Выбрать главу

— Nie przyszło mi do głowy, że założą, iż nie mamy kobiecego personelu. Myślałem, że zgodnie z prawdą dojdą do wniosku, że jesteśmy uprzejmi. Teraz rozumiem, do czego pan zmierza.

— To dobrze. Nie wiem tylko, czy zdaje pan sobie sprawę, w jak niezręcznej sytuacji znajdzie się Harrington: nie dość, że jest kobietą robiącą to, co powinien robić mężczyzna, to na dodatek osądzoną morderczynią.

Michaels zamrugał zaskoczony.

— Z całym szacunkiem, panie ambasadorze, ale w to nikt nie uwierzy. Sam jej nie lubię, ale doskonale wiem, że proces był fikcją, a wyrok czystą propagandą.

— Naturalnie, że pan wie. Ja też. Ale na Graysonie tego nie wiedzą. Prawdę mówiąc, nie podobała mi się ta cała farsa, z procesem włącznie, zorganizowana na użytek zagranicy, ale odbyła się i możemy z tego skorzystać. Informacje władz i mieszkańców Graysona głoszą, że sąd uznał ją za winną wymordowania całej załogi frachtowca i zniszczenia statku. Królestwo naturalnie upiera się, że frachtowiec był w rzeczywistości rajderem złapanym w trakcie działań wojennych, ale co innego może uczynić? Sam fakt istnienia wyroku skazującego skłoni część ludzi do uwierzenia, że to prawda, tym bardziej, że jest kobietą. Wystarczy, jeśli będziemy mówili o jej udowodnionej winie bardziej ze smutkiem niż z oburzeniem, jako o naturalnej konsekwencji katastrofalnego postępowania, kiedy to kobietę, ze wszystkimi jej słabościami, czyni się zupełnie odpowiedzialnie kapitanem okrętu wojennego.

Michaels pokiwał głową, rozumiejąc w pełni celowość takiej manipulacji, i z zaskoczeniem stwierdził, iż czuje się z tego powodu winny. Lokalna mentalność spowoduje, że uwierzy w całą sprawę znacznie więcej ludzi, niż miało by to miejsce na jakiejkolwiek cywilizowanej planecie.

— Rozumie pan, kapitanie, że pozwoli nam to zmienić podejście mieszkańców Graysona do całej sprawy? — spytał cicho Masterman. — Z obiektywnego, spokojnego rozważania plusów i minusów sojuszu z Królestwem Manticore na emocjonalne odrzucenie propozycji w oparciu o kulturowe i obyczajowe uprzedzenia. A jedną z rzeczy, których nauczyło mnie życie, jest stara prawda: w konflikcie uczuć z rozsądkiem uczucia zawsze wygrywają.

— …a to, panowie, jest nasze centrum kierowania walką. — Andreas Venizelos nie należał do wysokich według norm Królestwa, ale i tak zdecydowanie górował nad oficerami z Graysona.

Admirał Yanakov zdołał nie otworzyć ust z wrażenia i nie wytrzeszczyć oczu, spoglądając na doskonale wyposażone wnętrze pomieszczenia, ale kosztowało go to wiele wysiłku. Holoprojekcja znajdująca się w jego środku miała ponad trzy metry, a otaczające go zwykłe, płaskie ekrany ukazywały dokładnie każdy obiekt znajdujący się w odległości mniejszej niż dziesięć minut świetlnych od Graysona. I to nie jako symbol oznaczający grupę jednostek lecących blisko siebie, ale każdy z osobna, wraz z informacjami o masie i kursie lotu.

Podszedł do jednego z operatorów i zajrzał mu nad ramieniem. Młody, a przynajmniej młodo wyglądający podoficer nawet nie drgnął. Yanakov odwrócił się do Venizelosa i spytał:

— Może pan włączyć holoprojekcję, komandorze? Venizelos przez moment przyglądał mu się z zaskoczeniem, po czym przeniósł wzrok w bok i spytał:

— Ma’am?

Yanakov zesztywniał i z największym wysiłkiem obrócił się. Obok stała kapitan Harrington z twarzą pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu. Zmusił się, by spojrzeć jej w oczy, i poczuł, jak potęguje się w nim wrażenie obcości. Każdy widok jej munduru nasilał to wrażenie. Podejrzewał, że ona też to czuła, i dlatego rolę przewodnika przekazała swemu zastępcy.

— Czy miałaby pani coś przeciwko temu, byśmy zobaczyli działającą holoprojekcję… pani kapitan? — spytał nieswoim głosem, klnąc się w duchu za chwilę wahania.

— Oczywiście, że nie, panie admirale — jej melodyjny sopran jedynie potęgował wrażenie nierealności: brzmiał prawie jak głos jego trzeciej żony, a myśl o Ann w mundurze omal go nie powaliła.

— Proszę uaktywnić holoprojekcję, macie Waters — poleciła.

— Aye, aye, ma’am — odparł podoficer. Forma była dziwna, ale odpowiedź — jak najnormalniejsza w stosunku do oficera. Tylko że sam pomysł, by kobieta mogła być oficerem, był nienormalny. A tutaj funkcjonował — Yanakov miał nieodparte wrażenie, że śni mu się zboczony koszmar.

Holoprojekcja ożyła, rozciągając się prawie do pokładu i zebrani goście niemal jęknęli z zachwytu.

Obok miniaturki każdej jednostki widniały dodatkowe informacje: strzałki oznaczające kurs, przerywane linie wytyczające przewidywaną projekcję kursów, litery i cyfry podające rodzaj napędu, przyspieszenie i emisje aktywnych sensorów. W ten sposób musiał widzieć galaktykę Bóg. Yanakov zaczął jeszcze bardziej zazdrościć gospodarzom możliwości tego okrętu.

— Jak pan widzi, admirale — Honor wskazała na holoprojekcję — możemy przed…

Urwała, gdyż komandor Harris, oficer operacyjny Yanakova, podszedł bliżej, przyglądając się jakiemuś szczegółowi i stanął między nią a holoprojekcją. Przez moment czekała niezdecydowana, aż się cofnie, po czym Yanakov dostrzegł, jak jej usta zaciskają się na sekundę w wąską linię.

— Przepraszam, komandorze — odezwała się całkowicie pozbawionym emocji tonem — zasłania pan obraz mnie i admirałowi Yanakovowi.

Harris odwrócił się i Yanakov z zaskoczeniem dostrzegł jego lodowatą i pełną pogardy minę. Harris był zakamieniałym konserwatystą, ale takiej reakcji się po nim nie spodziewał. Harris już otwierał usta, ale widząc gest dowódcy, zamknął je błyskawicznie i zacisnął. Odsunął się, ale każdym gestem podkreślał, że czuje się obrażony.

— Jak pan widzi, admirale, możemy przedstawić prawdopodobny zasięg skutecznego ognia dla każdego okrętu — kontynuowała Honor tym samym beznamiętnym tonem. — Naturalnie, tak dokładny obraz byłby bardziej przeszkodą niż pomocą w rzeczywistej sytuacji taktycznej, dlatego na mostku zainstalowano mniejszą holoprojekcję, by uniknąć przeładowania informacyjnego. Centrum jest jednak odpowiedzialne za klasyfikację stopnia zagrożenia ze strony poszczególnych okrętów przeciwnika i dlatego…

Mówiła bez śladu złości z powodu obelżywego zachowanie Harrisa i Yanakov słuchał jej z zainteresowaniem, zastanawiając się równocześnie, czy powinien zrugać podwładnego tu i teraz. Bo że uczyni to prywatnie, przy pierwszej okazji, było pewne. Nie wiedział tylko, jak zareagowaliby na to oficerowie RMN. Przypadkowo przeniósł wzrok na Venizelosa, który się tego nie spodziewał, i błysk wściekłości w jego oczach udzielił mu wyczerpującej odpowiedzi.

— Wiem, że są inni, ale musimy się do tego przyzwyczaić i pogodzić się z tym — oznajmił Benjamin Mayhew IX, Planetamy Protektor Graysona, ścinając kolejną różę i umieszczając ją w koszu trzymanym przez służącego. — Wiedziałeś, że w Królewskiej Marynarce jest duże kobiet oficerów, musiałeś więc zdawać sobie sprawę, że prędzej czy później będziesz miał z którąś do czynienia.

— Oczywiście, że sobie zdawałem! — warknął Yanakov, przyglądając się nieżyczliwie koszowi: już dawno przestał ukrywać, że nie uważa sztuki układania bukietów za najwłaściwsze zajęcie dla głowy państwa, nawet w czasie wolnym.

Był jednym z niewielu, którzy się tak zachowywali, ale był również kuzynem Benjamina i całkiem dobrze pamiętał pędraka sikającego na pałacowe dywany, gdy on sam nosił już mundur.