Выбрать главу

Nacisnęła kolejny guzik i hologram Minotaura został zastąpiony przez hologram czegoś, co wyglądało, jakby pochodziło z głębin oceanu, i przywodziło na myśl szybkość i zagrożenie. Widzący go po raz pierwszy wyprostowali się odruchowo, mając przed oczami całkiem niekonwencjonalną jednostkę, która miała być kutrem rakietowym.

Najbardziej przypominał on przerośniętą pinasę, gdyż nie miał charakterystycznych dla typowych okrętów wojennych rozszerzeń kadłuba na dziobie i rufie. Następne, co rzucało się w oczy, to całkowity brak uzbrojenia burtowego — nie było tam nawet działek laserowych obrony antyrakietowej. Na końcu zaś zauważało się, że jednostka posiada tylko połowę normalnej liczby węzłów napędu. Żaden kuter nie był w stanie wejść w nadprzestrzeń i to się raczej nie zmieniło, ale od sześciuset lat pierścień napędu każdego szanującego się okrętu wojennego o napędzie typu impeller składał się z szesnastu węzłów. Wszyscy o tym wiedzieli.

A ten kuter miał ich osiem.

— Oto kuter rakietowy klasy Strike — oznajmiła Truman. — Ma dwadzieścia tysięcy ton i, jak zapewne zauważyliście, raczej odmienną konstrukcję od dotychczasowych kutrów. Dzieje się tak dlatego, że główne uzbrojenie zostało tak rozmieszczone, by strzelało przed dziób, a nie jak dotąd na boki. Podstawowym uzbrojeniem pokładowym jest zamontowany w osi okrętu graser o mocy równej montowanym na krążownikach liniowych klasy Homer, choć o nieco zmodyfikowanej konstrukcji dzięki soczewkom grawitacyjnym najnowszej generacji. Dlatego też udało się zmniejszyć jego gabaryty.

Gearman wciągnął ze świstem powietrze, a Truman pokiwała ze zrozumieniem głową. Uzbrojenie pościgowe zawsze należało do najsilniejszych na pokładzie każdego okrętu, ale graser, o którym wspomniała, był o pięćdziesiąt sześć procent większy od montowanego na lekkich krążownikach. A lekki krążownik był sześć razy większy od Shrike’a pod każdym względem. Przyzwyczaiła się już do rozmaitych objawów zaskoczenia — w każdej grupie, z którą przeprowadzała podobną powitalną odprawę, występowała co najmniej jedna tego typu reakcja — toteż mówiła dalej tym samym wykładowym tonem:

— Jest to jedyne działo energetyczne na pokładzie. Inne zmiany obejmują: poważne zmniejszenie liczby wyrzutni rakiet, zmniejszenie o czterdzieści siedem procent masy węzłów napędowych i ograniczenie załogi do dziesięciu osób, co pozwoliło na znaczną redukcję systemów podtrzymywania życia. No i całkowicie zrezygnowano ze zbiorników paliwa.

Przerwała, wiedząc, że ta ostatnia wiadomość wywoła wstrząs. I nie pomyliła się. Minęło parę sekund, zanim Gearman jako pierwszy odzyskał głos:

— Przepraszam, ma’am. Czy pani powiedziała, że zrezygnowano ze zbiorników paliwa?

— Tak, nie licząc tych niezbędnych dla silników manewrowych.

— Ale… — Gearmanowi najwyraźniej zabrakło słów. — W takim razie czego używa się jako paliwa w tym cudzie techniki?

— Reaktora nuklearnego — odparła zwięźle Truman.

Tym razem słuchacze wykazali naprawdę duże opanowanie — żaden nawet nie jęknął. Być może dlatego, że wszystkim odebrało głos. Alice uśmiechnęła się bez śladu wesołości — sama w pierwszym momencie po usłyszeniu tej rewelacji zareagowała podobnie. Ludzkość zaprzestała używania reaktorów nuklearnych, gdy tylko opracowano pierwsze nadające się do użytku reaktory fuzyjne. Nie tylko dlatego, że stanowiący do nich paliwo wodór był łatwiejszy w użyciu i nieporównanie tańszy do uzyskania od materiałów radioaktywnych. Zbiegło się to z popularnością na Ziemi ruchu neoludystów, którzy dążyli do zniszczenia wszelkich przejawów techniki jako ucieleśnienia zła. To im się nie powiodło, ale zdołali wpoić ludziom przeświadczenie, że najgorszym złem technicznym jest reaktor nuklearny, i tak zostało na wieki. W znacznej mierze dlatego właśnie przejście na reaktory fuzyjne było tak szybkie i powszechne. O reszcie głoszonych przez nich bzdur szybko zapomniano, natomiast upiór atomowy straszył długo. Rozmaici niedouczeni pismacy rozpisywali się namiętnie na temat różnorakich wad reaktorów nuklearnych, nie tracąc czasu na sprawdzanie, czy są prawdziwe, bo przecież wszyscy wiedzieli, że tak jest. Żaden zaś historyk z prawdziwego zdarzenia nie był zainteresowany obiektywną analizą problemu, jako że to źródło energii stało się przestarzałe. I dlatego dla przytłaczającej większości ludzi reaktor atomowy był czymś prymitywnym i niebezpiecznym rodem ze średniowiecza. I czymś, o czym miano blade pojęcie.

— Słuch was nie myli — odezwała się Truman po dobrej minucie. — Reaktor atomowy to także coś, co zaadaptowaliśmy z techniki graysońskiej. W przeciwieństwie bowiem do reszty galaktyki na Graysonie reaktory tego typu stanowią nadal popularne źródło energii, choć od jakichś trzydziestu-czterdziestu lat są powoli wypierane przez fuzyjne. Głównie dlatego, że pasy asteroidów systemu Yeltsin nie są bogate w metale ciężkie i pierwiastki promieniotwórcze. Technologię umożliwiającą budowę reaktorów atomowych odtworzono na Graysonie tuż przed wybuchem wojny domowej, dlatego też nim planeta została ponownie odkryta, technika związana z energią atomową osiągnęła tam poziom, o jakim nikt nigdzie indziej nawet nie marzył. Kiedy dodano nowoczesne lekkie kompozyty antyradiacyjne i pola siłowe, okazało się, że można zbudować reaktor znacznie mniejszy, a zarazem silniejszy, niż sądzili sami naukowcy i inżynierowie graysońscy. Co prawda wątpię, by znalazły one zastosowanie na powierzchni jakiejkolwiek planety. Prawdę mówiąc, nie sądzę także, byśmy zobaczyli ich dużo na okrętach liniowych, ale dla potrzeb kutrów klasy Strike są wręcz idealne, jeden bowiem zapewnia energię potrzebną całej jednostce. A przy okazji okazało się, że połowa przesądów dotyczących reaktorów jest nieprawdziwa, a zużyte paliwo nie stanowi żadnego problemu. Proces przygotowania paliwa odbywa się w przestrzeni, więc nie grozi skażeniem środowiska, zużyte materiały radioaktywne zaś wystarczy wystrzelić w najbliższą gwiazdę i problem z głowy. No i w przeciwieństwie do reaktorów fuzyjnych reaktory atomowe czy też nuklearne, bo funkcjonują obie nazwy, nie potrzebują zapasu paliwa. Według naszych obliczeń rdzeń reaktora, w jaki wyposażony jest kuter klasy Strike, wystarczy na osiemnaście lat standardowych, co oznacza, że jedynym ograniczeniem dla jednostek tej klasy będzie wytrzymałość systemu podtrzymywania życia.

Słysząc to, Gearman gwizdnął bezgłośnie. Dotychczas jednym z największych mankamentów kutrów była mała — z uwagi na niewielkie rozmiary całej jednostki — ładowność ich zbiorników paliwa. Dla porównania — krążownik liniowy RMN może zabrać zapas paliwa wystarczający na cztery miesiące działania, a kuter na niespełna dwa tygodnie. Fakt, krążownik liniowy był projektowany z myślą o dalekich rajdach i eskorcie konwojów, ale kutry i tak musiały operować zbyt blisko baz czy tankowców floty, by mogły być naprawdę użyteczne. Natomiast jeśli zapas paliwa wystarczy na osiemnaście lat…

— To robi wrażenie, ma’am — przyznał po chwili. — Tyle tylko, że ja nic nie wiem o reaktorach atomowych!

— Podobnie jak wszyscy spoza Graysona oraz zespołów opracowujących zmodernizowane reaktory dla naszych potrzeb — odparła Alice. — W tej chwili mamy w pełni wyszkolone załogi dla dwunastu kutrów. Pozostali będą szkoleni na pokładzie Minotaura i w bazie w systemie Hancock wyposażonej już w niezbędne symulatory. Będziemy dysponowali kadrą fachowców dostarczoną przez Jankowski Cartel, która pomoże mechanikom i inżynierom zrozumieć i poznać nowe reaktory. Pan i pozostali będziecie mieli trzy tygodnie, bo tyle potrwa lot do systemu Hancock, na zapoznanie się z nowym systemem, a potem trzy miesiące na osiągnięcie perfekcji, nim zaczniemy ćwiczenia w przestrzeni. Wiem, że to trochę na odwrót i że powinniście zacząć jeszcze przed zbudowaniem Minotaura, ale mimo najwyższego priorytetu, jaki otrzymał projekt „Anzio”, pewne elementy wyposażenia odmawiały współpracy z podziwu godnym uporem. A pewne typy z kontrwywiadu okazały się wręcz szczęśliwe, iż z tego powodu szkolenie odbędzie się dopiero na okręcie, z dala od ciekawskich a niepowołanych oczu, a nie w symulatorach którejś ze stoczni.