Выбрать главу

A potem nadleciała kolejna salwa wystrzelona przez napastników już po zmianie priorytetu — pancerniki skoncentrowały ogień na superdreadnaughtach, ignorując krążowniki liniowe i ciężkie. Rakiet było zbyt dużo, by mogła sobie z nimi poradzić obrona antyrakietową sześciu superdreadnaughtów nawet centralnie sterowana jako jedna całość. Terrible zatrząsł się od kolejnych trafień, które zniszczyły trzy węzły beta i czwartą część lewoburtowych wyrzutni. To ostatnie było dziełem zaledwie dwóch promieni laserowych z tej samej głowicy, ale wyrzutnie były rozmieszczone zbyt blisko siebie. Równoczesne trafienie w zestaw anten sensorów grawitacyjnych na śródokręciu i graser numer 9 spowodowały takie przepięcie systemu, że nawet potężne bezpieczniki awaryjne nie poradziły sobie i reaktor fuzyjny numer 2 ukryty wewnątrz pancernego kadłuba musiał zostać awaryjnie wyłączony. Udało się tego dokonać dosłownie w ostatnim momencie. Poziom energii zafalował i wyrównał się, gdy obciążenia przejęły pozostałe reaktory, i okręt nie wypadł z szyku, cały czas kontynuując ostrzał i zmniejszając dzielącą go od przeciwnika odległość.

Glorious miał mniej szczęścia. Razem z Manticores Gift znajdował się w centrum formacji, a tam właśnie przeciwnik skoncentrował najsilniejszy ogień, zakładając, że tak jak w Ludowej Marynarce, okręt flagowy zajmuje centralną pozycję. Nie wiadomo było, ile laserów w niego trafiło w odstępie paru sekund, ale w jednym momencie superdreadnaught mający osiem i pół miliona ton leciał spokojnie w szyku, a w następnym zamiast okrętu Marynarki Graysona Glorious pojawiła się oślepiająca kula ognia. Gdy się rozwiała, po okręcie i po sześciu tysiącach członków załogi nie pozostał ślad.

Honor zacisnęła dłonie na poręczach fotela, aż jej palce zbielały, spoglądając na to szalejące przez prawie cztery minuty piekło, którym kierowały komputery zgodnie z wcześniej ustalonym programem. Od ponad siedemdziesięciu lat standardowych spotkania flot jak galaktyka długa i szeroka cechował formalizm i okręty liniowe nie brały udziału w rzezi na tak małą odległość. Przegrywający wiedział, kiedy należy zaprzestać walki i rozpocząć odwrót, a żaden z admirałów nie obierał kursu, który nie pozwoliłby mu na wykonanie podobnego manewru. W tym przypadku było inaczej: Thurston był przekonany, że nie napotka okrętów liniowych, a Honor nie miała innego wyboru. I teraz, po wystrzeleniu ostatniej salwy jej pięć superdreadnaughtów znalazło się w zasięgu broni energetycznej przeciwnika.

Z pojedynku rakietowego ocalało tylko siedem pancerników, w tym tylko jeden nie uszkodzony, a ich załogi zdawały sobie doskonale sprawę, że pojedynku artyleryjskiego z superdreadnaughtami nie przeżyją. Nie istniał jednak żaden sposób, by zdołały go uniknąć. Ich szyk przestał istnieć, dowódca był martwy, a każdy okręt manewrował i walczył samodzielnie, desperacko kręcąc się w unikach i próbując ustawiać ekranem do największego zagrożenia. Z myślą o takiej właśnie sytuacji Honor ustawiła swe okręty w ścianę w pionie, nie w poziomie. Zapewniało to bowiem przynajmniej jednemu superdreadnaughtowi możliwość trafienia w osłonę burtową, nie w ekran każdego pancernika, obojętne jak by się on nie ustawił i jakiego rozpaczliwego manewru by nie próbował. Na rozdział celów z okrętu flagowego nie było już czasu, z czego także wcześniej zdała sobie sprawę i dlatego komputer taktyczny każdego superdreadnoughta otrzymał kryteria doboru celów i od nich zależał wybór konkretnych okrętów do ostrzelania.

Pięć okrętów liniowych Marynarki Graysona odpaliło burtowe salwy działowe prawie równocześnie, co przypominało materializację gniewu bożego. Przy odległości rzędu trzech tysięcy kilometrów pancerniki nie miały cienia szansy i pięć z nich oraz dwa krążowniki liniowe przestały istnieć, rozerwane na strzępy. Szósty stracił napęd i połowę kadłuba, licząc od rufy. Kapsuły ratunkowe, kutry, pinasy i inne małe jednostki rozprysnęły się po paru sekundach we wszystkie strony od podziurawionego wraku, w którym zdesperowane grupy awaryjne walczyły z materią, by uwolnić jak najwięcej ludzi z odciętych pomieszczeń, póki jeszcze był na to czas.

Siódmy i ostatni pancernik Grupy Wydzielonej 14.1 Vindicator jakimś cudem przedarł się przez szyk Marynarki Graysona nie uszkodzony i zaczął się oddalać z maksymalną prędkością czterdziestu tysięcy kilometrów na sekundę Poleciało za nim kilka rakiet, ale z niewielkimi szansami trafienia.

Pierwsza Eskadra Liniowa także nie wyszła ze starcia nietknięta. Manticores Gift wypadł z szyku: jego dziobowy pierścień napędu i osłony obu burt od grodzi osiemdziesiątej piątej przestały istnieć. A na pomost flagowy zaczęły spływać informacje o stratach i uszkodzeniach. Honor słuchała ich ze ściśniętym sercem. Jeden superdreadnaught i sześć krążowników liniowych (łącznie ponad trzynaście milionów ton) zostało zniszczonych. Manticores Gift był poważnie uszkodzony, podobnie jak okręt flagowy Waltera Brentwortha Magnificent, choć zachował on większość napędu w odróżnieniu od poprzednika, na którym zginął także admirał Trailman, gdyż pomost flagowy został bezpośrednio trafiony. Magnificent stracił natomiast wszystkie anteny i całą sekcję łączności. Furious stracił prawie połowę uzbrojenia, tak że jedynie Terrible i Courageous pod dowództwem Yanakova zachowały zdolność bojową, co nie znaczyło, że nie odniosły uszkodzeń — każdy wymagał miesięcy napraw, by odzyskać pełną zdolność bojową.

W niczym nie zmieniało to faktu, iż zgodnie z oficjalnymi statystykami pięć z sześciu okrętów liniowych, którymi dowodziła, przetrwało pierwszą bitwę. Stanowiło to dobrej, solidnej budowy i dobrych projektów, a nie umiejętności tej, która dowodziła nimi w trakcie tej rzezi, tracąc dwadzieścia tysięcy ludzi. Niewielką pociechę stanowił dla niej fakt, że Ludowa Marynarka straciła ponad sto milionów ton, a o stratach w ludziach wolała nawet nie myśleć. W mniej niż pięć minut — tyle bowiem trwała wymiana ognia — zniszczyła więcej okrętów niż miała niejedna flota systemowa. Resztki grupy Alfa uciekały z maksymalną prędkością, a grupa Zulu zmierzała do granicy wejścia w nadprzestrzeń. Obie nie były więc groźne, bo powinny kontynuować ucieczkę aż do całkowitego opuszczenia systemu. W ten sposób czwarta bitwa o Yeltsin, bo tak na pewno nazwą ją historycy, przejdzie do annałów jako „wielkie i słynne zwycięstwo”, mówiąc słowami jakiegoś poety, którego dawno temu czytała… dlaczego więc czuła się jak masowy morderca, a nie jak zwycięska bohaterka?

Poczuła niezadowolenie Nimitza, który całą bitwę spędził na oparciu fotela, a uczucia wywołane i wzmocnione przez adrenalinę oraz ulga po zakończeniu walki emanująca z załogi na kilka minut przytłumiły łączącą ich więź. Teraz, choć emocje te jeszcze pobrzmiewały w tle, wyraźnie wyczuła jego energiczny sprzeciw wobec jej samopotępienia. Ta część jej umysłu, która jeszcze była zdolna do myślenia, przyznawała mu rację. Wiedziała, że z czasem będzie pamiętać odwagę załóg, doskonałe zgranie eskadr i wspaniałe dowodzenie poszczególnych kapitanów. Przyjdzie nawet taki czas, że będzie ten krwawy dzień wspominała z dumą… i ta świadomość, niezależnie od tego, jak bardzo jej ludzie zasłużyli na to, by o nich z dumą pamiętać, napawała ją niesmakiem do samej siebie.

Jeszcze raz przymknęła oczy i odetchnęła głęboko. Kiedy je otworzyła, zobaczyła, że spogląda na nią prawie cały jej sztab. Na twarzach jego członków widać było zmęczenie i napięcie. Wiedziała, że są podobnie jak ona zaskoczeni i przestraszeni tym, czego właśnie dokonali, więc zmusiła się do uśmiechu. I do wyglądania na jak zwykle pewną siebie i zdecydowaną.