Выбрать главу

Honor obserwowała żagiel, jak zawsze zafascynowana jego pięknem, przywodzącym na myśl zorzę polarną. Mogła kazać zwinąć żagle i pozwolić, by okręt leciał za pomocą już osiągniętego przyspieszenia, ale żagle utrzymywały go w doskonalej równowadze w stosunku do fali grawitacyjnej i pozwalały na natychmiastowe manewry w razie niespodzianek. Ta fala miała ledwie pół miesiąca świetlnego głębokości i tyle samo szerokości; przypominała rzekę, w porównaniu do na przykład Ryczących Głębi, a i tak nadawała krążownikowi przyspieszenie pięciu tysięcy g w ciągu dwóch sekund. Gdyby czujniki grawitacyjne wykryły turbulencję czy inne zakłócenie fali, takie właśnie przyspieszenie byłyby niezbędne, a osiągnąć je można było jedynie przy rozwiniętych żaglach.

Żagiel rufowy zasłaniał widok na to, co znajdowało się z tyłu krążownika, natomiast w pozostałych kierunkach rozciągała się wspaniała panorama. Najbliższy frachtowiec utrzymywał pozycję o tysiąc kilometrów z boku, pozwalając, by żagle obu jednostek dzieliła bardziej niż bezpieczna odległość. Z tego dystansu nawet mający pięć milionów ton frachtowiec był niewidocznym punkcikiem, ale wyszkolony wzrok Honor był w stanie dostrzec połyskliwe powierzchnie jego żagli, stanowiące zogniskowaną stałość w zmiennym chaosie nadprzestrzeni. Przed nim leciał inny frachtowiec, ale jego żagle było już znacznie trudniej dostrzec.

Jakże to ładnie brzmiało: „jej frachtowce”. Powolne, niezgrabne i całkowicie nie uzbrojone, za to najmniejszy był ponad sześciokrotnie większy od liczącego trzysta tysięcy ton HMS Fearless. Wartość łączna ich ładunków była praktycznie niewyobrażalna — ponad sto pięćdziesiąt miliardów dolarów warte było tylko to, co przeznaczono dla Graysona, Sprzęt medyczny, materiały edukacyjne, ciężkie urządzenia, precyzyjne narzędzia, komputery najnowszej generacji i oprogramowanie do starych, mające zmodernizować przestarzałą bazę danych. A wszystko w ramach tzw. Królewskiej Pożyczki, czyli eufemizmu oznaczającego w istocie, że Grayson dostanie to w prezencie po podpisaniu traktatu. Już ten fakt świadczył o tym, jak wielką wagę rząd Królestwa Manticore przywiązuje do misji admirała Courvosiera. A zadaniem Honor było dopilnowanie, by ładunek ten dotarł bezpiecznie do miejsca przeznaczenia.

Wyciągnęła się wygodniej, czując miły błogostan mięśni i coraz cięższe powieki.

Żaden kapitan nie lubił służby konwojującej, gdyż frachtowce nie posiadały tak mocnych kompensatorów bezwładnościowych jak okręty, toteż podróżowały w nadprzestrzeni, wykorzystując najwyżej pasmo delta, podczas gdy okręty mogły osiągać pasmo theta. Konwój leciał w środkowej części pasma delta, co dawało mu prędkość obiektywną nieco ponad tysiąc razy większą od prędkości światła, dzięki czemu liczącą trzydzieści jeden lat świetlnych odległość do systemu Yeltsin pokonywało się w ciągu dziewięciu dni. Sam Fearless mógłby ją przebyć w niecałe cztery.

Nimitz skorzystał z okazji i wdrapał się na nią, moszcząc się z cichym mruczeniem tak, że łeb położył jej między piersiami. Podrapała go za uszami, czując, jak ogarnia ją senność, i dochodząc do wniosku, że tym razem prędkość jest bez znaczenia — nie miała bić rekordów tylko bezpiecznie dostarczyć ładunek powierzonych jej pieczy frachtowców. I do takich właśnie zadań przeznaczone były krążowniki.

Ziewnęła, zastanawiając się czysto abstrakcyjnie, czy nie lepiej byłoby przejść do sypialni, ale widok szaro-czarnej nadprzestrzeni pulsującej zielenią i purpurą był zbyt piękny, a ona zbyt zmęczona. Bezgwiezdny i ciągle zmieniający się widok był równocześnie atrakcyjnie różnorodny i odprężający, a ciche mruczenie Nimitza dziwnie kojarzyło jej się z kołysanką. Przymknęła oczy…

Kapitan Honor Harrington nawet nie drgnęła, gdy do jej kabiny wszedł cicho główny steward MacGuiness i delikatnie przykrył ją kocem. Przez chwilę stał obok, przyglądając się jej z uśmiechem, po czym wyszedł równie bezgłośnie, gasząc po drodze światło.

ROZDZIAŁ III

Biały obrus lśnił, srebra i porcelana prawie świeciły, a konwersacja zaczynała się rozkręcać, gdy stewardzi pod bacznym okiem MacGuinessa sprzątali bezszelestnie naczynia po deserze. Sam MacGuiness nalewał siedzącym wino nabierające w kielichach głębokiej rubinowej barwy. HMS Fearless był najnowszym ciężkim krążownikiem Royal Manticoran Navy i jak większość jednostek klasy Star Knight przewidziany był na okręt dowódcy eskadry, toteż jego wnętrze dostosowano odpowiednio, dodając kabiny dla oficera flagowego i jego sztabu. Mimo to jadalnia kapitańska, jak na standardy RMN, była olbrzymia — co prawda nie zmieściliby się w niej wszyscy oficerowie okrętu, ale dla delegacji i szefów wszystkich działów wystarczyło miejsca aż nadto.

MacGuiness skończył rozlewanie trunku, a Honor rozejrzała się po twarzach ludzi siedzących wzdłuż długiego stołu. Po prawej miała Courvosiera w wieczorowym stroju, zgodnie z teorią, że nie był chwilowo w czynnej służbie. Po jej lewej, czyli naprzeciw niego, siedział Andreas Venizelos, a dalej oficerowie i członkowie delegacji, zgodnie ze stopniem starszeństwa czy ważnością stanowiska w przypadku cywilów. Miejsce na samym końcu zajmowała chorąży Carolyn Walcott, odbywająca pierwszy lot bojowy po ukończeniu Akademii, W mundurze galowym wyglądała jak uczennica w stroju swej matki i widać było, że jest ciężko spłoszona, czemu trudno się było dziwić — pierwszy raz brała udział w formalnym obiedzie kapitańskim. O jej napięciu najdobitniej świadczyła staranność, z jaką kontrolowała każde swoje zachowanie przy stole. Królewska Marynarka wychodziła z założenia, że oficerowie powinni nauczyć się wykonywania obowiązków tak służbowych, jak i towarzyskich jak najszybciej i w każdych warunkach, stąd też przy kapitańskim stole zawsze było przewidziane miejsce dla jednego lub kilku chorążych. Honor poczekała, aż Carolyn spojrzy w jej stronę, i nieznacznym ruchem dotknęła swego kielicha.

Walcott zarumieniła się, przypominając sobie o obowiązku ciążącym na najmłodszym rangą oficerze przy stole, i wstała. Pozostali goście umilkli, spoglądając na nią. Wyprostowała się, ujęła kielich i wzniosła tradycyjny toast głębszym i bardziej melodyjnym głosem, niż się Honor spodziewała:

— Panie i panowie: za królową!

— Za królową! — odpowiedział jej niezbyt zgodny chór głosów.

Po odstawieniu kielichów Walcott usiadła z wyraźną ulgą. Spojrzała jeszcze niepewnie na Honor i uspokoiła się, widząc jej aprobującą minę.

— Wiesz, nadal pamiętam, jaki byłem przerażony kiedy przyszła moja kolej — powiedział Courvosier tak cicho, że tylko Honor mogła go zrozumieć. — Zaskakujące, prawda?

— Wszystko jest względne, sir. I to chyba dobrze — odparła z lekko ironicznym uśmieszkiem. — Czy to przypadkiem nie pan tłumaczył mi niedawno, że oficer Królewskiej Marynarki powinien znać się nie tylko na taktyce, ale również na dyplomacji?

— Święte słowa, kapitanie — rozległ się inny glos i Honor z trudem stłumiła grymas. — Chciałbym, żeby więcej oficerów Królewskiej Marynarki zdawało sobie sprawę, że dyplomacja jest znacznie ważniejsza niż taktyka czy strategia — dodał Reginald Houseman głębokim barytonem.