— W takim razie nie całkiem rozumiem, co cię tak zdenerwowało — na znak Mayhewa służący oddalił się. — Taka gwałtowna reakcja zupełnie do ciebie nie pasuje.
— Nie mówię we własnym imieniu — Yanakov odparł nieco bardziej oficjalnie. — To, co powiedziałem, to opinia moich oficerów. Nie podoba im się to, a właściwie bardziej odpowiednie byłoby stwierdzenie, że nienawidzą całej sytuacji. Na dodatek pojawiły się plotki podające w wątpliwość jej zdolności i kompetencje.
— Jej kompetencje? Dobry Boże, ta kobieta dostała Krzyż Manticore! — Widząc minę rozmówcy, Mayhew westchnął. — Drogi kuzynie, radzę lepiej zapoznać się z hierarchią zagranicznych odznaczeń. Ten krzyż jest ledwie o oczko niżej niż Gwiazda Graysona i można go otrzymać wyłącznie za bohaterstwo na polu walki.
— Gwiazda Graysona?! — Yanakov zamrugał gwałtownie, próbując przetrawić wiadomość, że ktoś tak młody i ładny zasłużył na tak wysokie odznaczenie bojowe… i znów sklął się w duchu za głupotę: Harrington miała czterdzieści trzy standardowe lata, czyli była ledwie o dwanaście lat młodsza od niego! — No dobrze, przyznaję, że jest odważna, ale krzyż dostała po akcji na placówkę Basilisk, tak? To jedynie pogarsza sytuację, bo oficerowie, którzy jej nie ufają, staną się jeszcze bardziej podejrzliwi. Wiesz, że mam rację, Ben, więc nie patrz na mnie tak, jakby mi rogi rosły. Będą myśleli dokładnie to, co władze Haven mówiły głośno: że to odznaczenie stanowiło część propagandowej maskarady, mającej ukryć fakt, że zniszczyła nie uzbrojony frachtowiec najprawdopodobniej dlatego, że miała okres. Do cholery, skoro już musieli tu przysłać kobietę, nie mogli wybrać kogoś, o kim nie krążą plotki, że jest masową morderczynią?!
— Przecież to brednie — prychnął Mayhew, wędrując przez przykryty przezroczystą kopułą ogród ku pałacowi i ignorując towarzyszącego mu jak cień ochroniarza. — Słyszałeś wersję zdarzeń przekazaną przez Królestwo i wiesz doskonale, podobnie jak ja, o co toczyła się gra. Jak sądzisz, kto mówi prawdę, Manticore czy Haven?
— Oczywiście, że nie Haven, ale to, co ty czy ja uważamy, nie jest tematem naszej rozmowy. Większość moich podkomendnych widzi w niej niekompetentną i niebezpieczną osobę na stanowisku dowódczym. Ci, którzy nie sądzą tak z głupoty, mając kobiety za istoty z natury nieodpowiedzialne, są przerażeni perspektywą narażania ich na niebezpieczeństwo towarzyszące każdej walce, a prawdziwi konserwatyści, jak Garret i jego banda, kierują się czystymi emocjami, nie rozsądkiem. Dla tych ostatnich jej obecność stanowi świadomą obrazę naszego stylu życia. Jeśli uważasz, że przesadzam, powinieneś posłuchać pogawędki, jaką uciąłem sobie z własnym oficerem operacyjnym! W tych okolicznościach wersja Haven jedynie potwierdza to, co niepokoi wszystkie odmiany malkontentów. I nie mów mi, że tak dzieje się tylko w wojsku, bo znaczna część cywilów reaguje jeszcze gorzej, o czym wiesz. Co powiesz na temat Jarreda?
— Drogi, kochany kuzyn Jarred, żeby go nagła krew zalała — warknął z obrzydzeniem Mayhew i uniósł ręce. — No dobrze: masz rację. Stary Clinkscales jest jeszcze gorszy, ale przynajmniej nie jest drugi w kolejce do mojego stanowiska.
Protektor zapadł w miękki fotel i zamilkł na dłuższą chwilę.
— Nie możemy zaprzepaścić okazji z powodu takiej głupoty jak uprzedzenia kulturowe, Bernie — powiedział wreszcie Mayhew. — Manticore może dla nas zrobić więcej niż Haven. Królestwo leży bliżej, dysponuje nowocześniejszą techniką, poza tym istnieje znacznie mniejsza szansa, że pewnego dnia połknie nas, bo będzie miało taki kaprys.
— W takim razie sugeruję, żebyś powiedział to naszym negocjatorom.
— Powiedziałem. I to wielokrotnie. Ale to ty jesteś historykiem i najlepiej wiesz, jak w ostatnim stuleciu Rada ograniczyła konstytucyjny autorytet Protektora. Prestwick to nie najgorszy kanclerz, ale on też tak do końca nie chce stworzyć mi okazji do bezpośredniego sprawowania rządów. Tak się składa, że jestem przekonany o konieczności istnienia silniejszej władzy wykonawczej z powodu tego, co się wokół dzieje i będzie dziać, ale mogę nie być obiektywny z racji swej funkcji i planów. W praktyce obecnie mam władzę tytularną opartą na prestiżu i tradycji. Zgoda, klan Mayhew nadal cieszy się dużym poparciem, ale w znacznej mierze wśród konserwatystów, a ci, jak sam zauważyłeś, traktują przyjęcie każdej zewnętrznej pomocy jako „zagrożenie dla naszego stylu życia”. Jak dotąd udaje mi się utrzymywać Radę w ryzach, a wydaje mi się, że w izbie mam większość, ale jest to balansowanie na ostrzu noża i jeśli wojsko mnie nie poprze, przegram. Musisz przekonać swoich ludzi, żeby zaczęli myśleć rozsądnie.
— Ben, spróbuję, ale nie wiem, czy w pełni pojmujesz, o co prosisz — powiedział powoli Yanakov. — Znam cię od dziecka i wiem, że jesteś mądrzejszy niż ja. Zawsze byłeś. Wierzę ci, że potrzebujemy sojuszu z Królestwem, ale czasami wydaje mi się, że twój dziadek popełnił błąd, upierając się, byście — ojciec i ty — kształcili się poza Graysonem. Znam, ma się rozumieć, wszystkie przemawiające za tym argumenty i nawet się z nimi zgadzam, tylko zdaje mi się, że gdzieś po drodze straciłeś rozeznanie, co i jak większość ludzi sądzi o niektórych sprawach, a to jest niebezpieczne. Mówiłeś o konserwatystach w izbie. Ben: oni są mniej konserwatywni niż nasze społeczeństwo jako takie.
— Zdaję sobie z tego sprawę — odparł cicho Mayhew. — Wbrew temu, co możesz sądzić, patrzenie z odmiennej perspektywy ułatwia dostrzeżenie wielu rzeczy. Na przykład tego, jak trudno jest w praktyce zmienić długoletnie, zakorzenione głęboko podejście do pewnych kwestii. Nie proponuję, by w jedną noc przekształcić społeczeństwo, ale mówimy o przetrwaniu całej naszej planety, Berni. Mówimy o sojuszu, który da nam dostęp do nowoczesnej technologii i stałą obecność w systemie Royal Manticoran Navy, z którą Simonds i jego fanatycy nie odważą się zadrzeć. A musimy pamiętać jeszcze o jednym: obojętne, czy zawrzemy ten sojusz czy nie, zbliżającego się konfliktu nie zdołamy spokojnie przeczekać, stojąc z boku. Minie najwyżej jeden rok standardowy, nim Haven zacznie otwartą wojnę z Królestwem, a wtedy ich wojska przejdą prosto przez nas, chyba że coś ich powstrzyma. Mieszkamy na przyszłym polu bitwy, albo w najlepszym wypadku — na trasie ataku, i wiesz o tym lepiej ode mnie.
— Wiem — westchnął Yanakov. — Wiem i spróbuję, Ben. Naprawdę spróbuję, ale wolałbym, żeby Królestwo Manticore miało mądrzejsze władze i nie stawiało nas w takiej sytuacji, bo powiem ci prawdę: nie wierzę, żeby mi się udało.
ROZDZIAŁ VII
Sierżant major uśmiechnęła się, widząc Honor wchodzącą na matę. Pochodziła z planety Gryphon (oficjalnie Manticore B). Siła przyciągania Gryphona była ledwie o pięć procent większa od ziemskiego, czyli wynosiła około osiemdziesięciu procent panującej na Sphinxie, a na dodatek sierżant major była o dobre dwadzieścia centymetrów niższa, czyli miała znacznie mniejszy zasięg rąk i nóg. Poza tym miała prawie jeszcze raz tyle lat co Honor i należała do pierwszej generacji poddanej prolongowi, co znaczyło, że proces starzenia się został powstrzymany później niż w wypadku następnych pokoleń — rude włosy przetykała siwizna, a w kącikach oczu widniały zmarszczki.
Nie zmieniało to faktu, że z zawstydzającą Honor łatwością wycierała nią matę. Honor była wyższa i silniejsza, miała lepszy refleks i koordynację i, jak przekonała się, będąc jeszcze midszypmenem na wyspie Saganami, nie musiało to mieć większego znaczenia. Była w co najmniej równie dobrej kondycji jak ona, a ćwiczyła walkę wręcz ze czterdzieści standardowych lat dłużej i znała chwyty, których istnienia Honor nawet nie podejrzewała. Podejrzewała natomiast, że sierżant major jest zachwycona okazją (bo nie sposób było określić tego mianem wymówki), by dokopać starszemu rangą oficerowi floty.