Выбрать главу

Honor przytaknęła, nie odzywając się słowem.

— Furious ma nie uszkodzony napęd, ale stracił połowę dział i trzy czwarte wyrzutni — ciągnęła Mercedes — kapitan Gates na dodatek nie jest pewien, jak długo wytrzymają generatory prawoburtowej osłony. Tak na dobrą sprawę do walki nadają się tylko Terrible i Courageous, ale żaden nie jest w pełni sprawny.

— Analiza, Fred? — spytała Honor Bagwella.

— Mogą nas pokonać, milady. Są szybsi, nie mają uszkodzeń, jest ich więcej i wiedzą, z czym będą walczyć. Możemy zniszczyć sześć, siedem pancerników… może dziesięć przy dużym szczęściu. Pozostałe zniszczą w tym czasie nas. I to zakładając, że zdołamy doprowadzić do pojedynku artyleryjskiego, bo straciliśmy zbyt wiele wyrzutni, by móc prowadzić długi pojedynek rakietowy. Byłoby to samobójstwo.

— Rekomendacja?

— Powinniśmy unikać walki, milady — widać było, że Bagwellowi nie podoba się to, co mówi, ale był szczery. — nie dysponują wystarczającą siłą ognia, by pokonać nas i forty, jeśli wycofamy się na orbitę.

— Rozumiem… — Honor opuściła głowę, przyglądając się ekranom fotela, ale głównie dając sobie chwilę wytchnienia.

Nie chciała, by pozostali zobaczyli, jak jest wyczerpana i bezradna. Nimitz odczepił się od uprzęży, zjechał po oparciu fotela i jej ciele na jej kolana, wstał, wyprostował się i przytulił nos do jej policzka. Zamruczał basowo, więc go objęła, zastanawiając się równocześnie, kto dowodzi tym ugrupowaniem. W szeregach Ludowej Marynarki rzadko można było znaleźć oficera, który myślałby na tyle rozsądnie i miał dość wyobraźni, by po zobaczeniu takiej masakry trzeźwo przeanalizować sytuację. A ten nie dość, że nie poddał się panice, to jeszcze doszedł do podobnych jak Bagwell wniosków, dysponując na dodatek gorszymi informacjami. Kto miałby dość odwagi, by zaryzykować wszystko, opierając się wyłącznie na logicznej analizie, mając nadzieję, że się nie pomylił i może jeszcze zmienić klęskę w zwycięstwo.

Przygryzła dolną wargę i zmusiła umysł do działania, choć przychodziło jej to z coraz większym trudem. Mogła uniknąć walki, ale tylko wówczas, gdy natychmiast rozpocznie odwrót. Zresztą nawet wtedy nie zdoła uratować Manticores Gift, który nie mógł rozwinąć wystarczającej prędkości, by uciec przed nieprzyjacielem. Być może zostałaby także zmuszona do spisania na straty Magnificent, choć to nie było pewne. Pozostałe trzy jednostki bez trudu zdążą dotrzeć pod osłonę fortów. Czyli zdoła ocalić połowę eskadry…

Tylko czy aby na pewno? Skoro dowódca grupy Zulu był na tyle pewny swego, że zawrócił, to mógł w takiej sytuacji wycofać się na obrzeże systemu i zasypać ją i forty rakietami, które docierać będą do celu już jako pociski balistyczne. A poza tym…

Wzięła głęboki oddech, wyprostowała się i uniosła głowę. — Obawiam się, że to nie zadziała, Fred — oznajmiła ze smutkiem, ale w sposób nie podlegający dyskusji. — Jeśli się wycofamy, stracimy Manticores Gift na pewno, a Magnificent prawdopodobnie, ale nie to jest najgorsze. Jeżeli zaczniemy się wycofywać, przeciwnik będzie miał pewność, nie podejrzenia, ale pewność, że nie jesteśmy w stanie stawić mu czoło. Nic mu więc nie przeszkodzi, by zbombardować z dużej odległości planetę. Nie sądzę, by obrał za cel samego Graysona, bo nic mu to nie da poza masakrą ludności, ale będzie w stanie zniszczyć forty, stocznie… i farmy orbitalne.

Na wszystkich twarzach dostrzegła nagłe zrozumienie. Wszyscy wiedzieli, co oznacza dla populacji planety utrata dwóch trzecich źródeł żywności.

— A nie tylko to musimy brać pod uwagę — dodała po chwili ciszy. — W skład grupy Zulu wchodzą transportowce i frachtowce. Gdyby chodziło o zajęcie stoczni w celu zdobycia nowinek technicznych, znalazłyby się one w składzie grupy Alfa. Skoro odleciały od sił głównych w składzie grupy Zulu, to miały do wykonania inne zadanie gdzie indziej… a jedynym miejscem, które przychodzi mi do głowy w związku z tym, jest Endicott.

— Endicott, milady? — powtórzył bez zrozumienia Sewell.

— Endicott, Allan — powiedziała, nie kryjąc zmęczenia. — Jeżeli transportowce wiozą dywizję albo dwie Marines, a frachtowce ciężką broń piechoty, to wszystko staje się zrozumiałe, prawda? Pikieta Endicott nie dysponuje niczym większym od krążowników liniowych. Nie powstrzymają ich przed dotarciem do Masady, zniszczeniem baz orbitalnych i wysadzeniem na powierzchni desantu i zaopatrzenia. A jeżeli ta banda zboczeńców dostanie w swoje ręce nowoczesną, ciężką broń…

Umilkła, widząc, że Paxton skrzywił się boleśnie, nagle w pełni zdając sobie sprawę z konsekwencji. Dopiero po chwili podjęła myśl, mówiąc łagodnie i prawie z żalem…

— Nie mamy wyboru. Jeśli będą mieli pewność, że nie zdołamy im przeszkodzić, zrobią, co będą chcieli, jak długo pozostaną poza zasięgiem umocnień orbitalnych. Mogą zbombardować każdy cel na orbicie i zniszczyć cały przemysł w pasie asteroidów, mogą zniszczyć nasze siły w układzie Endicott i zmienić Masadę w rzeźnię… nie możemy pozwolić, by cokolwiek z tych rzeczy wydarzyło się naprawdę.

— Ale jak mamy ich powstrzymać, milady? — spytał Bagwell.

— Jest tylko jeden sposób, który znam — odparła i poleciła oficerowi łącznościowemu: — Howard, skontaktuj się proszę z kapitanem Edwardsem i dowiedz się, jakie maksymalne bezpieczne przyspieszenie może rozwinąć Magnificent.

— Aye, aye, milady — potwierdził komandor Brannigan i wziął się do roboty.

— Jak tylko będziemy to wiedzieli, Allan, bądź uprzejmy wyznaczyć kurs na przechwycenie grupy Zulu — poleciła Sewellowi.

— Ale… — zaczął Bagwell, urwał i zaczął jeszcze raz: — rozumiem, co chce pani zrobić, milady, ale nie mamy wystarczającej siły ognia, by to się powiodło.

— Sądzę, że możemy zniszczyć i uszkodzić poważnie tyle pancerników, że te, które pozostaną, nie będą w stanie pokonać naszych lekkich sił tutaj ani też zwyciężyć naszych sił w Endicott — odparła tym samym łagodnym tonem Honor.

— A one przy tej okazji zniszczą kompletnie nas — dopowiedział jeszcze ciszej Bagwell.

Honor przyglądała mu się przez chwilę i Bagwell spojrzał na nią bez strachu. Z obawą, tak, ale nie była ona związana z perspektywą śmierci. Zastanawiał się, czyjej ocena nie jest zbyt optymistyczna i czy uda im się zadać wrogowi aż takie straty jak zakładała. Spoglądali sobie w oczy przez jakieś dziesięć sekund, po czym Honor opuściła wzrok na ekran komunikacyjny fotela połączony z mostkiem okrętu.

— Kapitanie Yu, zgadza się pan z oceną komandora Bagwella? — spytała z lekkim, zmęczonym uśmiechem.

— Tak, milady — odparł spokojnie Yu.

— Rozumiem. Powiedz mi, Alfredo: czytałeś kiedyś Clausewitza?

— O wojnie! — spytał, nie ukrywając zaskoczenia. Potwierdziła ruchem głowy.

Zmarszczył brwi, wytężając pamięć, nim odparł:

— Czytałem, milady, choć dość dawno temu.

— Być może pamiętasz fragment ze stwierdzeniem: „wojna jest toczona przez istoty ludzkie”?

Yu patrzył na nią niewidzącymi oczyma przez kolejną długą chwilę, nim ponownie skinął głową.

— Pamiętam, milady, choć tłumaczenie było nieco inne: „wojnę toczą ludzie” — powiedział już odmiennym tonem.

— Cóż, w takim razie czas sprawdzić, czy nadal jest to aktualne, kapitanie. Jak tylko komandor Sewell ustali nowy kurs, ruszamy.

— Towarzyszu admirale, przeciwnik zmienia kurs! Towarzysz kontradmirał Theisman uniósł dłoń, dając znak widocznemu na ekranie łączności towarzyszowi kontradmirałowi Chernovowi, z którym zawzięcie od dłuższej chwili konwersował, i spojrzał na Megan Hathaway. Ta przez chwilę przyglądała się informacjom wyświetlającym się na ekranie jej konsolety, nim uniosła głowę. Jej czoło przecinała pionowa zmarszczka i nawet nie próbowała ukryć zdumienia, gdy zameldowała: