Выбрать главу

— Systemy maskujące używane przez RMN są znacznie lepsze od naszych — wyjaśnił nadal spokojnie Theisman, obserwując kurczące się zielone pole na holoprojekcji. — Możliwe więc jest, że cały czas tu były, tyle że zbyt daleko, by spotkać się z Harrington przed zasadzką, w którą wciągnęła towarzysza admirała Thurstona… sądząc po ich aktualnej pozycji, jest to prawdopodobne… mogły czekać, aż zbliżymy się do granicy wejścia w nadprzestrzeń, i dlatego wcześniej nie ujawniły swej obecności.

— Ale — LePic zacisnął usta i otarł pot z czoła, podczas gdy Theisman przyglądał mu się spokojnie i czekał. — To raczej drastycznie zmienia sytuację, prawda, towarzyszu admirale?… Chodzi mi o to, że nawet jeśli uda się nam zniszczyć okręty Harrington, to te nowe nadal uniemożliwiają nam realizację reszty założeń operacji „Sztylet”, prawda?

Słychać było, że ze wszystkich sił stara się mówić spokojnie i logicznie:

— Osiem superdreadnaughtów klasy Gryphon? — prychnął Theisman. — One oznaczają koniec operacji „Sztylet”!

— Ale nadal możemy zniszczyć okręty Harrington, tak?

— Tego jestem pewien — potwierdził zdecydowanie Theisman.

— A dalej operacji nie da się kontynuować?

— W żaden sposób, mając za przeciwnika pełną eskadrę liniową Royal Manticoran Navy.

— Rozumiem. — LePic odetchnął głęboko i nagle się uspokoił. — Cóż, towarzyszu admirale, mogę tylko powiedzieć, że jestem pod wrażeniem waszej odwagi i zdeterminowania, zwłaszcza biorąc pod uwagę dotychczasowy przebieg działań w tym systemie, ale te okręty są zbyt cenne, by je tracić w beznadziejnej bitwie. Skoro nie możemy kontynuować operacji „Sztylet” nawet po pokonaniu Harrington, nie widzę powodu uzasadniającego poniesienie strat w starciu z nią. Dlatego w imieniu Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego nakazuję oderwać się od przeciwnika i opuścić system.

Theisman uśmiechnął się w duchu — mieli jeszcze kilka minut, więc postanowił zagrać upartego.

— Towarzyszu komisarzu, nawet jeśli stracimy wszystkie pancerniki, to strata czterech superdreadnaughtów dla Sojuszu…

— Podziwu godna determinacja — w głosie LePica było zdecydowanie więcej uporu — ale poza pancernikami mamy także transportowce i frachtowce, nie wspominając o okrętach osłony. W ten sposób zupełnie bez sensu zmarnowalibyśmy wyszkolone oddziały Marines i masę uzbrojenia. Nie, towarzyszu admirale! Dziś przegraliśmy, choć nie było w tym absolutnie waszej winy, więc nie powiększajmy przegranej. Proszę oderwać się od przeciwnika i opuścić system. To rozkaz!

— Tak jest, towarzyszu komisarzu — zgodził się niechętnie Theisman i polecił: — Słyszałaś rozkaz, Megan. Lewo na burt i maksymalne przyspieszenie.

— Aye, aye, towarzyszu admirale. — Hathaway zdołała ukryć ulgę w głosie i gdy LePic nie był w stanie tego zauważyć, posłała Theismanowi pełne uznania spojrzenie.

Kontradmirał Thomas Theisman odwrócił się, by ukryć uśmiech.

Tym razem lady Harrington znowu się udało, choć oboje wiedzieli, czym zakończyłaby się ta walka. Natomiast Theisman stwierdził, że tego dnia nie ma aż tak wielkiej jak ona ochoty umierać. Będzie przecież jeszcze następna okazja, prawda?

— Zmieniają kurs! — oznajmił ostro Bagwell. — Milady, przeciwnik rozpoczął odwrót!

— Tak? — Honor opadła na oparcie, czując dreszcz ulgi. Tak naprawdę nie spodziewała się, że tak prosty blef się uda, ale nie narzekała, że tak się właśnie stało. Spojrzała na ekran łączności i powiedziała cicho:

— Wygląda na to, Alfredo, że wojny nadal toczą ludzie.

— W rzeczy samej, milady — odparł Yu z uśmiechem. — I nie wszyscy są równie dobrzy w sprawdzaniu kart jak inni.

— Wiedziała pani! — oznajmił cicho, lecz stanowczo Bagwell, przyglądając się jej pałającym wzrokiem. — Wiedziała pani, że uciekną, milady!

Honor otworzyła usta i zamknęła je bez słowa, uznając, że lepiej będzie, jeśli nie pozbawi go złudzeń. Wstała, wzięła na ręce Nimitza, i ostrożnie stawiając stopy, podeszła do holoprojekcji taktycznej. Odpoczynek pomógł kolanom bo nie przejawiały skłonności do nie zapowiedzianego zginania się. Grupa Zulu pędziła ku granicy wejścia w nadprzestrzeń nowym kursem biegnącym znacznie bardziej w prawo, podobnie jak niedobitki grupy Alfa. Jednostki Marka Brentwortha rozpoczynały pościg, choć bez cienia szans na sukces — przeciwnik był zbyt daleko i leciał zbyt szybko. Wiedziała, że Mark będzie pamiętał o zmianie boi i zrobi to tak płynnie, że nikt nie zauważy, i cały czas na odczytach będzie widnieć osiem superdreadnaughtów klasy Gryphon. A to oznaczało, że przeciwnik nie przestanie uciekać, aż nie opuści systemu.

Prawe kolano zaczęło się dziwnie zachowywać, więc na wszelki wypadek złapała się prawą ręką barierki i oparła o nią. Po kilku sekundach zmusiła się do ponownego wyprostowania i powiedziała:

— Chyba pójdę do siebie, Mercedes.

— Oczywiście, milady. Dam znać natychmiast, gdybyśmy pani potrzebowali.

Honor kiwnęła jej głową i przemaszerowała uważnie a ostrożnie do windy. Simon Mattingly szedł za nią bez słowa. Czuła na sobie pełne podziwu spojrzenia członków załogi i czuła się nieuczciwie, że nie powiedziała im prawdy i nie przyznała, jak bardzo się bała. Ale tak właśnie należało zrobić, bo takie były reguły tej gry.

Wsiadła do windy i zmusiła się, by stać prosto, póki drzwi się nie zamknęły. Ledwie winda ruszyła, oklapła i oparła się o ścianę. Simon stał tuż obok, gotów ją złapać, gdyby zaczęła osuwać się na podłogę, i była mu za to wdzięczna. Co dziwniejsze, nie czuła śladu zawstydzenia czy złości na samą siebie.

Winda stanęła, drzwi otworzyły się i jakoś zdołała dotrzeć do swej kabiny, choć nogi miała gumowe. Mattingly pozostał na warcie przed drzwiami, a ona, zataczając się, doczłapała do przestronnej sofy stojącej pod oknem i padła na nią, tuląc do piersi Nimitza i przekonując samą siebie z pijackim uporem, że poleży tu tylko parę chwil, żeby zebrać siły i dojść do sypialni.

Pięć minut później James MacGuiness wszedł do kabiny, poprawił leżącą bezwładnie Honor, tak by całym ciałem spoczywała w miarę prosto na posłaniu, i wsunął jej pod głowę poduszkę. Wszystko to nie wywołało nawet chrapnięcia admirał lady Honor Harrington śpiącej jak zabita.

EPILOG

— …strat, dopóki nie otrzymamy raportu od lady Harrington. — Kanclerz Prestwick zrobił przerwę dla nabrania oddechu, a potem kontynuował: — Wychodzi jednak na to, że choć są one poważne, to znacznie mniejsze niż można się było spodziewać. Wiemy natomiast, że przeciwnik poniósł wielokrotnie większe i że z Bożą pomocą lady Harrington kolejny raz skutecznie uniemożliwiła Ludowej Republice Haven zdobycie naszego systemu.

Zebrani w Komnacie Konklawe wydali radosny ryk, a Samuel Mueller wstał jako pierwszy i głośno a powoli uderzył w dłonie. Takie powolne, wyraźne oklaski były tradycyjną formą wyrażania uznania i kolejno dołączali do niego inni. Kiedy sala rozbrzmiewała równomierną owacją odbijającą się od ścian, Mueller uśmiechnął się promiennie do dziennikarzy. A w duchu klął, aż jęczało. Żeby ją pochłonęło piekło i szatani! Burdette musiał mieć co do niej rację, biedny idiota, bo tylko szatan we własnej osobie mógł taki numer wywinąć. Mieli ją, zdołali podburzyć przeciwko niej opinię publiczną, a teraz psiakrew — bohaterka! Musiała być diabelskim pomiotem, bo jak inaczej zdołałaby przeżyć zestrzelenie, próbę rozstrzelania z odległości trzech metrów, pojedynek z jednym z pięćdziesięciu najlepszych szermierzy na całym Graysonie i starcie z taką armadą — którą na dodatek rozgromiła. Tego nie dokonałby w tak krótkim czasie żaden człowiek! Więc nie była człowiekiem!