Выбрать главу

— O kurwa! — westchnęła Shannon Foraker.

Komandor Caslet omal nie powtórzył tego za nią, patrząc z otępieniem na tysiąc czterysta rakiet wystrzelonych właśnie przez nieprzyjacielskie „krążowniki liniowe”. Pancerniki Ludowej Marynarki odpowiedziały natychmiast, ale ledwie siedmiuset pociskami i to na dodatek rozproszonymi na dwadzieścia pięć celów. Rakiety zostały bowiem zaprogramowane tak, by obrały za cel wszystkie „krążowniki liniowe” obrońców. Ci zaś skupili ogień na dwunastu pancernikach i na dokładkę całkowicie zaskoczyli obsługę broni przeciwrakietowych.

Dla Casleta obserwującego to z tępą fascynacją jedynym pocieszeniem była świadomość, że nie tracili amunicji na byle lekki krążownik.

Honor przyglądała się ekranowi taktycznemu, śledząc przebieg walki. Pozwoliła Yu prowadzić atak, ale plan był jej i ani Yu, ani nikt inny nie miał czasu na zmiany czy improwizację, jeżeli coś zrobiła źle.

Jednostki obu flot zbliżały się burtami do siebie z prędkością łączną nieco mniejszą niż czterdzieści tysięcy kilometrów na sekundę, a wystrzeliwane przez nie rakiety mknęły z przyspieszeniem osiemdziesiąt pięć tysięcy g. Jeżeli to tempo zostanie utrzymane, to do momentu wzajemnego przeniknięcia pozostało dwieście dwadzieścia sześć sekund. Przeniknięcia, a nie minięcia, gdyż celowo tak obliczyła kurs, by doprowadzić swe okręty jak najbliżej jednostek przeciwnika. Dzięki temu działa energetyczne będą miały cele w zasięgu przez dwanaście sekund. Rakiety pokonywały dzielącą obie strony odległość w nieco więcej niż półtorej minuty, a w każdej salwie pełno było pocisków z głowicami radioelektronicznymi, by umożliwić pozostałym jak najskuteczniejsze przedarcie się przez obronę antyrakietową. Oznaczało to, że większość rakiet przetrwa ogień antyrakiet i znacznie istotniejsze będą boje, zagłuszacze i wabiki, czyli obrona pasywna ogłupiająca nadlatujące pociski. Bo nie było co liczyć na to, że ze wszystkimi, które się przedrą, poradzą sobie sprzężone działka laserowe.

Umysł Thurstona działał niczym precyzyjny chronometr, skutecznie panując nad paniką i szokiem. Przeciwnik skoncentrował ogień na środkowej części jego szyku — doskonale rozumiał, dlaczego tak właśnie postąpił: dowodzący obrońcami admirał Królewskiej Marynarki, bo wbrew jego wcześniejszemu osądowi to musiał być oficer RMN, znał standardową doktrynę Ludowej Marynarki wymagającą, by dowódca znajdował się w środkowej części szyku, gdyż zmniejszało to opóźnienia w łączności ze wszystkimi okrętami. Na dodatek centrum szyku dzięki zachodzącym na siebie polom ostrzału obrony antyrakietowej było najbezpieczniejsze. Ale nie przy ostrzale na taką skalę z tak małej odległości.

— Zmienić priorytet celów — polecił prawie spokojnie, mając świadomość, że jest to jego ostatni rozkaz. — Zignorować krążowniki liniowe, skoncentrować się na superdreadnaughtach!

Pierwsza Eskadra Liniowa i okręty jej osłony po pierwszej salwie przeszły na maksymalną szybkość ognia. Superdreadnoughty miały oryginalne wyrzutnie pozwalające strzelać co dwadzieścia sekund, lżejsze jednostki wyposażono w wyrzutnie model 7b, produkowane w Królestwie Manticore, a krążowniki liniowe w model 17. Obie mogły odpalać rakiety co siedemnaście sekund.

Mając dwieście dwadzieścia sześć sekund, superdreadnoughty były w stanie oddać jedenaście salw, pozostałe okręty trzynaście i to bez możliwości uaktualniania celów między kolejnymi salwami. Dlatego pierwsze wystrzelone zostały według tego samego, zakodowanego w komputerach planu ogniowego.

Pierwsza salwa obrońców okazała się przerażająco skuteczna. Była najmocniejsza i najbardziej skoncentrowana ze wszystkich, a oficerowie ogniowi skalkulowali dobór celów nader dokładnie i uaktualniali parametry w miarę zbliżania się do siebie obu flot. Pomimo krótkiego czasu dolotu obrona antyrakietowa Ludowej Marynarki zdołała zniszczyć prawie trzydzieści procent rakiet i ogłupić kolejne dziesięć procent, zbijając je z kursu. Wbrew rozkazowi kapitanowie porzucali szyk, ustawiając okręty ekranami do rakiet w rozpaczliwych, ostatnich próbach ratunku. Takie manewry doprowadziły do zbytniego zbliżenia się pancerników Theban Warior i Saracen, w wyniku czego ich ekrany zderzyły się ze sobą. Spowodowało to wybuch pierścienia napędu alfa u jednego i beta u drugiego i całkowitego zniszczenia po połowie z każdego okrętu. Pozostałe pancerniki zdołały jednakże przechwycić kolejne dwadzieścia dwa procent rakiet swymi ekranami.

Mimo ich wysiłków ponad trzydzieści osiem procent rakiet dotarło do dwunastu celów. Pięćset trzydzieści dwie impulsowe głowice laserowe o mocy, jaką mogą mieć jedynie rakiety wystrzelone z okrętów liniowych lub zasobników holowanych Royal Manticoran Navy, eksplodowały prawie równocześnie i tysiące wiązek laserowych uderzyło w osłony burtowe, a około dwadzieścia procent w nie osłonięte nimi rufy i dzioby.

Żaden pancerz nie był w stanie wytrzymać takiej lawiny ognia. Ani żadna osłona. Kadłuby zmieniały się w roztopioną masę, generatory osłon przeładowane eksplodowały jedne po drugich na wyścigi z węzłami napędu, a wszędzie pełno było szczątków i skrystalizowanej atmosfery z rozhermetyzowanych kadłubów. Stanowiska uzbrojenia wybuchały efektowniej, ale i tak przyćmiewały je mini-supernowe powstałe w wyniku wybuchów reaktorów.

Nikt nigdy nie zdołał zrekonstruować dokładnego przebiegu trafień, ale pięć sekund po eksplozji pierwszej głowicy jedenaście pancerników Ludowej Marynarki (w tym Conquistador) przestało istnieć, a dwunasty był rozbebeszonym wrakiem unoszącym się bezwładnie w przestrzeni. Pierwsza salwa pancerników, gdyby cele rzeczywiście były krążownikami liniowymi, byłaby nader skuteczna, bo obejmowała wszystkie, angażując tym samym całą obronę przeciwrakietową. W efekcie część rakiet musiała się przedrzeć, co oznaczało dużą szansę trafienia każdego z dwudziestu pięciu celów. Honor przewidziała to i dlatego krążowniki liniowe dostały rozkaz niezależnego manewrowania unikowego, tak jak i pozostałe okręty eskorty. Oznaczało to w praktyce, że każda eskadra czy flotylla mogła działać i bronić się jako niezależna całość, nie mając obowiązku ochrony w pierwszej kolejności okrętów liniowych. W połączeniu ze skuteczniejszymi zagłuszaczami i wabikami w poważnym stopniu zredukowało to zagrożenie stwarzane przez nieprzyjacielskie rakiety.

Dlatego „tylko” pięć z jej dziewiętnastu krążowników liniowych zostało zniszczonych wraz z załogami — piętnaście tysięcy ludzi zginęło od pierwszej salwy.

Z kamienną twarzą obserwowała kolejne kule ognia, w których ginęli ludzie i okręty, i to, że straty były tak niskie, nie miało dla niej znaczenia. A potem przez okręt przebiegło drżenie, gdy wiązki laserów jednej z rakiet przedarły się przez jego osłonę burtową. Pomost flagowy nie miał bezpośredniego połączenia z kontrolą uszkodzeń, toteż panowały na nim cisza i spokój — nie słychać było nawet wycia alarmów uszkodzeniowych, nie mówiąc o wyciu rannych, ale Honor słyszała takie odgłosy wielokrotnie i wiedziała, jak wyglądają rozprute przez nieprzyjacielski ogień przedziały. Teraz mogła tylko siedzieć i czekać na informacje o uszkodzeniach oraz obserwować dalszy przebieg bitwy.

Jak zwykle pierwsze wymienione przez obie strony salwy były najsilniejsze, natomiast w przypadku tego starcia spowodowały także największe zniszczenia. Zwykle ogień staje się skuteczniejszy z każda kolejną salwą, gdy oficerowie ogniowi i taktyczni uaktualniają parametry programów wojny radioelektronicznej, poznając środki ECM przeciwnika, i koncentrują się na łatwiejszych celach. Tym razem na takie poprawki nie było po prostu czasu — między odpaleniem pierwszej salwy a jej dotarciem do celu każda ze stron wystrzeliła cztery kolejne. A potem okręty Ludowej Marynarki straciły dodatkowe trzydzieści jeden sekund na zmianę celów. W tym czasie jedna trzecia rakiet wystrzelonych przez Pierwszą Eskadrę Liniową nie znalazła celów, bo te zostały już zniszczone, za to reszta przebiła się przez obronę antyrakietową, niszcząc kolejne pancerniki, a na innych siejąc śmierć i zniszczenie.