W normalnych warunkach byłaby to ciekawostka, interesująca, lecz bez praktycznego zastosowania, bowiem nikt na pokładach dozorowców nie przeżyłby przyspieszenia, z jakim latano w nadprzestrzeni z uwagi na brak odpowiednio wytrzymałych kompensatorów bezwładnościowych. Valentine jednak miał i na to sposób — załogi należało zdjąć i przewieźć na pokładach holujących okrętów, a wszystko co ruchome na pokładach dozorowców unieruchomić lub usunąć. Okręty powinny bez trudu wytrzymać konstrukcyjne naprężenia wywołane przyspieszeniami, które wchodziły w grę.
Yu był przekonany, że pierwszy mechanik zbzikował, ale ten przedstawił na poparcie swojego pomysłu obliczenia udowadniające, iż przynajmniej teoretycznie jest to możliwe. Simonds w końcu zapalił się do pomysłu, a praktyka wykazała, ku zaskoczeniu Yu, że jest on rzeczywiście wykonalny.
Do tej pory stracili tylko dwa „drobnoustroje”. Każdy dozorowiec musiał być utrzymywany na pozycji przez trzy emitery, toteż gdy jeden się przegrzał w trakcie przyspieszania, holowany okręt został przecięty na pół. Drugi przebył drogę pomyślnie, ale załoga, gdy wróciła na pokład, już w układzie Yeltsin znalazła ponad trzymetrowej średnicy dziurę wybitą na śródokręciu przez dwunastotonowy zbiornik ciśnieniowy, który urwał się z mocowania i rozwalił wszystko, co spotkał na drodze, łącznie z burtą, niczym olbrzymia kula armatnia.
Naturalnie cała operacja była długa i męcząca — jednostki holujące przeładowane były załogami dozorowców, a emitery poddawane niesamowitym obciążeniom, ale oba okręty jakoś dawały sobie radę, latając między dwoma systemami. Podróż z dozorowcami trwała dwanaście godzin, bez nich nieco krócej, ale na raz można było zabrać tylko trzy: dwa holował Thunder of God, jednego Principality, ponieważ nie posiadały więcej emiterów. Tym niemniej w ciągu trzech dni przetransportowały osiemnaście z dwudziestu posiadanych przez Masadę dozorowców do systemu Yeltsin. Operowało w nim obecnie szesnaście z nich, jako że dwa zostały zniszczone, a Thunder of God miał wrócić z ostatnią parą, gdy emiter numer 5 odmówił współpracy. Co prawda Yu nie bardzo mógł zrozumieć, w jaki sposób obecność dozorowców zmieniała stosunek sił czy zwiększała siłę ognia, jaką dysponował, ale wpływała wyraźnie na morale Simondsa i reszty, toteż cała akcja nie była stratą czasu.
— Muszę porozmawiać z ambasadorem — powiedział nagle, wywołując zdziwienie Manninga. — O tym, jak pozbyć się Simondsa. Wiem, że musimy udawać, że to całkowicie ich operacja, ale gdyby ta stara pierdoła przestała nas blokować, jedno zdecydowane uderzenie zakończyłoby wszystko w ciągu paru godzin.
— Fakt, sir — przyznał Manning zaskoczony tą szczerością, rzadko spotykaną w Ludowej Marynarce.
— Może ta naprawa da mi dość czasu na odwiedzenie ambasady… bo muszę z nim rozmawiać osobiście: nie ufam coś ostatnio naszemu systemowi łączności.
Manning doskonale wiedział, że Yu nie ufał nie tyle systemowi łączności, ile oficerowi za nią odpowiedzialnemu, jako że było to jedno ze stanowisk obsadzonych już przez lokalnych oficerów.
— W zupełności pana rozumiem, sir.
— To dobrze. — Yu potarł czoło i wyprostował się. — Przepraszam, że musiałeś wysłuchiwać tych wiązanek, ale musiałem się przed kimś wykląć.
— Po to są zastępcy, sir — uśmiechnął się szeroko Manning, nie dodając, że niewielu kapitanów przeprosiłoby za swoje zachowanie.
— Może — Yu zdołał się uśmiechnąć. — Przynajmniej to będzie ostatnia podróż w roli holownika.
— Zgadza się, sir. A póki co komandor Theisman będzie miał oko na wszystko w układzie Yeltsin.
— Na pewno dopilnuje lepiej wszystkiego niż ten półgłówek Franks — zgodził się nieco jeszcze warkliwie Yu.
Miecz Wiernych Mathew Simonds zapukał, otworzył drzwi i wszedł do urządzonego z przepychem pomieszczenia. Thomas Simonds, Najstarszy z Wiernych Kościoła Ludzkości Uwolnionej, uniósł głowę i spojrzał nań średnio przychylnie, a siedzący obok Senior Starszy Huggins przyjrzał mu się jeszcze mniej życzliwie. Naprzeciwko Hugginsa siedział diakon Ronald Sands, jeden z najmłodszych diakonów w dziejach Kościoła Ludzkości Uwolnionej. Szef wywiadu Masady nie wyglądał na równie nieżyczliwego, jak pozostali najprawdopodobniej dlatego, że był znacznie sprytniejszy i inteligentniejszy.
Odwrócił się, słysząc szelest szat, i zobaczył najmłodszą żonę brata; nie pamiętał jej imienia, ale zwrócił uwagę, że ma odsłoniętą twarz i zrozumiał, że przynajmniej część złości Hugginsa wywołana była właśnie tym szokującym naruszeniem zasad. Thomas zawsze był próżny i lubił się chwalić; z tych właśnie powodów wziął za ostatnią żonę dziewczynę mającą ledwie osiemnaście standardowych lat. Miał już sześć żon i Mathew szczerze wątpił, czy starcza mu sił, by dosiąść którejkolwiek, ale Thomas korzystał z każdej okazji, by chwalić się pięknem nowego nabytku. Na szczęście robił to we własnych czterech ścianach i nie pozwolił sobie na więcej niż odkrycie twarzy — dziewczyna ubrana była w zakrywający kształty szeroki strój obowiązujący wszystkie kobiety. Odkryte oblicze małżonki brata doprowadzało Hugginsa do szału za każdym razem, gdy zmuszony był odwiedzić Thomasa, i jego złość stanowiła dodatkowy powód, dla którego gospodarz trwał przy swoim. Gdyby chodziło o kogokolwiek innego, Huggins dawno posłałby dziewczynę pod pręgierz, poprzedzając publiczną chłostę paroma gromami pod adresem mężczyzny, który dopuścił do tak bluźnierczego zachowania. Gdyby zaś chodziło o zwykłego człowieka, skończyć by się mogło nawet ukamienowaniem. Tak zmuszony był udawać, że nie widzi nic niestosownego.
Mathew podszedł do krzesła stojącego z drugiej strony stołu i usiadł. Całość wyglądała niczym sąd, a on siedział na miejscu oskarżonego i mógłby dać głowę, że taka organizacja wnętrza nie była dziełem przypadku.
— A więc jesteś. — W głosie Thomasa słychać było jego wiek: był najstarszym dzieckiem pierwszej żony Tobiasza Simondsa, podczas gdy Mathew — drugim dzieckiem jego czwartej żony.
— Naturalnie, że jestem — odparł z godnością, doskonale świadom tak niebezpieczeństwa, jak i tego, iż okazanie cienia słabości oznaczało natychmiastowy atak i to grupowy.
— Miło wiedzieć, że słuchasz przynajmniej jakichś poleceń — warknął Huggins, uważający Mathew za głównego konkurenta do krzesła Najstarszego.
Mathew nie zdążył się odciąć, gdy Thomas uniósł dłoń — znaczyło to, że przynajmniej on nie występuje jeszcze otwarcie przeciwko głównodowodzącemu Marynarką Masady.
— Pokój, bracie — polecił Thomas Hugginsowi. — Zebraliśmy się tu wszyscy, by dokończyć dzieło Boże, więc nie obwiniajmy się nawzajem.
Jego żona napełniła stojące na stole puchary, nie wydając przy tym żadnego dźwięku, i wycofała się do pomieszczeń dla kobiet na ostry znak męża. Huggins nieco się odprężył, gdy wyszła, i nawet zmusił do uśmiechu.
— Przyjmuję naganę i proszę o wybaczenie. Nasza sytuacja jest wystarczająco trudna, by narażać na próbę nawet Wiarę Świętego Austina — powiedział, spoglądając na Mathew.