Simonds skinął na powitanie głową, nie odzywając się, natychmiast usiadł przy stole i zajął się klawiaturą komputera wbudowaną w blat. Yu stłumił uśmiech — jeszcze nie tak dawno gość nie miał pojęcia, jak uruchomić sprzęt, choć trzeba było mu przyznać, że uczył się szybko. I to nie tylko jak działa pokładowy system informacyjny. Zajął miejsce naprzeciwko i spokojnie czekał, aż Simonds skończy lekturę raportu przywiezionego przez Breslau. Mimo dość długiego już czasu nadal w myślach Thunder of God nazywał Saladinem, a Principality — Breslau. To, że Masada oficjalnie kupiła te okręty od Ludowej Republiki, miała więc prawo je przechrzcić, niczego nie zmieniało — każdy, kto potrafił liczyć choćby na palcach, mógł się bez trudu zorientować, iż wartość obu jednostek sięgała osiemdziesięciu procent całego rocznego produktu globalnego systemu Endicott, więc transakcja była fikcją. Jednakże była też jak najbardziej legalna, przynajmniej z technicznego punktu widzenia, i nikt nie był w stanie pociągnąć do odpowiedzialności Haven za to, jak władze Masady je wykorzystały. Dlatego też Yu i pozostający jeszcze na pokładach oficerowie i członkowie załóg stali się od chwili przekazania okrętów obywatelami Masady i członkami jej marynarki. Yu musiał bardziej uważać na to, co mówił, by rdzenni oficerowie tejże floty nie podejrzewali, że „imigranci” uważali ich za bandę przesądnych, zboczonych religijnie i tępych półgłówków, w stosunku do których określenie „niekompetentni” było niezasłużonym komplementem.
— Przedstawiłem pańską propozycję Radzie Starszych, kapitanie — odezwał się Simonds, siadając wygodniej. — Jednakże przed podjęciem ostatecznej decyzji Najstarszy Simonds chciałby usłyszeć pańskie argumenty z pańskich ust i dlatego za pana zgodą chciałbym nagrać naszą rozmowę.
Yu zmusił się do zachowania kamiennego wyrazu twarzy. To, co usłyszał, nie było specjalnie zaskakujące — Simonds strasznie chciał zostać Najstarszym, gdy jego brat umrze, ale jakoś nie był w stanie pojąć, że zdecydowanie szybciej zapewni mu to przychylność pozostałych członków Rady, o którą zabiegał, niż ciągłe stosowanie dupochronów. Z drugiej strony, jeśli odpowiedzialność miała spoczywać na nim, to w razie sukcesu jego część również musiała zostać przyznana autorowi, a Yu przekonał się niejednokrotnie, że nikomu jeszcze nie zaszkodziło wzmocnienie własnej pozycji. Nawet poganinowi wśród wariatów, choć w takiej sytuacji pozycja ta zawsze pozostawała niepewna.
— Naturalnie, może pan nagrywać, sir — odparł uprzejmie.
— Dziękuję — Simonds włączył nagrywanie. — W takim razie sądzę, że najlepiej będzie, jeśli zacznie pan od początku, kapitanie.
— Jak pan sobie życzy, sir. — Yu odchylił fotel i splótł ręce na piersiach. — Ujmując rzecz krótko, jestem przekonany, że odlot trzech czwartych eskorty stwarza nam okazję do wykonania operacji „Jerycho” z dużym prawdopodobieństwem sukcesu. Istnieje co prawda ewentualność, że okręty te odleciały na stałe, ale przypuszczać należy raczej, że powrócą w niedalekiej przyszłości. W każdym razie, jeśli zaczniemy działać szybko, pański rząd, panie Simonds, będzie w stanie przejąć planetę Grayson po pokonaniu jej obecnych władz.
Nie dodał rzecz jasna, że jedynie banda skretyniałych lunatyków chciałaby mieszkać na Graysonie, mając do dyspozycji znacznie przyjemniejszą planetę. Zrobił chwilę przerwy i kontynuował takim samym, równym i neutralnym tonem:
— Aktualnie w systemie Yeltsin znajduje się tylko jeden okręt Królewskiej Marynarki. Najprawdopodobniej jest to niszczyciel, którego zadaniem jest obrona obywateli Królestwa Manticore przebywających w systemie. Sądzę, że ma również za zadanie bronić frachtowce, które znajdują się na orbicie i jeszcze nie zostały rozładowane. Jeśli zaatakujemy, spodziewam się, że jego dowódca będzie czekał na rozwój wydarzeń, nie wdając się w walkę, jeśli nie wystąpi zagrożenie życia lub mienia tych, których ma strzec. Nie mogę tego naturalnie gwarantować, ale tak postąpiłby rozsądny dowódca, tym bardziej, że władze Graysona będą przekonane, że własnymi siłami uporają się z naszymi atakami. Jeżeli dowódca tego niszczyciela będzie podzielał to zdanie, pozostanie na orbicie tak długo, aż będzie za późno, bo po zniszczeniu większości okrętów marynarki Graysona, z czym nie powinniśmy mieć większych problemów, znajdzie się w beznadziejnej sytuacji. Jedynym sensownym wyjściem będzie wycofanie się wraz z członkami misji dyplomatycznej na pokładzie.
— A jeśli się nie wycofa? — spytał, starając się zachować obojętny ton, Simonds. — Albo, co gorsza, nie pozostanie na orbicie podczas naszego ataku?
— Na sytuację militarną żadna z tych możliwości nie będzie miała wpływu, sir. Siła ognia z niszczyciela nie zmieni wyniku walki, a jeśli poleci on z jednostkami graysońskimi, odpadnie kwestia, kiedy się wycofa, ponieważ zostanie zniszczony — Yu uśmiechnął się lekko. — Rozumiem, że pański rząd nie pragnie konfliktu z Królestwem Manticore, ale proszę pamiętać, że zgodnie z istniejącym traktatem Ludowa Republika gotowa jest bronić systemu Endicott i wszystkich przyłączonych doń terenów. Obaj zdajemy sobie także sprawę, że Królestwo zainteresowało się tym obszarem wyłącznie dlatego, by opóźnić wybuch wojny z Republiką i zająć jak najlepsze pozycje przed jej rozpoczęciem. W mojej opinii ryzyko wtrącenia się Królestwa w operację „Jerycho” jest niewielkie, ponieważ Królowa raczej nie angażuje sił w sytuacji bez szans, a przejęcie przez nas władzy na Graysonie to właśnie taka sytuacja. Nawet zniszczenie tego niszczyciela nie doprowadzi do czynnej akcji zbrojnej ze strony jej rządu, ponieważ sprowokowałoby to znacznie poważniejszy konflikt, czyli wojnę z Ludową Republiką Haven.
Yu specjalnie użył słowa „Królowa” i formy żeńskiej, wiedząc, jak działa to na Simondsa — na pozostałych powinno zadziałać jeszcze skuteczniej. Powstrzymał się też od przypomnienia, że gdyby władze Masady udzieliły Haven prawa do założenia bazy w systemie Endicott, siły niezbędne do rozprawy z pełną eskortą konwoju czy nawet z posiłkami przysłanymi przez RMN byłyby już na miejscu. Naturalnie stan taki oznaczałby poważny wzrost szans na wcześniejszy wybuch wojny z Królestwem, więc być może paranoiczna ksenofobia tych fanatyków miała pewne zalety, z których istnienia nie zdawali sobie nawet sprawy.
— A jeśli ten okręt to nie niszczyciel, jak pan twierdzi, ale ciężki krążownik?
— Jego klasa jest bez znaczenia, sir. Nawet jeśli jest to HMS Fearless, Thunder of God i tak go zniszczy. Owszem, będzie to trwało nieco dłużej i wymagało większej ilości manewrów, ale efekt końcowy pozostanie taki sam. Sytuacja będzie wyglądać podobnie, jeśli poczeka na orbicie; pojedynczy ciężki krążownik nie zdoła obronić planety przed siłami, jakimi dysponujemy.
— Rozumiem — Simonds podrapał się po brodzie. — Obawiam się, kapitanie, że nie podzielamy pańskiej pewności co do braku reakcji militarnej ze strony Królestwa Manticore… acz równocześnie ma pan całkowitą rację co do tego, że teraz zaistniała sprzyjająca okazja. Z psychologicznego punktu widzenia dowódca pojedynczego, osamotnionego do niedawna okrętu powinien być bardziej świadom odpowiedzialności wobec własnego rządu niż wobec kogoś, kto jeszcze nawet nie jest sojusznikiem.
— Właśnie, sir — przytaknął Yu z szacunkiem.
— Ile mamy czasu? — pytanie zadane zostało na użytek słuchaczy, bo sam Simonds znał odpowiedź aż za dobrze: przez ostatnich dwadzieścia godzin wielokrotnie rozmawiał o tym z Yu.
— Minimum jedenaście dni standardowych od chwili odlotu eskorty, czyli dziewięć od dziś, sir. W zależności od dokładnych rozkazów, jakie otrzymały jednostki, które odleciały, a których nie znamy, czas ten może się nieco wydłużyć, ale nie liczyłbym na to za bardzo.