sposób. Otóż zgodnie z zezwoleniem królowej Elżbiety udzielonym poprzez sir Anthony’ego proszę panią o podpisanie naszego traktatu z Królestwem Manticore w jej imieniu.

Honor z trudem złapała oddech, a Mayhew uśmiechnął się smutno.

— Podpisałby go admirał Courvosier, gdyby żył — dodał. — Uważam, że nie ma nikogo bardziej odpowiedniego, by go zastąpić, i proszę, by dokończyła pani jego ostatnie dzieło. Zrobi to pani?

— Ja… — przerwała i odchrząknęła. — Będę zaszczycona. Bardziej niż zaszczycona, gdyż…

Tym razem umilkła i tylko potrząsnęła głową, niezdolna wypowiedzieć choćby słowo.

— Dziękuję — powiedział miękko Mayhew, po czym nieco zmienił ton. — W takim razie pozostały jeszcze dwie sprawy nieco innej natury. W związku z korzyściami gospodarczymi, jakie odniesiemy z nowych stosunków z Królestwem Manticore, spodziewamy się zwiększyć ilość naszych farm orbitalnych oraz ludności w znacznie szybszym niż dotąd tempie. Dlatego też na moją prośbę Izba zgodziła się udzielić zezwolenia na zorganizowanie nowej domeny na południowym kontynencie. Za pani przyzwoleniem zamierzamy ją nazwać Domeną Harrington i poprosić panią, by przyjęła pani dziedziczny tytuł Patrona.

Szok poderwał Honor na nogi tak gwałtownie, że Nimitz omal nie stracił równowagi i nie zjechał na podłogę.

— Protektorze… nie mogę… to znaczy pan nie może… — zamilkła bezradnie, zdając sobie sprawę, że zaczyna bełkotać bez sensu.

Desperacko próbowała znaleźć właściwe słowa, by wyrazić swe uczucia, ale nie bardzo jej się to udawało. Zaskoczenie i niedowierzanie połączone ze wspomnieniem tego, że gdy tu przybyła, potraktowano ją jak dziwadło, odebrało jej zdolność artykułowanej mowy.

— Proszę usiąść, kapitan Harrington — powiedział łagodnie Mayhew, i widząc, jak posłusznie wykonuje jego polecenie, uśmiechnął się złośliwie. — Jestem pragmatykiem i proszę, żeby się pani zgodziła z wielu powodów.

— Ale ja jestem oficerem Królewskiej Marynarki… mam inne obowiązki… inne problemy…

— Zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego za pani zgodą chcę mianować zarządcę, który będzie zajmował się codziennymi sprawami domeny. Co nie zmienia faktu, że pani tytuł będzie jak najbardziej realny i praktyczny: od czasu do czasu będzie pani otrzymywała dokumenty do podpisania lub musiała podjąć pewne decyzje i nikt pani w tym nie zastąpi, kapitan Harrington. Poza tym Manticore i Grayson nie leżą znów aż tak daleko i mamy nadzieję, że będzie nas pani często odwiedzać. Izba naturalnie ma świadomość, że nie będzie pani w stanie osobiście kierować i zarządzać swoimi ludźmi. Izba pragnie, by zatrzymała pani dochody, a za parę lat staną się one całkiem znaczące, gdy domena się rozwinie. To jeden powód, istnieje jednak inny, znacznie ważniejszy, dla którego tak zależy nam, by się pani zgodziła. Widzi pani, kapitan Harrington, potrzebujemy pani.

— Potrzebujecie mnie? Do czego?

— Grayson czekają w ciągu najbliższych lat olbrzymie zmiany tak polityczne i społeczne, jak ekonomiczne i militarne. Będzie pani pierwszą w naszej historii kobietą posiadającą ziemię, ale na pewno nie ostatnią. Potrzebujemy pani jako swoistego wzorca i wyzwania, gdy będziemy wprowadzali nasze kobiety do społeczeństwa jako pełnoprawnych członków. A, przepraszam za szczerość, pani charakter i fakt, że została pani poddana prolongowi, oznaczają, że będzie pani silnym wzorcem przez długi czas.

— Ale… — Honor spojrzała na Langtry’ego. — Sir Anthony? Czy to w ogóle jest legalne w świetle praw Królestwa?

— Normalnie nie. — W oczach Langtry’ego zapłonęły iskierki przekory i czystej radości. — W tym jednakże wypadku Jej Wysokość osobiście udzieliła zgody. Izba Lordów zaś, po przeanalizowaniu pani pozycji jako szlachetnie urodzonej damy suwerennego sprzymierzeńca Królestwa, zdecydowała, że pani status będzie równy statusowi earla, czyli hrabiego Królestwa. Jeśli przyjmie pani ten zaszczyt, a rząd Jej Królewskiej Mości radzi i nalega, by tak właśnie pani postąpiła, zostanie pani także hrabiną Harrington, zachowując naturalnie tytuł Patrona Harrington.

Honor wpatrywała się w niego, ledwie pamiętając, by zamknąć usta, niezdolna uwierzyć w to, co słyszy, ale także niezdolna, by w to nie wierzyć. Na plecach czuła delikatne ruchy ogona wysoce ubawionego całą sytuacją Nimitza.

— Ja… — urwała, potrząsnęła głową i uśmiechnęła się złośliwie. — Jest pan pewien, że pan tego chce, Protektorze?

— Jestem. Cały Grayson też.

— W takim razie chyba nie mam wyjścia… To jest, chciałam powiedzieć, że będę naprawdę zaszczycona i przyjmuję. — Tym razem jej rumieniec przybrał zdecydowanie ciemniejszą niż kiedykolwiek dotąd barwę.

— Dokładnie wiem, co pani czuje. Zaskoczyliśmy panią i bijemy raz po razie, nie dając czasu na dojście do siebie. Wolałaby pani, żeby te zaszczytne niespodzianki kopnęły kogoś innego, ale pogodziła się pani z losem. — Rumieniec Harrington stał się ciemnoczerwony, a uśmiech Mayhew dziwnie radosny. — Wie pani, takie rzeczy przytrafiają się czasami ludziom, zwłaszcza takim, którzy stawiają rządom ultimatum… poza tym coś mi się wydaje, że kiedy się pani już przyzwyczai do tej myśli, pomysł się pani naprawdę spodoba.