Problem częściowo się rozwiązał, gdy do przodu wystąpił niewysoki mężczyzna o radosnej, okrąglej twarzy, ubrany po cywilnemu. Logika podpowiadała, że to szef delegacji — admirał Courvosier we własnej osobie. Przynajmniej wyglądał na dorosłego — był nawet szpakowaty — za to zdecydowanie nie odpowiadał wizerunkowi, jaki stworzył sobie Yanakov po lekturze wszystkich artykułów, jakie był w stanie znaleźć. Oczy spoglądały co prawda ostro i inteligentnie, ale z oblicza radosnego aniołka i…
— Witam na pokładzie, panie admirale — odezwał się Courvosier, ujmując dłoń Yanakova w silnym zdecydowanym uścisku.
Głos miał głęboki — dokładnie taki, jak gość się spodziewał, choć o nieco dziwnym akcencie. Podczas długiego okresu izolacji na Graysonie wykształcił się typ wymowy o łagodniejszym brzmieniu i mniej wyrazistych akcentach, ale to akurat doskonale pasowało do sytuacji. Tak głos, jak i uścisk ręki były zgodnie z oczekiwaniami Yanakova, który zaczął powoli odzyskiwać pewność siebie.
— Dziękuję panu, admirale Courvosier, i pragnę w imieniu mojego rządu i rodaków powitać pana serdecznie w systemie Yeltsin — powiedział, rewanżując się równie rzeczowym uściskiem dłoni.
Ta wymiana uprzejmości pozwoliła członkom jego sztabu przybyć na pokład i ustawić się w odpowiednim szyku za jego plecami. Yanakov zaś puścił dłoń Courvosiera i rozejrzał się już znacznie spokojniej.
I zesztywniał.
Wiedział naturalnie, że Królewska Marynarka zezwala kobietom służyć w swoich szeregach, ale to była świadomość czysto teoretyczna. A teraz zetknął się z praktyką, stwierdzając, że prawie połowa załogi i blisko jedna czwarta Marines to kobiety. Próbował się już wcześniej na to przygotować, ale dogłębny szok świadczył jednoznacznie, że mu się nie udało. Widok kobiet w mundurach nie był po prostu obcy — był wręcz nienaturalny. Próbując nie okazać odruchowego potępienia, zmusił się, by przenieść wzrok na Courvosiera.
— Dziękuję w imieniu królowej — odparł tenże i Yanakov z trudem wykonał uprzejmy ukłon.
Przypomnienie, że Gwiezdnym Królestwem Manticore rządzi kobieta, nie mogło przyjść bardziej nie w porę.
— Mam nadzieję, że ta wizyta pomoże zacieśnić stosunki między naszymi państwami — dodał Courvosier. — I chciałbym przedstawić panu członków delegacji, ale najpierw proszę pozwolić, że przedstawię kapitana HMS Fearless i dowódcę naszej eskorty jednocześnie.
Obok Courvosiera stanął wysoki oficer i Yanakov zaczął odruchowo wyciągać dłoń. Wtem spojrzał na jego twarz i zamarł. Patrząc na młode, piękne oblicze o zdecydowanych rysach, czuł, jak tężeją mu mięśnie, i nie był w stanie nic na to poradzić. Sam był niezwykle wysoki, jak na mieszkańca Graysona, ale stojąca przed nim postać była o dobre dwadzieścia centymetrów wyższa, co nie poprawiało sytuacji. Próbował zapanować nad szokiem, spoglądając w ciemne, migdałowe oczy, i wiedział, że mu się nie udaje, co tylko powiększało jego wściekłość na samego siebie. I na sytuację, o której nikt go nie uprzedził, bo jedynie potęgowała jego zawstydzenie.
— Admirale Yanakov, pozwoli pan, że przedstawię kapitan Honor Harrington — prezentacji Courvosiera towarzyszył zbiorowy ni to syk, ni to westchnienie pełne niedowierzania w wykonaniu sztabu Yanakova.
ROZDZIAŁ VI
— Nie podoba mi się to. Zupełnie mi się to nie podoba, panie ambasadorze.
Leonard Masterman, ambasador Ludowej Republiki Haven na planecie Grayson, przyjrzał się mówiącemu z pewnym zaskoczeniem — kapitan Michaels rzadko przemawiał z takim zdecydowaniem, a teraz w dodatku miał zaniepokojoną minę.
— Dlaczego, do cholery, musieli przysłać właśnie ją?! — główny attache militarny rozpoczął marsz w tę i z powrotem po ambasadorskim dywanie. — Ze wszystkich oficerów Królewskiej Marynarki Admiralicja musiała wybrać akurat tę cholerną Harrington! Zupełnie jakby historia lubiła się powtarzać.
— Bo lubi — odparł Masterman. — Natomiast przyznam, że nie całkiem rozumiem, co pana tak denerwuje, kapitanie. To nie system Basilisk, jakby nie było.
Michaels nie odpowiedział, a powód był prosty — Masterman był chodzącym anachronizmem. Członek znanej rodziny i zawodowy dyplomata wierzący święcie w rozdział dyplomacji od tajnych operacji i inne temu podobne, dawno przebrzmiałe dyrdymały, jak określano to w wywiadzie. Nic też dziwnego, że zdecydowano się go nie informować o operacji „Jerycho” i roli, jaką miał w niej odegrać kapitan Yu. Innym powodem było przeświadczenie, że znacznie lepiej zagra swoją rolę pogrążony w błogiej nieświadomości. Będzie wówczas bardziej przekonywający.
— Oczywiście, że to nie Basilisk — powiedział w końcu. — Ale jeżeli któryś z oficerów Royal Manticoran Navy ma powody, by nas naprawdę szczerze nienawidzić, to właśnie ona. Nie mówiąc już o tym, jakich problemów nam przysporzyła, niwecząc całą operację. Na Graysonie musieli o tym słyszeć i jeśli Courvosier odpowiednio to rozegra, wykorzystując jej obecność, by podkreślić, jakie stanowimy zagrożenie dla ich systemu…
— Pozwoli pan, kapitanie, że tym ja będę się martwił — przerwał mu Masterman z wyrozumiałym uśmiechem. — Może mi pan wierzyć, że w pełni kontroluję sytuację.
— Doprawdy? — Michaels nie krył niedowierzania.
— Całkowicie. — Ambasador odchylił fotel i założył nogę na nogę. — Prawdę mówiąc, nie ma żadnego innego oficera RMN, którego bardziej pragnąłbym tu zobaczyć. Jestem zaskoczony, że ich MSZ pozwolił Admiralicji właśnie ją tu wysłać.
— Przepraszam, nie rozumiem, prawda? — Michaels uniósł brwi, a Masterman zachichotał.
— Proszę spojrzeć na całą sytuację z punktu widzenia władz czy mieszkańców Graysona. Harrington jest kobietą, o czym nikt ich nie uprzedził, i jak dobrej nie miałaby reputacji, nic tego nie zrównoważy. Grayson to nie Masada, ale jego władze nadal z trudem przyjmują do wiadomości fakt, że Królestwem rządzi kobieta, choćby tytularnie. Teraz na dodatek rząd tej królowej zrobił, co mógł, by im udowodnić, jak głębokie różnice kulturowe dzielą obie nacje. — Masterman pokiwał głową, zauważając zmianę w wyrazie twarzy słuchacza. — Widzę, że zaczyna pan rozumieć. Co zaś tyczy się operacji w systemie Basilisk… Nie ukrywałem i nie ukrywam, że uważam je za błąd i to fatalnie zrealizowany, ale w przeciwieństwie do pana sądzę, że możemy tamtą klęskę obrócić teraz w zwycięstwo, jeśli odpowiednio to rozegramy. Proszę nie robić takiej zaskoczonej miny, tylko pomyśleć. Nikt na Graysonie nie wie, co naprawdę stało się w systemie Basilisk. Znają naszą wersję oraz wersję Królestwa i wiedzą, że obie strony są zainteresowane sojuszem z nimi, więc do każdej będą podchodzić krytycznie. Na naszą korzyść działa już samo ich uprzedzenie do kobiet w mundurach: będą chcieli uwierzyć w najgorsze, co usłyszą o Harrington, ponieważ potwierdzi to ich podejście do tej kwestii. Na ich tok myślenia będzie miało wpływ także to, że w naszych siłach zbrojnych nie ma oficerów płci żeńskiej.
— Ależ są i to takiej samej ilości jak w RMN!
— Oczywiście, ale żadna nie dostała nigdy przydziału do tego systemu — wyjaśnił cierpliwie ambasador. — i w przeciwieństwie do Królestwa, które nie mogło tego zrobić, bo wszyscy wiedzą, że jest kierowane przez Królową i to od ładnych paru lat, nie poinformowaliśmy ich, że kobiety służą w naszych siłach zbrojnych i to często na stanowiskach dowódczych czy flagowych. Nie powiedzieliśmy im co prawda także, że nie mamy kobiet żołnierzy czy kobiet oficerów, ale ich uprzedzenia dotyczące płci pięknej są tak głęboko zakorzenione, że założą a priori, iż tak właśnie jest, jak długo na własne oczy się nie przekonają, że tkwią w błędzie. A ponieważ teraz tego nie zobaczą, nadal będą nas uważać za porządne, normalne społeczeństwo patriarchalne, co oznacza, że choć nasza polityka zagraniczna wywołuje ich zaniepokojenie, nasza polityka socjalna stanowi mniejsze zagrożenie niż prowadzona przez Królestwo Manticore.