Выбрать главу

Yearman uniósł brwi, a Chernock prychnął, czując wypełniającą, go wściekłość. Dennis Tresca był jego przyjacielem, a ponieważ to na pewno nie był on, wniosek był logiczny: albo został więźniem, albo był martwy. A z tego co wiedział o sposobie, w jaki Tresca traktował wrogów ludu, to pierwsze było niezwykle mało prawdopodobne, gdyż wszarze na pewno nie byli zainteresowani pozostawieniem go przy życiu.

— Uważam, że oglądamy efekt specjalny, czyli symulację komputerową — wyjaśnił.

Yearman przekrzywił głowę i spojrzał na niego, starając się, by jego mina niczego nie wyrażała. Chernock parsknął śmiechem, widząc jego wysiłki.

— Wiem, że to zaskakujące, i wątpię, by ktokolwiek na pokładzie był w stanie osiągnąć podobny stopień doskonałości, ale zaręczam, że niektóre osiągnięcia speców z naszej własnej propagandy zaskoczyłyby pana — wyjaśnił, w ostatnim momencie nie dodając „jak choćby egzekucja Harrington”. — Na planecie jest jednak sporo niedawno ujętych ludzi z Royal Manticoran Navy, a ich cybernetycy i informatycy zawsze byli lepsi od naszych. Któryś z nich albo raczej paru mogło stworzyć symulację o wiele doskonalszą od tego, co mogliby osiągnąć pańscy czy moi ludzie.

— Jeżeli tak jest rzeczywiście, to w jaki sposób pan to odkrył?

— Znaczące jest choćby to, że nie poprosił o rozmowę ze mną, mimo że wie, że Therret jest moim szefem sztabu i skoro on tu jest, to ja też. A poza tym dobór słów i składnia nie jest dokładnie taka, jak powinna. Przez większą cześć wypowiedzi owszem, ale brak pewnych specyficznych zwrotów, które przy tak długiej rozmowie musiałyby zostać przez Dennisa użyte. Podejrzewam, że rozmawiamy z kimś, kogo obraz, głos i zachowanie są na bieżąco przetwarzane przez komputer. Program symulujący Dennisa został zmontowany w oparciu o nagrania innych rozmów, krótkich i z obcymi, stąd te braki. Ten, kto go tworzył, nie znał zachowań oryginału i dlatego nie osiągnął perfekcji. No i nie dysponował wszystkimi informacjami, jakie miał Dennis, stąd choćby brak skojarzenia między Therretem i mną. Albo też wiedzą o tym, ale nie chcą ze mną rozmawiać, mając świadomość, że odkryłbym oszustwo naprawdę szybko. Połączenie tych dwóch faktów pozwala mi się założyć o każdą kwotę, że to nie jest Dennis. Ba, gotów jestem dać za to głowę!

— Rozumiem… — powiedział posępnie Yearman.

Chernock uśmiechnął się ze złośliwą satysfakcją. Nie wątpił bowiem, że Yearman mimo nienagannego wykonywania obowiązków był aż do tego momentu przekonany, że jest to fanaberia Chernocka nie mająca żadnego pokrycia w faktach. No bo niby jakim cudem nieuzbrojeni i rozproszeni po obozach więźniowie mogliby niezauważeni przez satelity przebyć spory kawał morza, dokonać desantu na wyspę i zdobyć obóz, w którym przebywał liczny i doskonale uzbrojony garnizon. Yearman niczym nie zdradził swych wątpliwości i przygotował okręty tak, jakby czekało ich spotkanie z eskadrą Królewskiej Marynarki, ale robił to tylko dlatego, że nie chciał drażnić towarzysza generała Urzędu Bezpieczeństwa.

I Chernock doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Teraz Yearman nagle zrozumiał, że Chernock nie jest ani mitomanem, ani kretynem, i zaczął poważnie traktować te wszystkie wyrzutnie, grasery i pola minowe, które na niego czekały. Chernock obserwował go uważnie, choć starając się, by nie zostało to zauważone, ale Yearman niczego nie zmienił ani w szyku, ani w zadaniach poszczególnych okrętów. Jedynie pokiwał głową i podszedł do holoprojekcji taktycznej.

A Chernock spojrzał z nienawiścią na elektronicznego pajaca udającego jego przyjaciela. Znajdowali się w systemie od ponad trzech godzin. Niech ci na planecie myślą, że im się udało. Trzy minuty temu zaczęli wytracać prędkość — za sto dziewięćdziesiąt dwie minuty Yearman wykona zwrot i odpali pierwszą salwę burtową, wysyłając gnojom zupełnie inną wiadomość.

* * *

Honor Harrington siedziała w fotelu kapitańskim i słuchała spływających z całego okrętu meldunków o uszkodzeniach i rannych. Mimo że przed rozpoczęciem przyspieszania wszystko starannie umocowano, musiały zaistnieć straty w ludziach i sprzęcie. A to z tego prostego powodu, że nowoczesne okręty nie zostały zaprojektowane z myślą o podobnych manewrach — nie posiadały foteli przyspieszeniowych, za to miały masę rzeczy, których normalnie nie zamykano w szufladach, nie przykręcano do podłogi i nie chowano, bo nie było takiej potrzeby. Okręt mógł sobie lecieć z dowolnym przyspieszeniem, a na pokładzie się tego po prostu nie odczuwało.

Meldunków było mniej, niż się spodziewała, a straty okazały się lżejsze, choć przyspieszenie wyniosło pięć g. Można było uznać, że wyłgała się tanim kosztem, robiąc coś, czego żaden kapitan okrętu walczącego w przestrzeni nie zrobił od ponad sześciu stuleci.

Uśmiechnęła się kwaśno, ledwie bowiem załoga skończyła, zaczął Nimitz. Przez cały czas był nadzwyczaj cierpliwy i nie narzekał, za to ledwie urwały się oficjalne meldunki, dał jej do zrozumienia zupełnie jednoznacznie, że ostatnie pół godziny nie sprawiło mu przyjemności, a wręcz przeciwnie. Treecaty mają większą tolerancję na podwyższoną grawitację niż większość ludzi, ale to nie znaczyło, że Nimitz był zadowolony z faktu, iż przez trzydzieści pięć minut ważył ponad trzy i pół raza więcej niż w domu. To, że dla większości obecnych stanowiło to gorsze przeżycie, bo ważyli ponad pięć razy więcej niż zwykle, jako że Hades miał 0,94% przyciągania ziemskiego, nie miało dlań znaczenia. Oni już jej powiedzieli, co o tym myślą, on to właśnie robił.

Na zakończenie bleeknął, nie kryjąc oburzenia z powodu jej uśmiechu, na wypadek gdyby przypadkiem nie do końca jasno przekazał je empatycznie, i machnął ogonem. Podrapała go przepraszająco za uszami, wiedząc, że tak naprawdę rozumie, dlaczego musiało mu być niewygodnie, i ma świadomość, że jest jej z tego powodu przykro.

W odpowiedzi Nimitz dotknął delikatnie chwytną łapą jej prawego policzka i pogładził go.

— W porządku, Stinker? — spytała.

Bleeknął cicho, i korzystając z tego, że uniosła rękę, zjechał na jej kolana.

Honor zaś ponownie skupiła uwagę na ekranie taktycznym fotela.

Większość jej kapitanów była przekonana, że straciła rozum, gdy powiedziała im, co zaplanowała. Ich reakcja była nawet zrozumiała — pomysł użycia silników manewrowych jako jedynego źródła napędu do wygenerowania prędkości potrzebnej, by przechwycić napastników, był nawet nie nieortodoksyjny. Tak się po prostu nie postępowało. Maksymalne przyspieszenie, jakie okręt wielkości Farnese był w stanie w ten sposób uzyskać, i to przy silnikach pracujących z pełną mocą, wynosiło około stu pięćdziesięciu g, czyli mniej niż jedną trzecią osiąganego przy użyciu napędu typu impeller. A co gorsza był to proces zżerający olbrzymie ilości paliwa — silniki manewrowe zużywały w ciągu minut tyle samo wodoru co napęd główny w ciągu dni. No a na dokładkę nie funkcjonowały wówczas kompensatory bezwładnościowe. Każdy okręt miał generatory antygrawitacyjne i to znacznie potężniejsze niż promy czy kapsuły ratunkowe, ale były one tak skuteczne, by zapewniać zawsze normalną grawitację na pokładzie.

Honor jednak uparła się i udowodniła im obliczeniami, że ma rację. Stopniowo i niechętnie, ale w końcu musieli się z nią zgodzić. Przy pełnej mocy silników manewrowych utrzymywanej przez trzydzieści pięć minut krążownikom liniowym zostanie paliwa na dwanaście i pół godziny pracy z maksymalną mocą głównego napędu. Ciężkim krążownikom zaś na osiem godzin. A dzięki przezorności Urzędu Bezpieczeństwa na orbicie Hadesu krążyły olbrzymie zbiorniki wodoru, a raczej nie tyle same zbiorniki, ile produkujący go, w pełni zautomatyzowany zakład. Dlatego paliwo na dłuższą metę nie stanowiło problemu. Dwanaście godzin zaś to aż za dużo czasu, by stoczyć decydującą bitwę i dotrzeć do planety. Jedynym ryzykiem było to, że nie będą mieli paliwa, by uciec, gdyby bitwa została przegrana, ale takiej ewentualności i tak nie przewidywała.