Выбрать главу

W tym momencie niemal uderzył się w czoło. Czyżby wpadł na właściwe rozwiązanie? Harrington chciała powtórzyć finał tamtej bitwy, tylko na większą skalę… była gotowa poświęcić cztery superdreadnoughty i dwadzieścia cztery tysiące ludzi, walczyć do końca po to, by przetrącić kręgosłup jego grupie i zniszczyć dość pancerników, by nie zdołał ani zdobyć panowania w systemie Yeltsin, ani przebić się do Masady… a to było prawdopodobne, jeśli zdoła zniszczyć większość jego pancerników. Jakiś fragment jego umysłu zapierał się nadal przy tym, że nie zdoła tego dokonać, bo straciła zbyt wiele siły ognia. Był tego pewien. Ale…

Zacisnął dłonie w pięści i zaklął w duchu. Jak powiedział LePicowi, Harrington nie była bogiem i nie potrafiła dokonywać niemożliwego. Ale była sobą i jeśli była przekonana, że uda się jej to, co zaplanowała…

— Siedem minut, milady.

Honor skinęła głową. Nie potrzebowała tego cichego przypomnienia i miała ochotę zrugać za nie Mercedes, ale to należało do obowiązków szefa sztabu. A sam fakt, iż ją to denerwowało, świadczył o opłakanym stanie jej własnych nerwów. Zresztą Mercedes tak jak i pozostali też musiała czuć coraz większe napięcie. Skoro jedyną jego oznaką było to przypomnienie, to ukrywała je lepiej niż reszta.

Rozejrzała się po pomoście flagowym. Mercedes siedziała przy swojej konsoli, obserwując ekran i wprowadzając poprawki w miarę napływania nowych danych od pozostałych okrętów eskadry. Fred Bagwell także siedział na swoim stanowisku, ale niezwykle sztywno i nieruchomo. Ramiona lekko opuścił, a dłoń leżąca na klawiaturze nie poruszała się. Skończył już układanie najlepszego planu ogniowego, jaki mógł ułożyć, mając do dyspozycji tak zmasakrowane uzbrojenie, i teraz mógł jedynie czekać. No więc czekał i pocił się.

Allan Sewell także siedział w swoim fotelu. Nie zapiął uprzęży antyurazowej, bo wówczas nie mógłby zapaść się w niego wygodnie i założyć nogi na nogę. Dłonie złączył na brzuchu i pogwizdywał bezgłośnie. Jego wymuszone „odprężenie” dosłownie krzyczało o wypełniającym go napięciu. Patrząc na niego, Honor z trudem ukrywała rozbawienie, toteż czym prędzej przeniosła spojrzenie na Howarda Brannigana. Ten był zajęty podobnie jak Mercedes, monitorując taktyczną sieć łączności eskadry, ale chyba poczuł na sobie jej wzrok, gdyż uniósł głowę, spojrzał jej przez moment w oczy i przytaknął ruchem głowy, uśmiechając się przy tym lekko. A potem wrócił do pracy.

Gregory Paxton pisał coś zawzięcie i Honor zaciekawiło, czy zapisuje prywatne wrażenia, czy też aktualizuje meldunek po starciu z grupą Alfa. Zapisany w pamięci komputerów mógł przetrwać, w przeciwieństwie do jego autora. Było to zresztą zaciekawienie bezinteresowne — nie miała najmniejszego zamiaru sprawdzać, co pisze.

Na pomoście nie było ani Stephena Matthewsa, ani Abrahama Jacksona. Logistyk dyżurował w kontroli uszkodzeń, zwalniając przypisanych tam specjalistów do drużyn awaryjnych, gdzie byli bardziej potrzebni, kapelan zaś zajęty był wykonywaniem swych obowiązków w okrętowym szpitalu.

Jej oficerowie stanowili jakby miniprzekrój przez całą eskadrę. Zdążyła ich poznać i polubić wszystkich razem i każdego z osobna. A teraz skazywała ich na śmierć, bo nie widziała innej możliwości. Gdyby tylko złapała ten złośliwy pomysł, jak wywrzeć na przeciwnika większą presję i jeszcze bardziej go zaskoczyć. Oni tam też się bali i pocili, tylko że w przeciwieństwie do niej mogli zarządzić odwrót i odlecieć. Ale…

Nagle jej oczy rozbłysły i siadła prosto w fotelu, zapominając o zmęczeniu.

— Howard!

— Tak, milady? — zaskoczony energicznością jej tonu Brannigan odwrócił się ku niej.

— Przygotuj nadajnik nadświetlny do przesłania rozkazu na Courvosiera. Nadaj mu klauzulę bezwzględnej natychmiastowej wykonalności.

— Na Courvosiera, milady? — zdziwiła się Mercedes. Miała do tego pełne prawo, bowiem Raoul Courvosier, flagowy okręt Marka Brentwortha, wraz z resztą jego eskadry znajdował się na obrzeżach systemu, prawie sto milionów kilometrów za grupą Zulu. I prawie na granicy wejścia w nadprzestrzeń. Nawet gdyby jego osiem okrętów dysponowało wystarczającą siłą ognia, by zagrozić przeciwnikowi, były za daleko, by zdążyć na nadciągającą.

— Na Courvosiera! — powtórzyła Honor. — Mam małą robótkę dla kapitana Brentwortha.

I Mercedes wytrzeszczyła oczy, widząc w ją oczach obok zmęczenia znajomy błysk.

— Wykryto kolejne okręty nieprzyjaciela, towarzyszu admirale! — ostry głos Megan Hathaway obrócił Theismana na pięcie w chwili, w której rozległ się ostrzegawczy buczek.

Odwrócił się pospiesznie ku holoprojekcji i zamarł. Osiem nowych superdreadnaughtów klasy Gryphon, najnowszej i najpotężniejszej wśród wszystkich okrętów liniowych w galaktyce. Na wyposażeniu miała je tylko i wyłącznie Royal Manticoran Navy. Osiem tych potworów właśnie uaktywniło napędy sto osiem milionów kilometrów za rufami jego okrętów. I przyspieszały, z każdą sekundą zbliżając się ku niemu pod osłoną ośmiu graysońskich krążowników liniowych! Poczuł lodowate tchnienie śmierci na karku. To zmieniało sytuację zgoła drastycznie — nawet jeśli zdoła pobić okręty Harrington, nie tracąc przy tym żadnego pancernika, co graniczyłoby z cudem, to te, na które właśnie patrzył, i tak rozniosą na strzępy całą Grupę Wydzieloną 14.2 i wszystko, co pozostało z 14. Zespołu Wydzielonego. I to bez…

Nagle panika ustąpiła miejsca namysłowi. Zgoda: osiem superdreadnaughtów było w stanie zniszczyć wszystko, czym dysponował, tylko gdzie one były przez cały ten czas? Gdyby niedawno wyszły z nadprzestrzeni, jego sensory wykryłyby to. Fakt, znajdowały się o prawie sześć minut świetlnych za nim, a RMN miała dobre systemy maskujące, czego dowiodły walki w Nightingale i wokół Trevor Star. Do odległości sześciu minut świetlnych ich okręty były w stanie pozostawać całkowicie niewidzialne dla sensorów — nawet szerokopasmowych — okrętów Ludowej Marynarki, o ile nie używały pełnej mocy napędów. Oznaczało to, że te tutaj mogły pozostać niewidoczne, skradając się za nim powolutku. Jak nic wpadłby prosto na nie, odlatując z systemu. Zgranie czasowe też pasowało — Harrington wysłała im rozkaz, by się ujawniły, gdy tylko zorientowała się, że tym razem przeciwnik (czyli on) się nie wycofa i z zasadzki nic nie wyjdzie.

To wszystko było możliwe, ale nie wierzył w to ani przez moment. Gdyby to rzeczywiście były superdreadnoughty, Harrington już rozpoczęłaby odwrót. Nie musiałaby z nim walczyć ani nawet udawać, że ma taki zamiar, gdyż sama świadomość, że te osiem okrętów liniowych jest w systemie, zmusiłoby go do ucieczki. Krążowniki liniowe były tam faktycznie, ale osłaniały boje radioelektroniczne udające prawdziwe okręty.

Już miał to powiedzieć głośno, gdy przyszło zastanowienie. Wszystko, co zostało powiedziane na pomoście flagowym, było nagrywane i potem analizowane przez bezpiekę. Co oznaczało, że nagrane zostało także jego wyjaśnienie, jak może pokonać to, co ocalało z okrętów graysońskich. Każdy sąd wojenny uznałby, że miał słuszność. Ale powiedział to, zanim Harrington ruszyła mu na spotkanie, zanim stało się pewne, że będzie walczyła i że nawet jeśli ją pokona, większość jego pancerników będzie wrakami. A teraz…

— O co chodzi, towarzyszu admirale? — spytał zaniepokojony LePic.

— Wygląda na to, że o eskadrę superdreadnaughtów Królewskiej Marynarki — poinformował go spokojnie Theisman.

— Superdreadnaughtów?! — LePic spojrzał na niego przerażony. — Co… gdzie… skąd… jak one mogły się tu znaleźć?!